20
Przez cały tydzień opracowywałam jak najlepszą strategię na zdobycie mojego pięknego sprzedawcy, który uparcie twierdził, że tylko muzyka się dla niego liczy. Kompletna bzdura, bo przecież ze mną flirtował i w ogóle, więc na pewno coś do mnie czuje. Nie ma innego wyjaśnienia i pozostawałam wielką optymistką w tym sprawie. Poza tym to raczej niemożliwe, że rodzina i przyjaciele byli dla niego marnym pyłem we wszechświecie.
Zastanawiałam się nad tym, czy może zaprosić go na jakieś wyjście podczas wybierania kolejnej płyty do mojej pokaźnej kolekcji, która wysysała ze mnie ostatnie grosze, ale postanowiłam iść powoli, małymi kroczkami do celu, który był bliżej niż dalej.
Spojrzałam na chłopaka z uśmiechem, który rozprzestrzenił się po mojej całej twarzy, zupełnie jakbym to miał być mój ostatni uśmiech i chcę zrobić go poprawnie. Zupełnie dziwne, ale chłopak tylko zaśmiał się na ten widok.
-Może opowiesz mi coś o swojej rodzinie? -zapytałam niby przypadkiem, ale tak naprawdę byłam spragniona wiedzy na jego temat w każdej kwestii. -Wiem tylko, skąd pochodzą twoi rodzice. Nie mam pojęcia, kiedy i dlaczego przeprowadziłeś się z Australii. Jeśli nie chcesz mówić, nie zmuszam cię, jestem po prostu ciekawska.
-Nie, w porządku. Nie mam powodu, żeby ukrywać cokolwiek. Nie znaleźliśmy się tutaj z jakiegoś niezwykle ważnego powodu. Po prostu chodziło jak zwykle o dobrą pracę. Mój tata jest z zawodu weterynarzem i może się zdawać, że w Australii taki zawód jest niezwykle pożądany, ale jakoś jego interes nie kręcił się tak dobrze, jak powinien, a mama narzekała, że nie może znaleźć pracy, więc od razu pierwszą rzeczą, która wpadła im do głowy jest wyprowadzka do Ameryki, do rodzinnego miasta ojca. Myślę, że to był dobry pomysł, bo teraz mogę odwiedzać dziadków, a rodzice rozkręcili przychodnię weterynaryjną, która naprawdę dobrze prosperuje i nie mogę narzekać. Podoba mi się raczej mieszkanie w tym kraju -wzruszył ramionami spokojnie, a ja pokiwałam głową w zrozumieniu.
-Zwierzątka? Kocham kotki, pieski i wszystko, co oddycha i jest najlepiej puszyste -zachichotałam wesoło, a chłopak posłał mi szeroki uśmiech. -Naprawdę, uważam, że zwierzęta to najlepsze co powstało na świecie, no wiesz, chodzi mi o to, że jak można ich nie kochać? Są takie urocze.
-Mam dokładnie to samo zdanie. Kiedy byłem młody, zawsze przesiadywałem u taty i pomagałem mu ze zwierzętami. Moją starszą siostrę zawsze to obrzydzało, ale ja uwielbiałem pomagać tym maleńkim stworzonkom -wyznał szczerze, a moje serce powoli się topiło na jego słodkie do granic możliwości słowa. Byłam prawdziwie oczarowana chłopakiem. -Dlatego też postanowiłem zostać weterynarzem i przejąć biznes po ojcu.
-Studiujesz weterynarię? -moje usta otworzyły się w szoku, którego doznałam. -Nie mogę uwierzyć, niesamowite. Jesteś taki trochę niezwykły, muszę ci powiedzieć. Z jednej strony jesteś oddany całkowicie muzyce, a tutaj małe kotki i króliczki.
-Ludzie zwykle się temu dziwią, ale ja tam jestem dumny z tego, co wybrałem. Mogę być uważany za dziwaka, który udaje, że jest fajny, bo gra w zespole, który ma zresztą naprawdę dziwną nazwę, ale przy okazji studiuje weterynarię i chce być słodki i kochany, bo uwielbia zwierzątka. Nie bardzo się to łączy, ale taki już jestem -odpowiedział z tym uroczym uśmiechem, a moje kolana się ugięły pod ciężarem mojego własnego ciała.
-Uważam, że dobrze robisz, idąc za swoimi marzeniami. Przecież ewidentnie kochasz to, co robisz, dlaczego miałbyś przejmować się opinią innych? Według mnie jesteś totalnie niesamowity, serio! Brak mi słów, nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego jak ty -wyznałam, patrząc na niego, ale kiedy tylko zorientowałam się, co takiego powiedziałam, od razu spuściłam zażenowana głowę.
-Dzięki. Miło z twojej strony, że to mówisz. Bardzo mi to schlebia. Poza tym, jak z twoją rodziną? –zapytał, spoglądając na mnie z zaciekawieniem, a ja kaszlnęłam, żeby oczyścić gardło, które było bardziej wyschnięte od Sahary.
-Cóż mogę o nas powiedzieć, jesteśmy totalnymi dziwakami. Mam starszego brata, który jest totalnie kłótliwy. Umie uczepić się mnie o każda jedną rzecz, przysięgam. Zupełnie nie podoba mi się to, jak mnie czasem traktuje, ale czasem coś mu się tam zmienia i potrafi być naprawdę opiekuńczy. Zapewne czeka tylko, aż przyprowadzę jakiegoś naiwnego chłopaka, który będzie w ogóle umiał ze mną wytrzymać, żeby go postraszyć. Jestem pewna, że to jego marzenie. Mam też zupełnie denerwującą młodszą siostrę, która jest totalnie ruda i nie pasuje do naszej rodziny, ale nikt nie chce mi uwierzyć, że na pewno podmienili ją w szpitalu -wzruszyłam ramionami, a chłopak zaśmiał się z moich opisów. -Poza tym są jeszcze rodzice. Mama jest uzależniona od ziółek na uspokojenie, ponieważ nie może wytrzymać z naszymi okropnymi charakterami, które odziedziczyliśmy totalnie po tacie. No właśnie, tata jest kompletnie śmiesznym człowiekiem. Próbuje ciągle nadążać za nowymi trendami i być fajnym, ale kompletnie mu to nie wychodzi. Pracuje w wielkiej korporacji, więc zarabia wystarczająco, żeby mama mogła spokojnie zajmować się domem, ale i tak całymi dniami bawi się w szalonego naukowca i gotuje. Miała kiedyś własną firmę cateringową, ale później zaszła w ciążę z Charliem i nie miała czasu na sen, a co dopiero na gotowanie. Jednak nadal eksperymentuje i wykorzystuje nas jako obiekty testów. Chociaż mi się to bardzo podoba, ponieważ jest niezwykle dobrą kucharką. Czasem zdarzają jej się gorsze dni, ale częściej obiady są naprawdę pyszne.
-Brzmi na całkiem zakręcone. Ile ja bym dał za obiadek u mamusi. Przysięgam ci, że mieszkanie we własnym mieszkaniu jest totalnie dziwne, szczególnie jeśli masz przy sobie jednego ze swoich przyjaciół –zaśmiał się Calum, ale wiedziałam, że musiał tęsknić za swoją rodziną przez cały czas.
-Więc gdzie mieszka twoja rodzina? –zapytałam spokojnym głosem.
-Niedaleko. W ciągu niecałej godziny mogę już u nich być, ale to nadal dziwne uczucie, kiedy jest się tak daleko. Odwiedzam ich, jak najczęściej się da, oczywiście, ale to nie to samo, co wtedy, gdy z nimi mieszkałem. Myślę, że nie potrafimy docenić swojej rodziny, dopóki się nie wyprowadzimy. Zobaczysz, że jeszcze zatęsknisz do swojej, jak to powiedziałaś, dziwnej rodzinki -powiedział, patrząc na mnie ze szczerością bijącą z jego oczu. Praktycznie zatonęłam w jego spojrzeniu.
-Nie wątpię. Ale poczekaj, mieszkasz ze swoimi przyjaciółmi z zespołu? -zainteresowałam się, a chłopakowi poszerzył się uśmiech, co było trochę podejrzane.
-Ogólnie rzecz biorąc ja mieszkam z Ashtonem -odpowiedział opanowanym głosem. -Luke i Michael mieszkają wspólnie, ponieważ chodzą na jedną uczelnię i akurat udało im się złapać dość tanie mieszkanko razem z jednym studentem z czwartego roku filozofii. My mieszkamy w dwójkę, ale planujemy niedługo przenieść się do czegoś większego, ponieważ właścicielka tego mieszkania jest totalną jędzą i cały czas podnosi się czynsz, a na dodatek mamy jednego kumpla, który poszukuje mieszkania, więc czemu nie.
-Zastanawiam się, kiedy masz próby zespołu? -zapytałam niepewnie, chcąc wybadać sytuację, a nawet mając nadzieję, że zaprosi mnie na jedną z tych prób, ponieważ dlaczego nie? Mogłabym nawet jakoś spróbować się wprosić, że niby chcę ich posłuchać i zobaczyć czy są naprawdę tak dobrzy, jak opowiadał Calum.
-Wiesz, zależy jak nam się uda -wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Dlaczego on musi mnie spławiać? -Wszystko jest całkowicie uzależnione od czasu.
-To znaczy? -zadałam głupie pytanie i spojrzałam na płyty trzymane w dłoniach chłopaka. Niby przypadkiem sięgnęłam po pierwszy trzymany przez niego album i dotknęłam jego dłoni na dłuższy czas, udając, że przyglądam się okładce.
-No wiesz, studiujemy i do tego ja jeszcze pracuję przez całe soboty, a później trzeba się jeszcze uczyć, żeby jakoś zdać. Nie zawsze potrafimy znaleźć, choć pięciu minut, żeby usiąść razem, a co dopiero mówimy o próbach -odpowiedział z wyraźnym niezadowoleniem w swoim głosie.
-Hej, może trochę przesadzasz? Nie może być aż tak źle. To znaczy, wiem, że żywot studenta jest ciężki, ale to nie tak, że nie da się znaleźć wolnego czasu na jakąś rozrywkę -powiedziałam pewna swoich słów.
-Może trochę to ubarwiłem, ale nadal jest ciężko. Chciałbym mieć więcej czasu dla chłopaków -stwierdził, a na jego twarz wpłynął tęskny uśmiech, który sprawił, że się rozczuliłam. Wspominałam, że Calum jest najbardziej uroczym człowiekiem, jaki istnieje? Tak? To wspominam jeszcze raz.
-Bądź co bądź na imprezki zawsze znajdzie się czas, huh? -posłałam mu figlarny uśmiech, który momentalnie odwzajemnił i zaśmiał się, lekko przekrzywiając głowę. Zupełnie jak małe dziecko, które chce się schować i jeśli to było czymś, co nie sprawiłoby zawału serca u żeńskiej populacji naszego świata, to ja już się poddaję.
-Imprezy to zupełnie co innego! -wyszczerzył się jeszcze bardziej, na co zareagowałam tylko krótkim chichotem i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Tak właśnie myślałam! Imprezowicz, który udaje takiego małego kujonka w sklepie z płytami i jak sam się przyznał pewnego pięknego dnia, podrywa dziewice -skomentowałam jego zachowanie i jeśli miałabym powiedzieć czy chłopak przede mną mnie lubił, bez wątpienia potwierdziłabym.
-Wyglądam ci jak kujon? -zapytał, udając nieziemskie oburzenie i wykonał ruch głową, jak zawsze robią te wszystkie królowe szkoły w filmach.
-Za każdym razem, kiedy tutaj przychodzę, to czytasz książki i do tego nie chcesz się przyznać jakie. Nawet zaczynam podejrzewać, że to jakieś szatańskie rzeczy czy coś -odpowiedziałam mu, patrząc na jego twarz wymownie.
-Nie czytam żadnych szatańskich książek Emily, przecież jestem zbyt niewinny na takie coś -zrobił minę aniołka, a ja przewróciłam oczami.
-Ty i niewinność? Przestałam wierzyć w to połączenie już jakiś czas temu -posłałam mu znaczące spojrzenie, na co ten tylko zaczął robić do mnie maślane oczy. -Nie kupuję tego ani trochę, wiesz o tym?
-Ale ja naprawdę jestem niewinny, tylko z pozoru wyglądam na niegrzecznego -powiedział i zrobił minkę smutnego psiaka, ponieważ nie wierzyłam w ani jedno jego słowo.
-Tak, pewnie to wszystko przez te rażąco niebezpieczne tatuaże! -rzuciłam, robiąc dziwną minę i zaśmialiśmy się równo na moje słowa.
-Rób sobie żarty z moich tatuaży dalej, proszę bardzo. Calum zawsze jest tym, z którego można się nabijać, bo przecież on zawsze jest tym nic nieznaczącym. Powiedzmy, że jest z Chin, będzie śmiesznie i więcej osób będzie się z niego śmiało. To tylko chłopak, który -urwał, ponieważ wyłapał moje rozbawione do granic spojrzenie.
-Przepraszam, ale czy ty właśnie -wybuchnęłam śmiechem, nie patrząc na to, jak okropnie musiałam brzmieć i czy ktokolwiek mógł pomyśleć sobie o mnie różne nieprzyjemne rzeczy. Kompletnie nie przejmowałam się tym, że chłopak moich marzeń stoi tuż obok i słucha mojego śmiechu, który pewnie brzmiał jak upośledzone rżenie konia.
Postanowiłam przestać być tak bardzo żałosnym człowiekiem i ścisnęłam lekko płytę w mojej dłoni.
-Dobra, może ja po prostu wezmę tę płytę -nadal cicho śmiałam się, wycierając łzy z policzków, wywołanych tym niesamowitym napadem śmiechu. Nawet rozbolał mnie od tego brzuch i policzki od szerokiego uśmiechu.
-Na pewno ta płyta cię interesuje? -zapytał, uśmiechając się pod nosem na mój widok, ale to może nie był wcale uśmiech rozbawienia tylko rozczulenia? Chciałabym.
-No przecież ci mówię, że chcę tę płytę -odpowiedziałam, nadal się śmiejąc i nie mogąc do końca opanować. -Muszę stąd wyjść, bo jeszcze się zarażę tym czymś, co masz i będę równie dziwna.
-Słoneczko, opanuj się trochę, bo masz płytę, którą już kupiłaś -powiedział, patrząc prosto na mnie, a ja od razu przestałam się śmiać i uśmiechać. Spojrzałam w dół i wtedy sobie to uświadomiłam. Moje policzki zrobiły się czerwone. Już nawet nie zwracałam uwagi, że nazwał mnie w pieszczotliwy sposób.
-To wszystko twoja wina, rozproszyłeś mnie -od razu zwaliłam całą winę na Caluma, ponieważ naprawdę nie zostało mi nic innego. Byłam skończona w oczach chłopaka, którego kochałam całym swoim sercem.
-Cokolwiek powiesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro