17.
Kochana, mamy wielki progres. Ogromny hehehe
Styl utrzymany, tak ja u mnie, jednak w ciemniejszych kolorach. Cóż innego się spodziewać. W pokoju nie ma nikogo oprócz właśnie Jungkooka. Mrużę oczy, niezdecydowana, czy powinnam się podnieść.
JK- Leż, musisz jeszcze odpocząć
Podnosi głowę znad książki, spoglądając na mnie
JK- Co ci powiedział ?
Teraz to ja patrzę na niego, jak na idiotę. O czym on mówi ? Myślę, że powinnam pamiętać coś, co jest naprawdę ważne
I- Kto ?
Pytanie, które pada z moich ust, odbija się echem od ścian pokoju i wraca do mnie. Słyszę tylko jak wzdycha, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię
JK- Co w ogóle pamiętasz, z tego kiedy byłaś nieprzytomna ?
I-Ah
Mimowolnie przesuwam ręką po kołdrze, jakbym pamiętała dokładnie ten ruch. Dotykam jeszcze włosów, po czym spoglądam znów w jego oczy
I- Wodę. Pamiętam dotyk wody, przyjemny chłód, ciepło, oraz delikatny dotyk. Bardziej przypominał podmuch.. chyba
Kiwa głową, jakby był usatysfakcjonowany, tymi mało potrzebnymi jak dla mnie informacjami. Wstaje po chwili, podchodząc do łóżka, od jednej ze stron. Bierze coś z szafki i podaje mi
JK- Napij się, pewnie masz sucho w gardle
Podnoszę lekko głowę, a opierając się na ramionach, unoszę trochę ciało. Wyciągam rękę, aby chwycić za szklankę, jednak kiedy tylko stykam skórę ze szkłem, widać jak moja ręka się trzęsie. Słyszę tylko westchniecie, po czym naczynie zostaje zabrane z mojego zasięgu. W proteście na moją twarz wpływa grymas niezadowolenia
I- Sama dam radę
JK- Chyba wylać na siebie i moją kołdrę całą wodę jaką tu nalałem. Podziękuję, nie lubię zmieniać pościeli
Bez słowa przykłada mi szklankę do ust, zaś mój wzrok napotyka ten jego. Kiwa na mnie głową, abym piła, jednak ja wciąż widzę te ciemne, wręcz czarne oczy. Tak zwykłe, a jednak głębokie jak ocean. Kiedy czuję płyn wlewający się do wnętrza moich ust, drgam. Przełykam wszystko, po czym znów ponawia czynność, aż nie wypije wszystkiego. W międzyczasie wciąż spoglądam na tę toń, która całkowicie mnie pochłonęła. W końcu siada obok i chwyta podbródek pomiędzy dwa palce. Uśmiecham się jak głupia, myśląc, że właśnie spotyka mnie największe szczęście jakie kiedykolwiek mogło mnie spotkać
JK- Czemu tak na mnie patrzysz ?
I- Tak ? Czyli jak ?
Mój głos brzmi jakbym przepiła za dużo ostatniej nocy, zaś zachowanie przypomina dziecko. Cóż, właśnie tak się w tej chwili czuję. Jak 5-letnia dziewczynka, która dostała swoją zabawkę. Zadowolona chwytam między zęby jego kciuka
JK- Isabell, ogarnij się. Nie powinnaś się do mnie w ogóle zbliżać
I- Na razie ty jesteś tą osoba, która zbliżyła się do mnie
Zauważam - na co tylko kręci głową i puszcza moją brodę. Z moich ust wydobywa się niezadowolone jęknięcie. Próbuję skontaktować z rzeczywistością raz jeszcze , po czym patrzę na chłopaka. Oceniam dużą, umięśnioną sylwetkę, uwydatnioną dzięki opinającej bluzce, oraz dość ciasnych dżinsach. Myślę nad tym jakby wyglądał ze zwykłymi tatuażami, na pewno by mu pasowały, co nie zmienia faktu, iż te mu również pasują. Jedyna informacja zwrotna, po kilku minutach milczenia, to:
JK- Nikomu więcej o tym nie mów. Nikomu. Rozumiesz ?
I- Tak ...
Kiwam głową na potwierdzenie, nie wiedząc czy aby na pewno dotrzymać obietnicę. Potem wraca rzeczywistość, i faktycznie. Nie mogę tak naprawdę nikomu się z tego zwierzyć. On ma rację, jeśli powiem o tym tej.. głównej, to może jakoś wykorzystać przeciwko mnie. Spoglądam na niego delikatnie mrużąc oczy
I- Czekaj, ty.. Ty byłeś demonem. Twoje oczy, ręce, twoja aura !
JK- Widziałaś moją aurę ?
Znów skupia się na mnie, a ja czuję dreszcz, który przebiega po moim kręgosłupie. Niepewnie kiwam głową
JK- Dobra, nie ważne. Chodź, musisz iść się pokazać, że nic ci nie jest
Podaje mi rękę, a ja znów nie wiem czy ją przyjąć. Po chwili chwytam ją, zostając od razu podciągnięta do góry. Na chwiejnych nogach robię krok do przodu, jednak ten przytrzymuje mnie w talii. Chcę się uwolnić, jednak nie mogę. Jest zbyt silny, żebym mogła cokolwiek zrobić. Wychodzimy, aby zostać oślepieni przez jasne światło kremowego korytarza. Zupełnie kontrastuje z czarnym, ciemnym wnętrzem pokoju chłopaka. Kręcę głową, wciąż idąc przed siebie. Przy uchu słyszę powolny oddech Jungkooka, trzymającego mnie uważnie. W holu spotykamy Jina, Namjoona i Jhopa. Szybkim krokiem do nas docierają
J- Jak się czujesz ? Wszystko w porządku ?
I- Ah. To, spokojnie. Wszystko w porządku
RM- Jakim cudem, nie utrzymałeś tego na miejscu ? Powinieneś być w stanie, skoro masz runy !
JK- Nie moja wina. Od momentu kiedy Ona tu jest, ja już nad nim nie panuję !
Zaczyna się ostra wymiana zdań, zaś dwójka, która nie bierze w tym udziału. Przejmują mnie, i zabierają gdzieś. Posłusznie idę za nimi, nie mając gdzie uciec i tak. Zachodzimy do przestrzennej, dużej kuchni. Większość rzeczy jest zrobiona z ciemnego kamienia, lub hebanowego drewna. Siadam na stołku, obitym czarną skórą. Po chwili w zasięgu mojego wzroku znajduje się Jimin, który od razu podbiega przytulając moją osobę. Odwzajemniam czułość
JM- Nic ci nie zrobił ? Słyszałem, że może nawet pozbawić cię twoich mocy. Nie możesz się z nim zadawać. Od teraz będziesz obok mnie, nie możesz się zbliżać do Jungkooka. Rozumiesz ?
I-Ale..
Z jednej strony nie chcę od niego uciekać w ogóle, a z drugiej mam ochotę ukryć się przed chłopakiem w najgłębszych czeluściach. Oczywiście mowa o demonie. Jimin wręcz jest roztrzęsiony, dla tego ocieram łzy jakie spływają po jego policzkach
I- Wszystko jest w porządku. Widzisz ? Jestem cała.. I nie zemdlałam, nie straciłam przytomności jak obiecałam. Po prostu.. nie pamiętam co się działo
Nie chcę go okłamywać, jednak jedynym pocieszeniem jest to, że po części mówię prawdę. Oby nie chcieli mi grzebać w pamięci czy coś, w tedy wszystko wyszło by na jaw. Co nie byłoby raczej zbyt komfortową opcją. Wciąż przyciskam do siebie ciało starszego. Przechodzimy po woli do pomieszczenia, które tym razem wygląda jak salon. Siadamy na kanapie, i już wiem, że teraz mogę poczuć się bezpieczna. Nic mi nie zagraża, zwłaszcza z taką obstawą jak chłopcy. Są doświadczeni i wiedzą co robią. Znów chowam się w ramionach przyjaciela, a ten mnie ukrywa. Nie powiem, podoba mi się ten sposób przytulania, w końcu można poczuć się jak dziecko. Uciec od codzienności, pobyć bezbronnym.
Tak mi się przynajmniej wydaje..
Matulu, jest 1:30 i co robię ja ? Piszę rozdziała shshsh. No cóż, miłego czytania kochani
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro