XXVI
Jego policzek piekł, a oczy napełnione były łzami. Harry jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nastolatek czuł się naprawdę dziwnie z tym faktem, dlatego dotkną swojego policzka, sycząc na ból w żuchwie.
- Wyjdź z mojego domu – nastolatek szepnął, patrząc z na swoje skarpetki w dziwnych wzorkach. Harry jakby zdając sobie sprawę z tego co zrobił, złapał za bark chłopaka, ale ten się odsunął – Powiedział, że masz wyjść.
***
Louis siedział zwinięty w malutką kulkę, obtoczoną kocem, razem ze swoim przyjacielem Niall'em, który także dochodził do siebie. Szatyn nie mógł uwierzyć sytuacji, zaistniałej zaledwie kilka godzin temu. Jego głowa była pełna zmiennych myśli, od złych, po jeszcze gorsze. Naprawdę czuł się jak w kuli emocji, gdzie z każdą chwilą zaczynało mu brakować tlenu.
- L-lou? - blondyn szarpnął lekko jego ramię, a chłopak ocknął się ze swoich myśli, spoglądając z ukosa na chłopca – Może jednak dać Ci ten lód? To nie wygląda dobrze.
Szatyn przytaknął, jedną z dłoni masując swoją obolałą żuchwę. Harry naprawdę mocno go uderzył, dlatego nie było szansy, aby po tym incydencie, skóra Louis'a została bez skazy.
W końcu Irlandczyk zjawił się u chłopca z upragnioną torebką z lodem. Ostrożnie przykładając ją sobie do żuchwy, Louis uśmiechnął się do blondyna, a ten lekko zakłopotany, odwzajemnił to.
- J-ja, przepraszam za Harrego – Louis powiedział na wdechu, czując szarpanie w żołądku. Wiedział, że w jakimś stopniu powinien być na niego zły, ale sam czuł się winny sytuacji, nie mówiąc tatusiowi o wcześniejszym zdarzeniu – To moja wina, tat-znaczy Harry nie wiedział o tym, że Ashton miał do zdjęcie. Przykro mi, że oberwałeś.
Niall oblizał usta, patrząc ze skruchą na swojego przyjaciela. Dawno nie widział go w takim stanie. Jeszcze niedawno tętnił życiem, nie dbał o konsekwencję i był totalnym dupkiem, jeżeli chodzi o to, kto zawinił. Niall właśnie wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo Harry go zmienił. Loczek zmieniał go z dnia, na dzień, nawet nie koniecznie w zły sposób. Louis zaczynał ubierać się bardziej kobieco i wyzywająco. Nie nosił co prawda szpilek, ale sam fakt, że Niall zobaczył jego kolekcję spódniczek, przerażała go. Nie miał nic do tego, ale bał się, że kędzierzawy może zmuszać chłopca do tych „przebieranek". Kolejnych faktem była niewinność chłopca. Co prawda, zawsze był zbitym barankiem, ale teraz jest bardziej dziecięcy niż zwykle, jakby posiadania „tatusia", faktycznie go kreowało. Ale był też kolejny wzgląd, czyli uśmiech Louis'a. Znacznie częstszy i coraz bardziej zadowalający. Nie był krótkotrwały. Louis po prostu mógł siedzieć kilka godzin z Niall'em, opowiadając mu jak wczoraj Harry zabrał go do kina, kiedy z jego ust, co chwila uciekał chichot. Blondyn naprawdę zrozumiał, że Lousi jest kompletnie odurzony Harrym, jednak bał się, że ten traktuję jego przyjaciela jako zabawkę.
- Lou, Twoja miłość Cię właśnie umyślnie uderzyła, to nie jest normalne – syknął, patrząc jak oczy chłopca zachodzą łzami, a mruganie i odganianie ich wcale nie pomogło.
- Uh, chyba masz rację – chłopak przyznał, chlipiąc pod nosem – Harry nigdy się tak nie zachował. Nigdy mnie nie uderzył, tym bardziej moich przyjaciół.
Niall, tak naprawdę, wyszedł bez większego szwanku z całej akcji, jedynie na jego szyi, zostały lekkie odciski palców i sygnetów. Jednak Louis oberwał bardziej, szczególnie uczuciowo.
***
Louis siedział w swoim pokoju dwa dni, nieustannie patrząc jak jego telefon wydzwania. Nie mógł znieść wiadomości od Harrego i jego przeprosin, musiał to przemyśleć, skoro ma znajdować się w związku bez przyszłości. Także Liam i Zayn wydzwaniali do niego, po zobaczeniu zdjęcia we wszystkich możliwych gazetach, forach internetowych oraz porannych wiadomościach. Louis jedynie chciał widzieć Niall'a, bo ten już wiedział o całej sytuacji. Gotował dla niego i wspierał.
- Louis, nie możesz tak dłużej! - do kuchni, w której grasował Niall wpadł rozwścieczony Liam, a jego czoło było porządnie zmarszczone. Musiał przechodzić stan fuzji, bo ... on miał zmarszczone czoło. Wiele dawało do myślenia – Niall, gdzie Lou?
Blondyn kiwnął głową w stronę schodów, a Liam udał się tam, po drodze, całując lekko czoło Zayn'a, stojącego tuż za nim. Mulat westchnął, patrząc jak miłość jego życia się oddala.
- Pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu waliłem sobie do pisemka z nim, a teraz on wali sobie do widoku mnie w bokserkach – chłopak uśmiechnął się, na co Niall dostał odruchu wymiotnego. Zbyt kreatywna wyobraźnia, czasami jest piekłem.
Liam zapukał do drzwi chłopaka, na co ten syknął ciche „wchodź Neil", jednak kiedy Liam przekroczył próg pokoju, nie było mu do śmiechu.
- C-co tu robisz? - zapytał, nie przerywając kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Liam położył dłoń na kolanie Louis'a, co chłopak przez chwilę uznał jako podtekst.
- Wiem, co zrobił Harry – powiedział, spoglądając w dół na swoją dłoń – On naprawdę nie chciał – jego głos drżał, a to samo działo się z ręką, która wciąż trzymała kolano Louis'a – Mówiłem Ci kiedyś, że ma problem z agresją, prawda? Przy Tobie taki nie jest. On nigdy nie żałował, że kogoś skrzywdził, psychicznie czy fizycznie – szatyn po prostu dał mężczyźnie mówić – Kiedy Cię uderzył, nie mógł tego przyjąć. Nie mógł powiedzieć, że to nic nie znaczy. Załamał się, totalnie. Pierwszy raz widziałem jak się rozpłakał. Louis, Harry jutro idzie na wywiad, który ma naprostować sprawę. Może powie, że zdjęcie to photoshop, a Kendall nadal zostanie jego brodą, dobrze?
Louis zepchnął Liam'a z łóżka, pędząc w stronę ubikacji.
- Nie mam ochoty ukrywać się w tym związku! - krzyknął, zwracając uwagę Niall'a, który pobiegł po schodach do pokoju – Chcę móc być z Harrym publicznie, nie w sekrecie!
---
Dziękuję za wszystko!
PS: Jezu, ten uczuć, kiedy jeszcze przed chwilą mówiłeś "spokojnie, całe wakacje przed nami", a już teraz mówisz "spokojnie, mamy jeszcze kilka dni ;-;" xDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro