Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIV

Po tym, jak Louis miał problemy z głosem, w końcu Styles zwrócił na niego należytą uwagę. Opiekował się nim i podawał leki, nawet jeśli musiał ciągle znosić jęczenie i zarzuty chłopca, który paplał, że to wina mężczyzny, przez jego zbyt zaborcze pieprzenie. Jednak po tygodniowej, w zaokrągleniu, kuracji, chłopak czuł się o niebo lepiej. Jego przełyk już nie bolał, a wszystkie całusy Harrego, nadal tkwiły pod skórą. To było naprawdę dziwne, sądząc, że Harry martwił się o swojego chłopca. Chociaż, dla innych, nie było w tym nic względnie tajemniczego, dla Louis'a mogło to mieć drugie dno. Czasami martwił się, że jego tatuś może udawać.

- Gdzie wychodzisz? - przez usta chłopca o błękitnych oczach uciekło pytanie, na co Harry westchnął.

Louis wstał z łóżka, gdzie przed chwilą przytulał się z mężczyzną, a następnie przeciągną się niczym mały kotek, tak, że jego długa bluza podwinęła się przy pupie.

- Idę na spotkanie z ojcem i Kendall – ton mężczyzny był niezbyt miły, ale chłopiec wiedział, że jego tatuś ma ciężko, wciąż trzymając się swojej udawanej narzeczonej – Boję się – z jego ust uciekło ciche westchnienie, kiedy położył się na łóżku w swoim markowym garniturze, przysłaniając twarz dłońmi.

Louis ze smutkiem patrzył na swojego tatusia, który nie dawał sobie rady. Musiał prowadzić korporację, zajmować się milionem spraw naraz, a w tym mieć czas na jakieś głupie spotkania. Chłopiec w pełni zrozumiał jego wcześniejszą agresję, co do wyboru ubrań.

- Dasz radę, tatusiu – położył się na jego brzuchu lekko, aby w miarę możliwości doszczętnie nie wymemłać garnituru – Wierzę w Ciebie – szepnął, łącząc ich usta razem, na co dostał pomruk aprobaty ze strony Styles'a.

Mężczyzna po chwili usiadł na łóżku, przyciągając do swojego boku dziecinkę i tuląc się do niej.

- Jakoś dam radę, przecież to tylko spotkanie.

***

Louis siedział na kanapie wraz z Niall'em objadając się słodyczami, które kupił dla niego przyjaciel. Może nie było to zbyt dobrym pomysłem z racji tego, że Louis chciał trzymać dietę, ale Irlandczyk, widząc, że dopasowane do jego ciała bluzy, wiszą na chłopcu, musiał go trochę podtuczyć.

- Daj mi biały – Tomlinson wskazał na biały lakier, stojący w rogu stolika, po którym porozrzucane były dosłownie wszystkie kolory świata – I pudrowy.

Niall wywrócił oczami, ale podał dwa lakiery chłopcu, patrząc się tępo, jak ten z precyzją kosmetyczki, maluję swoje paznokcie. Dzieła sztuki, tak mógłby je nazwać.

- Czemu lubisz takie kobiece rzeczy? - blondyn zadał pytanie, przenosząc wzrok na ekran telewizora, gdzie akurat leciał Salon Sukien Ślubnych.

Chłopak poprawił się na siedzeniu, przestając malować jedną dłoń.

- Cóż, nie wiem, dobrze się czuję w takiej kombinacji – powiedział, wybijając Niall'a z tropu.

Może Niall nie był gejem, może był hetero, a czasami widać było w nim przebłyski biseksualności, jednak nadal nie mógł zrozumieć tej całej kobiecości gejów, oczywiście jedynie niektórych.

- Czyli lubisz być dziewczynką i chciałbyś mieć cycki, czy coś? - wypytywał, ciągle nie rozumiejąc postępowania przyjaciela.

Louis uśmiechnął się lekko, biorąc wacik i nasączając kawałek w płynie. Następnie przyłożył go do kawałków skóry, gdzie wyjechał za linię.

- Uhm, to nie tak – sprostował, nie chcąc wprowadzić Irlandczyka w błąd – Po prostu lubię, niektóre, kobiece rzeczy. Wiesz, nie mówię, że chodziłbym we wszystkim, ale pomyśl jaki to ma sens, kiedy dziewczyna na męskim dziale kupuję, uznajmy, bluzę czy inne pierdoły, a kiedy chłopak wejdzie na damski dział, wszyscy patrzą na niego niczym na błazna. Uznajmy, że chcę też trochę obalić sposoby ubierania się, chociaż nadal pociągają mnie i męskie ubrania.

Niall przytaknął, nic a nic nie rozumiejąc, ale przecież nie ma ochoty słuchać tego na nowo.

***

Harry czekał na spotkanie z ojcem w recepcji wraz ze swoją 'dziewczyną', Kendall. Naprawdę stresował się tym spotkaniem, dlatego, że ojciec o szóstej nad ranem wydzwaniał do niego, co naprawdę nie było normalne z jego strony. Równie dobrze mógł poczekać do południa, chyba, że sprawa była naprawdę poważna.

- Nie martw się, kochanie – dziewczyna westchnęła, gładząc loki mężczyzny – Wszystko będzie dobrze, tak? - ścisnęła jego kolano dla otuchy, choć tak naprawdę dało to jedynie jeszcze więcej stresu mężczyźnie. Nie miał zbyt dobrych relacji z Kendall, choć ta próbowała je z nim zachować, na w miarę wysokim poziomie.

- Będzie okej – odpowiedział krótko, nie wiedząc za bardzo, jak zacząć rozmowę z dziewczyną. Nie rozmawiali ze sobą od dawna. Od kiedy Louis wkroczył w życie mężczyzny, coraz rzadziej pokazuję się z Kendall na mieście, czy zainicjowanych randkach. Można powiedzieć, że ten siedemnastoletni szkrabek wywrócił życie biznesmena do góry nogami.

W końcu zostali wpuszczeni do biura. Starszy Styles siedział odwrócony do nich, na wysokim fotelu, patrząc się na gigantyczne miasto zza zaszklonych okien.

- Ojcze – Harry zaczął, ale nie dane mu było skończyć, kiedy mężczyzna obrócił się w ich stronę, rzucając gazetę przed nos Styles'a.

- Czytaj na głos – polecił, a chrypa w jego głosie była niezmiennie dokuczliwa.

Harry odchrząknął.

- Pod jednym z budynków, podczas dużej ulewy widziano dwóch całujących się chłopców. Jeden z nich był skąpo ubrany, a jego dziecięca budowa wskazywała na to, że jest uczniem. Natomiast drugi, ubrany dostojniej, wyglądał na około 27 lat. Media dowodzą, iż owym starszym mężczyzną okazał się Harry Styles, współszef jednej z największych, Londyńskich korporacji, syn Steward'a Styles'a. Czyżby Harry wykorzystywał chłopca za pieniądze, oraz co na te fakty powie jego dotychczasowa narzeczona, Kendall?

Na dole dołączone było zdjęcie, które, jak Harry pamięta, zrobił Niall. Styles wypadł jak oparzony z biura. Spierze tego małego gnojka raz na zawsze, nawet jeśli jest to przyjaciel Louis'a.

Louis po prostu spędzał czas z Horan'em, nie mówiąc Harremu, że zdjęcia dostały się w niepowołane ręce, ale nawet nie przypuszczał, co się za chwilę stanie.

----

2/7 maratonu :)

Wql to jest dziwne, bo nwm, czy skończyć to FF dobrze czy źle. Jakby nie mam konkretnego planu na koniec :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro