Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIV

Przepraszam, że tak długo rozdziału nie było ;-;

----


Drogi Lou,

Mam nadzieję, że prezent Ci się podoba, a także będzie Ci użyteczny.

Z poważaniem, tatuś.

Chłopak nie mógł uwierzyć, że Harry wysłał mu taki prezent. Cóż, może jednak posiadanie tatusia miało pewne zalety, choć, jak na Louis'a przystało, powinien wyliczyć i wady tej sytuacji. Perfumy postawił na murku w łazience, a sweter schował do szafy, szczelnie pomiędzy parami jeans'ów. Wiedział, że w jakiś sposób musi podziękować Harremu, ale naprawdę nie miał zielonego pojęcia jak konkretnie ma to zrobić.

Wziął swój plecak, w którym miał umieszczony stary, porwany sweter i położył go z sentymentem na łóżku, dokładnie nie wiedząc, co ma z nim zrobić. Westchnął, zamykając plecak, ale jego uwagę przykuła jeszcze jedna rzecz. No tak, Louis, jak nie patrzeć, „pożyczył" od Harrego jego lawendowy szampon, cóż, raczej bez zamiaru oddania go, ale to nie czyni go szamponowym przestępcą, czy złodziejaszkiem, tak?

- Mhm – otworzył go wąchając cudowny zapach lawendy, a jego oczy znów zabłysły, widząc kolejny niezidentyfikowany obiekt w białym plecaku z Vans'a.

Chłopak sięgnął po niego, ale szybko zabrał rączkę, czując, że rzecz jest lepka, ale nie do końca. Jakby elastyczna i nawilżona.

- Blech! - zamknął oczy sięgając po przedmiot, a gdy je otworzył, jego policzki zalał rumieniec – Och – bąknął, obracając w dłoniach jedne z większych dild , jakie widział. Możliwie, iż przez przypadek schował je do plecaka, pakując szampon, albo jego podświadomość szczerze chciała zabrać tę zabawkę ze sobą, choć obstawiał opcję pierwszą, druga nie była całkowicie wykluczona.

Uśmiechnął się, siadając na podłodze i patrząc na żelowe, różowe dildo, które jego zdaniem było śliczne, znaczy, kolor. Kolor erotycznej zabawki był śliczny, choć przeznaczenie bardziej brudne.

- Louis! - usłyszał przy swoim uchu, nie zdążając zakryć zabawki, obrócił się – Kurwa, co to jest?

Chłopak zauważył, że mulat, jego przyjaciel, raczej nie jest w dobrym humorze, dlatego wolał się nie wychylać.

- Zabawka? - odpowiedział pytaniem, na pytanie, kciukiem śledząc czubek zabawkowego penisa.

Brwi Zayn'a wyskoczyły do góry i jakby oparzony, odebrał zabawkę Louis'owi.

- Hej, to moje! - szatyn krzyczał, skacząc do dildo, które było uniesione w górze przez jego przyjaciela – Daj mi to!

Mulat prychnął, odciągając chłopca od zabawki.

- Harry Ci to dał? - zapytał, kiedy Louis wciąż podskakiwał – Co masz z tym zrobić? Zrobić mu pokaz z tym? Ma narzeczoną, a takie rzeczy robi.

Szatyn pacnął Zayn'a w brzuch i odebrał swoje didlo.

- Mówiłem Ci jak wygląda sytuacja. Zależy mi na nim.

- To jego bluza?

Chłopak przytaknął.

- Przynajmniej dba od Twoje zdrowie – westchnął mulat, patrząc jak jego przyjaciel z grymasem chowa dildo pod łóżko – Zresztą, mam go w dupie, ale jak coś Ci zrobi to ma przechlapane.

Louis westchnął, idąc do chłopaka z uśmiechem. Przytulił go mocno, co Zayn od razu odwzajemnił, całując czubek głowy mniejszego.

- Chciałem zabrać Cię na imprezę, mały? Co ty na to?

Niebieskooki uśmiechnął się od ucha do ucha, wtulając jeszcze bardziej w większe ciało mulata.

- Wiesz co, Zaynie? - zaczął siadając na łóżku, a głowę kładąc na kolanach mulata, który się dosiadł – Poznałem takiego fajnego chłopaka, nazywa się Ashton. Jest śmieszny, ale lubię go. Będzie na tej imprezie?

- Ugh, Lou, on ją organizuję.

**

Niall, Zayn i Louis, kierowali się w stronę domu Ash'a, który był organizatorem licealnej domówki, gdzie Louis, jak myśli, będzie czuł się przytłoczony. Niall w swoich luźnych dresach, białej koszulce z dziwacznym napisem dotyczącym jedzenia oraz starych trampkach. Zayn odziany w skórzaną kurtkę z masą niepotrzebnych, jego zdaniem, ozdóbek oraz parę bardzo przylegających, czarnych rurek, natomiast jego nogi zdobiły sztyblety, które zdaniem Louis'a, nie wyglądały tak szałowo, jak na ciele Harrego. Louis ubrany był w nowy, różowy sweter, popsiukany perfumami od Harrego, podziurawione, jeans'y oraz białe trampki, które z dnia na dzień stawały się szare i poblakłe.

- Zayn! - ktoś krzyknął, a Louis obrócił się widząc Perrie, która już pijana powitała ich w progu – Ty zdradziecka mała kupo gówna! - oburzyła się, uderzając mulata w policzek, na co wystraszony Louis podskoczył – Kocham Cię pedale!

I tak właśnie oto Zayn musiał uspokoić Perrie, podczas gdy Niall zniknął za drzwiami kuchni, co było dosyć przewidywalne. Kruchy szatyn został sam, w ręku trzymając piwo, a drugą dłonią pilnując telefonu w spodniach. Wiedział, że takie miejsca z różnych racji, są dosyć niebezpieczne.

W końcu zdecydował się usiąść na kanapie. Sms'ował z Harrym, dziękują za prezent, na co dostał kilkanaście wiadomości, jak piękną księżniczką jest. Rumienił się obficie, kiedy kolejne komplementy zalewały jego wiadomości.

- Hej – usłyszał przy swoim uchu, więc szybko zablokował telefon, patrząc na osobę dosiadającą się do niego – Dobrze się bawisz? - pyta, dosyć chrapliwym tonem Ashton, patrząc na lekki uśmiech Tomlinson'a.

- Świetnie – kłamie. Najchętniej poszedłby do swojego domu, aby móc w spokoju porozmawiać z Harrym.

- Chciałbyś zatańczyć? - pyta głośniej, kiedy muzyka zwiększa obroty.

Louis zaprzecza. Nie lubi tańczyć, a przynajmniej nie lubi być w centrum uwagi, kiedy nie ma obok niego osoby, która jest ... jest Harrym.

- Och, no dalej! - kędzierzawy wziął dłoń Louis'a w swoją, a szatyn w końcu uległ.

Tańczyli na środku, słysząc pogwizdywania w swoją stronę. Szatyn coraz ciaśniej przylegał do ciemnego blondyna, kiedy ten zmniejszał odległość między ich ciałami. Louis dokładnie nie pamiętał wszystkiego, ale wiedział, że Ash co chwila podsuwał mu jakiś alkohol, czy namawiał na dalszy taniec. Louis po prostu odpłynął.

Obudził się na kanapie, a coś mokrego lizało jego policzek.

- Harry, przestań! - pisnął, odciągając od siebie język – Przestań! - szamotał się, chichrając pijacko – Możesz użyć tego języka do czegoś innego, wiesz?

- Dlaczego demoralizujesz psa? - pyta ktoś z Irlandzkim akcentem, a szatyn otwiera oczy. Leży na kanapie w holu domu Ash'a, a impreza wciąż trwa. Obok niego siedzi Niall zajadając pizzę, a Louis'a mdli od tego jak chłopak szybko ją pochłania.

- Ile spałem? - pyta młodszy, przecierając oczy piąstkami.

- 20 minut – odpowiada uśmiechając się, tym samym wkładając do buzi kolejny kęs jedzenia – Zayn odsunął Cię od Ash'a, bo zaczęliście iść w kierunku sypialni, a potem przyniósł się tutaj.

Louis ziewnął, a jego głowa nie bolała, jedynie wciąż się czuł lekko, co było spowodowane dużą dawką alkoholu.

**

- Halo?! - Louis wychodzi na dwór, a jego nozdrza zalewa fala świeżego, przyjemnego powietrza – Harry? - pyta, śmiejąc się pijacko przez telefon – Kocha – czknął – Kocham Cię.

- Louis, gdzie jesteś? - pyta, a chłopak jakby otumaniony, przygląda się jezdni.

- A przyjedziesz po mnie tym fajnym autem? - zagryza wargę – No wiesz – śmieje się – Tym Jeleniem – wybucha panicznym śmiechem, który jest jeszcze bardziej pijacki i niechlujny – Och, nie to była Owca, tak?

- Ugh – Harry warczy – Skunks, to był Skuns. Mów nazwę ulicy.

Chłopak naciąga rękawy swetra na dłonie, niemrawo patrząc na drzwi.

- Nie wiem – odpowiada chichocząc – A Twój penis nie może mnie namierzyć?

Harry zaśmiał się lekko.

- Jestem u Ashton'a – powiedział Louis, po chwili zawahania, kiedy akcja z penisem nie wyszła, choć jego zdaniem Harry mógłby mieć GPS w penisie – Ashton Irwin.

- Już jadę.

**

Chłopak zgarnął Zayn'a i Niall'a przed dom, oczekując Harrego. Niall był trochę podpity, ale bardziej obżarty. Zayn był ledwo co przytomny, przez Perrie, która wlewała w niego alkohol, tylko po to, aby potem całować się z nim na oczach wszystkich. Louis akurat zabrał go, kiedy dziewczyna zdawała się rozkręcać.

- Dziękuję – szepnął szatyn do mulata, który siedział na niezbyt wysokim ogrodzeniu – Za odciągnięcie mnie od Ash'a.

Malik kiwa głową, odrobinę chaotycznie, przytulając chłopca i lekko podsypiając na jego ramieniu. W końcu trójka chłopców usłyszała cichy warkot silnika, a ich oczom ukazał się dość ładny, cały biały samochód.

- To nie Skunks! - Louis wrzasnął, kiedy Harry wysiadał z samochodu – Chcę Skunksika! - krzyczy, a Harry chwyta jego małe rączki, które próbują uderzyć w jego tors.

- Shh – całuję go lekko w nos – Alkohol Ci szkodzi – mówi, patrząc z uśmiechem jak młodszy płaczę nad autem – Chyba nie tylko Tobie – stwierdza, widząc Niall'a, który trzyma się za pełny brzuch oraz Zayn'a, który chichocze i trzęsie się naraz. Nikt nie ma zielonego pojęcia, gdzie podział się Malik badboy, a zamiast niego jest rozkapryszona księżniczka – Liam, weź tego mulata pod pachę, on same nie pójdzie.

Louis uśmiechnął się, chcąc pocałować Harrego w usta, ale jego ręka mu w tym przeszkodziła.

- Lou, nie teraz – mówi, chwytając chłopca pod pupą – Nogi do góry – chłopak oplata kędzierzawego w pasie, kiedy ten pakuję się do samochodu, na przednie siedzenie pasażera.

Payne podszedł do mulata, a ten widząc go otworzył szeroko usta.

- Liam! - krzyknął rzucając się na chłopaka, jakby nie wydzieli się lata, a tak naprawdę nie znali się – Kochanie ty moje. Skarbie mojego życia – płakał w jego koszulkę, a Payne jedynie chwycił go pod pośladkami, nie dając chłopcu spaść – Jesteś moim wszystkim! - krzyczał mu do ucha, całując po żuchwie i krzywiąc się na zarost przy swoich wargach – Wiesz, kocham Cię! - chichocze.

- Jasne, kochaniutki – blondyn szepcze, idąc z uwieszony ciemnowłosym do samochodu. Mężczyzna w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że Zayn musi być po prostu jego fanem. Cóż, nie zawsze spotyka się swojego idola po pijaku, a na dodatek ma szansę się do niego przyczepić, tak ja mulat.

- Jezu – chłopak jęknął, a penis Liam'a drgnął – Powiedziałeś do mnie „kochaniutki" - uśmiechnął się, wkładając nos w szyję starszego – Boże, mów do mnie jeszcze.

Liam uśmiechnął się szczerze i gadał do chłopaka jakieś bzdety, tylko po to, aby sprawić mu przyjemność.

- A mnie nikt nie poniesie! - Niall krzyczy, biegnąc do auta, a po drodze wymiotując pizzą. Cóż, już wiemy, czemu nikt nie ma ochoty go nieść.

- Liam, a Twój penis jest serio taki duży? - pyta głupio Zayn, kiedy wszyscy są w samochodzie. Louis z Harrym przytuleni na przednim siedzeniu, Liam za kierownicą, a Zayn i Niall na tyle.

- Możesz sprawdzić – Harry prycha, patrząc jak szatyn powoli usypia w jego ramionach.

- Mogę?! - piszczy entuzjastycznie, wychylając głowę przez przednie siedzenie, a gdy nie słyszy sprzeciwu tylko śmiechy, wystawia ręce i dłońmi majstruję przy spodniach Liam'a.

- Kurwa! - przeklina, próbując nie zderzyć się z latarnią, kiedy ktoś odpina mu szlufkę od spodni – Zayn! - krzyczy, stając na poboczu – Jeszcze jeden taki wybryk, a zostawię Cię tutaj!

Zayn mruży oczy, a policzki nasiąkając łzami.

- Nie płacz – mówi ciemny blondyn – No, kochanie nie płaczkaj.

Zayn zanosi się szlochem z niewiadomych przyczyn. Cóż, może skończyło się na tym, że Zayn wynegocjował półgodzinne przytulanie na tylnym siedzeniu, podczas tego, jak Louis spał, Harry bawił się włosami Louis'a, a Niall próbował się 3 raz nie zrzygać. 

---

Dziękuję za ponad 20k i masę gwiazdek <3

Nawet nie próbujcie zgadywać, co mi chodziło po głowie pisząc ten rozdział xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro