Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Louis naprawdę przestał liczyć, ile procentów w siebie wlał. Wiedział, że jego matka nie byłaby z tego powodu szczęśliwa, ale cóż mógł zrobić? Może nie upijać się w trzy dupy i nie tańczyć na środku parkietu pełnym napalonych mężczyzn?

Sala była zapełniona różnymi typami osób. Palaczami, takimi jak Zayn, którzy stoją tuż koło wyjścia, by jak najszybciej wyjść na papierosa. Głodomorami, patrz Niall, którzy tylko czekają na okazję aby wszamać coś co wyląduję na stole, czy podłodze. Napalonymi osobami, czyli dla przykładu Josh'em, który ma wszystko gdzieś, ale chcę zaliczyć każdą osobę w tym budynku, która akurat mu się spodobała. No i tymi pijanymi i całkowicie podatnymi, patrz Louis, którzy nawet nie pamiętają swojego nazwiska.

- Jes, podaj mi jeszcze jednego – krzyknął na dziewczynę w tlenionych włosach, która wysokością dorównywała żyrafie.

Blondynka prychnęła złowieszczo, choć jej wyraz twarzy zdradzał smutek. Była dość dziwna i nieprzewidywalna, szczególnie dlatego, że zażywała prochy.

- Masz, ale nie pij więcej – bąknęła pod nosem, dając zimne piwo do drżących dłoni Louis'a.

Szatyn czuł się jak z galarety, dlatego przy piciu, jedną ręką trzymał napój, natomiast drugą podpierał chłodny, kafelkowy blat.

- Loueeeh! - ktoś za nim krzyknął, ale niebieskooki nawet nie chciał się odwracać – Louis!

Tomlinson przeklął pod nosem, rozpoznając szorstki głosik, oraz okręcając się tak, aby zobaczyć rząd białych zębów Josh'a. Louis zlustrował go wzrokiem, a następnie stwierdził, że nie jest on tak przystojny, jak chciał go Louis. Co prawda blondyn był starszy, ale nie na tyle, ile oczekiwał tego chłopak. Poza tym, w ogóle nie był w jego typie, a ich spotkanie skończyłoby się za pewne na jednym pieprzeniu, o ile szatyn wpuściłby go do domu.

- Co? - burknął, patrząc na szare iskierki w oczach wyższego chłopaka. W sumie, każda płeć męska na tej imprezie była dużo wyższa od Louis'a, co o dziwo, wcale go nie mieszało, jedynie dodawało odwagi. Czuł się pewniej wśród potężnych samców Alfa, a przynajmniej taki miał tok rozumowania po zbyt dużej ilości alkoholu.

- Zatańcz ze mną – szepnął mu nad uchem, chwytając drobną dłoń – Proszę, jeden i ostatni taniec.

Louis rozejrzał się wokół, owiewając wszystkich swoim wzrokiem. Pokiwał głową i ruszył razem z Josh'em na parkiet, w lekko napiętej atmosferze.

- Och, to moja ulubiona piosenka – zaśmiał się Louis, chwytając dłoń blondyna i prowadząc go na sam środek parkietu. Szatyn zaczął wywijać się w rytm jakiejś popowej piosenki, kiedy Josh zagryzł wargi na widok jaki go spotykał. Nie mógł się oprzeć i już przy drugiej zwrotce, położył dłonie na biodrach szatyna, muskając ustami jego ucho.'

- Nie masz ochoty się troszkę zabawić? - przycisnął swoje rozgrzane usta do wrażliwej skóry szyi Louis'a, na co ten zachichotał pijacko. Naprawdę był nie trzeźwy, dlatego zawsze na takiego typu imprezach próbował nie spuszczać z oczu Zayn'a, czy Niall'a, ale tym razem, nie mógł ich znaleźć. Zaczął powoli ocierać się o krocze chłopaka, co spowodowało ciepły, nierówny oddech tuż przy jego uchu.

- Tak – powiedział dość zdecydowanie, choć jego mózg był zbyt stłoczony na zdrowe i roztropne myślenie. Nie widział żadnych konsekwencji.

- Świetnie, chodź – złapał go za rękę, a drugą położył na biodrze, kierując się schodami na górę.

Louis ledwo mógł rozpoznać, czy dana sypialnia jest zajęta, czy nie. Jedyne co czuł, to potrzebę zakopania się w wielkim łóżku z przystojnym, lub nie koniecznie, chłopakiem, który spełni jego potrzeby.

Nie dane mu było osiągnąć maximum swoich potrzeb, kiedy to jego partner z hukiem wylądował na podłodze. Zdziwiony szatyn uniósł głowę, widząc tęgą postać, przyszpilającą Josh'a do ziemi. Louis zamrugał kilka razy, aby móc dostrzec, że ową postacią okazał się Zayn.

- Zayn – szepnął sennie, wciąż nie komunikując. Gdy zobaczył jak mulat okłada po twarzy już zakrwawionego blondyna, wręcz rzucił się na niego – Zayn, stop, stój!

Ciemnowłosy po minucie poddał się błaganiom kruchego chłopca, który zaczął szlochać. Jego oczy były poczerwieniałe od nadmiaru alkoholu oraz łez, policzki lśniące od przejrzystego płaczu, włosy uformowane w wielką niewiadomą, a ubrania wygniecione od uprzedniego macania.

- Idziemy do domu – stęknął mulat, odrywając się od Josh'a i biorąc drobną dłoń Louis'a w swoją. Kiedy obaj znaleźli się w zatłoczonym salonie, szatyn zauważył Irladnczyka, który w towarzystwie jakiś dziewczyn popijał wiśniowy likier – Niall, dom, teraz – syknął szorstko, a Niall widząc krew na jego piątkach oraz zapłakane oczy Louis'a, bez wahania opuścił wcześniejsze towarzystwo.

Gdy dotarli do samochodu, bez słów, usiedli wręcz sztywno oraz bez namiętnie. Zayn i Niall z przodu, a Louis z tyłu. Jego ręce drżały, ale zdołał wyjąć swój telefon.'

Harry:

Louis, jak tam u Ciebie?

Harry:

Wiem, że jesteś na imprezie, ale mógłbyś chociaż odpowiedzieć.

Harry:

Wiem, że wczoraj nie odpisałem, ale miałem kilka spraw do załatwienia, poza tym, wyglądałeś ślicznie na tym zdjęciu, kochanie :*

Harry:

Louis, mógłbyś chociaż napisać jakąś cholerną minkę?

Harry:

Nawet kropka mi wystarczy.

Harry:

Kurwa, Louis, mógłbyś w końcu cokolwiek napisać? Nawet pierdoloną kropkę?

Harry:

Okej, wiesz co? Baw się dobrze ...

Harry:

... beze mnie

Harry:

...

Harry:

Louis, co to są za zdjęcia?

Harry:

Dlaczego on trzyma ręce na Twoim tyłku?

Harry:

To, że ty nie wstawiasz zdjęć na swojego Twitter'a nie oznacza, że inni tego nie robią, przy okazji oznaczając Cię!?!

Harry:

Jesteś pewnie nawalony, co?

Harry:

Boże, co za dziecko ...

Louis odetchnął, ale nie wiedział, czy z natłoku emocji, czy z ulgi na to, że Harry jednak się go nie wystraszył. Chociaż po tym co teraz odwalił, będzie dużo gorzej.

Kolejne łzy poleciały, kiedy Harry wyznał, iż uważa go za dziecko. Louis nie raz słyszał te słowa, ale w pozytywnym znaczeniu. Nie chciał by ktoś uznawał go za niedorozwiniętego bachora, a szczególnie jeśli tym kimś miał być Harry.

Louis:

Preprzan garry

Szatyn przeklął pod nosem, dziubiąc w telefonie i próbując wystukać przeprosiny dla Harrego, ale jego chwiejny wzrok oraz panujący mrok, raczej mu w tym nie pomaga.

***

Louis obudził się osowiały i zmieszany. Potrząsnął lekko głową, co było błędem jego życia. Od razu zapiszczał, czując nieprzyjemne kłucie w potylicy, opadając bezradnie na poduszki. Poczuł jak łóżko ugina się, ale nie miał siły spojrzeć kto go odwiedził.

- Louis – usłyszał głos mulata, który odgarnął mu dwa zapodziane kosmyki włosów znad czoła – Weź te tabletki, popij, a potem zejdź na doł – westchnął słabo – Potem musimy porozmawiać.

Szatyn przytaknął najlżej jak umiał, a gdy Zayn wyszedł z pokoju, łapczywie rzucił się w kierunku tabletek i wody, które stały na szafce nocnej.

- Co bym bez Ciebie zrobił Zayn – szepnął zmieszany, ale szczęśliwy. Lecz gdy przypomniał sobie wczorajszy wieczór, brało go na wymioty. Chciał zapaść się pod ziemię. Był taki głupi. Gdyby nie Zayn, teraz obudziłby się nago, z jakimś kompletnym dupkiem w łóżku, którego nie interesują uczucia innych, tylko jego własne.

Knykciami przetarł zmęczone i sklejone powieki, a następnie sięgnął dłonią, na szafkę, szukając telefonu. Gdy go odnalazł spotkał się z nie miłą sytuacją. Ponad 30 oznaczeń na Twitterze, gdzie ludzie wrzucali zdjęcia naćpanych, zapitych lub nawet pieprzących się osób. Westchnął głośno widząc masę zdjęć ze sobą w roli głównej, za każdym razem z innym chłopakiem.

@Luke_Hemmings

Hah, Tommo zaszalał XD @Louis_Tommo @Zaza_Malik

@Ronnie_Parkings

Boże, najlepsza impreza ever ^^ @Louis_Tommo @Barbara_Lenon @Josh_Clarke

Louis naprawdę zaczął wstydzić się swojego wczorajszego zachowania, tym samym, żałując, że zgodził się na ohydną propozycję Josh'a. Na szczęście zdjęcia były na tyle rozmazane, że twarz Clarke'a nie wydawała się zbyt widoczna, jedynie jego dłonie na tyłku Louis'a, mogły prowadzić do oskarżeń.

Westchnął, przykładając twarz do jasnego ekranu. Zanim jednak z powrotem zablokował telefon, zobaczył kolejną wiadomość od Harrego.

Daddy!Harry:

Wiesz co? To nie moja sprawa, co robisz, więc jak chcesz możemy to po prostu skończyć, wiesz ... ?

Louis zamrugał kilkakrotnie, patrząc na wciąż nie zmieniające się literki w telefonie. Dobra, może uważał swoje zachowanie za dziecinadę, ale co miałby skończyć z Harrym? Mężczyzna go zna, ale on nawet nie posiada jego nazwiska, więc jaka tu sprawiedliwość? Poza tym, naprawdę nie chciał kończyć znajomości z Harrym, przynajmniej przed poznaniem go, bo to chyba oczywiste, że po sms'ach człowieka nie poznasz, prawda?

TommoHommo:

Harry, przepraszam za wczoraj :( Nie bądź zły, naprawdę chcę Cię poznać bliżej, wiesz?

Chłopak chwilę zawahał się przed wysłaniem, ale w końcu nacisnął biały przycisk „wyślij". Czekał chwilę na odpowiedź, a z minuty na minutę, Louis zdawał się umierać w łóżku.

- Louis – oczy szatyna powędrowały z ekranu, na postać Zayn'a, który oparty o framugę, przyglądał mu się w niedowierzaniu – Wiesz kim jest ten mężczyzna?

Louis westchnął, wiedząc jakie morały zacznie prawić jego przyjaciel.

- Nie, nie wiem – odpowiedział, naciągając na siebie większą ilość puchatej pierzyny pachnącą alkoholem – Ale on nie jest taki jak myślisz, naprawdę.

Mulat skrzyżował ręce na piersi podchodząc do Louis'a, a następnie usadawiając się na krawędzi łóżka. Louis mógł myśleć, że ten za chwilę się rozpłaczę. Oczy miał podpuchnięte, usta lekko zakrwione, a uśmiech ... w tym problem, właśnie go nie posiadał. Jedynie pociągła linia ust zdobiła jego grymaśną twarzyczkę, która nabrała koloru żółci, przez światło żarówki.

- Ile to trwa? - zapytał, chowając twarz w dłoniach. Niebieskooki lekko wystraszony załamaniem przyjaciela, dosiadł się koło niego, przytulając do swojego nagrzanego boku.

- Jakiś tydzień – odpowiedział. Louis naprawdę zaczął czuć się źle z tym, że kompletnie olał swojego przyjaciela, który potrzebował drogowskazu do swojej orientacji. Przecież wszystko miało pójść zgodnie z planem. To miał być wieczór Zayn'a, a nie pijanego Louis'a, który o mało co nie przespał się z największym dupkiem w szkole, a następnie narzekał, że Harry się na niego obraził – Przepraszam, Zayni, wybaczysz mi to?

Mulat przestał zakrywać swoją twarz, a następnie posłał mu lekki uśmiech, na co nastolatek odetchnął z ulgą.

- Jasne, że tak, po prostu się o Ciebie martwię. Pamiętasz ile to razy ja zaliczałem zgony, a ty musiałeś doczołgiwać mnie do swojego domu, abym potem rankiem marudził na ból głowy? - zaśmiał się, a echo odbiło się od niebieskich ścian, posyłając wibrację na ich ciepłe ciała – Tak właściwie, masz dużego kaca?

Louis zaprzeczył.

- Niezbyt, ale mógłbym mieć mniejszego – zachichotali obaj, patrząc w drzwi, które stały otworem – Przepraszam, naprawdę, to było ... głupie. Obiecuję, że razem odkryjemy jaki naprawdę jesteś, bo ta cała akcja z Liam'em Payne'em nie jest platoniczną przyjaźnią, raczej czystym crush'em mój drogi Zaynie.

Wybuchnęli śmiechem, strząchając resztki łez z policzków.

- Śniadanie? - zapytał Mulat.

- Śniadanie.

**

Daddy!Harry:

Ugh, Louis, jesteś tak cholernie słodki, że wybaczyłbym Ci nawet jeślibyś zabił mojego chomika ^^

Ale nadal nie podobało mi się to, że tak Cię obmacywali, Boże, Louis, dlaczego tak bardzo chcesz, żebym wybił Twoim 'kolegom' zęby?

Fakt, też chciałbym Cię poznać, bardziej niż powinienem, ale może najpierw podasz mi swój numer, skarbie?

Louis pisnął odrobinę głośno, widząc jak Niall gapi się na niego ciągle zajadając naleśniki.

- Czyżby Twój kochaś napisał? - zaśmiał się, na co Louis wywrócił oczami.

TommoHommo:

Aww, jesteś zazdrosny Haroldyzjuszu?

Ty pierwszy podaj swój, bo i tak wiesz zbyt dużo o mnie.

Daddy!Harry:

Tak, jestem zazdrosny i będę, a mój numer to: *********, dzwoń :*

Louis ciężko przełknął ślinę, natychmiast biegnąc do łazienki, zwracając tym uwagę chłopców, krzątających się po kuchni. Wbiegł do niej, a następnie usiadł na muszli klozetowej, przyciągając kolana do brody. Patrzył się tępo w numer, który wysłał mu Harry, a następnie wpisał go na klawiaturze. Zastanawiał się co ma powiedzieć, przecież „znają się" tydzień, więc czy to ma sens? Tak, jak najbardziej go ma, ponieważ Louis po prostu chcę usłyszeć jego głos. Bo po głosie można wykryć wygląd oraz wiek osoby, prawda? Przytrzymał palec nad zielony przyciskiem „zadzwoń, a następnie powoli go opuścił, klikając.

-----------

Jeżeli macie jakieś propozycję, żeby coś zmienić to walcie śmiało XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro