Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.07.2017

12:03

Jestem takim strasznym łgarzem. Złym, koszmarnym człowiekiem. Tylko źli ludzie okłamują swoje zatroskane, kochające matki. Najlepsze jest to, że nawet nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Mógłbym powiedzieć jej prawdę. Pobiadoliłaby chwilę (no, może trochę dłuższą chwilę), a później przeszłaby nad tym do porządku dziennego. Może nawet zaproponowałaby jakieś pieniądze? Paczkę żarcia z domu?

Chociaż nie. Moja matka jest przekonana, że żyję rozsądnie i uczciwie, odkładając (jak każdy rozsądny człowiek) 10% swojej wypłaty (nie tylko ja naoglądałem się za dużo "Przyjaciół") na takie właśnie sytuacje.

Moja matka nie widziała zawartości mojej szafy. Ani półki w łazience. Uparcie twierdzi, że LA (na szczęście!) jest dla niej za daleko.

W każdym razie, kiedy dziś rano zadzwoniła do mnie jak co poniedziałek, najpierw zrzuciłem ją na pocztę głosową. Później przypomniałem sobie, że czasem zdarza jej się dzwonić na telefon służbowy, kiedy nie odbieram, więc szybko do niej oddzwoniłem. I pozwoliłem przez pół godziny (jest przyzwyczajona, nigdy nie byłem pracownikiem roku) opowiadać o tym jak Fred (kolega ojca) kupił sobie nową (z odzysku) półciężarówkę z nieobyczajnym rysunkiem. Pół miasteczka podobno o niej mówi (jestem skłonny uwierzyć, że jest to wydarzenie sezonu). 

Opisała mi też ze szczegółami ów rysunek (gołą babę w płomieniach) włącznie z kolorem i wzorem bikini. Dzięki mamo.

Moja matka nadal wierzy, że po prostu nie znalazłem jeszcze tej WŁAŚCIWEJ kobiety, która zrobi ze mnie PORZĄDNEGO człowieka. Za każdym razem kiedy powtarzam jej, że jestem gejem, uśmiecha się tylko pod nosem i stwierdza, że to tylko "takie eksperymenty młodego człowieka".

Opowiedziałem jej też kilka historyjek z biura z zeszłego roku. Ona nigdy nie zapamiętuje takich rzeczy. Czasem mam wrażenie, że w ogóle mnie nie słucha.

17:22

Alex jest kochany. Zadzwoniłem do niego, żeby poskarżyć się na to, że jestem kłamcą którego nie słucha matka i nikt nie odpisał na moje CV. Usłyszałem tylko:

- Skończ pierdolić Elliot. Zbieraj swoje zwłoki z łóżka, będę u ciebie za pół godziny.

A teraz wyrzuca na wierzch całą zawartość mojej szafy, przeglądając spodnie, koszule, koszulki, swetry i marynarki, krzywiąc się co chwila.

Na początku myślałem, że planuje przeprowadzić jakąś dziwną wyprzedaż garażową moich ubrań (albo spodobał mu się pomysł z brudnymi gaciami i jednak postanowił mi pomóc w otwarciu własnego małego biznesu) więc rzuciłem się, żeby ratować moje skarby.

- Nie będę sprzedawał twoich rzeczy - spojrzał na mnie jak na debila, kiedy podzieliłem się z nim własnymi podejrzeniami, wyrywając mu z rąk swoją ulubioną, czerwoną, za dużą koszulę. - To zwolnienie już całkiem siadło ci na mózg. Wybieram. Coś co się będzie nadawało na randkę. Nic ci po tym, że będziesz tu siedział i się zadręczał.

Alex jest WSZPANIŁY. Serio. Nie jestem pijany, więc tego nie odwołam. Kto by tak o mnie zadbał, gdyby nie on? To podobno jakiś znajomy jego znajomego. Poważny, wpływowy facet.

W języku randek, to znaczy STARY.

I pewnie łysiejący.

Ale i tak nie mam nic lepszego do roboty, prawda?

20:15

wagonik metra

Linia Santa Anna

Czuję się jak wystawowy prosiak w Illinois. Poważnie. Alex wcisnął mnie w spodnie, które są o rozmiar za małe (kupiłem je jako motywację, żeby zrzucić te gratisowe trzy kilo!) i miękki, kaszmirowy sweter zsuwający mi się co chwilę z ramienia. Ledwo mogę w tym siedzieć. I facet naprzeciw jakoś tak dziwnie na mnie patrzy. W dodatku jestem spóźniony, bo dobrą godzinę układał mi włosy (wyglądają prawie tak samo jak zawsze). A później uparł się, żeby mnie przypudrować i podkreślić oczy, więc musiałem to zmywać cichcem w kiblu na stacji. 

Miałem tylko szary papier toaletowy i bananową piankę do mycia rąk. 

Moja skóra mnie za to nienawidzi.

W dodatku chyba nie zmyłem kredki dokładnie, wydaje mi się, że mam szarą smugę pod prawym okiem.

20:18

nadal wagonik

MIAŁEM SMUGĘ. Dzięki Alex. Na szczęście poratowała mnie jakaś nastolatka, która wiozła w torebce lusterko i chusteczki nawilżające.

Moja twarz nie śmierdzi już bananem.

Teraz śmierdzi bananem i konwalią. I na bank mam zaczerwienione oczy.

Na pewno powalę faceta na kolana. O ile już sobie nie poszedł, spóźnię się przynajmniej 20 minut. 

Zaraz moja stacja. Zaraz moja stacja. Zaraz...

I ktoś dzwoni. Pewnie powinienem odebrać, zamiast to opisywać. CHOLERA. Nieznany numer. Czy to może być ON? Alex dał mu mój telefon?!

CZY TO ON?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro