Rozdział 1- Źrebięce lata
Obudziłam się około godziny 10.00, potem ja i mama wyszłyśmy na padok. Były tam też inne konie w moim wieku, w tym moje 3 koleżanki:
- gniada Iron Wild (Wild Beauty × Iron Man), rasy pełnej krwi angielskiej;
- kara Unapped (Una × Peed of Sugar), rasy pełnej krwi angielskiej;
- kasztanowata My Dream (Quiet Dream × My Conclusion) , rasy pełnej krwi angielskiej.
Z resztą koni słabo się znałam i mało dogadywałam. Bawiłam się z Iron, Unapped i My Dream, aż nagle przyszła Red Princess ze swoją bandą. To najbardziej krnąbrna i nieznośna klacz maści gniadej, prawie krwistej. Próbowała mnie ugryźć, więc zaczęłam uciekać, lecz po chwili się zatrzymałam, przypominając sobie, że pastwisko jest zbyt błotniste żeby tak ganiać. Więc dumnie podkłusowałam prosto na tę wredną, klacz i z całej siły w nią wbiegłam. Red Princess się zatoczyła do tyłu i uciekła. Byłam dumna z siebie, że jej się postawiłam. Tak bardzo się cieszyłam, że aż uniosłam swój mały ogonek do góry. Po tym incydencie wszyscy zaczęli się z nami zapozawać i bawić. I tak mijały mi kolejne dni, na zabawie z przyjaciółkami.
4 miesiące później...
Weszłyśmy z mamą do dziwnego pomieszczenia, tak jakby małej hali. Rozglądałam się ciekawie po bokach, aż nagle straciłam mamę z oczu. Zobaczyłam, że zaczyna biegać, więc pokłusowałam jej śladem. Potem pan, co nas tutaj przyprowadził, zaprowadził nas do boksu i założył mi kantar. Z dzisiejszych wrażeń położyłam się na ściółkę i zasnęłam...
______________________________________
I co, podoba się wam książka? Chcecie więcej rozdziałów? Napiszcie w komentarzu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro