Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ta noc należy do nas (+18)

Peter

Powinienem poczuć się w tej chwili urażony.
Od kiedy to Spider-Man pozwalał sobie być noszonym?
Najpierw autobus, a teraz on.
Moja duma musi chwilowo ucierpieć.
W dodatku zostałem wykorzystany.
Do drobiazgowego włączenia światła, jednak wciąż czegoś.
Miałem nieziemską ochotę o wiele bardziej zatopić się w jego ustach.
I najlepiej nigdy tego nie przerywać.

Wade

Gdy widoczność stała się już znośna, podszedłem do łóżka i ułożyłem na nim Petera najdelikatniej jak umiałem. Oderwałem się na chwilkę od niego, aby lepiej mu się przyjrzeć. Włosy jak zwykle w uroczym nieładzie, jego policzku były nieco zaróżowione, a oczy tajemniczo błyszczały. Ten błysk od razu skojarzył mi się z gwiazdką, jakby jakąś zagubiona gwiazda świeciła w jego oczach. Słabe światło lampki tworzyło na jego twarzy cienie, które nadawały twarzy zupełnie nowy kształt. On jest taki piękny...

Peter

Co ja miałem teraz zrobić?
Wilson pozostawił mnie na swoim łóżku.
Był przygotowany na takie sytuacje, albo lubił mieć przestrzeń podczas spania.
Jak inaczej wytłumaczyć dwuosobowe łóżko?
Zauważyłem jak się we mnie wpatrywał.
Może na próżno próbując się czegoś doszukać.
W dniu dzisiejszym nic nie ukazałoby mojej drugiej postaci pod nazwą Spider-Man'a.
Posłałem mu lekki uśmiech podpierając się z tyłu na łokciach.

Wade

- Wyglądasz jak anioł, wiesz?- powiedziałem cicho ale zupełnie szczerze. *Hola, ziemia do Wadea, ja tylko na chwilkę. Stary, no bo wiesz...on jeszcze z tobą tego nie robił, ale nigdy ci nie powiedział, że nie robił tego w ogóle, więc...* Rzeczywiście, nie pomyślałem o tym. Nie mam pewności czy Peter jest prawiczkiem, jakoś nigdy nie było okazji się dowiedzieć. Jednak jego nieśmiałość wydawała się wskazywać na jego niewinność, ale może on po prostu był nieśmiały na początku każdego związku. Musiałem się upewnić- Petey...czy ty kiedykolwiek...robiłeś to już?

Peter

Ucieszyłem się na ten drobny komplement, chociaż moje zdanie było zupełnie odmienne.
Pytanie, które Mi zadał... stworzyło niezręczną sytuację.
Zacisnąłem dolną wargę.
- N-nie, ale... nie musisz się przez to ograniczać - odparłem.
Przecież nie mogłem się przyznać do oglądania filmów o podobnej tematyce, z czego szła moja wiedza.
Nie przy nim.

Wade

Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa. Teraz wiedziałem jak należy z nim postępować. Co ciekawe, kiedy trafiają *kiedy trafiały* mi się dziewice to zazwyczaj mnie to irytowało, że oj delikatne, że pierwszy raz ojoojoj... A teraz byłem...zadowolony, że Petera jeszcze nikt nie miał, że będę pierwszym, który wprowadzi go w temat fizycznego kontaktu. - Wręcz przeciwnie, spróbuję sprawić, żebyś nigdy nie zapomniał tej nocy- zamruczałem sugestywnie i oparłem dłonie koło jego głowy. Pochyliłem się nad nim i lekko pocałowałem w usta.

Peter

Cała postać Wilson'a sprawiała, że aź chciało Mi się krzyczeć ze szczęścia.
Nie czułem zbytniego wstydu przed tym, iż był on moim pierwszym.
Podświadomie czekałem na tę jedną, właściwą osobę.
Czy on właśnie taki był?
Oddałem pocałunek z największą starannością.
Nigdy nie zapomnę ów nocy, bez względu na to co Wade zrobi.

Wade

Zamruczałem cicho i pogłębiłem pocałunek. Włożyłem dłonie pod plecy Petera i lekko je uniosłem aby móc go przesunąć wgłąb łóżka. Gdy już to zrobiłem sam wygodniej ułożyłem się między jego nogami.

Peter

Wciąż nie podobało Mi się wieczne przenoszenie.
Może kiedyś, gdy się o mnie dowie, wreszcie przestanie tak robić.
Oby jeszcze nie pytał jak bardzo rozciągnięty jestem.
Uśmiechnąłem się oczekując dalszych ruchów.
Nie powinienem na razie zabierać mu tej dominacji.

Wade

Zaczęło mnie lekko drażnić, że nadal jesteśmy ubrani. Chwyciłem za brzeg jego bluzy próbując ją ściągnąć, bo było niemożliwe, gdyż Petey leżał na plecach. Przeniosłem usta na jego szyję - Ściągaj to- zamruczałem cicho i pociągnąłem znów za brzeg bluzy, aby wiedział, co mam na myśli. Złożyłem na jego szyi kilka pocałunków po czym oderwałem się od niego i trochę odsunąłem, aby mógł podnieść tłów i pozbyć się koszulki.

Peter

Zrozumiałem, co ten miał na myśli.
Podniosłem się do siadu.
Ulegle zdjąłem z ramion bluzę i rzuciłem gdzieś na podłogę.
Będzie miał malutki bałagan.
Przegryzłem dolną wargę i chwyciłem dłońmi za dół koszulki unosząc ją trochę do góry.
- To też? - zapytałem jak najbardziej melodyjnym głosem.
Nie wiedziałem czy mogę od razu pozbyć się połowy ubrań czy też nie będzie to zbyt śmiałe.

Wade

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się powstrzymuję, żeby nie zedrzeć z ciebie wszystkiego w tej sekundzie- zaśmiałem się prowokująco, patrząc mu w oczy- Ale tak, to też- wskazałem na koszulkę.

Peter

Wyszczerzyłem się w jego kierunku, nie mogąc tego opanować.
Pociągnąłem koszulkę jeszcze wyżej już do końca ją zdejmując.
Wylądowała przy bluzie, a moje policzki zarumieniły się.
Jeszcze nigdy nie widział mnie bez górnej części ubrania, a dla mnie nowe sytuacje zawsze były niezręczne.

Wade

Uważnie obserwowałem jego najdrobniejszy ruch. Gdy zdjął koszulkę byłem wniebowzięty że w końcu mogę go obejrzeć w wersji o której od dawna fantazjowałem. Zmierzyłem go dokładnym spojrzeniem. Był lekko umięśniony a nie jakiś szkieletor, kości biodrowe były delikatnie zarysowane. Jednak mimo to jego sylwetka wydawała się jakby eteryczna, ale to normalne, dopiero wchodził w okres dorosłego życia.

Peter

Czułem na sobie spojrzenie, miałem przy tym nadzieję, że nie odrzuci go mój nagi tors.
W niektórych miejscach widoczne były zadrapania, drobne siniaki czy ślady po stoczonych walkach.
Żałowałem, że pająk,który mnie ugryzł nie zyskał mocy regeneracji.
Nie ćwiczyłem, ponieważ samo w sobie skakanie po mieście stanowiło wysiłek.
A jeżeli nawet chciałbym... to gdzie?
W szkolę nie mogę się tak wywyższać, dlatego Ciocia postarała się o zwolnienie z wychowania fizycznego.
Siłownia i bieganie także odpada.
Nie teraz.
- Coś nie tak? - zagadnąłem.

Wade

Uśmiechnąłem się pod nosem. Czy on serio nie zauważał tego, że jest atrakcyjny i cholernie seksowny? Położyłem dłonie na jego pierś i delikatnie popchnąłem z powrotem na materac, a sam się ułożyłem na chłopaku. - Mój Petey- zamruczałem z ustami tuż przy jego uchu. Zacząłem całować jego szyję kierując się na obojczyki.

Peter

Opadłem z powrotem na pościel.
Powinienem odczuwać na sobie pewien ciężar, lecz zamiast tego przestałem zwracać uwagę.
Czasem te umiejętności przeszkadzały, aczkolwiek tylko czasem.
Nie mogę mówić o nich tak ogólnie, dlatego iż każda ma inne, wyjątkowe zastosowanie.
Moje ciało opanował dresz, kiedy Wade wyszeptał te dwa słowa.
Odchyliłem lekko głowę udostępniając mu każdy kawałek skóry.

Wade

- Petey...zostaniesz na noc?- zapytałem między pocałunkami. Chciałbym żeby się zgodził, bo myślę że obaj byśmy się czuli niezręcznie gdyby wrócił dzisiaj do domu. Aby podkreślić że mi na tym zależy zacząłem wodzić dłońmi po jego rozgrzanym torsie- Proszę?

Peter

Och tak, czekałem na to pytanie!
Ciocia nie powinna się martwić, w razie czego wyślę jej sms'a.
Ciekawe czy kiedykolwiek zastanawiała się dlaczego późno wracam do domu.
Pewnie tak, w końcu charakteryzuje ją nieograniczona opiekuńczość.
Szczególnie o mnie.
- Z Tobą zawsze - mruknąłem bez chwili wahania.

Wade

Usatysfakcjonowała mnie jego odpowiedź. W ramach podziękowania pocałowałem go w usta i zaraz potem skierowałem wargi na jego sutki wodząc wokół  nich językiem. Dopiero po chwili się zorientowałem, że moje biodra ocierają się rytmicznie o krocze Peter'a.

Peter

Przymknąłem oczy na czas krótkiego pocałunku, a chwilę później zacisnąłem dolną wargę.
Nowe doznania.
Widocznie pajęczak jakim jestem jeszcze nigdy nie poznał takiego uczucia.
To nawet lepiej.
Miałem okazję zrobić to akurat z nim.
Prawdziwym cudem.
Nie wiedziałem, czy odebrać niektóre ruchy za prowokację, czy też nawet on nie miał o nich pojęcia.

Peter

Lekko się podniosłem i uklęknąłem na kołdrze i uniosłem biodra Petera przyciągając je do swoich. Mój przyjaciel był w zupełności gotowy przez co moje spodnie stały się kurewsko ciasne.

Peter

Zdawało Mi się, iż czułem pewną wypukłość na jego spodniach, nawet jeżeli nie miałem tam ułożonych dłoni.
Ani nie spoglądałem w tę stronę.
Uparcie i nawet na chwilę nie przerwałem kontaktu wzrokowego.
Ja... chyba nie mogłem się tego doczekać.

Wade

Cały czas się we mnie wpatrywał, co było intrygujące i może prowokujące? Popatrzyłem na niego wyzywająco i zdjąłem swoją czorną koszulkę, odrzucając ją gdzieś w bok.

Peter

Ta jedna czynność wprost odebrała Mi mowę.
Nie wiedziałem, gdzie skierować swój wzrok, na który skrawek ciała Wilson'a.
Och, a mówił, że tylko biegał, prawda?
- Wow - wyszeptałem ledwo słyszalnie nie przestając obrzucać aż natarczywym spojrzeniem jego torsu.
W życiu nie udałoby Mi się zrobić czegoś podobnego.

Wade

Uśmiechnąłem się z wyższością na jego słowa. Cieszyło mnie że robię na nim jako takie wrażenie. Podchwyciłem jego spojrzenie i nadal patrzyłem prowokująco sunąc dłońmi po jego udach. Sięgnąłem do paska jego spodni i zacząłem go rozpinać.

Peter

Każdy, nawet najmniejszy kawałek tak fantastycznego ciała był dla mnie zapalnikiem.
Wręcz pragnąłem więcej.
Dotykać, całować, oglądać.
Cokolwiek.
Byle być blisko niego, cieszyć się nawet samą obecnością.
Przyglądałem się temu jak radzi sobie z moimi spodniami.
Pod materiałem oprócz kilku zadrapań i śladu po niefortunnym upadku z ostatniego czasu, byłem... czysty.

Wade

Uporałem się z jego paskiem i zacząłem rozpinać zamek. Musiałem wstać, aby ściągnąć jego spodnie i też gdzieś odrzucić. Uważnie prześledziłem jego ciało łakomym spojrzeniem, gdy mogłem po zobaczyć w samych bokserkach.

Peter

Czułem intensywnie jak zapadam się pod ziemię przez to spojrzenie.
I nie tylko.
Wade nie był jedyną osobą, która się tu podnieciła.
Chciałem zakryć dłońmi twarz, ukrywając rumieńce, aczkolwiek zamiast tego pozostawałem w bezruchu uciekając wzrokiem od jego oczu.

Wade

Zaniepokoił mnie brak kontaktu wzrokowego. - Ej Petey- powiedziałem cicho i chwyciłem go za podbródek, aby na mnie spojrzał - Jesteś piękny, ale jeśli tego nie chcesz, to w każdej chwili mogę przerwać. Wystarczy, że powiesz- mówiłem kojącym głosem tak, aby zrozumiał, że nie ma się czego bać. Z tym ostatnim trochę sklamałem, jeśli sprawy się dobrze potoczą, to za jakieś pięć minut nie będę się w stanie powstrzymać.

Peter

Słysząc dźwięcznie wypowiadane zdrobnienie własnego imienia przekierowałem na niego wzrok.
Nasze zdania co do tej sylwetki znacznie się różniły.
Nigdy nie myślałem o sobie jako o kimś pięknym.
A teraz to Wade taki był.
- Nie chcę, abyś przerywał - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy.
Nawet wątpiłem w to, iż damy radę się od siebie oderwać chociażby na chwilkę.

Wade

Ucieszyła mnie ta odpowiedź. A jeszcze bardziej jego niewymuszony uśmiech. Ułożyłem się więc z powrotem składając delikatne pocałunki na jego brzuchu, kierując się niżej. Dłońmi wodziłem po wnętrzu jego ud, ale nie dotykałem jego podnieconej męskości. Trochę się podroczymy, doprowadzając do szaleństwa.

Peter

Może właśnie w tej chwili wbijałem w niego wzrok aż zbyt namiętnie.
Przyglądałem się i czerpałem radość nawet z najmniejszego ruchu warg na moim ciele.
Prowokował moje ciało, nie do ruchu, a jakiejkolwiek reakcji.
I bardzo dobrze mu to wychodziło.
Ledwo co byłem w stanie wytrzymać.
Chciałem przejść do następnego momentu, w którym znajdziemy się już bez ubrań. Aczkolwiek niekulturalnie będzie mu o tym tak po prostu powiedzieć.
Trzeba czekać...

Wade

Zjechałem ustami na podbrzusze a zaraz potem objąłem jego męskość ustami przez materiał bokserek. Sprawia to przyjemność ale nie daje zaspokojenia. Chciałem go jak najbardziej rozluźnić aby jego pierwszy raz był jak najmniej bolesny. #stary, mamy całą noc, możemy ją dobrze wykorzystać!# *yhm, ale za to jutro trzeba go odwieźć do szkoły, wyobrażasz sobie wstanie o 7 rano??* Zamknąć się obaj, jutro sobota, więc równie dobrze można spać do południa i nie będzie to dziwne.

Peter

Pomimo tego, iż Wade nie robił tego na moim ciele po raz pierwszy, wydawały się to być... o wiele inne.
Z pewnością się różniło od poprzednich ruchów.
Uspokoiłem oddech i podjąłem próby opanowania się od samodzielnego zdarcia z niego reszty garderoby.
Nawet oczami wyobraźni nie potrafiłem ponownie przywołać do siebie tak cudownego widoku z przed kilku dni.

Wade

Okej koniec zabawy, dłużej nie dam rady. Oderwałem się od niego i wstałem. Niecierpliwym ruchem zdjąłem spodnie mimo iż uporanie się z paskiem, chwilkę zajęło. Stałem teraz koło łóżka w samych bokserkach #szkoda że czarne, mogłeś założyć te jebitne różowe w jednorożce!# Cicho kurwa!

Peter

Tak, czekałem właśnie na ten moment!
Aby móc go zobaczyć bez tego całego materiału.
Wstrzymałem się od śmiechu, gdy Wilson zaczął siłować się z paskiem.
Ten pośpiech równał się z jego chęciami.
Zmierzyłem go sugestywnym wzrokiem, nie pozostawiając ani jednego urywka pozbawionego spojrzenia.
- Czy ty przypadkiem nie brałeś udział w jakieś rozbieranej sesji? - zapytałem, co z mojej strony na pewno było dość niepozorne.
Z takim ciałem, Wade bez problemu zostałby modelem.

Wade

- Jeszcze nie...- powiedziałem równie zaczepnym tonem i wróciłem na łóżko aby ułożyć się na Peterze i spojrzeć mu wyzywająco w oczy- Ale mam nadzieję, że dostanę taką sesję od Parkera, pewnego cholernie utalentowanego fotografa...

Peter

Na mojej twarzy od razu pojawił się jakże satysfakcjonujący uśmiech.
Nie odmówiłbym zrobienia mu kilku zdjęć, nawet tych aż zbyt wyzywających.
- Tylko, żeby te zdjęcia nie wylądowały u mnie nad łóżkiem, Ciocia byłaby niezadowolona - mruknąłem od razu wyobrażając sobie jej reakcję.
Mały Peterek i fotografie nagiego, niesamowicie przystojnego mężczyzny?
Ciekawe czy prędzej zostałbym wyrzucony z domy czy też to ona dostałaby zawału.
Uniosłem głowę do góry i w ramach zaczepki musnąłem jego wargi.

Wade

Cicho się zaśmiałem na jego słowa. No kto by pomyślał...- Yhmm... Zdjęcia ci niepotrzebne, jeśli tylko najdzie cię ochota to po prostu przyjdz- mruknąłem też delikatnie muskając jego usta, uciekając za każdym razem gdy mógłby pogłębić pocałunek, aby zaraz znów go musnąc.

Peter

Zmarszczyłem brwi z pewnego rodzaju niezadowoleniem.
On mnie... męczył w inny, dotąd niewiadomy sposób.
- Och, mam przejść taki kawałek? To trochę daleko - udawałem lekkie oburzenie.
Prawda była taka, iż mógłbym dotrzeć do niego w dwie minuty, lecz po co się zdradzać w ów kwestii.

Wade

- Zawsze możemy pogadać na skype- zaśmiałem się. Jakoś mi się nie wydaje że sex chat byłby dobrym rozwiązaniem, już dużo bardziej wolę żeby sobie potrzepał do moich zdjęć.

Peter

Uniosłem jedną brew ku górze nadając mojej twarzy niedowierzającego wyrazu.
- Wytrzymałbyś kilka minut, a później sam do mnie przyjechał - nie wiedziałem czy to co mówię mogłoby być prawdą.
Czy aż tak bardzo mu na mnie zależało?
Nie przeciągając już dłużej, teraz to ja zdecydowałem się na ruch.
Objąłem go ramieniem przez co nie mógł po raz kolejny zabawiać się moimi wargami.

Wade

Zatopiłem się w jego ustach namiętnie badając och wnętrze. Jasne że chłopak miał rację, nie wytrzymał bym. Oderwałem się od niego na chwilke- Pewny jesteś? Sam byś prosił, abym przyjechał.

Peter

- A ty byś od razu poddał się tym prośbom - zauważyłem.
Nawet spodobała Mi się ta wymiana zdań.
Wzajemnie zachęcaliśmy się do czegoś tworząc może nawet nieświadomie plany na najbliższą przyszłość.

Wade

- Rzuciłbym nawet plany zamachu na biały dom aby cię zaspokoic- miałem tylko nadzieję że terroryzm nie wskazuje na moją drugą tożsamość. Dla pewności- nie przyjmuje zleceń na osoby takie jak Obama, Shakira czy inny Johnny Depp.

Peter

Zaśmiałem się cichutko.
Nie wziąłem tych słów na poważnie, ani nawet nie pomyślałem o ich drugim dnie.
- Więc zrób to teraz - wyszeptałem w jego usta.
Do tej pory nawet na chwilę nie przerwałem kontaktu wzrokowego pomiędzy nami.
Mogłem się przyznać, do tego jak bardzo pragnąłem jego kolejnego dotyku.
I nie wydawało Mi się to być już zawstydzające.

Wade

Zamiast odpowiedzi po raz ostatni musnąłem jego usta i oderwałem się od niego odrobinkę.  Ręką sięgnąłem do szafki nocnej o po omacku włożyłem dłoń do szuflady. Namacałem jakieś kartki, dwie pinezki, jakieś pudełko aż w końcu znalazłem to czego szukałem. Mała tubka lubrykantu, właściwie dawno nieużywanego, bo odkąd poznałem Petera to żyłem w celibacie.

Peter

Uniosłem głowę wyżej próbując zobaczyć przedmiot w jego dłoni.
Nawet bez samego widoku mógłbym się domyślić czym to jest.
Wade się przygotował.
Albo tak po prostu trzymał to przy sobie na najróżniejsze okazje.
Taki facet mógłby mieć w końcu każdego.

Wade

Wydaje mi się że kwestia, skąd akurat dzisiaj to się znalazło w mojej szafce nie jest zbyt...ważnym tematem. Z resztą hej, czy każdy facet nie powinien mieć czegoś takiego tak ot na wszelki wypadek? *pff, ty stary dziwkarz po prostu jesteś...* #ranisz moje uczucia, wiesz?# Co ja z wami mam. Odłożyłem tubkę tak aby nadal była w moim zasięgu i pochyliłem się nad chłopakiem - Trzeba się tego pozbyć...- mruknąłem i zahaczyłem palcem o krawędź jego bokserek, dając mu do zrozumienia, aby je zdjął.

Peter

Na te słowa mogłem mu powiedzieć, aby sam zdjął moje bokserki, aczkolwiek po co wszystko przedłużać?
Posłusznie ułożyłem dłonie na materiale poczynając zdejmowanie.
Naszym oczom od razu ukazał się nabrzmiały członek, który tak jak ja, był niesamowicie rozpalony.
Czemu tu się dziwić?
Chwilę później, bielizna znalazła swoje miejsce obok reszty najróżniejszych części garderoby.
A ja przestałem się wstydzić nagości.

Wade

- Grzeczny chłopiec- zaśmiałem się cicho i ułożyłem z powrotem na nim. Rozsunąłem jego nogi, aby mieć lepszy dostęp. Sięgnąłem po tubkę i wycisnąłem na palce trochę żelu. Był zimny, więc domyślałem się, że na jego rozpalonej skórze może się okazać jeszcze zimniejszy. Cóż, jednak było to nie do uniknięcia. Nie możemy zrobić tego na sucho, bo Peter nie usiądzie przez tydzień. Z resztą to jego pierwszy raz, więc chciałem, żeby był jak najmniej bolesny. Skierowalem rękę pomiędzy jego nogi i delikatnie włożyłem jeden palec. Czułymi pocałunkami w szyję próbowałem zmniejszyć dyskomfort.

Peter

- Grzeczny? - uniosłem brwi w zaskoczeniu.
Patrząc na to co robiliśmy, nie mogłem zostać tak nazwany.
Podciągnąłem się trochę wyżej, tak aby moja głowa wylądowała na podwyższeniu w postaci poduszek.
Dopiero po tym Wade wykonał pierwszy ruch.
Nie było to aż tak złe uczucie z tego co kiedyś czytałem...
A nie, nie.
Nie mogę przyznawać się do tak okropnych czynności.
Przyzwyczajenie się do obcego ciała w sobie to tylko kwestia czasu.

Wade

Gdy się nieco rozluźnił, dołozylem drugi palec i zacząłem nimi powoli poruszać aby przyzwyczaił się do tego nowego i zapewne mało przyjemnego na razie uczucia. Napieranie na ścianki powinno go dostatecznie rozciągnąć, aby maksymalnie go rozluźnić.

Peter

Aż zbyt intensywnie czułem jak palce Wade'a poruszają się we mnie jeszcze mocniej niż przedtem.
Nie stanowiło to żadnej przyjemności.
A jak na razie dyskomfort i nieznajomy ból.
Lecz czym to dla mnie było?
Jako pajęczy chłopiec znosiłem jeszcze gorsze rzeczy.

Wade

Uważnie obserwowałem jego twarz i kiedy wkradł się na nią cień bólu na moment przestałem i oparłem czoło o jego- W porządku mały?- zapytałem zatroskany. Starałem się być delikatny, no ale trzeba go  przygotować. Jeśli uda mi się to zrobić dostatecznie dobrze to będzie mnie w sobie jeszcze czuć przez jakiś dzień później a nie tydzień, więc myślę, że warto.

Peter

Pokiwałem powoli głową jako w odpowiedzi na to pytanie.
Przecież wszystko było dobrze.
Ten dyskomfort był niczym w porównaniu z walkami, jakie nie raz toczyłem w mieście.
- Nie jestem taki mały - mruknąłem zadziornym głosem.
Tylko czekałem aż będzie kontynuował, a następnie zastąpi palce własnym przyrodzeniem.

Wade

- Jasne, że nie...- zaśmiałem się i przesunąłem wolną dłonią po jego męskości. - Spróbuj się rozluźnić- mruknąłem z ustami tuż przy jego uchu, delikatnie całując jego szyję. Dołożyłem trzeci palec i poruszałem rytmicznie dłonią resztkami woli powstrzymując się, aby nie wziąć go od razu.

Peter

Bardzo chciałem wykonać jego kolejne polecenie.
Tylko nie wiedziałem czy byłem w stanie.
Ekscytowałem się najdelikatniejszym dotykiem, pozwalałem zmysłom działać samemu, prawie zapominając o tym, iż to ja mam kierować własnym ciałem.
A nie żądza, która bez przerwy krążyła wokół Wilson'a.
Zająłem się stabilizacją oddechu.
Tyle powinno wystarczyć na sam początek.
Może mężczyzna mnie zrozumie, w końcu jest to ten pierwszy raz z kimś tak olśniewającym.
Przyjąłem swoją rolę uległego.
Czy zdołałbym przejąć dominację nad takim osobnikiem jakim był Wade?
Może on sam nie zgodziłby się na to.

Wade

Kilka chwil później byłem pewien, że zrobiłem co w mojej mocy, aby go przygotować jak najlepiej. Zabrałem rękę i odsunąłem się nieco aby zdjąć te cholerne bokserki i też zostać w samym negliżu. Ułożyłem się z powrotem na chłopaku. Biodra przysunąłem do jego wejścia, jednak jeszcze chwilkę musiałem się powstrzymać. Podparłem się na łokciach tak, aby móc patrzeć mu w oczy i obserwować jego reakcje. - Petey, teraz trochę zaboli...- uprzedziłem go. Trochę to mało powiedziane, ale kiedy już się przyzwyczai, to powinien szaleć z rozkoszy. Oczywiście w teorii, bo może w praktyce po dzisiejszej nocy zmieni orientację i już nigdy się nie zbliży do żadnego faceta.

Peter

Opisanie nagiego Wade'a stanowiło najtrudniejsze zadanie na świecie.
Nie wystarczyłoby Mi przymiotników, zachwalających całą jego osobę.
W moim umyśle wytworzyła się bariera, która nie dopuszczała do siebie niektórych myśli brzmiących niczym : czemu jeszcze tego nie zrobił?
Odpuściłem sobie zadanie takowego pytania, nie będę go pospieszał.
Był... o wiele bardziej doświadczony.
- Początki zawsze bywają trudne - mruknąłem w odpowiedzi.
Żaden ból nie stanowił dla mnie przeszkody.
Ja po prostu go pragnąłem.

Wade

Uśmiechnąłem się na jego odpowiedź. Chyba był przygotowany, a przynajmniej zdawał sobie sprawę z obecnej sytuacji. Przygryzłem wargę i powoli się w niego wsunałem na głębokość kilku centymetrów. Nie wykonywałem żadnych ruchów aby się przyzwyczaił do mojej obecności w tym gorącym cudownym wnętrzu.

Peter

Jego przyrodzenie napierało na mnie w samym środku.
Żałowałem, że nie wszedł od razu w całości.
Wtedy nie musielibyśmy rozkładać tego uczucia na oddzielne partie.
Gdyby tylko o mnie wiedział...
Pozwoliłby sobie na brutalność, nawet mimo tej troski w jego zachowaniu wobec mnie.
Teraz z pewnością się ograniczał.

Wade

Gdy nie kazał mi przestać uznałem że na razie jest okej. Zacząłem powoli kołysać biodrami wchodząc gdzieś do połowy. Przymknąłem oczy... Był taki ciasny i rozpalony.

Peter

Nic jeszcze nie sprawiło Mi większej radości niż ten wyraz twarzy mężczyzny.
Mogłem wydedukować, że to akurat mu się spodobało.
Minie zaledwie kilka chwil, a  i ja zacznę czerpać z tego jak największą przyjemność.
Mięśnie mojego wnętrza zaciskały się wokół Wade'a.
Powinienem się bardziej rozluźnić, chociaż sam nie miałem pojęcia, jak to zrobić.

Wade

Zacząłem się poruszać nieco szybciej, lecz nadal delikatnie. Jego ścianki napieraly na mnie, co tylko potęgowało moje doznania. Pojęcia nie mam jak, ale jakoś udawało mi się zachować jeszcze resztki samokontroli. Wyciągnąłem jedną rękę i wplotłem palce w jego kosmyki, które teraz były uroczo roztrzepane we wszystkie strony.

Peter

Po kolejnych jego ruchach ból powoli mijał.
Naprawdę, ledwo co odczuwałem nieprzyjemność w swoim wnętrzu.
Jego dłoń spoczywająca na moich włosach okazała się chyba pierwszym fetyszem.
Zaczęło mnie to nakręcać coraz bardziej, kiedy pomiędzy palcami przeczesywał każdy kosmyk.

Wade

Widząc jego wyraz twarzy pomyślałem że chyba jest mu dobrze. Już wcześniej zauważyłem, że lubi gdy dotyka się jego włosy, a teraz to chyba pozwalało mu się rozluźnić. Rytmiczne ruchy zastąpiłem jednym powolnym pchnięciem do samego końca, aby wybadać sytuację.

Peter

Gwałtownie i zupełnie nieświadomie nabrałem powietrza, właśnie wtedy gdy znalazł się we mnie w całości.
Ruszyłem głową jeszcze bardziej w kierunku dłoni mężczyzny.
Mógł mnie porównać do kotka proszącego się o pieszczoty.
Albo nie, nie do kotka.
Już jedna osoba tak zrobiła.
Nie powinienem nawet teraz o nim myśleć.
Chociaż ciekawe co robił.
Czy biegał po mieście, oczekiwał mojego przyjścia?
Nie dzisiaj, mam o wiele atrakcyjniejsze zajęcie.

Wade

Mruknąłem cicho na jego reakcję. Teraz wsuwałem się w niego do końca, ale nadal powoli aby poznać jego wnętrze. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, a wolną ręką lekko jeszcze uniosłem jego kolano. Miałem teraz do niego lepszy dostęp i wydaje mi się, że udało mi się odnaleźć prostatę, więc nie  przerywałem ruchów biodrami.

Peter

Koniec z przenikliwym bólem.
Moje dolne partie ciała zostały opanowane przez impulsywne mrowienie.
Już nie mogłem się doczekać kiedy Wade doprowadzi mnie do takiego stanu, gdzie skończy się własna kontrola nad ciałem.
Jeżeli  w ogóle to zrobi.
Może nie wszystko co piszą w artykułach jest prawdą?
Pozwoliłem sobie na zmianę tej pozycji, czując jak przyrodzenie Wilsona uderza w pewne miejsce.

Wade

Kiedy poczułem że jego ciało już nie stawia oporu pozwoliłem sobie na gwałtowność. Moje ruchy przyspieszyły, a przez ciało przechodziły dreszcze przyjemności. Przestałem myśleć i pozwoliłem, aby instynkt przejął kontrolę nad ciałem. Oddech stał się płytki i urywany, a palce bezwiednie mocniej się zaciskały ma jego kosmykach.

Peter

Mogłem bez chwili zawahania powiedzieć, że są to właśnie najlepsze urodziny na świecie.
I niech takie będą, niech trwają jak najdłużej.
Robiło Mi się coraz cieplej.
A może to tylko atmosfera wokół nas?
Dzisiejszym celem miało być tylko doprowadzenie nas obu do spełnienia.

Wade

Kilka razy udało mi się znaleźć ten czuły punkt i starałem się jak najczęściej w niego celować. Już się nie liczyła delikatność. Teraz chciałem po prostu doprowadzić nas na szczyt. Starałem się, aby zminimalizować ból żeby teraz móc stracić nad sobą panowanie.

Peter

Z moich ust wydobywały się ciche jęki i nieopanowane dyszenie.
Właśnie przez to miałem ochotę zakryć sobie usta dłonią.
Byłem głośny, tak jak wtedy, gdy Wade postanowił sprawić Mi przyjemność.
Powoli traciłem czucie w nogach.
Gdybyśmy stali właśnie w tej chwili, od razu znalazłbym się na podłodze.
Jedną dłoń przesunąłem na własne przyrodzenie poczynając od powolnego gładzenia go.
Byłem zbyt chciwy jeżeli chodzi o kolejną falę rozkoszy.

Wade

Cicho się zaśmiałem w jego szyję czując gdzie powędrowała jego ręka. Serio ten chłopak nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Zabrałem dłoń z jego kolana i sam zająłem się jego przyjacielem lekko odtrącając jego rękę. Moje tempo było nieco szybsze i bardziej zdecydowane.

Peter

Nie sądziłem, iż Wade sam się tym zajmie.
Robił zdecydowanie zbyt wiele, a ja kłopotałem się tylko nad tym, jak mógłbym mu się odwdzięczyć.
Dla tej osoby, zrobię wszystko.
Pełen ekscytacji rozkoszowałem się każdym kolejnym ruchem.
Wilson idealnie trafiał w miejsce mojej prostaty.
Spełnienie było coraz bliżej.

Wade

Przyspieszyłem ruchy zupełnie już nie dbając o delikatność. Mój oddech był czymś pomiędzy dyszeniem a cichym pojękiwaniem. Wchodziłem w niego głęboko i szybko jakby świat zaraz się miał skończyć. -P...Petey...- jęknąłem i poczułem ciepło rozchodzące się w dolnych partiach ciała. Chwilkę później doszedłem w jego rozpalonym wnetrzu.

Peter

Nie mogłem już dłużej wytrzymać.
Zacisnąłem dłonie gdzieś na pościeli obok z ledwością opanowując drżenie całego ciała.
To właśnie on doprowadził mnie do ów stanu.
A ja tylko cicho o tym marzyłem od pierwszego spotkania.
Doznań było już dla mnie za wiele.
Osiągnąłem spełnienie odchylając głowę jak najbardziej do tyłu, a lepka ciecz wylądowała na moim brzuchu oraz dłoni Wade'a.
Opanowanie oddechu zajmie Mi jeszcze trochę czasu.

Wade

Leżałem na nim chwilę próbując wyrównać oddech. Dopiero teraz dotarło do mnie, że chyba byłem zbyt brutalny, jak na pierwszy raz.  - Skrzywdziłem cię?- zapytałem zatroskany. Jeśli coś poszło nie tak, to miałem nadzieję, że to go nie zniechęci i nadal będzie się chciał ze mną spotykać.

Peter

Zmarszczyłem brwi zmuszając mimikę twarzy do nabrania aż zbyt poważnego wyglądu.
- Tak bardzo skrzywdziłeś, że aż doszedłem - czułem nie tylko w sobie rezultaty wzajemnego spełnienia.
Lepszego pierwszego razu nie byłbym w stanie sobie wyobrazić.
Po chwili uśmiechnąłem się promiennie nie chcąc go niczym przerazić.
Ucałowałem mężczyznę w szczękę.
- Nie, głuptasie. Jesteś najlepszy - wymruczałem, a moja klatka piersiowa nagle przestała gwałtownie opadać.
Wszystko wracało do swojego początkowego tempa.

Wade

Odetchnąłem z ulgą po jego słowach. Zaraz coś jednak mi się rzuciło na słuch - Najlepszy? To znaczy lepszy od kogo?- zapytałem gniewnie mrużąc oczy. Czyżbym jednak nie był tym pierwszym? *Pojebalo cię?*

Peter

- Jesteś moim jedynym i od razu najlepszym.  Spełnieniem wszystkich marzeń, fantazji - mruknąłem cicho.
Tak właśnie brzmiała cała prawda.
Może wcześniej źle to ująłem w słowach.
Objąłem go niezdarnie ramieniem i przymknąłem oczy.
W takiej pozycji z nim przy swoim boku mogłem spędzić resztę życia.
Nic więcej nie chciałem.

Wade

Ucieszyłem się na jego  słowa. Chyba właśnie to chciałem usłyszeć i bałem się że mogę coś zepsuć. Wysunąłem się z niego i sięgnąłem po moją koszulkę, bo akurat leżała najbliżej. Wytarłem nią Petera z dowodu spełnienia i odrzuciłem z powrotem na podłogę.

Peter

Podparłem się z tyłu na łokciach, aby umożliwić sobie większy widok.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć na ten ruch, przecież mężczyzna pobrudził sobie przez to koszulkę.
Może zaproponuję, że zrobię mu pranie?
Brzmi okropnie, lecz to nie do końca taki zły pomysł.
Uśmiechnąłem się do niego tak, jakby sam ten wyraz twarzy miał być okazaniem wdzięczności za to co zrobił.
A to było zbyt wspaniałe.

Wade

- Fantazjujesz o mnie?- zdziwiłem się bo dopiero po chwili się zorientowałem co powiedział. Czyżby nasz Petey nie był takim niewiniątkiem za jamie go dotychczas uważałem? Można to potem wykorzystać i częściej się zabawiać.

Peter

- Może i tak... - mruknąłem pełnym zamyślenia głosem.
Nie mogłem się aż tak do końca przyznać, jeszcze nie teraz.
Posłałem mu tajemniczy uśmiech i przysunąłem się bliżej mężczyzny.
Prosiłem się o jego obecność.

Wade

- Jeszcze ci mało?- zaśmiałem się i ułożyłem na boku aby patrzeć mu w oczy. Uważniej mu się przyjrzalem. Włosy miał lekko wilgotne od kropelek potu, fryzura jak zwykle w nieładzie. Twarz zarumieniona od wrażeń i doznań. Mógłbym codziennie oglądać taki widok.

Peter

Zwykłe zapytanie odebrałem o wiele bardziej jako... skarcenie mnie.
Opuściłem wzrok zatrzymując między nami pewną odległość.
Nie byłem pewien, czego chciałem jeszcze w tej chwili.
Może po prostu jego, przy swoim boku.

Wade

- Hej mały- westchnąłem i podniosłem jego podbródek, aby na mnie spojrzał. Trzeba jeszcze sporo pracy, aby przestał się płoszyc po każdej mojej uwadze. Trochę się nie rozumiemy, bo kiedy ja obdarzam go czymś na kształt pochwały, on to odbiera jako...ostrzeżenie, że zrobił coś źle.

Peter

Zgodnie z tym co zrobił, uniosłem wzrok.
Wpatrywałem się dokładnie w każdy skrawek twarzy Wade'a.
Chyba odczuwałem już to... szczęście.
Szczęście płynące z naszej relacji.
Podsunąłem się i objąłem mężczyznę w pasie.
Jak najdelikatniej, ponieważ znając moją siłę, ten już dawno wypluwałby z siebie wszystkie organy.
- Nie jestem mały.

Wade

- Wiem, że nie jesteś, ale do Peter'a juniora wrócimy potem- uśmiechnąłem się w jego szyję, gdzie schowałem twarz. Wplotłem palce w jego włosy. Już wiedziałem, że to chyba sprawia mu największą przyjemność.

Peter

Moja twarz od razu pokryła się uśmiechem.
Głównie przez to drobne określenie.
Przymknąłem powieki napawając się ową chwilą.
Mogła trwać bez końca.
- Wade... kocham Cię - wyszeptałem.
Czy on miał świadomość tego jak bardzo pragnę spędzić z nim resztę życia?
Nawet przez chwilę nie pomyślałem o kimkolwiek innym.

Wade

Nawet gdybym chciał go teraz zostawić i powiedzieć że to tylko zabawa to nie umiałbym. No i nie chcę. Od pięciu lat się wzbraniam miłości, bo się boję. Ale przy Peterze trochę mi przechodzi i mur wokół moich uczuć zaczyna się kruszyć. #pierdolenie, po prostu bardziej kochasz Pajączka!# No może też prawda... - Wiem Petey...- to musi mu na razie starczec. Niech wie, że akceptuję jego uczucia i staram się je odwzajemniać.

Peter

Po tej odpowiedzi uznałem, iż potrzebujemy czasu.
A przynajmniej Wade.
Uda Mi się go w sobie rozkochać, jeszcze trochę, a sam zacznie okazywać swoje uczucia.
Do tego właśnie dążę.
Chwyciłem mężczyznę za dłoń i splotłem nasze palce razem.
Kciukiem głaskałem jego nadgarstek.
Spodobało Mi się to, od kiedy Deadpool zrobił to samo na mnie.
Właśnie, Deadpool.
Co on teraz robił?
Czy z ogromnym rozczarowaniem oczekiwał mojej osoby?
A może stracił nadzieję i powrócił do siebie?
Nie, koniec myśli o nim.
Teraz liczy się tylko Wade Wilson.

Wade

Przysunąłem się do niego i lekko musnąłem jego usta.- Idziemy spać, czy junior domaga się uwagi?- zaśmiałem się cicho, modląc się w duchu, aby znowu nie palnac coś, co by go odstraszyło.

Peter

- Wedle Twojego uznania... - zamruczałem.
Nie zależało Mi teraz już na kolejnym stosunku.
Po prostu chciałem być blisko, cieszyć się bez ograniczeń.
Uniosłem lekko głowę do góry spoglądając na swoje całe ciało.
- Umm... czy mógłbym się.. umyć? - zapytałem niepewnie.
Zmycie z siebie rezultatów naszej ówczesnej zabawy było raczej wymagane.

Wade

- Nieee... Jutro możesz. Rano. Mogę ci nawet towarzyszyć- jęknąłem i wtuliłem się mocno w niego, aby sobie nie poszedł. Ludzie z mojego łóżka wychodzą albo bez prysznica, albo biorą go nazajutrz. Skoro Petey zostaje na noc, to mnie nie przeszkadza aby wykąpał się dopiero rano. Z resztą nie chce, żeby mnie teraz zostawiał chociażby na kilka minut.

Peter

Udawałem, że się zastanawiam nad postawioną propozycją, chociaż odpowiedź z mojej strony była pewna.
- Z miłą chęcią - uśmiechnąłem się szerzej.
Odwzajemniłem przytulenie, uważając, aby go nie skrzywdzić.
Jak odebrałby nagły przejaw siły z mojej strony?
Zignorowałby to czy zaczął się wypytywać?
Chciałbym zaprosić Wilson'a kiedyś do siebie, lecz reakcja Cioci mogłaby okazać się skrajnie załamująca.
Zawał przy dostrzeżeniu mężczyzny w moim łóżku zostałby nieodłącznym elementem poranka.

Wade

- Grzeczny chłopiec- mruknąłem i pocałowałem go w szyję.  Ręką sięgnąłem po kołdrę, która jakimś cudem też się znalazła na podłodze. Wciągnąłem ją z powrotem na łóżko i przykryłem nas. Zaraz kołderka się nagrzeje i będzie bosko cieplutko razem.

Peter

Spodobało Mi się to, jak mężczyzna mnie nazwał.
Straciliśmy poczucie czasu.
Czy to wciąż był dzień moich urodzin?
Jeżeli już się skończyły, musiałem przyznać, że były najwspanialsze.
Ustabilizowałem swój oddech, wracał już powoli do normalnego stanu.
Tak samo jak odczucie obcego ciała w sobie stawało się praktycznie nieznaczne.
Wolną dłonią przeczesałem włosy.
Nawet nie chciałem sobie wyobrażać jak okropnie musiałem teraz wyglądać.

Wade

Wstałem jeszcze aby zgasić lampkę. Zanim jeszcze do niej dotarłem odwróciłem się na środku pokoju w jego stronę w całej nagusieńkiej okazałości- To mówisz, że kiedy robimy tą sesję?

Peter

O tak, to był widok dla moich oczu.
Doskonały zarys mięśni, to na pewno zasługa jakiś ćwiczeń.
A nie tylko biegania.
Przy tym mężczyźnie cała garderoba wydawała się być zbędna.
Namiętnie się w niego wpatrywałem, a ocknąłem dopiero gdy skierował w moją stronę pytanie.
- Kiedy zechcesz... ale nie teraz. Teraz to ja sam muszę się Tobą nacieszyć - oznajmiłem mu dumnie.
Nie uznawałem go za swoją zdobycz, tylko za największy skarb na świecie.

Wade

- Moje kochanie- mruknąłem cicho i cholernie dumny zgasiłem światło. Na szczęście znam rozmieszczenie tego pokoju na pamięć, więc nawet nie wyjebałem się o nasze ciuchy na podłodze. Wlazłem do łóżka, zakopałem się w kołderce i objąłem Petera od tyłu, przytulając się do jego pleców.

Peter

Wprawił mnie w jeszcze większe zadowolenie.
Wreszcie zdobył się na powiedzenie tego.
Przez powrotne pojawienie się Wade'a w łóżku, uchylił on kołdrę.
Zimne powietrze wleciało do środka, na co ja się tylko wzdrygnąłem.
Wzajemna nagość nie przeszkadzała Mi w niczym.
Ja już kochałem jego ciało w każdym calu, niezależnie od tego czy było oni zakryte.
Udało Mi się delikatnie przekręcić nie tylko głowę, ale i sylwetkę.
Dosięgnąłem do ust mężczyzny składając na nich pocałunek.

Wade

- Widzę że nasze definicje "idziemy spać" nieco się różnią- zaśmiałem się cicho i oddałem pocałunek kładąc dłoń na jego talii. Definicja definicją, ale nie mam nic przeciwko, żeby się jeszcze pomiziać.

Peter

- Mhm, sam mnie do tego prowokujesz - odparłem.
Wykorzystanie wspólnego czasu było dla mnie najważniejsze.
Kto wie kiedy jeszcze nadarzy się podobna sytuacja?
Ja cierpiałem na lekki brak czasu przez zbliżenie się do zakończenia roku szkolnego.
I skakanie po mieście.
Pora letnia, teraz wszystkiego będzie więcej.
A Wade... co robił Wade?
Cokolwiek by to było, miałem nadzieję, że rano nie ściągnie mnie z łóżka, aby dać całą górę zadań z trygonometrii.

Wade

- Ja cię prowokuję? Phi, o co ty mnie posądzasz- udawałem obrażonego, ale pocałunki w szyję popsuły cały efekt. Coś, dobrze wiedzieć, że jestem obiektem licznych fantazji i pożądania mojego małego Peter'a.

Peter

Przymknąłem powieki.
Tak, to zdecydowanie był jeden z najlepszych punktów wieczoru.
A może już nocy.
Pospiesznie odpędziłem od siebie wszelkie myśli o mężczyźnie w czerwono-czarnym kostiumie.
- Właśnie o tym mówię - mruknąłem na kolejne muśnięcia jego ust.
Moja skóra wciąż wydawała się być rozpalona, a podniecenie nie znikało.

Wade

- Okej, mogę przestać- powiedziałem i odsunąłem się trochę. Ze niby ja nie mam samokontroli? No jasne, że nie mam, ale udawajmy że mam.

Peter

Zmarszczyłem brwi z niezadowolenia.
Tym razem to ja podsunąłem się bliżej sylwetki mężczyzny.
Ułożyłem usta na jego obojczyku obsypując to miejsce pocałunkami, zostawiałem po sobie liliowe ślady.
Najwyżej ktoś się w jego pracy o to przyczepi.
Przynajmniej będą wiedzieć, iż osobnik imieniem Wade Wilson jest już zajęty.
Jedną dłoń ułożyłem na nagim torsie mężczyzny.
- Nie przestawaj - wyszeptałem kierując się do jego warg.

Wade

- Przekonaj mnie- mruknąłem odchylając lekko głowę uciekając od jego ust. Ciekaw byłem granic, które sobie wyznaczył i które co rusz przekraczał. Sam go teraz podpuszczałem, bo sądzę, że tylko tak on się ośmieli i pozna własne możliwości.

Peter

Nie odpowiedziałem słownie na jego prośbę.
A może był to rozkaz?
Dłonią, która jeszcze przed chwilą błądziła po klatce piersiowej zjechałem niżej, na pobrzusze.
Powoli przesuwałem palcami po jego skórze.
Samemu już teraz prowokowałem dotykiem.
On wciąż tego chciał.
Drugą ręką złapałem go delikatnie za podbródek i od razu zatopiłem się w ustach.
Zapraszałem jego język do wspólnej zabawy nie dowierzając we własne ruchy.
To już było ponad moje możliwości.
Kto by się tego spodziewał po cichym i skromnym Parker'ze?

Wade

Uśmiechnąłem się lekko i przygryzłem jego wargę. Obróciłem się tak że teraz znalazłem się nad nim. No kto by pomyślał, że Petey jest takim niewyrzytym chłopcem. Nie żeby mi to przeszkadzało. - Petey...mieliśmy...iść...spać- szeptałem pomiędzy każdym muśnięciem jego warg.

Peter

Próbowałem na to przytaknąć, jednakże mężczyzna zajął się już moimi ustami.
Uśmiechnąłem się niezdarnie.
To tylko potwierdzało myśl, iż w jakiś sposób na niego działałem.
- No dobrze... - mruknąłem przeciągle - więc pójdziemy spać.
Wilson musiał być choć trochę zmęczony.
Czemu się dziwić, zrobił dzisiaj o wiele za dużo.

Wade

- No chyba że bardzo nie chcesz...no i jeśli masz inne propozycje, to chętnie ich wyslucham- zaśmiałem się jednocześnie schodząc z niego i układając się na boku, aby nadal na niego patrzeć.

Peter

- Um.. trygonometria już na dzisiaj odpada. Pójdźmy już spać - uśmiechnąłem się i ułożyłem tak jak on, na boku.
Z twarzą skierowaną w stronę mężczyzny.
Nie potrafiłem się nacieszyć tym przecudownym widokiem.
Jak i samym poczuciem przy jego boku.
- Jesteś wspaniały - wyszeptałem.

Wade

- Niby czemu?- zapytałem zdziwiony. No wiem, że jestem atrakcyjny, mam powodzenie. Ale nikt chyba poza Mercedes nigdy mi tego nie mówił. Może Petey tak twierdzi bo nie zna mojego prawdziwego oblicza. Przecież ja tak na serio jestem nieodpowiedzialny, dziecinny, ordynarny no i w ogóle.

Peter

Zacisnąłem na chwilę dolną wargę.
Wyglądało to jak nagły brak wiary w siebie ze strony Wade'a.
Gdzie podziała się jego żywiołowość i charyzma?
- Nie wystarczyłoby Mi czasu, aby wymieniać wszystkie zalety - odparłem zgodnie z prawdą.
Nawet jeżeli chodziło o cechy wyglądu wewnętrznego, charakteru, był cudowny.
Troszczył się o mnie, a ja wreszcie miałem okazję poczuć się kochanym.
Na dopieczętowanie swoich słów ucałowałem go w dolną wargę, aby zaraz potem znów ułożyć się pod szczelną kołderką.

Wade

- Dziwny jesteś- stwierdziłem z uśmiechem i ziewnąłem. Serio, gdyby Peter znał mnie od tej prawdziwej strony, to już pewnie dawno by uciekł. W zasadzie trudno mi powiedzieć, czy go okłamuję udając kogoś kim w sumie nie jestem, czy może właśnie on mnie zmienia i wyzbędę się prawdziwej natury.

Peter

- Są i dziwniejsi - mruknąłem zakopując się bardziej w kołdrze.
Mogłem mieć na myśli Spider-Man'a, albo i Deadpool'a.
Czyż to nie były cyniczne w swojej istocie osoby?
Na pewno wyróżniające się, odmienne.
Jeżeli się kiedyś dowie, uzna, iż jestem jeszcze... dziwniejszy.
- Ty uwaźasz mnie za pięknego. To jest dopiero dziwne - powiedziałem ściszonym głosem.
Ja i bycie przystojnym... nigdy nie przystanąłbym na jego słowa.

Wade

- Czemu? Przecież jesteś- powiedziałem cicho i wyciągnąłem rękę, aby zmierzwić mu włosy. Ciekawe, kiedy Peter zacznie dostrzegać jaki jest atrakcyjny.

Peter

- Nie jestem... - odparłem przeciągając leniwie każdą literę.
Podsunąłem się trochę bliżej Wilson'a chwytając go za dłoń.
Splotłem nasze palce i przymknąłem powieki.
- Dobrej nocy, Wade - wyszeptałem choć tak naprawdę nie odczuwałem ogromnego zmęczenia.

Wade

- Dobranoc Petey- szepnąłem i też zamknąłem oczy. Czy każda noc mogłaby tak wyglądać? Tak, zdecydowanie. #Hej, a myślisz, że Pajączek na nas czekał?# Zmarszczyłem brwi nie otwierając oczu. Nie, Pająk pewnie miał jakieś ciekawsze zajęcia niż czekanie. #No, ale ile razy do ciebie przychodził?# Rzeczywiście, wydaje mi się że mamy jakieś takie niepisane zasady, w sensie rozpiskę dnia. Jakby nie patrzeć, spotykaliśmy się niemal co noc. *Na czym to kurwa polega, że właśnie przeleciałeś Petera, ale interesuje cię Pająk. Jesteście obaj niedojebani!!* No może racja.

Peter

Pełen spokoju leżałem tuż obok niego próbując zasnąć.
Nagle na myśl przyszedł Mi Deadpool.
A co jeżeli on wciąż na mnie czekał pogràżony w rozpaczy?
Nie, to do niego niepodobne.
Pewnie odcinał kolejne głowy na Brooklynie, jak zwykle.
Mógłbym cieszyć się tą chwilà.
Tym, iż znajduję się przy najwspanialszym mężczyźnie na świecie.
A zamiast tego zaprzątałem myśli najemnikiem.
Zacisnąłem palce na dłoni mężczyźnie zupełnie nie zauważając tego.
Tak, zdenerwował mnie osobnik w czerwono-czarnym kostiumie.
To, iż w ogóle pojawił się w moim życiu.
I namieszał Mi w sercu.
Czy byłem teraz zły na niego czy na siebie?

Wade

Oj do kurwy!! Jeśli Peter czyta w myślach, to chyba dlatego właśnie zacisnął palce. Ale to chyba niemożliwe, co? Otworzyłem oczy i starałem się, aby nie dostrzegł w nich przerażenia.  - Hej, co jest?- zapytałem z szaleńczo bijącym sercem. *No i się doigrałeś* #Debil, ludzie nie czytają w myślach #

Peter

Rozluźniłem ucisk na jego ręce.
To było zupełnym przypadkiem, nieświadomym odruchem.
- N-nie, nic... - wyszeptałem pospiesznie.
Zacisnąłem jeszcze mocniej powieki.
Mężczyzna z łatwością zobaczyłby rozkojarzenie w moim spojrzeniu.
Na pewno z nutą przerażenia.
Czy to podchodziło pod zdradę?
Spotykałem się z dwiema osobami na raz.
Może najwyższy czas z kogoś zrezygnować, aby uratować tę drugą relację.

Wade

Chyba jego też coś skrępowało. Mogło to być miliard rzeczy więc nawet nie warto zgadywać. #Stary, ale wiesz co?# *Hm?* #Ja chyba odkryłem czemu jeszcze nie powiedziałeś Peterowi że go kochasz...# No niby czemu? Przecież po śmierci Mercedes... #No i właśnie to jest to twoje pierdolenie. Ty po prostu już kochasz Pajączka i w sumie w każdej chwili możesz mu to powiedzieć...# O kurwa... Jakby się tak zastanowić, to chyba masz rację... Może Mercedes wykorzystuje tylko jako wymówkę. Zastanowiłem się nad tym głębiej. No nie wiem, czy kocham Pająka, no ale z nim jestem szczery, nie muszę udawać kogoś innego i lubię go... *Nie, kurwa koniec!!* Nie, serio. Może Peter nie czyta w myślach, ale i tak nie powinienem myśleć o Pająku. Zamknąłem oczy z powrotem i zacząłem powoli odpływać.

Peter

Chciałem po prostu o tym zapomnieć.
Jedyną ucieczką okazał się być błogi sen.
Nawet nie zauważyłem, gdzie pojawiła się granica pomiędzy rzeczywistością, a upadkiem prosto w objęcia Morfeusza.
Najwyższy czas się zrelaksować i uwolnić od pewnych myśli.

Wade

Kiedy poczułem że oddech Petera jest miarowy stwierdziłem, że już zasnął. Pozwoliło mi się to zrelaksować do końca i już też ostatecznie zasnąłem..

__________________

Yeah! W końcu to zrobili! Cieszę się razem z wami, choć przyznam, że nie pamiętałam, iż to wszystko zajmie ponad 6 tys. słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro