Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pamięć i nieobecność

Wade

Południe... Jak kurewsko nic mi się nie chce... Leżałem sobie w łóżku oglądając kolejne filmiki z Pajączkiem. Cholera...Ej! Dzisiaj poniedziałek! Czyli że jutro Peter chciał korepetycje. Wolałem się jeszcze upewnić. "Te korepetycje jutro to aktualne?" wysłałem. Przez chwilę się zastanawiałem czy nie będzie mieć przypału na lekcji, ale stwierdziłem że dzisiejsdza młodzież jest uzależniona od tych swoich srajfonów, więc raczej za chwilę powinienem otrzymać odpowiedz

Peter

Lekcje upłynęły Mi szybciej niż się na początku spodziewałem.
Opuściłem klasę.
Chyba jako ostatni.
Cóż, uroki bycia połamanym.
Od razu wyłożyłem telefon z kieszeni.
Czułem, że na jednych zajęciach delikatnie wibrował Mi w kieszeni.
A więc napisał.
,,Nawet mogą być dzisiaj. :) "
Odpisałem mężczyźnie.
Tak cholernie nie mogłem doczekać się naszego spotkania.
Po prostu mnie urzekł. Zaintrygował.
Chodzący cud.

Wade

OOOO kurwa!! *Wade, stopuj! On tylko napisał że może je przełożyć, pewnie po prostu jutro nie ma czasu* Cóż, jak dla mnie to po prostu było zielone światełko. Czyli że może jednak mu na mnie...zależy? Idź ty wchuj, po prostu potrzebuje lekcji... "U kogo?" Cholera, to brzmi jakbym...no właśnie... " Gdzie byś wolał te korepetycje?" wysłałem. No to jakoś brzmi

Peter
Przekroczyłem drzwi wyjściowe szkoły.
Jeszcze jedna wiadomość.
Zastanowiłem się przez chwilę.
Miałem przecież przy sobie książki, a więc żadne miejsce Mi nie robiło różnicy.
I czy na pewno chodziło tu tylko o korepetycje?
,,Jak wolisz. ;) "
Wysłane.
To brzmiało... źle. Szczególnie, gdy wiadomość poleciała do nauczyciela.
Czy na pewno dobrze robiłem?

Wade

"Jeśli nie masz nic przeciwko, to wpadnę wieczorkiem :) tylko o której?" Wsyłano..hmm jakoś dziwnie się czułem. miałem wrażenie, ze smsy są strasznie sztywne, no ale cóż, chłopak na żywo jedt dość mało rozmowny

Peter

"Jestem w domu prawie cały czas, zapraszam."
Małe kłamstewko.
Od 21 zwykle umykałem, ale przecież dzisiaj nie dałbym rady poskakać po budynkach.
Przecież ledwo co chodziłem.
Kierowałem się powoli do domu, a mój chód w stylu zombie zwracał na siebie uwagę.
Cóż, to właśnie uroki bohaterskiego życia.

Wade

"Okej, będę" odpisałem. Hmm, pewnie jakoś niedługo skończy lekcje, ale ja wolałem poczekać na wizytę do wieczora. Tak jakoś...# bo myślisz że poruchasz...# ĆŚŚŚ, to nie to... Trzebaby wstawać. Tak też  uczyniłem, wziąłem szybki prysznic i nastawiłem toster

Peter

Przyszedłem do domu, a wiadomość odebrałem przed samymi drzwiami.
W sumie to wolałem spotkać się u niego.
Nigdy nie wiadomo kiedy Ciocia wróci do domu.
Znalazłem się pospiesznie we własnym pokoju.
Musiałem szybko zrobić pracę domową, aby później poświęcić więcej czasu mężczyźnie.
Na naukę?
Cóż, zobaczymy.

Wade

Coś tam zjadłem i stwierdziłem, że trzeba trochę poprawić statystyki w zleceniach. Po prostu nudziło mi się a na zlecenia nigdy za wsześnie, zwłaszcza kiedy jest się z nimi trochę do tyłu. Wskoczyłem w kostium i ruszyłem do pracy...może mało chwalebnej, no ale do pracy

Peter

Męczyłem się z kolejnymi zadaniami, a w głębi duszy błagałem, aby mężczyzna jak najszybciej się tu znalazł.
Nie mogłem wciąż tu siedzieć.
Pochylony nad zeszytami.
Zszedłem na dół, gdzie zastałem pustą lodówkę.
Trzeba wybrać się na zakupy...
Rzuciłem okiem na zegar naścienny.
15:23.
Chyba mam jeszcze trochę czasu.
Wyszedłem zabierając ze sobą portfel i od razu kierując się w stronę supermarketu.
Próby unikania wzroku innych szły Mi wyśmienicie, a wszystko przez to, że chodziłem ciemnymi uliczkami.

Wade
Było wpół do czwartej kiedy uporałem się z dwoma zleceniami i zrobiłem sobie krótką przerwę. Siedziałem właśnie na jakimś niskim daszku w obskurnej kamienicy. Sięgnąłem mimowolnie do kieszeni kiedy poczułem, że coś tam mam. Cholercia! To był rysunek, który wczoraj dostałem od Pajączka. Przesunałem po nim  palcem z czułością i się uśmiechnałem. Nie wiedziałem że tak łatwo uda mi się go wyżebrać. Kiedy na chwilę oderwałem wzrok zobaczyłem znajomą sylwetkę pode mną. To był Peter. Wolałem żeby mnie nie zobaczył, mimo iż wiedziałem że mnie nie rozpozna. Wycofałem się głębiej w mrok, tracąc go z oczu. Pod tym kątem byłem niewidoczny

Peter

Droga do sklepu, jak i ta powrotna trwały naprawdę krótko.
Zakupiłem najpotrzebniejsze rzeczy, o które z pewnością poprosiłaby Ciocia.
Do koszyka także zgarnąłem jakiś energetyk dla siebie.
Ot tak, może Mi się przyda w sprawowaniu opieki nad miastem.
Wróciłwm do domu wszystko rozpakowując.
Do szafek, lodówki.
Moja opiekunka będzie dumna, bo sam i bez jej prośby załatwiłem takie sprawy.
Czy to jakieś święto?

Wade

Gdy upewniełem się że obiektu moich westchnień nie ma już w zasięgu kilkuset metrów spokojnie powędrowałem w kolejne rejony. Załatwiłem jeszcze trzy zlecenia. Zastanawiało mnie tylko to, że nie sprawiały mi one takiej satysfakcji jak zwykle. Możnaby powiedzieć że robiłem to prawie machinalnie. Pewnie już do tego tak przywykłem, że nie robiło to na mnie wrażenia. Eh, trudno. Była już prawie 20 kiedy wróciłem do domu

Peter

Przez kolejne oczekiwania zdążyłem sprzątnąć cały dom, dokończyć lekcje, wszystko przygotować  i nawet podgrzać zapiekankę pozostawioną przez Ciocię.
Nie była najlepsza, ale przynajmniej nie chodziłem z pustym żoładkiem.
Na chwilę zajrzałem do salonu.
Stół był pokryty najróżniejszymi gazetami, a na wszystkich pierwszych stronach widniałem ja.
A może Spider-Man?
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa, za które nie otrzymałem tak dużo pieniędzy.
A szkoda.
Moglibyśmy zrobić remont łazienki.

Wade

Szybko się przebrałem i wyskoczyłem z domu jakby mnie kto ścigał. Mogłem w sumie dojść dachami, byłoby na pewno szybciej od pieprzonej taksówki, ale w ostatniej chwili przypomniało mi się, że istnieje jeszcze coś takiego jak metro. Właśnie tym środkiem transportu dostałem się do Queens. Była 20:49 kiedy pukałem do jego mieszkania...więc nie tylko mi się nie chce wymienić baterii w dzwonku kiedy się wyczerpią...pocieszające bardzo

Peter

Zerwałem się z nad gazet i doskoczyłem do drzwi.
Tak, doskoczyłem.
Z pomocą pajęczyny.
Przed nimi jeszcze poprawiłem swój ubiór.
I włosy, które były w artystycznym nieładzie.
Przeczesałem je palcami, a następnie wyciągnąłem dłoń w stronę klamki.
Nacisnąłem ję i pociągnąłem w swoją stronę.
Zrobiło Mi się nagle bardzo gorąco, gdy on pojawił się w zasięgu wzroku.
- Cz-cześć... - wymamrotałem.

Wade

- Hejo- uśmiechnąłem się zalotnie widząc jego słodką twarz. Mówiłem wam już, że wygląda jak anioł? Nie? To już wiecie...

Peter

Wpuściłem go do środka nie wiedząc bardzo jak kontynuować rozmowę.
Onieśmielał mnie.
I to nie samą pewnością siebie, a także tym wyglądem.
Gdyby nie resztki moralności, rzuciłbym się na niego i zaczął obściskiwać.

Wade

Kurcze, byłem tu tylko raz a już polubiłem jego mieszkanie. Gdy mnie wpuścił odczekałem aż zamknie drzwi. Gdy tak się stało i się odwrócił zbliżyłem się do niego. Jedną ręką oparłem się o drzwi a drugą uniosłem jego podbródek. Przymknąłem oczy i musnąłem jego wargi swoimi

Peter

Zamknąłem za nami drzwi, a następnie odwróciłem się do mężczyzny.
Miałem mu coś do powiedzenia.
A może i wyznania?
Niestety, Wilson mnie uprzedził.
Przyjemny dreszcz rozniósł się po całym ciele, gdy tylko poczułem na sobie jego wargi.
Pogłębiłem pocałunek przedłużając tę chwilę tak długo, na ile własne zaczerpnięcie oddechu Mi pozwalało.

Wade

Cóż, miało to być niewinne muśnięcie, ale za sprawą Parkera trochę mnie poniosło i pocałunek trwał nieco dłużej. Resztkami (słabej) woli oderwałem się od niego. Nadal jednak nasze usta dzieliły milimetry - Pokaż czy zrobiłeś postępy, to może potem dokończymy- zamruczałem cicho i odsunąłem się od niego, uśmiechając się bezczelnie jakby nigdy nic, jakby ta cała sytuacja sprzed killku sekund nie miała miejsca. Nie czekając na pozwolenie udałem się do jego pokoju. Chciałem dać mu chwilkę na uspokojenie myśli. Jednak jego reakcja zupełnie mnie satysfakcjonowała, chyba na niego działam

Peter

Byłem naprawdę niezadowolony, gdy mężczyzna się ode mnie oderwał.
Pragnąłem, aby ten pocałunek trwał całą wieczność.
Jego usta były tak zmysłowe...
Odetchnąłem cicho, patrząc jak mężczyzna znika na górze.
Dopiero po kilkunastu sekundach udało Mi się do niego dojść.
Oczywiście z należytym spokojem.
Nie mógłbym wskoczyć tam za pomocą pajęczyny.
Od samego wejścia do swojego pokoju unikałem nawiązania kontaktu wzrokowego.
To jeszcze bardziej by mnie rozproszyło.
Zasiadłem przy swoim biurku.
Jak dobrze, że wcześniej udało Mi się wszystko na nim usprzątnąć.
Z plecaka obok wyjąłem kartkówkę z maksymalnym wynikiem.
Najlepszym w klasie.
Pokazałem ją Wade'owi tak jakbym jeszcze oczekiwał nagrody.

Wade

Usiadłem na krześle przed jego biurkiem, na tym co wskazał mi za pierwszym razem. Było to fajne krzesło, które się obracało. Gdybym miał na sobie czerwony kostium zaraz zrobiłbym sobie karuzelę, ale to po prostu nie wypadało. Gdy się odwróciłem zobaczyłem że pokazuje mi jakąś kartkę. Dopiero gdy dokładniej się przyjrzałem to zobaczyłem że to kartkówka napisana na celującą. I to z trygonometrii.- Ooo nieźle, gratuluję- szeroko się uśmiechnąłem. Czyli moje nauki nie poszły się jebać, miło bardzo

Peter

Przytaknąłem mu i delikatnie uniosłem wzrok ku górze.
- Chyba już nie musimy tego ćwiczyć - mruknąłem.
Te pełne wargi samym swoim wyglądem zachęcały, abym po prostu objął je własnymi ustami.
Nie, przecież to byłoby nie na miejscu.
I to jeszcze nauczyciel!
Znowu zaczęło mnie męczyć sumienie.

Wade

- Możemy poćwiczyć coś innego...- powiedziałem niezdecydowanym tonem dając mu duże pole do interpretacji moich słów

Peter

Przekręciłem głowę na bok nie do końca go rozumiejąc.
Czy on coś próbował Mi zaproponować?
- C-co masz na myśli... - mruknąłem obawiając się swoich słów.
Powinienem przestać tak dużo rozmyślać o tych poczynaniach.

Wade

- Na przykład twierdzenia z trójkątów- odpowiedziałem- Nienawidziłem tego cholerstwa jako uczeń, ale nauczyciele są tacy upierdliwi że często o to pytają. No i obowiązkowo znajdziesz to na maturze

Peter

Odchyliłem się na krześle wzdychając.
Tego także nie chciałem słyszeć.
Czemu nie mógł posłać Mi tego kuszącego uśmiechu i kontynuować tamtą chwilę?
- N-no dobrze... - wymamrotałem wbijając wzrok w podłogę.
Teraz z pewnością wyszedłem na zbyt natrętną osobę.

Wade

- Sporo w tym trygonometrii, więc szybko powinieneś załapać- uśmiechnąłem się, aby go uspokoić. Trójkąty trójkątami...#lol, ktoś mówił coś o trójkątach??# zamknij pysk!

Peter

Przesunąłem wzrok na wcześniej przygotowane zeszyty.
Cóż, powinniśmy zacząć.
Podsunąłem bliżej krzesło do biurka.
- To... zacznijmy - mruknąłem opierając brodę na dłoni.
Jak dobrze, że przynajmniej on będzie mnie tu obserwował.
Dodawało Mi to otuchy.
I większej chęci.

Wade

- Skoro już znasz twierdzenia o trójkątach, to dam ci kilka zadań- powiedziałem do niego i przewertowałem zbiór zadań. Uważnie je przestudiowałem i wybrałem kilka z rozszerzenia- Spróbuj zrobić te przykłady- poleciłem- Mów do mnie co robisz, jeśli byś mógł- chciałem znać jego sposób rozwiązywania, aby go pokierować co ewentualnie powinien poprawić

Peter

Wystarczyło, że rzucę okiem na zadania, abym się do końca do nich zraził.
Nie rozumiałem nic.
Litery i liczby kręciły się w mojej głowie, a wszystko na kartce obracało z każdej strony.
- Nie dam radę - wymamrotałem prawie nie słyszalnie, a następnie odchyliłem głowę w jego stronę.
Czas leciał nieubłagalnie.
A co jeżeli Deadpool już na mnie czekał?
Och, byłem naprawdę okropny, bo nie wystarczała Mi jedna osoba.

Wade

- Hej skup się, na pewno sobie poradzisz...- uśmiechnąłem się aby dodać mu otuchy- Nie możesz sobie odpuszczać na początku. Przeczytaj zadanie kilka razy. Narysuj trójkąt jaki potrzebujesz. Wypisz sobie wszystkie dane które masz i wyznacz sobie to czego szukasz. Kiedy sobie to rozpiszesz, to często zadanie okazuje się banalne chociaż zostało sformułowane tak aby wyglądało na bardzo trudne

Peter

Głęboko westchnąłem.
Naprawdę nie miałem ochoty tego robić, ale...
Tylko dla niego.
Zacząłem od ponownego przeczytania pierwszego zadania.
Sprawnie narysowałem dany trójkąt i zacząłem wypisywać dane, w których posiadaniu byłem.
Miał rację, reszta już łatwo poszła.
Rozwiązałem to, a także kolejne dwa przykłady.
W końcu podsunąłem mu zeszyt.
Przecież był tu od sprawdzania i nauczenia mnie czegokolwiek więcej.

Wade

- No widzisz, nie było tak źle- pochwaliłem go. Serio, wystarczyła mała zachęta i wziął się za to, co wydawało się go przerastać. Dobra postawa...- Yhm...jest dobrze. Wiesz te kilka- wskazałem jego obliczenia i wykreśliłem kilka linijek- To nie było potrzebne do zadania, ale skoro ty widziałeś w tym coś pomocnego, to okej, każdy ma swój sposób. Nic mi do tego, ale te dwa obliczenia nie powinny się tu znaleźć, bo co prawda wyszło dobrze ale to był zwykły fart. Na maturze nie przyznali by ci punktów nawet jeśli wyszedł dobry wynik. Ale tutaj- wskazałem na pozostałe dwa przykłady- Tutaj wszystko jest okej

Peter

Uważnie przysługiwałem się jego osobistym spostrzeżeniom i tym uwagom.
Skuliłem się, gdy mężczyzna wykreślił te linijki.
Po co je napisałem?
Przytaknąłem mu.
Do matury pozostało jeszcze wiele czasu, będę miał czas poćwiczyć tę matematykę.
- T-to dobrze - uśmiechnąłem się z powrotem zabierając zeszyt i czekając na dalsze polecenia.

Wade

- Okej, to teraz ostatnie zadanie- zapisałem je na kartce. Było to moje ulubione, znałem je na pamięc ponieważ nie miało ono rozwiązania. Kiedy chciałem mieć lekcję wolnego po prostu dyktowałem to zadanie i patrzyłem z rozbawieniem jak kreatywni mogą być uczniowie byleby tylko je rozwiązać.- To nieco trudniejsze zadanie, więc jak raz się nie uda to spróbuj jakimś innym sposobem- poleciłem i podałem mu kartkę z treścią

Peter

Spoglądałem z zaciekawieniem na to,co zapisywał Wilson.
Zmarszczyłem brwi, kiedy ten dokończył swoją wypowiedź.
A więc przewidywał to, że Mi się nie uda.
Cóż, warto próbować.
- Co będzie po tym jak skończę to zadanie? - zapytałem.
O dziwo, bez jakiegokolwiek zająknięcia się.
Czyżbym był już przeceniony pod względem swoich umiejętności?
Wziąłem kartkę do dłoni bacznie lustrując całą treść.

Wade

- Kiedy je skończysz?- cholera...właśnie...kluczowe pytanie, co będziemy robić kiedy skończymy....#heh nie chcesz wiedzieć maleńki#- Zobaczymy...kto wie... Może jeszcze kilka przykładów, albo sobie odpuścimy

Peter

Rozpatrywałem wszelkie sposoby wykonania tego, oczywiście nic nie zapisując.
Byłem posiadaczem zbyt rozwiniętego umysłu co do tej kwestii.
Żadna liczba nie pasowała, a dane mogłyby się wzajemnie wykluczać.
- To jest niewykonalne... Prawda? - zapytałem osoby obok.
Lepiej będzie jak od razu się uprzedzę.
Wade zachowywał się co najmniej podejrzanie.
Sięgnąłem w razie potrzeby po długopis, w mojej głowie rodziły się kolejne pomysły.
Niektóre zbyt absurdalne, aby mogły zostać zapisane.

Wade

Cóż..wyglądał cholernie seksownie kiedy obserwował to zadanie, lekko marszcząc brwi i przygryzając nieświadomie długopis...bardzooo ponętnie...- Wow, miałem zacząć cię nazywać Einsteinem, ale chyba Sherlock lepiej by pasowało- zaśmiałem się.- Tak, to zadanie nie ma rozwiązania, ale jeszcze nie znalazł się uczeń, który by się odważył powiedzieć mi że coś nie ma rozwiązania- powiedziałem z uznaniem

Peter
Skinąłem głową.
- Po prostu... zachowałeś się inaczej. Musisz bardziej popracować nad tym... udawaniem - uśmiechnąłem się lekko kierując na niego wzrok.
A jednak trafiłem.
Biorąc pod uwagę co wcześniej powiedział, mogłem się spodziewać czegoś takiego.
- A więc... jestem pierwszy - spojrzałem mu prosto w oczy.
Iskierki w jego wzroku przyjemnie błyszczały, tworząc ciepłą barwę dla tego samego wyglądu.

Wade

- Gratulacje- uśmiechnąłem się do niego. Czy tylko mi to określenie "jestem pierwszy" wydawało się jakieś...dwuznaczne? Wyciągnąłem rękę i oparłem się nią o biurko przekrzywiając lekko głowę. Patrzyłem mu w oczy z zacekawieniem....ale też nieco wyzywająco, gdyż byłem ciekawy jego reakcji

Peter

O nie.
On także się we mnie wpatrywał.
Z jeszcze większą namiętnością.
Zacisnąłem usta i odwróciłem momentalnie głowę.
Oby tylko się nie zarumienić.
Chociaż z pewnością moje policzki już stały się różowiutkie.
Cholera, czy ja zawsze musiałem wychodzić na takiego dzieciaka?
- C-coś jeszcze? - mruknąłem jak najciszej.
Dzięki temu nie było słychać jak mój głos się załamuje pod wpływem emocji.

Wade

- Na dzisiaj chyba koniec z nauką- stwierdziłem. Spojrzałem na zegarek. Była 21:54- Trochę już późno- po tych słowach podniosłem się z krzesła

Peter

Podniosłem się gwałtownie zaraz po nim uważając, aby przy tym ruchu nie zrzucić krzesła.
Cicho syknąłem.
Moja dłoń wylądowała przy kolanie.Wciąż przechodził przez nie pewien ból.
Nie zdążyłem zmienić bandaźa na ten, który zaproponował Mi Deadpool.
Ani nie zaszyłem stroju.

Wade

Spojrzałem na niego lekko zdziwiony. Jego reakcja przypominała mi uraz pewnego chłopaka latającego po mieście w latek...spanexie... zignorowałem to jednak i podszedłem do drzwi, ale zatrzymałem się przed nimi i odwróciłem. Patrzyłem na Petera z wyczekiwaniem, mając nadzieje że podejdze

Peter

Po tym geście dobrnąłem do sylwetki mężczyzny.
Moje myśli skupiały się tylko wokół niego.
I co zrobić?
Objąć go?
Pocałować, wybłagać aby został na dłużej?
A może najzwyklej w świecie się pożegnać?
- D-dziękuję - tylko na tyle było mnie stać.
Przez zaciśnięte zęby próbowałem powiedzieć coś jeszcze, jednakże to brak odwagi Mi uniemożliwiał.
A po mieście nie bałem się skakać...

Wade

Gdy znalazł się w moim zasięgu przysunąłem się jeszcze bliżej. - Nie ma za co...- szepnąłem niemal wprost w jego usta, których sekundę później skosztowałem. Musiałem się lekko pochylić aby pogłębić pocałunek i śmiało penetrować wnętrze jego ust

Peter

O tak.
Czekałem na tę chwilę nieubłagalnie.
Dotyk mężczyzny wywoływał u mnie przyjemne dreszcze.
Przymknąłem powieki, a swoje dłonie ułożyłem na jego ramionach.
W takiej pozycji mógłbym spędzić resztę swojego życia.
Chciałem mu to powiedzieć.
To, że on Mi się naprawdę podoba.
Uwielbiam jego każdy kawałek ciała, mimo tego że nie dane Mi było zobaczyć wszystkiego.

Wade

Obróciłem nami tak, ze Peter oparł się o drzwi a ja wyciągnąłem rękę do włącznika i zgasiłem światło. Z doświadczenia wiedziałem, że w ciemności śmiałość lepiej przychodzi

Peter

Powoli brnąłem dłońmi coraz bliżej.
Przemykałem opuszkami palców po jego ciepłej skórze, aby w końcu dotrzeć do policzków mężczyzny.
Ten ruch był niespodziewany.
Może i on uznał, iż tak będzie lepiej.
Podążałem za tą myślą.
Niepewnie przejechałem językiem po jego dolnej wardze, jakby to stanowiło zaproszenie do dalszej zabawy.

Wade

Boże, jego poczynania sprawiły że w ciągu sekundy stanął mi na baczność. Pociągnąłem za szlufki od jego spodni przyciągając go jeszcze bliżej. Umieściłem dłonie na jego biodrach, wślizgując lekko palce pod kawałem materiały koszulki i wodziłem nimi po jego rozpalonej skórze.

Peter

Gdy tylko poczułem jego palce na biodrach, natychmiast otworzyłem oczy.
Cholera.
Przecież pod sobą miałem kostium.
Odepchnąłem się niepewnie od mężczyzny.
A już mogłem mieć niesamowity wieczór, gdybym nagle nie zapomniał o przebraniu się.
- Przepraszam, ale dzisiaj... nie mogę - wyszeptałem, a tak naprawdę w mojej głowie działy się niestworzone rzeczy.
Będę pewnie przez następne dni się o to obwiniać.

Wade

Nosz do kurwy nędzy!! #co on kurwa okres ma??# Serio miałem ochotę jebnąć dłonią w ścianę. Mója twarz   jednak została beznamiętna, jakim cudem? * debilu, światło jest zgaszone więc jakie to ma znaczenie??* - Rozumiem...- próbowałem powiedzieć to swobodnie, ale chyba w moim głosie było słychać nutkę rozczarowania. Jebany głos...

Peter

- Czy... czy możemy to dokończyć w innym czasie? - zapytałem wręcz kuląc się z własnego wstydu.
Dlaczego wcześniej nie sprawdziłem noszonej garderoby?!
Uniknąłbym takich sytuacji.
Chociaż to tylko podkreśla fakt, iż spandex jest prawie niewyczuwalny na ciele.
Zagryzłem dolną wargę.
On mógł na mnie krzyczeć.
Znienawidzić mnie.
Czy Mi naprawdę zależało tylko na tym zbliżeniu?

Wade

- Kiedy tylko chcesz- wymuszenie uśmiechu na ustach automatycznie zmieniło mój głos na przyjemniejszy. Odsunąłem się nieco, żeby przypadkiem nie poczuł jak bardzo jestem podniecony. Teraz tylko by to stawiało nas w jeszcze większym zakłopotaniu

Peter

- Na-następnym razem będzie lepiej - mruknąłem przy czym te dwa zdania powinny władować w niego pewną porcję nadziei.
Mężczyzna był naprawdę wspaniały pod względem fizycznym, a ja.. mogłem bez wahania powiedzieć tylko coś o swojej wątłej, ledwo co umięśnionej sylwetce.
Może najwyższy czas się postarać i zrobić coś z własnym ciałem?
Odsunąłem się od drzwi.
Jednak trzeba przyznać, że problemy w matematyce potrafią być przyjemne...
Nawet gdy się wszystko nieudolnie niszczy.

Wade

- To, do zobaczenia...- powiedziałem i lekko musnąłem jeszcze jego wargi na pożegnanie. Światło nadal wyło zgaszone, ale szybko wymacałem klamkę i wyszedłem. Wszędzie było ciemna, dodatkowo wpadłem w jakieś graty. Zakląłem pod nosem i zawołałem- Nic mi nie jest- żeby go uspokoić i nie musieć go już dzisiaj oglądać. Chciałem jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego domu...na jakiś czas...

Peter

Czułem się winny.
Ale gdybym pokazał mu się w kostiumie, byłoby jeszcze gorzej.
A może i zostałbym zdradzony.
Nie spodobał Mi się jego ostatni gest.
Pełen wątpliwości.
Wyszedł, a ja zostałem sam pośród tylu rzeczy.
Nie będę miał nawet odwagi spojrzeć sobie w oczy.
Już nigdy.
- Przepraszam! - zawołałem za nim, kiedy chyba właśnie przekroczył próg.
Czułem się tak, jakbym wylał mu na głowię wiadro zimnej wody.
I po co to było?
Rzuciłem się z sykiem na swoje łóżko.

Wade

Żałowałem że nie mam na sobie stroju pod ubraniem. Teraz musiałem wrócić do domu. Szedłem szybkim krokiem. Byłem zły...kurewsko zły... Ale nie na Petera, ale raczej na siebie. Na siebie, bo miałem wrażenie, że to z mojej winy się spłoszył. Może za szybko chciałem wszystko przyspieszyć? Nie miałem pojęcia, bo więszość ludzi pchało mi się do łóżka bez zaproszenia i byliby gotowi jeszcze mi za to płacić a on? A on był nieśmiałym chłopakiem, który najwyraźniej jeszcze z nikim nie obcował

Peter

Zakryłem głowę poduszką.
Chciałem po prostu zasnąć, uciec od całego świata.
Wszystko moja wina.
Oczywiście, że nie obwiniałbym nigdy Wade'a.
Był zbyt kochany, aby temu zawinić.
Gdybym tylko wcześniej o tym pomyślał...
Cóż, już było za późno.
Trzeba przyzwyczaić się do swoich błędów.
Zacisnąłem dłonie w piąstki.
Mogłem wstać i iść spotkać się z Deadpool'em.
On na pewno poprawiłby mój humor, lecz trudno byłoby Mi podnieść się z miejsca.
Wystarczy tylko ten odpoczynek.
Oby jutro moja noga znalazła się w lepszym stanie.

Wade

Gdy byłem już w domu szybko się przebrałem w swój strój najemnika i wróciłem na miasto. Była prawie północ, ale nigdzie po drodze nie spotkałem Pająka... Tak, teraz cholernie go potrzebowałem. Potrzebowałem jego dystansu, ale też pewnej przyjacielskości bijącej od jego osoby. W międzyczasie postanowiłem załatwić kilka zleceń. Nowy York był wielki, ale jakimś cudem od jakiegos czasu spotykałem Pajączka co noc, więc czemu dzisiaj miałby być inaczej?

Peter

Pająk miał wolne jak na dzisiejszą noc.
Leżałem pod kołdrą zwijając się z bólu własnych przeżyć.
Jak ja mogłem z nim tak bestialsko postąpić?
To aż wołało się o pomstę do nieba.
W niedługim czasie zasnąłem, aczkolwiek nie spokojnie i przyjemnie.
Męczyło mnie sumienie.
Nie dopuściłem do siebie Wade'a.
To chyba oznacza, że będę mógł się pożegnać z naszymi kolejnymi spotkaniami....

Wade

Cholera, nadrobiłem dzisiejszej nocy wszystkie zaległe zlecenia... Była prawie 4 nad ranem a mimo że obleciałem większą część miasta to nigdzie nie napotkałem Pająka. Specjalnie nawet obserwowałem jakąs akcję przeciwpożarową, bo byłem pewny że się tam zjawi. Wspaniały i widowiskowy wśród tańczących płomieni. Jak na rysunku, który od niego dostałem. Wyciągnąłem go i chwilę w niego gapiłem. Ktoś się dziś na mnie uwziął czy co? Peter udaje cnotkę, Pająk gdzieś zniknął, akurat kiedy go potrzebuję... Miałem ochotę cisnąć karkę daleko przed siebie w płonący budynek. Miałem ochotę samemu skoczyć w płomienie za takie myśli. Delikatnie zgiąłem kartkę i z powrotem umieściłem w kieszeni. Około 5 pożar był ugaszony, a ja straciłem wszelką nadzieję i wróciłem do siebie...

___________________

Cholercia, aż sama się zdenerwowałam, bo wydawało mi się, że jednak będzie 'coś'. forestontheway
wiesz jakie to dziwne uczucie czytać to od nowa? Bardzo przyjemne, zazwyczaj jeszcze humorystyczne, ale moje reakcje są takie 'eh, nasze maleństwo naprawdę było taką cnotką?' Po naszych miniaturkach jest to aż dziwne, jakby zupełnie inny Petey.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro