Dwa słowa (troszke +18)
Peter
Podniosłem się z łóżka dopiero o godzinie dziewiątej.
Dzisiaj wtorek.
Cóż, Peter Parker zgłasza nieprzygotowanie, bo na scenę wkracza Spider-Man, gotowy, aby uratować miasto.
Na co komu szkoła?
Moje płaczące serduszko i bohaterska duma też zasługiwały na swoje pięć minut.
Zszedłem do kuchni.
Ciocia chyba znowu wyszła wcześniej do pracy.
Ostatnimi czasy nie mieliśmy okazji do rozmowy.
Przydałaby Mi się.
Nawet dla zwykłego uspokojenia zmysłów.
Otworzyłem lodówkę, a po krótkiej chwili namysłu wyciągnąłem z niej ser.
Przygotowałem resztę składników.
Czas na tosty!
Wade
Nie chciało mi się spać, bo rozgoryczenie działało lepiej od kawy. Ściągnąłem strój, niedbale rzucając go w kąt. O 7;39 dostałem telefon od Mike'a. Dziękował mi za korepetycje z Parkerem, bo przyglądał się jego ocenom i były lepsze, z resztą facetka od przedmiotu też go chwaliła. Miałem ochotę na niego nawrzeszczeć żeby spierdalał, bo akurat Peter jest ostatnią osobą, o której chciałbym teraz rozmawiać. Ograniczyłem się jednak tylko do jakiejś zdawkowej odpowiedzi.
Peter
Posiliłem się trzema porcjami tostów, tyle powinno wystarczyć.
Udałem się do swojego pokoju w celu zmienienia opatrunku.
Wszystko robiłem tak, jak radził Mi Deadpool.
Ufałem mu, naprawdę.
Ciekawe czy w nocy na mnie czekał.
Pewnie nie, zlecenia same się nie zrobią.
Zostałem w samym bohaterskim stroju, w którym także wyskoczyłem przez okno.
Przydałoby się uratować kilka istnień przed mężczyzną w czerwono-czarnym kostiumie.
Wade
Stwierdziłem, ze nie mam nic do roboty w domu więc naciągnąłem na siebie strój najemnka z powrotem. Pół godziny później wiedziałem gdzieś w centrum na dachu jakiejś korporacji. Musiałem wyjść z mieszkania, bo go nienawidziłem. Przeprowadziłem się do niego po śmierci Mercedes, żeby było mi łatwiej się pozbierać. Niby pomogło, ale nowe lokum nie miało duszy, nie miałem z nim żadnych wspomnień i czułem się w nim cholernie samotny. Właśnie dlatego każdą wolną chwilę starałem się być poza nim. Ludzie kilkanaście metrów pode mną przemieszczali sie ulicami zupełnie nieświadomi, że nad ich głowami siedzi sobie najemnik, który właśnie kontempluje nad swoją egzystencją
Peter
Pusto.
Zero przestępstw.
No dobra, było jedne, lecz zabranie torebki jakieś blondynce nie powinno się zaliczać.
Przeskakiwałem pospiesznie między budynkami, szukając namiętnie tylko jednej osoby.
Powinna Mi się rzucić w oczy.
Dotarłem do centrum.
A kto tam siedział?
Zastałem go od tyłu utrzymując odległość 3-4 metrów.
- Hej, coś mnie ominęło? - zapytałem próbując ustawić swój głos na jak weselszy.
To było trudne, szczególnie gdy moje sumienie nie odpuszczało.
Wade
Odwróciłem się zaskoczony jego przybyciem. Widać jego wolantariat nie obejmował tylko nocnych godzin.- Ja...- zawachałem się... "tęskniłem?" brzmi to beznadziejnie, mimo że to prawda. "Dobrze że jesteś..."- teks z taniej komedii romantycznej. - Fajnie, że przyszedłeś. Już się bałem, że ktoś w końcu postanowił walnąć kapciem w Pająka- burknąłem. Z jednej strony trochę byłem na niego zły, ale jednak gdzieś w głębi serca (które, o dziwo jednak chyba mam) czułem radość że go widziałem. Miałem pewność, że jego nieopbecność nie była spowodowana własnym zgonem
Peter
- Jak widać, jestem w całości - rozłożyłem ręce.
No, prawie.
Moja noga była okryta jak najdokładniej bandażem.
Zasiadłem obok niego.
- Czy coś ciekawego się działo? - zapytałem.
Jak dobrze, że w taki sposób mogłem się odstresować.
Wade w dalszym ciągu zajmował myśli.
Nie chciałem go zranić, nawet w taki sposób.
Cóż, to chyba ja powinienem do niego zadzwonić.
Przeprosić, umówić się.
A może dać czasu?
Wade
- Czemu cię wczoraj nie było?- musiałem o to spytać. Nie robiłem mu wyrzutów, po prostu było mi trochę smutno, ze nie przyszedł kiedy go potrzebowałem. Debil ze mnie
Peter
Nerwowo złapałem się za tył głowy.
- Och, miałem lekkie problemy, ale to nic takiego - rzuciłem.
Co mu miałem powiedzieć?
Że dałem nadzieję, a następnie niefortunnie ją zniszczyłem osobie, która tak bardzo Mi się podobała.
Żałuję.
To wszystko przez tę zapominalskość.
Następny raz będzie lepszy.
Jeżeli do niego w ogóle dojdzie.
To zależy od Wilson'a.
Cicho westchnąłem.
Wade
- Spoko...- odparłem podciągając do siebie kolana. W sumie nie powinienem się złościć. Pewnie miało to coś wspólnego z jego nogą, więc poniekąd się cieszyłem że zadbał o siebie
Peter
- A... co tam u Ciebie? - zapytałem niepewnie.
Chyba nie był dzisiaj w humorze na rozwijanie konwersacji.
Wydawał się taki... przygnębiony...
Ale on?
Nie, on nie mógł taki być.
Wade
- W sumie...to nic...- tak dokładnie, słowo "nic" dokładnie obrazowało mój wczorajszy wieczór.- A ty? Jak noga?- chciałem odwrócić od siebie uwagę. No niby lubię się czasem nad sobą użalać, ale to nie był ten dzień
Peter
- Wczorajszy dzień na pewno nie należał do najlepszych. A co do nogi, już nie boli aż tak bardzo - mruknąłem.
Mogłem jeszcze rzucić jakieś podziękowanie za troskę, lecz w naszej relacji było ono zbędne.
Przynajmniej ja tak myślę.
Usiadłem w siadzie skrzyżnym, a brodę podparłem na dłoni.
Jak zwykle.
Wade
- To dobrze, że z nogą lepiej...- *Wade, serio? Tylko tyle masz mu do powiedzenia?*
Peter
Zacisnąłem usta.
Cholera jasna, ta cisza między nami była dość irytująca.
- N-nie przeszkadzam Ci? - wolałem się upewnić.
Może wcale nie miał chęci do rozmowy, a wręcz przeciwnie pragnął spędzić czas w samotności.
Rozmyślając nad swoją egzystencją.
Ja to właśnie robiłem wczoraj, gdy w najokropniejszy sposób zostawiłem Wade'a.
Wade
- Tak, twoja obecność tak mnie jebie, że zaraz dojdę- zaśmiałem się rozluźniając atmosferę
Peter
Cicho prychnąłem.
Coś czuję, że stary Deadpool wraca do krainy żywych, jak dobrze.- Pozwól, iż zapytam co robisz na co dzień - przynajmniej ja zdobyłem się na rozpoczęcie tematu. Nawet tak banalnego.
Zawsze coś.
Od dzisiaj ten mężczyzna będzie zapełniał mój wolny czas.
Wade
- Zazwyczaj się opierdalam...- cóż taka prawda...- Praca najemnika jest tak dobrze opłacalna, że nie muszę dorabiać. Od dnia, wolę noc, ale zlecenia załatwia się w różnych porach... Ale tak między nami to ci powiem, że w wolnych chwilach... Ale to musi zostać tylko między nami...- szepnąłem konspiracyjnie- W wolych chwilach trzepię sobie do filmików ze Spider Manem. Tylko mu tego nie mów, bo mnie zabije- zachichotałem
Peter
Przytakiwałem mu lekko co kilka słów.
Widocznie można zarabiać na śmierci.
I to dość nieźle.
Zmarszczyłem brwi, gdy ten zaczął szeptać, a następnie po prostu okryłem się rumieńcem.
Proszę Mi powiedzieć, że on żartuje...
Chociaż...
Dobra, wszystko jest możliwe.
- Jesteś okropny - wzdrygnąłem się i już nastała pewna wizja w mych myślach.
Wade
- Czemu?- zapytałem zdziwiony jakbym nie wiedział. Cóż, w moim słowniku to oznaczało "pociągasz mnie" więc nie mam pojęcia o co mu chodziło...heh...
Peter
- Błagam Cię, powiedz, że to nie jest prawda - mruknąłem dość zniesmaczony.
Nie odrzucało mnie to,przecież wciąż prowadziłem z nim rozmowę.
No, w jakimś stopniu.
A mężczyzna miał z tego niezły ubaw.
- Czasem żałuję, że w ogóle daję się kręcić...
Wade
- Dobra, jestem bardzo grzeczny, kiedy oglądam te filmiki. Najbardziej mi się podobała walka z Rhino, była epicka
Peter
Przekrzywiłem głowę na prawą stronę.
- A tego chyba nawet nie widziałem. Często trafiam na jakieś absurdy, to mnie właśnie zniechęca do dalszego oglądania - westchnąłem.
Mogli sobie darować jeden temat na forum poświęcony wycinkom zdjęć mojego... tyłka.
Jak to okropnie brzmi.
Wade
- Gdyby o mnie były jakieś filmiki to kazałbym puszczać je w kinie z zastrzeżeniem do praw autorskich- zaśmiałem się.
Peter
- O mnie jest ich z pewnością za dużo. Co ludzi aż tak intryguje? - zacząłem się zastanawiać.
Byłem tylko pajęczym chłopcem, co potrafił strzelać nicią i biegał w spandexie po Nowym Jorku.
To brzmi.. absurdalnie.
Dobra, może jednak jest coś we mnie ciekawego.
Ale to nie oznacza, aby wrzucać filmiki do Internetu i czekać na wyświetlenia.
Wade
- Co ich intryguje? Świetny refleks...świetne akrobacje...świetny tyłek...osobowość...- zacząłem wymieniać lekko odpływając myślami
Peter
Słuchałem go spokojnie, dopóki nie wymienił tej jednej rzeczy.
Czy miałem to odebrać jako komplement?
- Co wy wszyscy macie do mojego tyłka... - zagryzłem lekko dolną wargę.
Aż dziwne, iż w ogóle pozwoliłem sobie na taki komentarz
Wade
- Jest boski i tyle- wzruszyłem ramionami jakby to była najoczywistsza oczywistość. Serio chłopak nie wiedział jak ludzie na niego reagują? Owszem, głównie są zachwyceni ocaleniem, ale z czasem nie wiedzieć kiedy przez godzinę wgapiasz się w miejsce...pająka juniora...
Peter
- Nic na to nie poradzę - mruknąłem zawadiacko.
Czas się troszkę rozluźnić.
Przynajmniej przy nim mogłem sobie na to pozwolić.
Oparłem się z tyłu na rękach.
Na zmianę spoglądałem na ulicę, Deadpool'a, a także w niebo.
Ot tak.
Wade
*Wade! Wade? Wadeee...* Dopiero po kilku sekundach się zreflektowałem i odwróciłem wzrok od jego krocza. #jebany zbok...i za to cię kocham# - Oj, ale to nieładnie, kiedy stajesz sie obiektem westchnień setek napalonych nastolatek i nic nie możesz z tym zrobić. Gdzieś tam w tłumie tych dziewcząt stoi sobie pewien człowieczek w czerwono- czarnym stroju, ale nie musisz zwracać na niego uwagi
Peter
Pokręciłem głową.
Znowu zaczynał, cóż,warto się do tego przyzwyczaić.
- Nie tylko one chcą wiedzieć co kryje się pod spandexem. A co jeżeli tak naprawdę jestem okropny? - podsunąłem mu tę myśl.
Ciekawe czy ktoś kiedykolwiek zastanawiał się nad twarzą ukrytą pod tym spandexem.
Na pewno, niejednokrotnie pisali o tym w brukowcach.
Jakby nie mieli innych tematów na artykuł...
- A jak ty sobie mnie wyobrażasz?
Wade
Ojjj kochanie, chcesz wiedzieć? Cicho kurwa! - Hmm...pomyślmy...- położyłem się na brzuchu, prostopadle do Pająka. To chyba najbezpieczniejsza pozycja, żebym nie zaczął go molestować...- Wyobrażam sobie, że musisz być megasłodki ale też trochę zadziorny... zaskakujący...nieobliczalny...nieprzewidywalny...cnotka niewydymka, która w końcu zaciągnie cię do łóżka...chwila, co?- sam sie zdziwiłem co właśnie powiedziałem
Peter
Skinąłem mu.
O dziwo, sam zgodziłbym się z tym ostatnim.
Przecież właśnie tak postąpiłem wczoraj.
Zamierzam to poprawić.
- No dobrze... - przełknąłem głośno ślinę - A teraz jak mogłaby wyglądać moja twarz?
To zgadywanie zaczęło Mi się naprawde podobać.
Wade
Wyciągnąłem rękę i przesunąłem palcem po jego policzku,nosie, szczęce... - Masz śliczny, lekko zadarty nosek, lekko zarysowane kości policzkowe... Śmiałbym się tylko gbybyś miał rude afro...
Peter
Nie odsuwałem się gdy wykonywał ruchy na mojej twarzy.
To było akurat dozwolone.
Parsknąłem śmiechem na to afro.
- Zgaduj dalej. Kolor oczu, włosów - zachęcałem go do dalszej zabawy.
Przynajmniej mieliśmy zajęcie.
Wade
- Tleniony gotycki blondyn z niebieskimi oczami?- zastanowiłem się. Zabrałem rękę i trochę przysunąłem i odarłem podbródek na jego nodze - Albo jakaś inna złotowłosa istotka?- zaśmiałem się. Niezła zabawa, aż ciekaw jestem co on by powiediał o mnie, kiedy go potem zapytam
Peter
Pokręciłem przecząco głową.
- Przepraszam, ale w tej kwestii nie spełnię Twoich fantazji. Myśl dalej - mruknąłem.
Chociaż... ciekawe jak wyglądałbym w blond włosach.
Z pewnością abstrakcyjnie.
Jasne kolory Mi zupełnie nie pasowały.
Wade
- Ciemny brunet z piwnymi oczami?- nie mam pojęcia dlaczego, ale automatycznie przed oczami pojawił mi się Peter...Cholera, miałem dzisiaj o nim nie myśleć.- Albo kruczowłosy z zielonymi oczami...
Peter
- Dobrze trafiłeś - mruknąłem co do tej pierwszej propozycji.
Właśnie w takim zestawieniu się prezentowałem.
- Teraz możesz biegać po całym Nowym Jorku i szukać tego chłopaka - zaśmiałem się cichutko.
Byłoby to istnym szaleństwem,lecz nie zdziwiłaby mnie takowa akcja.
Wade
- Za dużo zachodu. Wystarczasz mi taki jaki jesteś teraz- powiedziałem swobodnie- Z resztą byłoby to trochę dziwne gdybym pytał każdego bruneta czy nie ma w zwyczaju stroić się w obcisły late...spanex- zreflektowałem się
Peter
- W sumie... I tak żaden nie odpowiedziałby Ci, nie w takim ubranku - mruknąłem układając się jeszcze bardziej do tyłu na łokciach.
Jaka szkoda, że nic się teraz w mieście nie działo.
Mógłbym się dobrze bawić ratując dzielnice.
No cóż, zło jak na razie smacznie śpi.
Wade
- Masz coś do mojego ubranka?- zapytałem buntowniczo, ale zaraz się uspokoiłem- A ty? Jak ty sobie wyobrażasz mnie bez tego ubranka?
Peter
-Umm.... Pewnie jesteś blondynem. Z ciemnymi oczami. Może czekoladowymi? - tak, właśnie spełniałem swoje najskrytsze fantazje.
I nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
Te myśli należą tylko do mnie.
Och, ile ja bym dał,aby to się spełniło!
To bardzo nieładnie, gdy zacznę się umawiać z dwoma mężczyznami na raz.
Wade
Spojrzałem na niego zdziwiony, choć pewnie nie widział mojego wyrazu twarzy...- Wow, trafiłeś za pierwszym razem... zrobić ci laskę w nagrodę?
Peter
Sam byłem zdumiony tym fortunnym trafem.
W tej chwili mężczyzna nie żartował.
Podciągnąłem do siebie kolana, przez co podbródek mężczyzny wylądował teraz na dachu.
- Nie pozwalaj sobie na aż tak wiele - fuknąłem na niego.
To Mi... po prostu zniszczyło humor.
Kolejna myśl o Wilson'ie.
Jak ja za nim cholernie tęskniłem mimo upływu kilkunastu godzin.
Może powinienem zadzwonić?
Wade
- Phi...to ja ci tu takie propozycje składam, a ty się jak jakaś panienka obrażasz...dziwny jesteś- mówiłem z rozbawieniem. Potarłem podbródek i położyłem się na plecach, jednak już go nie dotykałem ani troszkę.
Peter
- Wiesz, że i tak nie przyjąłbym tej propozycji. To niemoralne - odpaełem.
Wcale nie podobało Mi się to ciągłe zarywanie.
Czy on nie mógł spokojnie ze mną porozmawiać?
Cóż, najwyraźniej nie.
Ogromna szkoda.
I jak go tu zachęcić do jakiegoś tematu?
Wade
- Niemoralne?- zdziwiłem się i popatrzyłem na niego- Niemoralne, bo co? Bo obaj jesteśmy facetami?
Peter
- N-nie... Może... może ja już kogoś mam? - mruknąłem, jednakże zbyt niepewnie, aby ten w to uwierzył.
A szkoda.
Nie przeszkadzała Mi jego płeć, a to, że pytał o to po tak krótkim czasie naszej znajomości.
Wade
- A, no taa. To co innego- powiedziałem i z powrotem gapiłem się w niebo. Cóż, w sumie czemu nie przyszło mi to do głowy, że już po prostu mógł być zajęty. No w sumie, to chyba bardziej bym się zdziwił gdyby nie miał nikogo. Takie Sex Machine musiało kogoś mieć
Peter
Nastało między nami totalne milczenie.
Chyba w to uwierzył.
Czy z Wade'm byłem już w związku?
Nie, nam zależało tylko na fizyczności.
Albo przynajmniej jemu.
Wydawał Mi się być kimś, z kim bez problemu spędziłbym resztę życia.
- Dobra, kłamię... Jestem sam, ale to nie oznacza, że nie mam kogoś na oku - uprzedziłem go.
Wade
- Pewnie jakaś wkurwiająca deskowata blondi?- sarknąłem. Zanim skończyłem 21 lat też mnie takie pociągały
Peter
- Tym razem nie zgadłeś. To... mężczyzna - za późno ugryzłem się w język.
Co mnie skłoniło do zwierzania mu się z tego wszystkiego?
Jeszcze kiedyś pożałuję, z pewnością.
A on mnie zaraz wyśmieje.
Wade
- No i co z tego? Też się umawiam z chłopakiem i żyję- wzruszyłem ramionami. Obraz Petera teraz też automatycznie się pojawił, ale nie był on już taki irytujący. Chociaż nie wiem czy umawianie się to dobre słowo? Najlepszym przykładem byłaby chociaż wczorajsza noc. - Nie ważna jest płeć a uczucie. Przynajmniej moim bardzo ale to bardzo skromnym zdaniem
Peter
O, z tym też mnie zaskoczył.
Taki mężczyzna jak on znalazł sobie w kimś upodobanie.
Kimś pewnie młodszym.
- Tak, to wiem, nie musisz Mi robić wykładów - machnąłem od niechcenia ręką.
Wbrew pozorom byliśmy do siebie podobni.
Nawet w tej kwestii miłości.
Wade
- Czy nie byłoby lepiej zamiast tępić zło, szerzyć dobro?...- przypomniała mi się ta sentencja, którą kiedyś gdzieś znalazłem.- Czemu mam wrażenie, że to tak jakby o tobie?- spjrzałem na niego
Peter
Podnuosłem głowę do góry nawiązując z nim jakiś kontakt.
- Ja robię obydwie rzeczy na raz - stwierdziłem.
To była prawda.
Ratowałem ludzi, broniłem ich, chroniłem każde istnienie, a jednocześnie ścigałem przestępców, oddając ich później w ręce policji.
Nigdy nie zabijałem.
Wade
- Tak, no tępisz zło tak ogólnie...ale jeśli chodzi o mnie?- spojrzałem na niego- Nie próbujesz mnie powstrzymać. Akceptujesz mnie takiego jakim jestem i nie starasz się mnie zmienić
Peter
Zmarszczyłem brwi.
Musiałem przyznać temu osobnikowi rację.
Akceptowałem go, a nawet lubiłem.
Wydawał się być bliski mojej osobie, pomimo swojego codziennego morderczego zajęcia.
- Przeszkadza Ci to? - mruknąłem unosząc się na łokciach.
Wade
- Nie...- powiedziałem po chwili zastanowienia- Cieszę się z naszej znajomości. Fajny jesteś i pochlebia mi, że mogę spędzać z tobą czas, mimo ze jesteś moim zupełnym przeciwieństwem- Miałem tylko nadzieję, że nie brzmi to jakoś ckliwie
Peter
- Wzajemnie... Ale zobacz, mamy cechę wspólną! Wygląd i to nie tylko ten kostiumowy - uśmiechnąłem się lekko.
Nasza relacja była... inna.
Z pewnością się różniła od całej reszty.
Nie byliśmy ławkowymi znajomymi, ani przypadkowo poznanymi osobami.
- Um... Czy chcesz o czymś porozmawiać? -była dość wczesna godzina, a my zamiast biegania po mieście leżeliśmy na dachu jednego z większych budynków.
Wade
Zastanowiłem się... Właściwie...zamiast rozmawiać wolałbym zamienić myśli *czytaj fantazje* na czyny... Ale pewnie by się obraził gdybym złożył mu taką propozyjcę. - Właściwie mogę rozmawiać o wszystkim, mogę ci powiedzieć wszystko, tylko zarzuć temat- powiedziałem po chwili
Peter
Skinąłem na ów słowa.
Na wszystko?
Jak dobrze, mogłem wykorzystać tę chwilę na przyjacielską i jakże szczerą pogawędkę.
- Wcześniej wspominałeś o tym, że z kimś się umawiasz... i jak? Układa się Wam? - zagadnąłem.
Może przynajmniej on nie miał tak burzliwej więzi jak ta moja.
Wade
Zaskoczył mnie...bardzo...no trochę...- Właściwie... Nie mam pojęcia...- parsknąłem kiedy zdałem sobie sprawę z tego że właściwie chyba bardzo niewiele o nim wiedziałem.- To znaczy... nie znam go zbyt dobrze. Wydaje mi się że między nami jest pewna przepaść, którą próbuję pokonać, ale on się wtedy jeszcze bardziej odsuwa...
Peter
Tak bardzo przypominało to moją relację z Wilson'em...
Chciałem go poznać.
Nie tylko jego jakże wspaniałe ciało, ale również charakter, tę osobowość.
Jakie cechy posiadał oprócz bycia szarmanckim i niesamowicie pewnym?
- Nie znasz go? To... co Cię skłoniło do umawiania się z nim? - przechyliłem głowę na jeden bok.
To samo pytanie mogłem skierować do siebie.
Wade Wilson był... za bardzo intrygujący, aby go po prostu zostawić.
Mogłem wymieniać godzinami wszystko co Mi się w nim podobało, a to tylko początek.
Minie wiele czasu zanim nasza relacja zacznie nabierać nowych barw.
Wade
- Jest cholernie seksowny- odpowiedziałem bez zastanowienia... - No i jest... no po prostu coś w nim jest. Chciałbym zobaczyć co kryje się pod jego nieśmiałością.
Peter
- Myślisz, że to jednorazowa przygoda czy jednak coś innego? - za późno ugryzłem się w język.
Znowu.
Och, po co komu to do wiadomości?
Przynajmniej miałem potwierdzenie na tę beztroskość między nami i wolność słowa.
Wade
Wzruszyłem ramionami- Mam wrażenie, że ten chłopak najpierw mnie w sobie rozkocha i zaciągnie przed ołtarz a dopiero potem pozwoli na jakąś fizyczność- zaśmiałem się. W sumie, widząc "śmiałość" Petera, to mogło być nawet możliwe
Peter
Parsknąłem cichym śmiechem.
Osoba, z którą się umawiał zachowywała się naprawdę uroczo.
- Życzę Wam powodzenia - mruknąłem i podniosłem się do siadu.
Czekałem, aż teraz ten zaproponuje temat do rozmowy.
Wade
- Dzięki... A jak tam u ciebie ze sprawami sercowymi?- byłem ciekawy jego relacji na tle miłosno-fizycznym
Peter
Zamyśliłem się przez chwilę.
Miałem mu powiedzieć, że zostawiłem mężczyznę samego ze swoimi fantazjami?
Oczywiście, że nie.
Wyszedłbym na strasznie nieczułą osobę, a tego nie chciałem.
- Jak na razie... jest to skomplikowane - westchnąłem.
Wade
- Skomplikowane jak status na facebooku- zaśmiałem się ale nie chciałem naciskać
Peter
- Nie powinieneś się z tego śmiać, ja tu mam poważne problemy - burknąłem kąśliwie i założyłem ręce na klatce piersiowej.
Najwyżej mu skłamię, aby pozbyć się nieodpowiednich konentarzy.
W moją stronę oczywiście.
Wade
- Spoko rozumiem. W twoim wieku już ma się poważniejsze sprawy niż "przepadnie mi dobranocka" więc wiem że pewnie to skomplikowane- odpowiedziałem szczerze
Peter
Prychnąłem pełen pogardy w stosunku do jego słów.
Jak ja nie cierpiałem takowego zachowania.
Przecież nie byłem,aż takim dzieckiem!
No, inaczej Wade trafiłby na policję za molestowanie nieletnich...
A tak się nie stało.
- Nawet nie wiesz ile mam lat - dopiero po chwili zorientowałem się, iż to przypomina kolejną zachętę do zgadywanek.
Wade
- Pamiętasz ile obstawiałem przy naszym pierwszym spotkaniu?- zapytałem zaciekawiony. Pewnie nie pamięta, bo to taki nieistotny szczegół ale i tak nie uszkodziło zapytać
Peter
Pokręciłem przecąco głową.
Właśnie, znaliśmy się dość krótko, a ja zdążyłem to zapomnieć.
A może nawet nie wziąłem pod uwagę.
Tyle się wydarzyło w ciągu ostatnich trzech tygodni, że sam ledwo co w to wierzę.
Wade
- Chyba jakieś 13-14, ale teraz myślę, że pewnie jesteś jakoś w przedziale...16-20?
Peter
Wzruszyłem ramionami, a dłonie przeniosłem ze swojej klatki piersiowej na uda.
- Może tak, może nie - chciałem pozostać jak najbardziej tajemniczy.
Wygląd, wiek...
Co będzie kolejne?
Może od razu pozbędę się z siebie kostiumu?
Chociaż pozostała we mnie pewna ciekawość co do jego lat.
Na pewno miał ponad 25.
Przynajmniej według mnie.
Wade
- Oj co to za tajemniczość...- zaśmiałem się. Właściwie trudno było ocenić, mógł mieć 16 lat ale też nie zdziwił bym się gdyby miał 22... No ale kiedyś to z niego wyciągnę
Peter
- Posiadasz już informacje na temat mojego wyglądu jak i związku. Chyba tyle Ci wystarczy, co? - prawdę mówiąc nie chciałem znać reakcji na swój wiek.
Przecież taki szczeniak nie mógł beztrosko skakać po mieście udając superbohatera.
Podniosłem się z miejsca, jak zwykle uważając, aby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy.
Wade
-Idziesz sobie?- zapytałem zdziwiony.... Nie chciałem żeby odchodził....
Peter
Uniosłem dłonie do góry w końcu opierając na biodrach.
- Powinienem chronić miasto, zamiast wylegiwania się na dachu - mruknąłem dość przekonującym głosem.
I nie tylko to powinienem zrobić.
Telefon z przeprosinami dla Wilson'a sam się nie wykona.
Czy on wciąż będzie chciał się ze mną spotykać?
A może w ogóle nigdy więcej o mnie nie pomyśli...
Nie zdziwiłoby mnie to, w końcu odparłem tę szansę.
Wade
- Nie miałbym nic przeciwko gdybyś mnie skuł...- powiedziałem zupełnie od czapki i wyciągnąłem ręce jak do aresztowania
Peter
Spojrzałem na niego wielce zdziwiony.
Ja... miałem go skuć?
- I co miałbym później z Tobą zrobić? - zapytałem unosząc brwi ku górze co się wyraźnie odznaczyło.
Sam zacząłem szukać odpowiedzi.
I niefortunnie znalazłem.
- O nie, nie, nie! - zacisnąłem zęby.
Czyżby to była kolejna wybujała fantazja mężczyzny?
Wade
Gdy zrozumiał aluzję nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem tarzając się po betonie. Miałem tylko nadzieję że się nie obrazi
Peter
- Rób to ze swoim kochasiem, a nie ze mną - fuknąłem odwracając się od niego.
O właśnie tak, pajęczak się obraził.
Powoli zacząłem współczuć osobie, z którą ten się spotykał.
Z tym jego zmiennym humorem i zbyt zboczonym żartem nikt długo nie wytrzyma.
Wade
-Oj no...- w końcu udało mi się ogarnąć. Podczołgałem się do niego i siedząc po turecku przytuliłem się do jego kolan- No wybacz, przepraszam, nie chciałem...
Peter
Gwałtownie się odwróciłem na ten niespodziewany dotyk.
I przez własną nieuwagę straciłem równowagę.
Wylądowałem przed nim na twardej powierzchni.
- Nie jestem od takich czułości. Załatw to z osobą, z którą się umawiasz - poleciłem mu z ogromnym naciskiem na ostatnie zdanie.
Czy to podchodziło już pod zdradę?
Nie wyplątywałem nóg z tego uścisku, po prostu siedziałem wpatrując się w mężczyznę dość sceptycznie.
Wade
- Kto ci powiedział że się z nim umawiam?- udawałem niewiniątko, ale puściłem go i trochę się odsunąłem
Peter
- A więc cokolwiek tam z nim robisz, rób to z nim. Proszę, mnie w to nie mieszaj - westchnąłem.
Może Deadpool kiedyś zrozumie, że do gustu przypadł Mi ktoś zupełnie inny.
Po raz kolejny wstałem z miejsca.
- Pozwolisz,że teraz pójdę ratować miasto.
,,i własny związek" - rzuciłem w myślach.
A może warto do niego pójść?
Cholera, ostatnim razem staję przed tak trudnymi wyborami.
Wade
- Rozumiem że to takie delikatnie "odpierdol się ode mnie"?- zapytałem, czując że chyba ma mnie już dosyć. W sumie nic dziwnego, było już późne popołudnie i tak długo ze mną wytrzymał. Chyba powinien dostać medal za rekord " wytrzymanie z Deadpoolem ponad pół godziny na jednym dachu"
Peter
Zaprzeczyłem gwałtownym ruchem głowy.
- Nie, nie, po prostu muszę wrócić do swoich obowiązków. Miło się z Tobą rozmawiało, ale cześć! - rzuciłem i od razu zniknąłem zeskakując z dachu.
Teraz szybki patrol, a może wieczorem jeszcze uda Mi się wpaść do Wade'a.
Jeżeli ten nie wyprosi mnie z własnego mieszkania.
Warto być dobrej myśli!
Wade
Westchnąłem tylko i też się po woli zbieralem. Przez obecność Pająka zupełnie zapomniałem o innych sprawach
Peter
Zapobiegłem wypadkowi na Wall Street.
Uratowałem kobietę od napadu.
Mogłem spokojnie wrócić do swojego pokoju.
I to właśnie zrobiłem.
Przeskoczyłem przez okno, a następnie przebrałem w tak zwane ubrania cywilne.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni sprawdzają powiadomienia.
Pustka.
Czas przejąć inicjatywę.
,,Cześć. Nie przeszkadzam Ci?"
Wysłane.
A może jednak nie powinienem pisać, tylko dać mu czasu?
To było zbyt trune...
Wade
Byłem jakieś kilka minut od domu kiedy dostałem wiadomość. Byłem pewien że to znowu Mike albo przyjaciel z nową dostawą. Zamurowało mnie kiedy zobaczyłem nadawcę. Nie możliwe! Peter!! "Nie, no co ty :)" wysłano. Automatycznie na mojej twarzy wykwitł piękny banan. *Debil...powinieneś trochę zaczekać, odpisać na przykład dopiero za kilka godzin, a nie... Zachowujesz się jakbyś cały dzień nic tylko czekał na jego sygnał!* Hmm...no w sumie to tak, jak ostatni idiota panikowalem z powodu braku wiadomości od Petera...
Peter
Ucieszyła mnie ta informacja.
To po prostu było piękne, że nie zignorował mojej wiadomości.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
I co tu teraz odpisać?
"Czy gniewasz się na mnie za to wczorajsze"?
Trzeba było wyśledzić całą sytuację.
Przeczesałem włosy zwichrzone przez uprzednio noszony spandex.
Nie prezentowałem się aż tak źle.
Wyszedłem z domu zabierając do kieszeni tylko portfel wraz z dokumentami, klucze i telefon.
I tym razem nie miałem pod sobą kostiumu.
Wade
"Przestań, zły na ciebie? Niby o co?" Wysłane. Wlazłem do mieszkania i uwaliłem się w kostiumie na łóżku i wpatrywałem się w ekran jak zakochana nastolatka
Peter
"O to, że wczoraj Cię odtrąciłem. Przepraszam."
Szedłem powoli chodnikiem.
A to właśnie nogi same mnie niosły ku mieszkaniu Wade'a.
Chciałem go zobaczyć.
Na nowo wpaść w jego objęcia.
A może i wyznać mu wszystkie uczucia.
Wade
O kurwa... Ta wiadomość... Niby taka jak setki innych ale to ostatnie słowo. "Przepraszam"... Dokładnie potrafiłem sobie wyobrazić że stoi przede mną ze spuszczoną głową i mówi to osobiście. Cholera, moje serce roztopilo się momentalnie. Czułem się też trochę głupio że wydaje mu się że to jego wina #to była jego wina!#... No nawet jeśli, to nie powinien czuć się winny. " Nie masz o co przepraszać, rozumiem cię :)" Chciałem mu dodać otuchy ale chyba nie bardzo wyszło
Peter
Mój uśmiech momentalnie się rozszerzył.
A więc wszystko między nami jest... dobrze.
Czas wykonać taktyczny atak.
"Co byś dzisiaj zjadł?"
Tak, miałem zamiar do niego pójść i go nakarmić.
Reszta już się sama pociągnie.
Wade
Hmm... Najchętniej to ciebie... Nie, nie mogłem tak odpisać "Nie rozumiem, co masz na myśli?" Wysłałem. Cholera!! Czy on chciał mnie zaprosić na randkę!?
Peter
Włożyłem jedną rękę do kieszeni.
Robiło się coraz zimniej, a ja zapuszczałem się w centrum miasta.
"Zamierzam Ci przynieść kolację. 😊"
Byłem naprawdę dumny ze swojego pomysłu.
A może idealnie trafię z porą i Wilon okaże się być niesamowicie głodny?
Przez żołądek do serca, jak to mówią.
Wade
"Gdzie jesteś?" wysłano. Kurwa kurwa kurwa! Miałem tylko nadzieję że nie stał pod drzwiami *Pojebało cię?* Rzuciłem się w stronę szafy żeby naciągnąć na siebie jakieś normalne spodnie i czarną luźną koszulkę. Była nieco za długa ale nie miałem teraz czasu się nad tym zastanawiać. Strój najemnika wepchnalem do schowka między kuchnią a sypialnią. Była to wąska szafa gdzie schowałem wszystkie rzeczy wskazujące na moją tożsamość
Peter
"Dopiero wychodzę z Queens. Zdecydowałeś się na jedzonko czy mam Cię czymś zaskoczyć?"
A może wcale nie było go w domu...
Cóż, zawsze mogliśmy na siebie trafić po drodze.
Jak dobrze, że czułem się już lepiej.
I to nie tylko psychicznie.
Ból w nodze ustępował z każdà chwilą.
Wade
Zdecydowałem się na ciebie, Jebać jedzenie, masz tu być już zaraz natychmiast!! "Może odpuść sobie kolację, chyba że jesteś głodny. Czekam niecierpliwie :3 "
Peter
Zapeszyłem się.
A więc nie był głodny, szkoda.
Myślałem nad zrobieniem jakieś niespodzianki, lecz najwyraźniej trzeba będzie z tym poczekać.
"Zostały Mi tylko cztery przecznice" - odpisałem i już na dobre ułożyłem telefon w kieszeni.
Nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy ustałem pod drzwiami mężczyzny.
Wyciągnąłem dłoń z kieszeni bluzy i niepewnie zapukałem.
Czy to na pewno były te drzwi?
Tak, przecież dzwonek nie działał.
Wade
Ogarnąlem jeszcze całe mieszkanie aby upewnić się że wszystko co mogłoby wskazywać na moją pracę najemnika jest pochowane. Chwilę potem usłyszałem pukanie do drzwi. Rzuciłem się do nich, doczekałem kilka sekund aby się uspokoić i otworzyłem
Peter
Nie musiałem długo czekać na otwarcie drzwi.
Wilson w towarzyszeniu swojej wspaniałej aury.
Cudowny obrazek.
On jak zwykle prezentował swoją szarmancką postawę.
Uśmiechnąłem się do niego.
Kurczę, jak tu się przywitać?
Wpaść w jego ramiona?
A może od razu przejść do namiętnego pocałunku?
Nie wybrałem żadnej opcji.
Zwyczajnie stałem w progu.
- Mam nadzieję, że Ci w niczym nie przeszkodziłem.
Wade
-Nie, wszystko w porządku- uśmiechnąłem się do niego i otworzyłem szerzej drzwi- Właź
Peter
Ucieszyła mnie ta informacja.
Przynajmniej nie złościł się za moje ostatnie czyny.
W tym były plusy.
Wszedłem, a już na końcu przedpokoju odwróciłem się w jego stronę.
- Niestety, dzisiaj nie jestem u Ciebie w sprawie korepetycji - mruknąłem.
Wade
- Czy ja wiem, czy niestety- zaśmiałem sie- Od nauki też trzeba czasem odpocząć chyba że chcesz być drugim Einsteinem- powiedziałem zamykając za nim drzwi i czekałem na rozwój wydarzeń
Peter
Wzruszyłem niepewnie ramionami.
Lubiłem się z nim uczyć.
Pomagało Mi to w zdobywaniu kolejnych wiadomości wręcz z dziecinną łatwością.
Podszedłem do niego bliżej z opuszczoną głową.
- Zawsze możesz mnie nauczyć czegoś innego.... - wyszeptałem.
W duszy aż paliłem się ze wstydu.
Czy naprawdę wypowiedziałem to na głos?
Wade
- Jakieś propozycje?- zapytałem niemal różnie cicho próbując dojzec jego oczy co było niemożliwe z powodu że spuścił głowę a i tak jest ode mnie trochu niższy
Peter
Czułem na sobie jego wzrok.
Czekoladowe oczy.
Uniosłem głowę i momentalnie ustałem na palcach, wszystko działo się za szybko dziękio pajęczemu refleksowi.
Objąłem swoimi wargami usta mężczyzny, po prostu dając mu tym ruchem do zrozumienia o co Mi chodzi.
Gdybym powiedział, pewnie spaliłbym się ze wstydu.
Wade
Kurwa kurwa!! Zaskoczył mnie swoją reakcją tym bardziej że jakoś mi cała akcja umknęła i zanim się obejrzałem już mnie całował. Nie trzeba mi było dokładniej uzasadniać. Odwzajemniłem natychmiast pocałunek lekko się pochylając. Podniosłem rękę delikatnie gładząc jego szyję samymi opuszkami
Peter
Chciałem się uśmiechnąć, ale to tylko zniszczyłoby tę piękną chwilę.
Ułożyłem swoje dłonie na jego barkach.
- To... na czym skończyliśmy? - wyszeptałem sam nie wierząc w prawdziwość tych słów.
Wade
- Na trygonometrii, ale widzę, że masz inne plany. Chętnie się z nimi zapoznam- wymruczałem mu do ucha i zaraz potem zacząłem składać delikatne pocałunki na jego szyi. Zrobiło się nastrojowo i za nic nie chciałem żeby się spłoszył, żeby jego śmiałość nie okazała się tylko chwilowa
Peter
Odchylałem szyję jak rasowy kociak, który domagał się większej ilości pieszczot.
Nawet w postaci takich pocałunków.
Jak widać, marzenia się spełniają.
Moim był właśnie on.
Pragnąłem zatrzymać go na zawsze, a nie tylko tę jedną noc.
Hej, jestem Spider-Man'em, a to z pewnością nie będzie dla mnie problemem.
Błagam tylko, aby Wilson nie robił malinek na mojej szyi.
Zostałbym wyrzucony za to z domu.
Wade
Podobała mi się jego uległość, ale nie chciałem też aby był całkowicie bierny. Zjechałem z pocałunkami nieco niżej odchylając kawałek materiału koło kaptura. Delikatnie przygryzałem wrażliwą skórę, na tyle lekko żeby dało przyjemność ale nie zostawić śladów. Domyślam się że pewnie nie chciałby paradować po szkole z czerwonymi plamkami
Peter
Był w tak doskonałej pozycji, że zdecydowałem się na lekkie przegryzienie płatka jego ucha.
Byłem młody i niedoświadczony, a więc takie eksperymenty są u mnie nawet wskazane.
Właśnie, nie mam żadnej wiedzy praktycznej odnośnie zbliżeń pomiędzy dwoma mężczyznami.
Teoria i jakieś zapożyczenia z filmików o tej tematyce powinny wystarczyć.
Nie to, że przyznaję się do ich oglądania...
Wade
Zamruczałem cicho czując że chłopak chce trochę przejąć inicjatywę. Było to cholernie podniecające. Przeniosłem się z pocałunkami na jego obojczyk, tak cudownie zarysowanego. Dłonie przysunąłem na jego biodra lecz starałem się nie wykonywać nimi żadnych ruchów. Miałem wrażenie że to ostatnio go tak przeraziło, więc nie chciałem znów czegoś zepsuć
Peter
Nie założyłem dzisiaj kostiumu, a to oznacza dodatkowe punkty dla mnie.
I brak jakiejkolwiek ucieczki.
Oj, nie dzisiaj.
Ruchy Wade'a były pełne spokoju, a może i zbyt delikatne.
Gdzie jest ten mężczyzna, który zachowywał się gwałtownie i nieobliczalnie?
Zostawiłem go na dachu.
Ale nie o tego Mi chodzi!
Tylko o Wade'a, takiego jak go spotkałem.
Kiedy wsunął Mi karteczkę ze swoim numerem do spodni.
Wade
Wróciłem do jego ust, też delikatnie je przygryzając. Chwyciłem za szlufki jego spodni i przysunąłem sie do niego
Peter
Podobał Mi się ten ruch, mimo pewnego dyskomfortu.
A mianowicie, czułem jak moje spodnie robią się zbyt ciasne.
Oby tylko tego nie zauważył.
Wyszedłbym na zbyt napalonego nastolatka.
A czy właśnie takim nie byłem?
Przesunąłem językiem po jego wardze.
O tak, czas na drobne prowokacje.
Wade
Próbowałem się nie uśmiechnąć na ten gest. Chwila... Zdałem sobie sprawę że mam drzwi za plecami. Pora to zmienić. Obrocilem nami tak, że teraz to Peter musiał sie o nie oprzeć
Peter
I tak właśnie zostałem przyparty.
Żadnej drogi ucieczki.
Chyba, że nagle chciałem ujawić swoje zaskakujące moce.
Trzeba wierzyć, iż nie.
Zabawa musi trwać.
Zaprosiłem również i jego język do zabawy.
Oczy miałem przymrużone, może i prawie zamknięte.
Gdybym tylko je uchylił, okryłbym się mało urzekającym różem.
Wade
Odpowiadałem językiem na jego pieszczoty zachwycając się jego trochę nieśmiałym poczynaniom. Przysunąłem się do niego tak blisko że...ej...halo? Czy on... Nie byłem pewien czy aby nie mam urojeń, więc dla sprawdzenia rozsunąłem mu nieco nogi kolanem. Łajapierdole! Wyraźnie wyczyłem charakterystyczną wypukłość i cicho zamruczalem z satysfakcją
Peter
On to zauważył.
Moje zwykle blade policzki zmieniły barwę na lekko różową.
Jeszcze bardziej mnie rozgrzał tym dotykiem, a przecież to było tylko kolano.
Poczułem się niesamowicie zawstydzony.
Dlaczego jego ciało nie reagowało w takowy sposób?
Wade
-Ktoś tu jest niecierpliwy- wyszeptałem na chwilkę się od niego odrywając. Nie wiedziałem że tak łatwo się podnieci, ale było to nader satysfakcjonujące
Peter
-T-to nie moja... wina - wydukałem z siebie uchylając powieki.
Moja twarz nabrała bardziej przerażonego wyrazu.
Czy przez to mężczyzna był na mnie zły?
Możliwe, że się zniechęcił.
Krążyłem wzrokiem po jego twarzy.
Podziwianie jej z takiej odległości było czystą przyjemnością.
Wade
- Taaa...niewątpliwie to moja wina. Może więc zajme się tym osobiście- zaśmiałem się cicho patrząc na niego z czułością. Byłem pewien że to jego pierwsze ze zbliżeń z drugą osobą. Był nieco onieśmielony, ale chyba nie zdawał sobie sprawy że jego cielesna reakcja była dla mnie zielonym światełkiem w tunelu
Peter
Pokiwałem niepewnie głową.
On zamierzał to zrobić, a ja... już nie mogłem odmówić.
I jeszcze ten wzrok...
Tylko zachęcał do powiedzenia "tak".
Pozwoliłem mu działać.
Wade
Przymknąłem oczy i na powrót połączyłem nas pocałunkiem. Zjechałem dłonią niżej badając tą intrygującą wypukłość przez materiał spodni
Peter
Mój wstyd rósł jeszcze bardziej w chwili, gdy on mnie dotknął.
Jak na razie usta miałem zajęte.
Nie mogłem mu nic powiedzieć, więc tylko wzmocniłem nasz pocałunek.
Robiłem to ze swoją niezdarnością.
W swoich umiejętnościach nie miałem niczego takiego jak wspaniałe całowanie.
Chodzenie po ścianach musiało wystarczyć.
Wade
Wolną ręką udało mi się wymacać włącznik i zgasiłem światło. Wiem *z doświadczenia) że ciemność zwiększa intymność takich sytuacji. Zacząłem powoli rozpinać suwak jego jeansów
Peter
Odetchnąłem z ulgą.
Przynajmniej nie będzie mnie oglądał w takim stanie.
Ani ja siebie.
Też jakiś plus.
Przez rozpięcie spodni zrobiło Mi się od razu luźniej.
Wade
Przez chwilę zastanawiałem się czy jakbym zapalił światło czy nie okazałoby się że na bokserkach ma kolorowe jednorożce. Pomimo iż korciło mnie żeby sprawdzić *umarłbyś ze śmiechu debilu!* to nadal w całkowitych ciemnościach lekko zsunąłem mu spodnie mniej więcej na wysokość kolan
Peter
Te ruchy były zbyt kuszące.
Zacisnąłem swoje usta w jedną linię.
Teraz wybrzuszenie na czarnych bokserkach było zbyt wyczuwalne.
A także widoczne, jeżeli Wade włączyłby nagle światło.
Wade
Musnąłem jego wargi w uspokajającym geście i uklęknąłem przed nim
Peter
On naprawdę tego chciał, a ja z lekkim przerażeniem go obserwowałem.
Czy mówiłem, że pająki mają doskonałe pole widzenia nawet w zupełnych ciemnościach?
Chyba nie, więc już mówię.
Widziałem wszystko jak przez noktowizor.
Szkoda, że nie aż tak wyraźnie.
Uklęknął i najwyraźniej przygotował się do kolejnego ruchu.
Wade
Podwinąłem nieco jego bluzę i zacząłem składać pocałunki na jego podbrzuszu. Po chwili zahaczyłem palcami o krawędź jego bokserek i je także zsunąłem. Cóż, przez te ciemności nic nie widziałem, ale kiedy objąłem jego przyjaciela dłonią poczułem że chłopak jest całkiem nieźle zbudowany jak na swój wiek. Zacząłem powoli poruszać ręką w górę i w dół
Peter
Podbrzusze było jednym z delikatniejszych miejsc nie zważają uwagę na płeć danej osoby.
A te pocałunki były zbyt rozkoszne.
Jeśliby pobłądził dłońmi po moim ciele z pewnością doszukałby się wielu ran, zadrapań, siniaków.
No i jakiś tam mięśni.
Pajączkowanie po Nowym Jorku robiło swoje.
A ja w razie czego miałem przygotowaną na to wymówkę.
I właśnie, tak chodziło tu o jazdę na deskorolce.
Po raz pierwszy ktoś dotykał mnie w ów miejscu.
Mimo, że on dopiero zaczynał, to sprawiało przyjemność.
Wade
Wciąż trzymając go w dłoni przybliżyłem się i przejechałem po nim językiem kilka razy po całej długości. Wyczułem lekko pulsującą żyłę i tam wzmocniłem nacisk. Przeniosłem się wyżej i zacząłem zataczać językiem koła wokół główki, co jakiś czas drażniąc wędzidełko samym koniuszkiem. Moje ruchy były pewne i cóż, nie ukrywajmy- doświadczone
Peter
Dość głośno sapnąłem kiedy wykonał ten ruch.
Cała przyjemność przelewała się w okolicy mojego krocza.
On był w tym zbyt dobry, chociaż to mój pierwszy raz.
Idealny pierwszy raz.
Zacisnąłem zęby powstrzymując się od głuchego jęku.
Wade
Chwilę jeszcze się z nim podrażniłem, po czym zassałem lekko samą główkę. Wodziłem dłońmi po jego rozpalonej skórze
Peter
Jedną dłonią zakryłem sobie usta, aby w razie nie uprzykrzyć życia sąsiadom tym nieprzyzwoitym dźwiękom.
Druga mimowolnie znalazła się we włosach Wilson'a delikatnie je gładząc.
Ciekaw byłem jego reakcji na to, że wciąż widziałem jego najmniejszy ruch w tamtym miejscu.
Wszystko, co robił za pomocą swoich kształtnych ust czy tego języka.
Wade
Przymknąłem oczy gdy poczułem jego dłoń. Niewiele to dało, bo i tak bo ciemno ale zrobiłem to po prostu z przyjemności. Zacząłem poruszać lekko głową biorąc go w usta dość płytko, ale z czasem zmniejszałem ten dystans.
Peter
Mogłem bez wątpienia przyznać, iż to było lepsze od samodzielnego zadowalania się.
Nie to, że to robiłem, nie przyznaję się...
Zagryzłem wargę rozmyślając niespokojnie nad tym jak mogę się odwdzięczyć mężczyźnie za to wszystko.
I pomyśleć, że ten robił wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli.
Wade
Zajęło chwilke kiedy oswoilem się z obecnością w ustach i potem brałem go już niemal do końca. Czując lekkie drgania przyspieszylem ruchy
Peter
Prawie bezgłośnie pojękiwanie wyrywało się z moich ust.
A gdyby ktoś akurat przechodził obok drzwi mężczyzny?
Na pewno usłyszałby nas.
Odciągnąłem dłoń od jego głowy i beztrosko ułożyłem wzdłuż tułowia.
Wade
Czułem że chłopak jest maksymalnie rozgrzany i niedługo dojdzie. Moje ruchy stały się szybsze i bardziej stanowcze gdyż nie chciałem przedłużać tej chwili w nieskończoność i aby osiągnął w końcu spełnienie. Mam wrażenie że Peter nawet w najśmielszych fantazjach nie wyobrażał sobie takiego scenariusza. Chociaż, nigdy nic nie wiadomo z jego fantazjami... Chętnie bym je poznał
Peter
Uczucie rozpływania się opanowały dolne partie mojego ciała.
Nie tłumiłem już w sobie żadnych odgłosów, a dawełem im upust w postaci niezrównanego oddechu, pojękiwań i sapnięć.
To było zbyt przyjemne.
Podobały Mi się ruchy mężczyzny.
Gwałtowne, pewne siebie.
Znacznie przyspieszył, a już dłużej nie mogłem się powstrzymywać.
Osiągnąłem spełnienie w jego ustach.
Ups, może nie będzie taki zły.
Wade
Przełknąłem wszystko i oblizałem się. Popatrzyłem w górę, ale w ciemnościach nie mogłem nic zobaczyć. Słyszałem jednak jego nieregularny oddech, który najwyraźniej świadczył o tym że było mu dobrze
Peter
To jego rozkoszne spojrzenie nie umknęło mojej uwadze.
Nie wydawał się być zły za takową reakcję ciała.
Wręcz przeciwnie.
Może nawet tego oczekiwał?
Zagryzłem dolną wargę uspokajając oddech.
Czułem się jak po przebiegniciu maratonu.
Albo dwóch.
Nadludzka wytrzymałość szła w parze z całą resztą umiejętności.
Wade
- grzeczny chłopiec- mruknąłem i wstałem. Pomogłem mu naciągnąć ubranie z powrotem, po czym pochyliłem się nad nim i szepnąłem uwodzicielskim tonem- Podobało się?
Peter
Pospiesznie włożyłem na siebie bokserki wraz ze spodniami.
Serce wyrywało się z mojej piersi.
Pytanie brzmi : dlaczego nastąpiła taka reakcja.
Czy to przez niego?
- T-tak - wyjąkałem, a na znak potwierdzenia swoich słów musnąłem jego gorące wargi.
Wade
Pogłębiłem pocałunek obejmując jego twarz dłońmi. Przez jego jęki sam się podnieciłem i stał mi na baczność. Wolałem przez moment się nie ocierać o Petera, nie znając jeszcze jego...reakcji? Czy ucieknie teraz...? Chyba raczej nie bo wygląda że serio mu się podobało. Nie miałem jednak pewności czy da się zaciągnąć do łóżka, czy będzie wolał robić coś innego, albo może w ogóle pożegna się i zajmie swoimi sprawami...
Peter
Rozsunąłem jego wargi własnym językiem.
Był przecudowny.
Gdzieś w oddali udało Mi się usłyszeć syreny policyjne.
Cóż, dzisiaj ktoś inny jest dla mnie priorytetem.
Miasto musi czekać.
- J-jak mogę się.. odwdzięczyć? - zapytałem obsypując go po chwili kolejnymi musnięciami.
Wade
- Słodki jesteś...- szepnąłem między pocałunkami. Tak, wydawał się tak cholernie niewinny ale jednocześnie seksowny i wspaniały. #przeleć go!!# A żebyś wiedział że to zrobię... Oddawałem jego pocałunki lekko przygryzając jego dolną wargę
Peter
Czas przejąć inicjatywę!
Zupełnie niespodziewanie to on teraz został przybity do drzwi.
Zrobiłem to oczywiście jak najdelikatniej,żeby nie wzbudzić podejrzeń.
Pajęcza siła jednak robiła swoje.
Jedną dłoń ułożyłem na jego torsie, powoli zjeżdżając coraz niżej.
Chciałem tylko coś sprawdzić.
Dotarłem do sporych rozmiarów wybrzuszenia.
A jednak...
Wade
- P...Peter...- jęknąłem zdziwiony. Gdyby w tym momencie zapalił światło zobaczyłby że aż otworzyłem usta ze zdziwienia. Zupełnie mnie zaskoczył swoją reakcją. Jeszcze to że rolę się odwróciły i teraz to ja jestem przy drzwiach to jeszcze mogę zrozumieć, chce spróbować nowych doświadczeń, ale jego ręka... #Kurwa wy to rozumiecie?! Peter właśnie mnie dotyka TAM!!# *Och, moim skromnym zdaniem on chce ci dać do zrozumienia iż...* #Iż chce żebyś go zerżnął!!#
Peter
Gwałtownie oderwałem dłoń od tego miejsca wraz z głosem mężczyzny.
Przekręciłem głowę na bok.
Nie podobało mu się?
- C-coś nie tak? - mruknąłem nie myśląc nawet o tej sytuacji jako pewnym sukcesie.
Tylko błędzie.
Wade
Przyciągnąłem go do pocałunku, a potem wyszeptałem do ucha- Bardzo tak...nie przerywaj...
Peter
Ręka wróciła na wcześniejsze miejsce.
Przemykałem tam palcami, co jakiś czas zwyczajnie gładząc zewnętrzną częścią dłoni.
Zagryzłem swoją wargę.
Czy warto zaryzykować i zrobić z nim... coś więcej?
Czy byłem na to gotowy?
Jako, że nie zamierzałem już dłużej stać na palcach, idealnie dosięgałem do odkrytego kawałka jego szyi.
Muskałem ją zimnymi wargami, czasem podskubywałem.
Wade
Przymknąłem oczy z przyjemności. Ciekawe czy wie że jedną z najwrażliwszych części mojego ciała jest właśnie szyja, kark i plecy. Mimowolnie moje biodra zaczeły sie lekko poruszać, zwiększając tarcie. Objąłem go jedną ręką w pasie a drugą wsunąłem w kosmyki jego włosów. Były takie miękkie i pachnące
Peter
Moje palce powoli wędrowały do materiału spodni.
Odchyliły go i bezczelnie znalazły się przy bieliźnie.
Tylko ode mnie zależało czy pozwolę sobie... a może nam na coś więcej.
Chociaż w głowie rodził się kolejny pomysł.
Masowałem go w tamtym miejscu, a także zsuwałem pocałunki na obojczyki.
Ledwie słyszalnie mruczałem.
Uwielbiałem, kiedy ktoś Mi bliższy dotykał moich włosów.
Wade
Mój oddech nieco przyspieszył kiedy poczułem jego dłoń TAM. Aby nie zostać do końca biernym odsunąłem się od niego na kilka centymetrów aby oderwać jego usta od mojej skóry. Leciutko pociągnąłem go za kosmyki, aby odchylił głowę, dając mi dostęp do swojej szyi. Zacząłem wędrówkę ustami całując jego szczękę, jabłko Adama, skórę pod którą dało się wyczuć przyspieszony puls
Peter
Posłusznie odsunąłem usta od jego obojczyków.
Chociaż wcale tego nie chciałem.
To ja teraz miałem sprawić mu przyjemność.
Po moim umyśle krążyły dwa słowa.
Tak bardzo pragnąłem je wypowiedzieć.
Aby przynajmniej miał tego świadomość.
Jak on przyjąłby to?
Czy ja byłem tylko jednym z pośród wielu partnerów Wilson'a?
- Wade... - mruknąłem niepewnie.
Wade
Na chwilę się oderwalem od jego szyi. Czyżbym zrobił coś źle? Cholera czy znowu to spieprzyłem? Pochyliłem się i oparłem swoje czoło o jego. Patrzyłbym mu w oczy gdyby było zapalone światło- Tak, Pete?- zapytałem cicho pełen najgorszych przeczuć. Czy on chciał żebym przestał, że nie chce więcej i chce już iść?
Peter
Wolną dłonią chwyciłem mężczyznę delikatnie za podbródek kierując bliżej siebie.
Chciałem znać jego reakcję.
Każdy najmniejszy ruch.
Mimikę twarzy.
Wciął odczuwałem brak pewności siebie.
Strach pożerał mnie od środka.
Lecz trzeba było to w końcu powiedzieć.
On musi mieć tego świadomość, że nie pozwolę odejść.
Nie teraz.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho.
Wade
*o kurwa...* #ładnie powiedziane... Ja bym to ująć ojakurwapierdolejebiejakurwa!!# No po prostu mnie zamurowało. I przeraziło. Nie dlatego że to chłopak, ani że nie wiem...tu nie chodziło o niego, tylko o to że to powiedział. Powiedział że darzy mnie uczuciem, którego obawiałem się przez trzy lata odkąd Mercedes zginęła. Ja... Kurwa... Ja też go kocham... Uwielbiam kiedy się uśmiecha, kiedy patrzy na mnie ze skupieniem podczas korepetycji. Kocham w nim wszystko, mimo że prawie go nie znam... Czy powinienem mu to powiedzieć? Wtedy pewnie bylibyśmy parą. Tworzyli byśmy związek. Musielibyśmy się lepiej poznać, spędzać ze sobą dużo czasu. Ta perspektywa była cudowna, a ja stary debil się bałem bo kiedyś ktoś mnie pozbawił ukochanej osoby. Nie przeżył bym gdyby Peterowi też się coś stało
Peter
Z pewnym zaskoczeniem wpatrywał się we mnie.
A ja biedny nie wiedziałem co zrobić.
Czy on był przerażony?
Zdziwiony?
Zadowolony?
Czy odwzajemniał to uczucie?
Zacisnąłem dolną wargę opuszczając dłoń z jego brody.
- W-wade... - nie wiedziałem czy jego imię aby na pewno wydobyło się z moich ust.
Wade
- Ja...wiem...- tylko tyle potrafiłem z siebie wydusić. Kurwa, czy on mnie teraz znienawidzi?
Peter
Wyjąłem dłoń z jego spodni, a następnie odsunąłem się do tyłu.
Były to zaledwie dwa, trzy kroki.
Nie mógł mnie wykorzystać, przecież nawet nic większego nie zrobiliśmy.
Dlaczego w ogóle to zaczął?
Znaliśmy się krótko,jednakże tyle wystarczyło, abym zaczął obdarowywać go tym uczuciem.
I nie żałowałem.
Wade
*no to żeś to pięknie spierdolił* Nie, dobra kurwa! Muszę mu powiedzieć jak jest. Złapałem go za rękę i splotłem nasze palce razem. - Peter... Ja... Ja też... Ja też coś do ciebie czuję... Boję się tego, ale...ale chcę z tobą spróbować...- powiedziałem cicho. Cóż jeśli mnie teraz zostawi to...to się zapierdolę na śmierć...#ciekawe niby jak?#
Peter
Czułem jak pękła we mnie pewna bariera.
Rozczulił mnie swoim zachowaniem.
Powinienem dać mu czasu.
Albo on Mi.
Jest o wiele dojrzalszy, chyba zna się na związkach.
Oparłem się czołem o okolice jego obojczyka.
- Nie musisz. Po prostu... chciałem, abyś wiedział. Sz-szaleję za Tobą - mruknąłem na dłużej przymykając powieki.
Nie chciałem go do niczego zmuszać.
Wade
Boże co za ulga! Myślałem że teraz mnie odtrąci a on zwyczajnie... Też go przytuliłem całując w czubek głowy. Wydawał się taki drobny i kruchy w moich ramionach
Peter
-N-nie jesteś na mnie zły? Obawiam się, że... wcale nie chciałeś tego słyszeć - westchnąłem po dłuższej chwili milczenia.
A może to były moje urojenia.
Cóż, trudno było żyć jako sierota z tajemniczą tożsamościà.
Takowa relacja międzyludzka stała się nowością, czymś eksluzywnym.
Nie mogłem jej ot tak przepuścić.
Wade
- Jestem zaskoczony, to wszystko. Ale pochlebia mi, że wybrałeś właśnie mnie
Peter
- J-jak chcesz, to możemy zostać tu gdzie jesteśmy... zwykli znajomi... - nie mam nawet pojęcia dlaczego to powiedziałem.
Przecież wiadomo, że nie zniósłbym ciągłego wzdychania w jego stronę i zachwycania się potajemnie osobą.
Jestem w stanie uiścić każdą cenę za bycie z nim.
Zawsze.
Wade
- Zwykli znajomi robią takie rzeczy jak my przed chwilą?- zaśmiałem się cicho. Właściwie... Peter chyba właśnie był osobą z którą mógłbym być. Trudno mi teraz określić naszej relacji, ale myślę że gdybyśmy się lepiej poznali to chyba potrafiłbym go uszczęśliwić
Peter
Objąłem go zwracając uwagę na żebra.
Zbyt mocne na pewno zdziwiłoby mężczyznę.
W końcu skąd taki nastolatek ma mieć aż tyle siły?
Chwilę ciszy ponownie przerwały policyjne syreny.
Ich odgłos nasilał się z każdą sekundą.
To coś poważnego.
- P-powinniśmy dać sobie... czasu - wyszeptałem.
Dobra decyzja.
Praktycznie się nie znaliśmy, a już za sobą biegaliśmy.
No, przynajmniej ja za nim.
Wade
- yhmm, masz rację- mruknąłem wtulając się w niego
Peter
Nie przekonywał mnie swoimi słowami.
Wydawał się być tym dość przygaszony.
- Nie musisz się do tego zmuszać - poleciłem.
Napawałem się teraz jego zapachem, a własnym oddechem łaskotałem zapewne w szyję.
Nie chciałem się zastanawiać nad tym, dlaczego pragnę z nim być.
To po prostu.. musiało się zdarzyć.
Wade
- Nie zmuszam się...- szepnąłem chowając twarz w zagłębieniu jego szyi muskając ją ustami -Chcę na prawdę dać nam szansę
Peter
Ta informacja rozpaliła we mnie tylko kolejną garstkę nadziei.
Oby się utrzymała jak najdłużej.
Wciąż czułem narastający niepokój.
Co takiego wydarzyło się w Nowym Jorku?DLaczego miasto wzywało mnie akurat w tym momencie?
Odchyliłem głowę do tyłu.
Jeszcze chwilę nacieszę się jego obecnością, a później pewnie...
Będę musiał iść.
Czas wcisnąć się w dwukolorowy spandex i poratować kilku obywateli.
Wade
Tylko czekałem aż do zrobi. Przyssałem się do jego odsłoniętej szyi, gładząc ją dodatkowo palcami. Mruknąłem cicho
Peter
A jednak umrę tuż po powrocie do domu.
Albo pozostaje Mi czekać na nagły opad śniegu w Nowym Jorku.
Wtedy bez problemu będę mógł założyć szalik i ukryć tymczasowe ślady po jego ustach.
- Robi się już późno - zamruczałem z braku innych rozwiązań.
Już dawno powinienem leżeć w swoim (a może raczej jego) łóżeczku i smacznie spać.
Wade
- Musisz już iść...?- zapytałem cicho. Miałem tylko nadzieję że w moim głosie nie było słychać lekkiego zawodu. Oderwałem się od niego i troszkę odsunąłem
Peter
- Przepraszam, ale tak... Powinniśmy się niedługo umówić o... wcześniejszej porze - mruknąłem.
Już chciałem coś dodać na temat zamartwiania się Cioci, ale to pogorszyłoby moją sytuację.
Wyszedłbym z pewnością na niesamowicie grzecznego chłopca.
Chociaż czy po tym wszystkim to nadal było możliwe?
Wade
- Niedługo, to zostaniesz na noc, co?- powiedziałem zaczepnym tonem. Nie chciałem wprost mu mówić że go kurewsko pragnę, wolałem po prostu wysunąć taką propozycję w miarę łagodny sposób
Peter
Pokiwałem głową, zapominając oczywiście, że on tego nie widzi.
W przeciwieństwie do mnie...
- Z miłą chęcią - znałem jego zamiary.
I przyznam, że nie miałem im nic przeciwko.
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie po raz kolejny zbliżyłem się i musnąłem jego usta.
W ramach pożegnania.
Czas nieustannie biegł.
Może spotkam jeszcze Deadpool'a.
A może to on jest przyczyną tego nagłego pojawienia się policji?
Wade
#zgodził się na bzykanko??# Aż sam się zdziwiłem. Ostatecznie się od niego odsunąłem i uchyliłem drzwi
Peter
- T-to... cześć - wymamrotałem i zniknąłem mu z oczu.
Wyszedłem na chodnik rozglądając się jak najuważniej, a następnie wkroczyłem w jedną z ciemnych alejek.
Bez problemowo wspiąłem się po ścianie budynku.
Teraz wystarczy dotrzeć do domu, przebrać się i na patrol.
Oj, coś czuję, że jutro będę ledwo żywy w szkole.
Byłem zadowolony z tego, co między nami zaszło.
Wade
Zamknąłem za nim drzwi i udałem się do sypialni, gdzie uwaliłem się na łóżko i bezmyślnie gapiłem w sufit... No może nie bezmyślnie. Zastanawiałem się czy aby na pewno dobrze robię. Jeśli mam z nim być to chyba powinienem przestać myśleć o innych. Jako Wade jeszcze to jakoś się udaje, ale kiedy zakładam maskę wtedy moje myśli automatycznie się skupiają na pewnej osobie, która ma słabość do la...spanexu. Aaa właśnie! Spojrzałem na Budzik. Było na tyle późno że Pająk już pewnie gdzieś kica po mieście. Z resztą chyba słyszałem gdzieś syreny alarmowe. Wlazłem szybko w mój ciuszek i wylazłem przez okno, kierując się do centrum
Peter
Napad na bank wykonany przez jakąś mało znaną szajkę.
Przepraszam, poprawka : nieudany napad.
Dobiegłem na miejsce, a jak widać policja mnie uprzedziła.
W ogóle to był mój rekord. 3 minuty przyjścia do domu i kolejne dwie na przebranie się, powrót na miejsce wypadku.
Gratuluję sam sobie.
Funkcjonariusze nie radzili sobie.
Widoczny był tu udział broni i nie mam tu na myśli jakiegoś lekkiego smitha weasona czy glocka.
Prawdziwy karabin.
Przygotowali się, lecz na próżno.
Siedziałem na przeciw ległym dachu obserwując wszystko.
Może nowojorska policja da sobie radę.
Wade
No tak... Gdzie policja i przestępstwa, tam na pewno znajdziesz Pająka. Tak było i tym razem. Ukrywając się w cieniu przeszukiwałem dachu wokół akcji. Już myślałem że może jest gdzieś na dole ale jednak siedział na pobliskim dachu. Podszedłem do niego bezszelestnie i położyłem podbródek na jego ramieniu- Kogo stalkujesz, mogę z tobą?
Peter
Pajęczy zmysł zadziałał.
Ktoś za mną stał.
Specjalnie nie odwróciłem głowy.
I chyba dobrze zrobiłem, inaczej moja maska spotkałaby się z czerwonym materiałem, możliwe, że policzkiem tego osobnika.
- Tylko przyglądam się sytuacji, spodziewałem się Ciebie - mruknąłem
zakładając ręce na piersi.
Przestępcy chyba dopiero przygotowali się do ostrzału.
Jak widać dość niepewnie.
Nie dziwię się, w każdej chwili mogli zostać zebrani w pajęczą sieć.
Wade
- Mmm słodko. Trochę jak Romeo i Julia, spotykamy się po zmroku i w ogóle- *Wade, kocham cię za twoje wyczucie ;-;* No cóż, już wam mówiłem. Kiedy staję się Deadpoolem, wtedy się przełączam na tryb "Pająk"... #stary, jesteś popierdolony!# Ej, który to z was wy małe skurwysynki?! *Ja nic nie mówiłem!*
Peter
- Taką mam pracę - odparłem.
Jak dobrze, że byłem posiadaczem podzielnej uwagi.
Mogłem z nim rozmawiać i bez problemu przyglądać się całej akcji.
Wciąż nic się nie działo.
Mogłem pozwolić sobie na rozmowę.
Wade
Eh, myślałem że chociaż na mnie warknie po tej uwadze. Czemu mi zależy żeby go...rozłościć? Nie, to raczej coś w stylu że chce zobaczyć jak kotek wyciąga pazurki udając tygrysa. To znaczy no... Spidey jest silny no i w ogóle ale i tak zawsze mi będzie przypominać kotka...może to przez te płynne i zgrabne ruchy...*Wade, stop*
Peter
Był stanowczo za blisko mnie.
Czułem jego wzrok i wcale nie znajdował się on na wydarzeniach rozgrywających się pod nami.
Czego chciał?
Jaki cel miał w zjawieniu się tutaj?
- To... co tam u Ciebie? - zapytałem cicho.
Wade
- Eh, stara bieda- rzuciłem swobodnie. Nie mam pojęcia czemu, ale jakoś wolałem nie wspominać mu o Peterze... Teraz był tylko Deadpool i Spidey... Spojrzałem w dół. Zaczęło się robić ciekawie. Obawiałem się jednak jednego...- Chcesz tam iść?- wskazałem głową
Peter
Kiwnąłem energicznie na jego pytanie.
Chyba w porównaniu do mnie nie spędził wieczoru swoich marzeń.
Szkoda.
- To mój obowiązek - rzuciłem wyglądając za krawędź.
Jego podbródek spadł z mojego ramienia.
Wade
- Właściwie czemu to robisz? Serio chodzi tylko o uczynienie tego padołu lepszym?- zapytałem z pewnym zaciekawieniem. Jak dla mnie to nie miało sensu...to znaczy może trochę miało... No ale ci wszyscy ludzie, to tylko mrówki w tłumie, ktoś umiera, ktoś sie rodzi...
Peter
Zagryzłem wargę.
Moja historia ratowania ludzi była dość długa, a wszystko zaczęło się od śmierci wujka.
Tylko czy warto mu to mówić?
- Zostawmy ten temat na inną chwilę - burknąłem i bez ostrzeżenia zeskoczyłem w miejsce pomiędzy szajką przestępców, a policjantami.
- O, nie przeszkadzam? - udawałem pewne zdziwienie, takie jakie właśnie wymalowało twarze wszystkich wokół.
Wade
Zmarszczyłem brwi patrząc jak ten wpada w sam środek zamieszania z poplątaniem. Czemu poczułem dziwny ucisk w brzuchu? Cholera, chyba się o niego martwiłem... Przecież no wiem że ma pająkowate zdolności, ale przecież oni mieli broń. Chwila...# ty kurwa też masz broń...# Sięgnąłem do paska. Pistolet jak zwykle był na swoim miejscu. Spojrzałem w dół. Byłem pod takim kątem, że tylko trzech nie zasłaniali policjanci, ani Spidey. Mogłem w sumie zająć się glinami i tylko Pająka zostawić przy życiu, ale mam wrażenie, że miałby wąty o psy. *Hmm, od kiedy tak ci zależy na jego opinii?* Zamknij się... To musiała być szybka akcja. I taka też była. Wyciągnąłem drugi pistolet i wymierzyłem w obu. Po kilku sekundach wykonałem trzy czyste strzały. Tych trzech typów leżało w kałużach własnej krwi, więc kilkoma pozostałymi musiał się zająć Pająk...no chyba, że policja by mu trochę jednak pomogła
Peter
Już miałem wystrzelić w nich pajęczyną, lecz Ci... po prostu padli na ziemię.
Odsunąłem się gwałtownie jakby w panice.
Czułem się jak sparaliżowany.
Ledwo co uniosłem wzrok ku górze.
Wcale Mi nie pomógł...
Policja widziała, że to nie moja sprawka.
Podskoczyłem na dach budynku znikając tak szybko jak i się pojawiłem.
Dotarłem do Deadpool'a i momentalnie wykonałem cios w jego klatkę piersiową.
- Co ty sobie wyobrażasz? - warknąłem.
Zniszczył Mi akcję..
Wade
Ał...skąd takie małe coś ma tyle siły?! Chociaż nie powiem...dotknął mnie! *czym ty się jarasz?!* - Hej, chciałem ci tylko pomóc- powiedziałem unosząc ręce w obronnym geście
Peter
- Zabijając tych ludzi? To nie jest pomoc - odepchnąłem go, a sam z głośnym westchnięciem zasiadłem na dachu.
Ciekawe co o tym powie NYPD.
Jak to upozorują?
Przyszedł pająk i nagle trzech z nich padło.
Logiczne, prawda?
Właśnie nie, moja tożsamość była zagrożona.
Wade
- o co ci chodzi? Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, któremu ktoś zabrał zabawki, którymi chciało się bawić- prychnąłem. - serio nie rozumiesz, że nie powinieneś się tam ładować? Tak, wiem że sobie popajączkujesz, ale do kurwy! Oni mieli broń, to nie była zwykła zabawa z nożownikiem!
Peter
Po jego słowach zamilkłem.
Tego się nie spodziewałem.
A może nie zrozumiałem do końca tej całej aluzji?
Wstałem z miejsca i radośnie uśmiechnąłem się w jego stronę, chociaż ten tego nie widział.
- Ty... ty się o mnie martwisz - odparłem z pewnym zadowoleniem w głowie.
Pewnie teraz zacznie zaprzeczać.
A ja pozwoliłem, aby nasza relacja znalazła się na takim poziomie.
Deadpool musi zrozumieć, że to nie było moje pierwsze starcie.
Ja wspaniale sobie do tej pory sam dawałem radę.
Wade
- Ja...- ochuj...chciałem coś powiedzieć ale wychodziło na to że otwierałem i zamykałem usta jak złota rybka- Nie, wcale że nie...- odwróciłem wzrok, aby nie patrzeć na niego, kiedy tak bezczelnie kłamię
Peter
Podszedłem i złapałem go za podbródek kierując głowę jak, i pewnie wzrok na siebie.
- Nie zabraniam Ci się martwić, ale... następnym razem nie wchodź Mi w akcję - poprosiłem cicho.
To nawet było... urocze.
Nie samo dotarcie do tego, a jego drobne zakłopotanie.
Wade
Czułem że moje serce niebezpiecznie przyspiesza. No i dlaczego? Tylko dlatego że mnie dotknął? Miałem ochotę go zerżnąć, ale jednocześnie mnie sparaliżowało. - A mogę ci wejść w coś innego?- zapytałem w akcie desperacji
Peter
Odciągnąłem od niego dłoń w czerwonej rękawicy.
- Moja cnota należy już do kogoś innego, spóźniłeś się - odgryzłem się mu.
Po raz kolejny wyjrzałem na wciąż przebiegającą akcję.
Policjanci dali sobie radę sami, wreszcie.
Wade
- Cnota to jedynie zbędny luksus- odpowiedziałem automatycznie
Peter
- Może w porównaniu do Ciebie, ja jestem wierny tylko jednej osobie - oznajmiłem mu.
Nie potrafiłbym opisać za pomocą słów jak bardzo pragnę Wilson'a
Wspaniały w każdym kawałku o każdej porze.
Nie powinienem teraz o nim rozmyślać, moje ciało może na to... zareagować w pewien sposób.
Wade
- Pierdolenie- zaśmiałem się- Myślę że znalazłbym jakiś sposób żebyś sam w wskoczył w objęcia- ziewnąłem i usiadłem na betonie
Peter
- Wątpię w to - odparłem od razu się do niego przysiadając.
W bezpiecznej odległości.
Nic nie byłoby w stanie zakłócić mojego uczucia do Wade'a.
Był kimś więcej niż korepetytorem i znajomem.
A może i dopiero się stawał.
Podparłem się z tyłu na rękach.
Deadpool nigdy nie przekona mnie do siebie.
Wade
- pomarzyć zawsze można- westchnąłem. Zaraz jednak spoważniałem- Niby czemu, nie powinienem zabić tych ludzi. Po co ci byli żywi?
Peter
- Każdy zasługuje na życie... ach, ty nie wyznajesz tej zasady - mruknąłem.
Przecież przyjął posadę najemnika.
Czy on miał swoje reguły, coś co powstrzymywałoby go od zabijania?
Wade
-Skoro każdy zasługuje na życie to czemu... Czemu niektórzy uznają że mają prawo je odebrać?- zapytałem cicho zbierając drobne kamyczki i rzucając nimi przed siebie. Nie mówiłem o sobie. Miałem na myśli pewnego skurwiela, który odebrał mi jedyną ważną osobę
Peter
- Chcą poczuć tę władzę nad innymi istnieniami. To tylko ich napędza do dalszych poczynań. Jeszcze okrutniejszych - zacisnąłem zęby.
Tak się stało z wujkiem Ben'em.
A ja... wciąż myślałem o tym jako o swojej największej porażce.
Pozwoliłem mu umrzeć.
Nie zatrzymałem winowajcy.
To wszystko teraz robiłem dla niego.
Ciekawe czy byłby dumny.
Jedna łza na samo wspomnienie zleciała po moim policzku.
Wade
- Tacy ludzie...sprawiają, że ci którym kogoś odbiorą stają się...inni...- stwierdziłem. Czemu miałem wrażenie, że Pająk zupełnie mnie rozumie w tej kwestii. Może on...- Czy... Stałeś się Spider-Manem bo...straciłeś kogoś?- zapytałem cicho patrząc na niego
Peter
Kiwnąłem w odpowiedzi.
- Robię to dla niego, bo wiem, że przynajmniej teraz nie zawiodę. Ratuję innych przez to, że wtedy go... nie zdążyłem - ledwo co wydusiłem z siebie te słowo.
Było Mi naprawdę trudno.
Dzięki swoim umiejętnością stawałem się silniejszy.
A jak wujek mawiał : wielka siła wiąże się z wielką odpowiedzialnością.
Nowy Jork jest w moich rękach.
Wade
Cholera... Nie sądziłem że... To musiał być szok, w końcu chłopak wydaje się dość młody więc przeżycie takiego rodzaju. - Powinieneś być z siebie dumny...- powiedziałem szczerze. Czyjaś śmierć sprawiła, że chłopak postanowił zostać obrońcą świata. A ja? Ja zostałem skończonym skurwielem
Peter
- Próbuję być, ale to wszystko mnie przytłacza. Jestem na ustach wszystkich w Nowym Jorku, a wciąż obwiniam się za tamto - westchnąłem powstrzymując łzy.
Potrzebowałem wsparcia.
Jakiegokolwiek od kogokolwiek.
Jak widać już zdążyłem sięmu wygadać.
Czy był odpowiednią do tego osobą?
Wade
- Powinienem cię teraz przytulić?- zapytałem cicho bez sakrazmu. Mówienie o tym musiało go wiele kosztować, ale wiem jak to jest przez lata nie móc nikomu o tym powiedzieć
Peter
Nie odpowiedziałem mu, a sam się przysunąłem.
Wtuliłe się w milczeniu w klatkę piersiową mężczyzny.
Wolałbym, aby na jego miejscu znalazł się Wade.
Ale czy on wysłuchałby mnie?
Wciąż tkwią we mnie wątpliwości.
Objąłem go rękoma i przymknąłem powieki na dłuższą chwilę.
Wade
-Doskonale wiem co czujesz...- szepnąłem. Byłem nieco zaskoczony jego gestem, ale odwzajemniłem go i położyłem głowę na jego ramieniu. Wiem jak to jest dźwigać taki ciężar, więc miałem nadzieję że przy mnie lepiej się poczuje, choć na chwilkę
Peter
Widocznie Deadpool potrafił okazać jakiekolwiek uczucia.
Jego człowieczeństwo jeszcze nie uleciało.
- Kogo straciłeś? - wyszeptałem z istnej ciekawości.
Jeżeli już byliśmy w takiej sytuacji, mogliśmy sobie powiedzieć o wszystkim.
Ja... ufałem mu.
Pragnąłem mieć przyjaciela.
I chyba go zdobyłem.
Siedział teraz w moich objęciach...
____________________
Końcówka trochę depresyjna, ale spokojnie- będzie jeszcze depresyjniej xD
Urywam tutaj, a nie w momencie gdy 'miasto idzie spać' (czyli nasze seksiaki), ale to dlatego, że w następnym będzie... no depresyjnie, a nie chciałabym łączyć tego z... no odważnymi poczynaniami naszych bohaterów. Ja zupełnie zapomniałam, że Petey wyznaje mu miłość w tej sytuacji i aż sama przeżyłam szok, znowu xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro