3
10 sierpnia 2018, piątek.
Pierwszy dzień terapii mam za sobą.
Nie wiem, jakim cudem ten debil skończył studia na kierunku związanym z psychologią. Zachowuje się jak jakiś opętaniec nie znający podstaw, nie rozumiem go nawet w najmniejszym stopniu. Może mój iloraz inteligencji jest za mały, aby pojąć jego geniusz? Albo po prostu to on sam powinien chodzić na jakąś terapię?
Dzisiaj dotarło do mnie przeziębienie a może moja stara, dobra alergia postanowiła się przywitać?
Jedni mają alergię na pyłki, inni na orzeszki, jakieś perfumowane zapachy, a ja?
Ja mam alergię na koty.
Sam posiadam kota, nie umiem się z nim rozstać, a moje tabletki się skończyły, niestety po mojej ostatniej wizycie w aptece, nikt nie sprzeda mi czegoś podejrzanego. Chciałem kupić dużą ilość leków usypiających, ale ekspedientka spytała o powód, więc sprytnie zrezygnowałem z zakupu, w końcu co miałem powiedzieć? Niech mi pani to sprzeda, bo zaraz rozszarpię swoje cia...
Cholera, zachlapałem kartkę.
Głupi katar, nienawidzę go prawie tak samo, jak nudy i monotonii w morderstwach.
W końcu co ze mnie za wirtuoz sztuk pięknych, skoro nie jestem w stanie zamordować z klasą?
Zwykły, podrzędny morderca. Dlaczego czuję się dzisiaj tak dziwnie? Bardziej nietypowo...
Druga strona chce przejąć władanie, a ja? Poddaję się temu, kolejny raz poddaję... Jestem takim debilem. Potrafię atakować, a obrona leży po całej linii. Gdybym był strategiem wojennym, moje wojsko już dawno leżałoby pod ziemią. Ha!
Cóż za ironia, powiedział to Śmierć. Nie umiem się opanować, a to idiotyczne szaleństwo znowu zabiera mi władzę nad ciałem, czuję to w każdej komóreczce. Zawsze zastanawiałem się, co będzie, kiedy się poddam, oddam tej mocy i będę tylko ciałem, a nie duszą, obecny w mojej osobie.
Jestem szalony, naprawdę szalony! Dlaczego nie chcę już walczyć? Dlaczego chcę się poddać?! Cholera... Znowu wygrywa, muszę się napić, po prostu muszę. Alkohol ponoć jest lekarstwem, lekarstwem na całe zło, tak jak te idiotyczne tabletki.
Dostałem pudełeczko tych gównianych pigułek. Mają nade mną zapanować, ale na cholerę mi są potrzebne?!
Jak idealnie nad sobą panuję! Nie zabiłem nikogo od dwunastu godzin, pięćdziesięciu czterech minut i trzynastu sekund!
Nie mam zamiaru brać tego gówna, sam sobie idealnie radzę, a po chemii wymiotuję. Chcą mnie wykończyć, powoli, bezproblemowo, ale wykończyć.
Wiedziałem.
Wiedziałem, że chcą to zrobić!
Oni mnie obserwują, siedzą w mojej głowie! Nie pozwolę im przejąć władzy, nie pozwolę! Zabiję każdego, kto spróbuje.
Kto spróbuje...
Ale co spróbuje?
Co ja piszę...
Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Dlaczego w ogóle próbuję?
Po cholerę żyję?
Niech mnie ktoś zabije!
Śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro