Rozdział 6
Rano obudziłam się w depresyjnym humorze. Śnił mi się koszmar. Dokładniej to mój wypadek. Jednak to nie był koniec złych snów, bo po pierwszym koszmarze nastąpił drugi, w którym śniła mi się Sayuri. I Hanako. Obie krzyczały i płonęły. Miałam możliwość uratowania jednej z dziewczyn. Nie wiedziałam, którą wybrać. Przez to obie spłonęły i zaczęły mnie prześladować aż w końcu tego nie wytrzymałam i się zabiłam. Gdybym miała możliwość wyłączenia snów, to zrobiłabym to od razu.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyuczonym ruchem odebrałam połączenie.
- Halo? Kto dzwoni? - spytałam.
- Hej - zamarłam, to był głos Hanako - co tam u ciebie?
Przełknęłam ślinę. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek ją usłyszę.
- W miarę dobrze. Ostatnio poznałam jedną dziewczynę, która stała się moją przyjaciółką i dzięki niej nie myślę o tym, że już nigdy więcej nie ujrzę słońca czy gwiazd. A co u ciebie?
Byłam z siebie dumna, bo nie zadrżał mi głos.
- Tak średnio. Brakuje mi ciebie. Naszych rozmów do białego rana, twoich ramion obejmujących mnie gdy było mi zimno, twoich ust miękkich i ciepłych... Źle zrobiłam zrywając z tobą. Chciałabym do ciebie wrócić.
Zaczęłam kręcić głową. To nie dzieje się naprawdę. Co ja mam zrobić?
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Już oswoiłam się z myślą, że nie jesteśmy razem. Poza tym nie wytrzymałabyś ze mną. Przecież to moja niepełnosprawność była powodem naszego rozstania.
- Wtedy byłam załamana. Nie myślałam racjonalnie. Przecież tak naprawdę, to że nie widzisz nic nie zmienia. Nie zostawię cię juz drugi raz. Dojrzałam.
- To nie jest dobry pomysł Hanako.
Grałam twardą, choć tak naprawdę chciałam się rozpłakać.
- Proszę Kimiko, pomyśl nad tym. Ja nadal cię kocham.
- No nie wiem. Niczego nie obiecuję. Muszę kończyć, pa.
- Pa Kimiko-chan.
Rozłączyła się. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc zwinęłam się w kulkę i przeleżałam tak kilka godzin. Nie wyszłam z łóżka nawet kiedy mama zawołała mnie na obiad.
Późnym popołudniem usłyszałam trzask furtki i do mojego pokoju wpadła Sayuri. Rozpoznałam ją po zapachu perfum.
- Kimiko, dlaczego płaczesz? Co się stało?
Płaczę? Nawet nie zorientowałam się, że dałam upust swoim uczuciom.
- Nic takiego - uśmiechnęłam się - co będziemy robić? - nie chciałam obarczać jej swoimi problemami.
- Wiem, że kłamiesz. Rozumiem jednak, że nie chcesz o tym ze mną rozmawiać. Pójdziemy na polanę. Zrobimy piknik.
- To dobrze, bo jestem głodna - zaśmiałam się. Nie chciałam, by się o mnie martwiła.
Przebrałam się w szorty i przewiewny t-shirt. Gdy byłam gotowa, powiedziałam mamie, że wychodzę i opuściłam dom razem z brązowowłosą. Na dworze było ciepło, czułam jak promienie słońca muskają moją skórę. Czułam też palce Sayuri splatające się z moimi.
Po kilku minutach doszłyśmy na miejsce.
- Poczekaj na chwilę, rozłożę koc i jedzenie - powiedziała dziewczyna. Po chwili złapała mnie za dłoń ciągnąc w dół tak, że opadłam na koc koło niej.
- Lubisz truskawki? - spytała.
- Tak, a czemu... - nie dokończyłam zdania, bo Sayuri włożyła mi coś do ust. Po smaku doszłam do wniosku, że była to właśnie truskawka.
- Pyszna - uśmiechnęłam się.
- Na co masz ochotę? Oprócz truskawek mam tu kanapki, winogrona, ciasteczka i lody.
- A nie rozpuściły się? Przecież jest ciepło.
- Spokojnie, są w specjalnym pojemniku.
- To go otwórz, bo zrobiłaś mi na nie smaka - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz, moja pani - powiedziała z powagą ale zaraz również się zaśmiała. Podała mi talerzyk i łyżeczkę. W pewnym momencie padło pytanie.
- Powiesz mi teraz co się stało?
Westchnęłam. Wiedziałam, że nie wytrzyma i spyta mnie o to ponownie.
- Dzwoniła do mnie moja była dziewczyna. Chce do mnie wrócić.
- Chcesz tego? - jej głos się zmienił.
- Nie wiem. Zostawiła mnie wtedy kiedy potrzebowałam jej najbardziej. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nie gadajmy już o tym, proszę.
- No dobrze - powiedziała i przez resztę czasu rozmawiałyśmy o książkach i nic nie zobowiązujących tematach.
Gdy zaczęło robić się zimno, zaczęłyśmy się zbierać. Sayuri odprowadziła mnie pod dom i objęła wkładając mi coś do dłoni.
- Posłuchaj tego dziś. To niespodzianka, o której ci mówiłam - ucałowała mnie w policzek i odbiegła nie dając mi szansy pożegnać się z nią. Weszłam do domu i włożyłam płytę do odtwarzacza. Po moim pokoju rozległ się wesoły głos Sayuri.
- Widziałam na twojej półce książkę "Miasto Kości". Była w niej zakładka. Postanowiłam dać ci jej audiobook - powiedziała. Ucieszyłam się. Była to moja ulubiona książka. Zamiast jednak usłyszeć głos obcej kobiety lub mężczyzny, usłyszałam głos brunetki. Poczułam jak po moim sercu rozlewa się przyjemne ciepło. Zrobiła to specjalnie dla mnie. Gdy skończyła czytać rozdział piąty, zrobiła przerwę.
- Na razie mam tylko tyle, bo nie zdążę w tak krótkim czasie przeczytać całej książki, przecież spotkałyśmy się zaledwie wczoraj - zaśmiała się nerwowo, nie wiedziałam dlaczego - a chciałam dać ci to nagranie już dzisiaj, bo chcę ci coś powiedzieć. Kocham cię od naszego pierwszego spotkania. Chciałabym, byś została moją dziewczyną. Zadzwonię dzisiaj do ciebie. Dasz mi odpowiedź?
Dosłownie w tym momencie rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu, a moje serce podskoczyło w górę.
~*~
Spróbujcie kiedyś pisać o promieniach słonecznych, które muskają waszą skórę słuchając metalu. Osobliwe uczucie 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro