Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Kolejny czarny dzień. Albo szary. Jak kto woli, ale ja wolę mówić czarny, gdyż tylko czerń widzę.

Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Co może robić osoba niewidoma oprócz bezczynnego siedzenia i wychodzenia na spacer od czasu do czasu? Brakowało mi nocnego wpatrywania się w gwiazdy. I wielu innych rzeczy.

Westchnęłam i weszłam do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Przebrałam się w ubrania przygotowane przez moją matkę. Ciekawe jak wyglądały. Teraz nawet ucieszyłabym się gdyby były różowe, byle bym je tylko zobaczyła.

Weszłam do kuchni. Nie słyszałam obecności mojej mamy lub taty. Musieli być w pracy. Na kuchennym blacie wymacałam miskę i łyżkę. No to na śniadanie zjem płatki. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Zawsze stało w tym samym miejscu. Wlałam je do rondla. Chyba trochę rozlałam. Ostrożnie postawiłam je na palniku i zapaliłam gaz. Cieszyłam się, że nie jestem już zależna tylko od rodziców. Po chwili wszystko było gotowe i zajadałam ze smakiem moje śniadanie. Gdy je zjadłam, nie wiedziałam co robić dalej. Skrzywiłam się, bo ogarnęły mnie ponure myśli. Zresztą jak każdego dnia.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł być? Otwierać czy nie? Co jeśli to zabójca? Zaśmiałam się. Może to i lepiej dla mnie. Wyczułam palcami klucz na parapecie okna i po dłuższej chwili szukania szpary zamka i cichym przeklinaniu pod nosem, znalazłam ją i otworzyłam drzwi z uśmiechem triumfu na twarzy.

- Kto przyszedł? - spytałam jednak trochę niepewnie.

- Sayuri - usłyszałam głos wczoraj poznanej dziewczyny.

- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.

- Mówiłam, że po ciebie przyjdę. Zbieraj się, idziemy do biblioteki.

Między nami zapadła cisza. Po paru sekundach przeszył ją mój niezbyt wesoły śmiech.

- Sayuri, jestem niewidoma. Czy ty jesteś głupia?

- Może i tak, ale nie myśl, że będziesz czytać normalne książki. Przecież są napisane takie alfabetem Braille'a! - podekscytowała się.

- Nie umiem go - prychnęłam.

- Ale ja tak. Nauczę cię go - powiedziała z determinacją w głosie. Przyciągnęła mnie do siebie i po dźwięku poznałam, że zamknęła drzwi.

- A moja laska? - spytałam zrezygnowana.

- Przecież masz mnie, głuptasie - w jej głosie usłyszałam śmiech. Chyba się lekko zarumieniłam.

Szłyśmy chyba jakieś dziesięć minut. Sayuri trzymała mnie za rękę. Czasem znienacka przyciągała mnie do siebie lub zatrzymywała, bym na kogoś nie wpadła albo żebym nie weszła na ulice na czerwonym świetle.

Kiedy doszłyśmy już do biblioteki, owionął mnie zapach książek. Na moje usta wpłynął smutny uśmiech. Kochałam czytać. Sayuri pociągnęła mnie za sobą i pomogła usiąść na krześle. Usłyszałam jak ode mnie odchodzi i po chwili wraca. Położyła coś na stole i ułożyła na tym moje dłonie. Przesuwała nimi po czymś wypukłym.

- To jest A - poczułam jedną wypukłą kropkę w pierwszym z dwóch rzędów po trzy kropki.

Tłumaczyła mi wszystkie litery, a ja je dotykałam. Skupiałam się na tym co do mnie mówi i starałam się to wszystko zapamiętać.

- Jaka to litera? - spytała układając moje palce na jakiejś literze po piętnastu minutach powtarzania i ćwiczeń.

- O - powiedziałam trochę niepewnie.

- Dobrze! Teraz spróbuj przeczytać ten fragment - usłyszałam jak przewraca stronę, a ja jej dotknęłam.

- Ciemne chm... - nie umiałam rozczytać tej litery, ale już wiedziałam jakie będzie to słowo - chmury przesuwały się po niebie - na metodzie rozpoznawania niektórych liter i domyślania się innych, przeczytałam zdanie, które wybrała dziewczyna.

- Brawo! Dobrze ci idzie - usłyszałam dźwięk smsa - muszę już iść. Jestem umówiona z przyjaciółką. Chodź odprowadzę cię do domu. Chcesz żebym wypożyczyła ci tą książkę?

- Tak - pierwszy raz odkąd straciłam wzrok, poczułam radość.

Sayuri załatwiła wszystkie formalności i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.

- Dziękuję, że nauczyłaś mnie tego alfabetu.

- Nie ma za co. Jutro też do ciebie przyjdę.

- Nie musisz marnować na mnie swojego czasu.

- Nie marnuję go. Lubię cię.

- Sayuri, jak wyglądasz? - spytałam wstydząc się trochę zadanego pytania.

- Mam brązowe długie włosy i takiego samego koloru oczy. Żadna ze mnie piękność.

- Mogę dotknąć twoich włosów? - spytałam. Ciekawe co sobie o mnie teraz pomyślała.

- Jasne - zaśmiała się i ujmując moją dłoń, położyła ją na swoich włosach. Były miękkie i proste.

Po chwili ręką dotknęłam jej twarzy i delikatnie badałam jej rysy. Musiała być bardzo piękna. Miała mały nos, wydatne kości policzkowe i duże usta. Poczułam, że ona także dotyka mojej twarzy.

- Doszłyśmy do twojego domu - powiedziała nagle i otworzyła do niego drzwi.

- Jeszcze raz dziękuję.

- Naprawdę nie ma za co - włożyła mi do ręki klucz - to do jutra.

- Pa - pożegnałam się i zamknęłam drzwi.

W rękach ściskałam książkę. Może teraz moje życie będzie odrobinę weselsze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro