3. Przepowiednia elfiego rodu
Najpierw zjedli do syta i wypili po trzy szklanki soku wiśniowego. Ku wielkiemu zawodowi Hiro, Shin wcale nie pochłaniał swojego posiłku w tak spektakularny sposób jak obrazował to sobie w swoim umyśle, ale widok i tak go zadowalał. Fakt, że chłopak cokolwiek je, sprawiał, że wydawał się bardziej ludzki, a tym samym mniej przerażający. Wybrali stolik tuż przy ścianie, żeby nie przyciągać zbytniej uwagi, ale na sali jadalnej i tak nie było szczególnie tłoczno. Tylko parę osób przewijało się co chwila – głównie podróżni. Miejscowi zwykli przychodzić tu raczej po zachodzie słońca, a teraz ledwo co minęło południe. Być może to nawet lepiej, ponieważ nie mają wokół tłumu pijanych chłopów, chcących przez procenty wszcząć bójkę, ani jakiegoś fałszującego na cały głos minstrela, domagającego się zapłaty za swoje, pożal się Boże, okropne piski.
Puste talerze zostały zabrane przez piękne młode damy i chłopcy w ciszy przyglądali się sobie, czekając na reakcję drugiej osoby. Nadal uważali to za pewnego rodzaju walkę. Nie ufali sobie nawzajem, jedynie zawarli krótkotrwały rozejm na rzecz wspólnego celu.
- Dlaczego mnie obserwowałeś? – Hiro przerwał ciszę, rozumiejąc, że sam musi zacząć wypytywać. Najwyraźniej elfy były zbyt dumne by przemówić samodzielnie do nisko postawionych osobników. W chłopaku znów coś zabulgotało, lecz zachował spokój.
- Wiedziałem, że to ty – odparł lakonicznie, na co brwi jego rozmówcy powędrowały w górę.
- O, kolejny się znalazł, co się wysłowić nie umie. – prychnął rzucając wrogie spojrzenie. – Co ja? Co ja mam do tego? Mówisz, że nie jesteś moim wrogiem, ale dlaczego mam ci wierzyć? Szczególnie, kiedy mówisz w tak niezrozumiały sposób. – założył ręce na piersi, wciskając się głębiej w oparcie ławy, która postawiona została między ścianą boczną, a przegrodą, dzielącą każde dwa stoliki. Mimo ofensywnego tonu, czuł się osaczony. To jasne, że elf miał tu przewagę i nie podobało mu się to wcale.
- Błękitne elfy to bardzo dumne postaci. – zaczął powoli.
- Masz na myśli aroganckie? – podsunął mu z jadem, lecz w odpowiedzi otrzymał tylko zmęczone spojrzenie. Od razu spojrzał w bok. Nie może dopuścić do tego, żeby Shin czytał z niego jak z otwartej księgi. Bardzo chciał mu udowodnić, że nie jest tchórzem, ale tu musiał zachować rozsądek.
- Nie nienawidzisz mnie. Po prostu się mnie boisz – rzekł tym swoim zimnym głosem, a Hiro skamieniał. To była prawda. Sam ukrywał to przed sobą skrzętnie, ale Shin przejrzał go na wylot. – Nie wyśmiewam cię. Zamierzam teraz coś opowiedzieć, więc się łaskawie zamknij – powiedział i kiedy odpowiedziała mu cisza, zaczął mówić – Elfy nie cierpią prosić o pomoc. Ja jestem elfem, ale widzę, że już sam do tego doszedłeś. Muszę przyznać, że nie jesteś byle płotką. Tak, to był komplement – usta Hiro rozciągnęły się w powstrzymywanym na próżno uśmiechu – Kraj, z którego pochodzę, znajduje się wysoko w górach. Wychowałem się tam ze świadomością, że jesteśmy inni, lepsi. – na te słowa uśmiech blondyna zrzednął całkowicie i jego oczy zmrużyły się w wściekłości. Shin bez zająknięcia kontynuował – A jednak ktoś nas przechytrzył. Nie chcę ci tego mówić, bo ci nie ufam i wiem też, że masz ochotę mnie zadźgać co najmniej pięć razy w ciągu minuty. Jestem jednak przyparty do ściany i ja, wielki błękitny elf, postać ze starożytnych legend, przyszedłem cię prosić o pomoc. – zakończył i wbił trochę skonsternowany wzrok w deski stołu.
- Pomoc? – Hiro zaśmiał się mimowolnie. – Przychodzić do osoby, podejrzewającej cię o najgorsze, po pomoc? Nie wiem jak to skomentować. – podrapał się niezręcznie po karku, bo naprawdę nie wiedział. Czy to, co zrobił Shin miało w ogóle jakikolwiek sens?
- Moja magia, którą też swoją drogą przejrzałeś, pokazuje mi ogólny obraz psychiki osoby. Daje mi to duże pole manewru w kwestii przewidywania. Od razu wiedziałem, jaki jest twój życiowy cel i głęboko wierzę, że jestem nim ja – zatrzymał się na moment – to znaczy mój ród. Uwolnienie błękitnych elfów od klątwy. – poprawił się szybko, gdyż poprzednia wersja brzmiała nieco... dziwnie.
- Ach tak – Hiro pokiwał z wolna głową, powoli trawiąc tę informację. – Wierzymy w to samo. No, mniej więcej. Jestem przekonany, że to właśnie ty jesteś pierwszym tropem ku wypełnieniu mojej misji. – przyznał, a wtedy Shin rozluźnił się trochę i ogromny ciężar spadł z jego ramion. Odetchnął z ulgą. Hiro już chciał wspomnieć o swojej magii jasnowidzenia, ale powstrzymał się. Jeśli Shin jednak go oszukiwał, niemądrze było ukazywać mu wszystkie swoje karty. Pozostanie ostrożny. – Pomogę ci. Leży to i w moim i w twoim interesie, więc zakładam, że nie będzie problemu. Musisz mi jednak powiedzieć wszystko, co wiesz. – zawyrokował ostatecznie.
- Powiem, ale posłuchaj – odpowiedział prostując się na krześle – to nie jest tylko twoje zadanie. Zrobimy to razem. – jego oczy wykazywały niesamowitą determinację, ale kryła się w nich także iskierka zagubienia, cień niepewności. Hiro nie wiedział, czy zrobiło mu się go żal, czy dojrzał w nim człowieczeństwo, a może zrozumiał, że Shin nie odpuści. Ostatecznie, nieco wbrew sobie, zdecydował.
- W porządku.
- A teraz słuchaj uważnie, bo powtarzał nie będę.
- Słucham, słucham – powiedział posłusznie i rozluźnił spinane przez zdenerwowanie ramiona. Jego duma trochę ucierpiała przez to, że Shin chciał się do niego przyplątać i mu pomagać. I mógłby narzekać i sprzeciwiać się, ale koniec końców nie miał na to ochoty. Gdyby chodziło o kogoś innego, na przykład tego wrednego starucha Satoriego, o, wtedy wyprułby z niego wszystkie flaki i wrzucił do rzeki. Shin z kolei, pomimo niebezpiecznej aury tajemniczości, wydawał się zupełnie szczery. Prawdopodobnie tylko sprawiał wrażenie osoby, do której lepiej nie podchodzić, żeby nikt się do niego nie przyczepił. Duszę jednak musiał mieć czystą i niewinną, a serce wołające w frustracji o pomoc. Widać to było głęboko w jego ciemnoszarych oczach, które nadal wzbudzały w Hiro nie tylko ciarki, ale również pewną fascynację. Powoli utwierdzał się w fakcje, że z Błękitnym Elfem stoją po jednej stronie, a nić przeznaczenia, łącząca ich od narodzin nareszcie skurczyła się i przyciągnęła ich do siebie. Od zawsze mieli się tu spotkać. A teraz muszą robić to, co trzeba. Bo trzeba.
- Na Błękitne Elfy została rzucona klątwa. – zaczął swoją opowieść zatopiony w rozmyślaniach Shin. Jego postać zdawała się nieobecna, jakby błądząca gdzieś w zaświatach. – Cały naród skamieniał. Nie... Ich serca skamieniały. Klątwa pozbawiła Elfy dusz, pozostawiając jedynie ruszające się według swojego rytmu skorupy. Nie ma już w nich życia. Ja... - wziął wdech starając się bardzo żeby głos mu nie zadrżał – Obudziłem się pewnego dnia w martwym mieście. Oni się ruszali, wykonywali codzienne czynności. Rozmawiali. Ale jakby wcale ich tam nie było. Gdyby umarli... Ale nie. Ich ciała funkcjonują prawidłowo. Myśli jednak spowija dym. Nie wiem dlaczego ja ocalałem. - zrobił przerwę na przyjrzenie się ekspresji Hiro. Wyglądał na trochę przejętego, ale głównie skupiał się na analizie sytuacji. Wsłuchiwał się z uwagą w każde słowo i marszczył lekko brwi w zastanowieniu. Zdał mu się znacznie poważniejszy niż chwilę temu. - Nie kochałem ich. Nie kochałem tego miejsca. Ale jest coś innego. Lojalność. Z tego powodu chwytam się nawet brzytwy i uniżam się przez zwykłym, nic nieznaczącym człowiekiem, prosząc o pomoc.
- Ale co ja mam do tego? - wtrącił się blondyn podejrzliwie - Jasne, myślisz, że mamy ten sam cel. Tylko dlatego, że twoje magiczne błyszczące oczka zobaczyły jakieś skrawki moich myśli? Nie jesteś na tyle naiwny, żeby się pakować w kłopoty bez zastanowienia.
- W istocie - kiwnął głową - Znalazłem cię przypadkiem, to fakt. Przybyłem do Kateki w poszukiwaniu mądrości. Słyszałem, że w Wielkiej Bibliotece jest cała wiedza tego świata. Oczywiście stwierdzenie okazało się mylne, ale to już inna sprawa. W naszej kulturze istnieje kilka przepowiedni, które każdy z nas zna. Jedna mówiła o Bohaterze. W starożytnej mowie "Hiro". - rzekł wolno, po czym wziął oddech. Hiro wyglądał na jeszcze bardziej zainteresowanego tematem. Biła od niego pewność siebie i satysfakcja. Shin pomyślał, że jego postawa jest śmieszna. "Jedyne co robił w życiu, to czekał na moment by zabłysnąć?" - pomyślał trochę z niesmakiem. Z drugiej strony potrzebował tego. Potrzebował człowieka całkowicie poświęconego swojej misji.
- No. Brzmi sensownie. - przyznał przepełniony dumą Hiro. "I kto tu jest arogancki" - przeszło przez myśl Shinowi, lecz nie skomentował tego otwarcie. - Nie rozumiem tylko, dlaczego nie poszukałeś mnie od razu. I ta przepowiednia. Co dokładnie w niej było?
Shina aż coś skręciło w środku. Hiro zachowywał się jakby nie chodziło tu o życie ludzi, tylko jego własne zadowolenie. Ale mimo wszystko, potrzebował go i nie mógł pozwolić tej szansie wymknąć mu się z rąk.
- Błękitne Elfy są silne, ale nie niezniszczalne. Ktoś miał je wykorzystać dla własnych celów, a Bohater zza morza ocalić je od zguby. Brzmiało jak śmieszna bajka, więc nie pomyślałem nawet by wziąć ją na poważnie, dopóki nie ujrzałem Bohatera na własne oczy.
- Jasne - powiedział głosem wypranym z emocji i Shin nie mógł już z jego twarzy niczego konkretnego wyczytać. - Bądź jutro w bibliotece przed południem. Ja muszę się zastanowić nad tym, co powiedziałeś. Wtedy wymyślimy plan działania. - postanowił rzeczowym tonem. Nawet nie był szczególnie zmieszany po usłyszeniu wszystkich ty informacji, jakby na nie właśnie czekał całe i życie i dokładnie wiedział, co ma robić. Decyzje też podejmował bez zastanowienia.
- Będę. Jestem ciekaw, co wymyśli wielki bohater tego świata. - wycedził, nie mogąc powstrzymać się od wytknięcia chłopakowi jego przesadnej pewności siebie.
- Bohater, czy nie, zamierzam ci pomóc. Czy każdy musi się ze mnie śmiać? Satori już i tak mnie męczy swoim gadaniem – naburmuszył się cały, podniósł na nogi i rzucił na stół cztery miedziane monety – Powinno wystarczyć, trzymaj się. - Jego słowa zdziwiły nieco elfa, lecz nie odpowiedział tylko pogrążył się w zadumie. Być może Hiro ukrywa więcej niż się spodziewał. "Bohater, czy nie" - powtórzył w myśli. Teraz udaje, że go to nie obchodzi? Albo to Shin się pomylił w osądzie. Nie. Shin się nie mylił w takich sprawach.
Po tych słowach Hiro wyszedł z karczmy na ostre słońce, świecące z nieba. Cieszył się z rozwoju sytuacji. Poczucie satysfakcji powoli wypełniało jego trzewia, siejąc w jego duszy przyjemne ciepło. Krok po kroku dojdzie do miejsca, w którym miał się znaleźć. Tyle lat cierpliwości i nareszcie doczekał się swojej chwili. Nie wiedział, co go dokładnie tak ekscytowało: możliwość zabłyśnięcia jako bohater, zakończenie wiecznego czekania, czy może nowa przygoda z interesującym osobnikiem u boku. Trochę będzie musiał naprostować jego irytujący charakterek, ale wyglądało na to, że się dogadają. Gdzieś tam z tyłu głowy zastanawiał się, co będzie, kiedy wszystko się zakończy? Czy jego magia powróci? Będzie miał kolejnych ludzi do uratowania? A może zostanie sam z nieograniczonymi możliwościami budowania swojego życia po swojemu. Na to ostatnie na pewno nie był przygotowany, bo przecież, czego on właściwie pragnął? Całe życie planował jedynie robić, co powinien, a jeśli ktoś da mu wybór może ostatecznie się złamać i nie zrobić nic. Tak został wychowany. To jednak nie dręczyło go na razie zbytnio, teraz jego umysł zajmowała teraźniejszość i problem, z którym miał się niedługo zmierzyć. Zaklęty kraj elfów. Co to mogło oznaczać? Shin założył, że to klątwa, ale czy na pewno? A jeśli tak to kto to zrobił, i dlaczego? Jak znaleźć odpowiedzi? Jedyną opcją wydawało mu się zawędrować do kraju błękitnych elfów i poszukać poszlak, ale może jeszcze coś wymyśli albo odpowiedzi ukażą mu się we śnie. Często zapominał o tym, że jego magia odeszła, lecz także nie tracił nadziei na jej powrót. Również jej utrata nie mogła być przypadkowa.
- Wcześnie dziś wróciłeś – zauważył Wakatoshi, otwierając młodemu drzwi – herbaty?
- Tak, byle mocnej. Muszę nakręcić umysł – odpowiedział mu z podekscytowanym uśmiechem, a potem ruszył w głąb mieszkania odłożyć rzeczy.
- A z nim co znowu? Rzadko tak się napala na coś – zastanowił się brunet, drapiąc się po głowie. Przemieścił się do kuchni w celu zaparzenia herbaty z podwójnej porcji.
- Wsyp poczwórną – odezwał się Satori, opierając się o blat. – Chyba znalazł to, czego szukał. Nie chcę go wypytywać, kiedy jest w swoim trybie myśliciela, ale widać, że faktycznie coś odkrył. Hmm, pewnie ten elfi chłopiec. Jak uroczo. – nie przestawał mówić, nachylając się jednocześnie do ukochanego. – Myślę, że niedługo wyleci z gniazda. Taki był słodki jak go spotkaliśmy, a tu już ucieka ratować świat! – zaśmiał się cicho na koniec, a wtedy Wakatoshi oderwał się od parzenia herbaty, zwrócił ku niemu twarz i uśmiechnął się nieśmiało. – Kto ci pozwolił być tak niesamowicie niesamowitym? – pożalił się Satori, kiedy ich usta dzieliła, zmniejszająca się nieustannie, odległość pięciu centymetrów. Pocałowali się czule, ramiona Satoriego prędko oplotły całującą ją postać w pasie. Po długich sekundach przerwali pieszczotę i przytulili się do siebie, tonąc w cieple swoich ciał.
- Cieszę się, że tu jesteśmy – odezwał się Wakatoshi – Wiesz, gdyby nie ty, byłbym martwy.
- Moje życie bez ciebie, byłoby okrutnie puste, więc myślę, że jesteśmy kwita – zatopił twarz w jego szyi i zaśmiał się wdzięcznie.
- Hej, zakochani! Wasza bezgraniczna miłość istotnie jest inspirująca, ale nie może ona przeszkadzać w misji ratowania świata! – wykrzyknął tuż przy ich uszach Hiro – Herbata, potrzebuję herbaty! – wyjaśnił zaaferowany, choć większość z tego było przesadną grą aktorską i dramatyzowaniem.
- Te, widzisz go? – Satori odsunął się trochę od wyższego mężczyzny – czekaj aż sam się zakocha i zobaczy, że niczego więcej mu nie trzeba – powiedział z żmijowym uśmiechem, jednak jego dłoń poczochrała w ojcowskim geście lśniące jasne włosy.
- Nawet herbaty – dodał całkowicie poważnie Wakatoshi, na co Satori znowu się roześmiał, zachwycony tą prostodusznością, a Hiro westchnął zrezygnowany, łapiąc po drodze swoją herbatę i zmywając się do swojej sypialni.
- Mocna! – dało się jeszcze słyszeć jego energiczny głos.
Starsi natomiast zajęli się sobą, zostawiając sprawy dzisiejszego świata gorącokrwistym, żądnym przygód młodzieńcom. Niech się wyszaleją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro