Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1.

Znalezienie się na statku piratów, nie było częścią jego planów objęcia władzy nad Trzema Królestwami.

— Książę Trzech Królestw, mówisz?

Kapitan statku złapał brutalnie jego rękę i położył na mapie w miejscu, gdzie znajdowało się wcześniej wspomniane państwo. Następnie narysował linię, do miejsca, w którym znajdowali się w tym momencie.

— Możesz mi wyjaśnić, jak omedze udało się bezpiecznie przebyć taką drogę?

Eagle uśmiechnął się krzywo, nie spuszczając wzroku z kamiennej twarzy kapitana. Odkąd opuścił Trzy Królestwa, wciąż mierzył się z dyskryminacją. Nauczył się z nią obchodzić i czuł, że dzięki nowemu doświadczeniu, w przyszłości lepiej zajmie się sytuacją społeczną w swoim kraju. W najniższych warstwach społecznych archaiczna hierarchia z pewnością nadal obowiązywała. Nie służyła ona rozwojowi.

— Szczęście? Auć — jęknął, gdy alfa szarpnął go i zmusił do patrzenia w swoje brązowe oczy. — Myślisz, że uda ci się mnie przestraszyć? — bez namysłu wyrwał się z uścisku kapitana. — Myślisz, że pozwolę siebie dotykać?

W przeszłości kazał odciąć rękę służce, która dotknęła jego zranione ramię i sprawiła mu ból. Nigdy nie traktował swojej służby z szacunkiem, dlatego odwróciła się od niego, kiedy miała dopaść go kara. Nie zapłakał za nimi, jedynie ściął „Papierowym Sercem". Jego ulubione skórzane buty, które podarował mu I książę, przesiąknęły krwią. Nigdy więcej ich nie ubrał.

— Myślę, że nie masz wyboru.

Uśmiechnął się pod nosem, słysząc pewność siebie w głosie alfy. Pamiętał jak chwilę po tym, jak usłyszał kogoś wypowiadającego do niego te słowa, Trzy Królestwa wygrały wojnę, a on w końcu odzyskał prawo wyboru.

— Nie zapominaj, że jestem VII Księciem i jeśli stanie mi się krzywda, będziesz musiał zapłacić.

Chciał dodać, że srogo, ale nie łudził się. Jego ojciec nawet nie kiwnąłby palcem, gdyby dowiedział się o jego śmierci. Może już teraz zapomniał, jak wyglądał. Jedynie I i IV książę o niego dbali, ale żaden nie zaryzykowałby swojej przyszłości, żeby mścić się za chłopaka, którego próbowali się pozbyć.

— Gdybyś wybrał inny kraj, może bym się zmartwił. Jak ktoś z Trzech Królestw miałby się dowiedzieć, że na moim statku znajduje się omega? Podobno ich książę.

Eagle się nie zląkł. Wiedział, że zabicie go, było kuszącą opcją. On na miejscu kapitana piratów zabiłby siebie bez wahania. Nieuległe omegi i książęta od zawsze przynosili pecha. Nauczyło go tego doświadczenie.

— Nie podróżuję sam — wyznał, zastanawiając się, jak bardzo zawiedziony byłby nim teraz jego ochroniarz. — Jestem księciem. Mój sługa jest najzdolniejszym wojownikiem w królestwie.

Nie pamiętał, kiedy ostatnio nazwał Duncana sługą. Po wszystkim, co przeszli, brzmiało to niczym obraza, jednocześnie wiedział, że Duncan nigdy nie chciał być dla niego nikim więcej.

— W takim razie to strata dla całego kraju, że musi cię niańczyć — kiwnął głową, zgadzał się z alfą, dla dobra kraju powinien zostać cesarzem. — Muszę cię jednak ostrzec, że żadnego zdolnego wojownika z Trzech Królestw nie spotkałem podczas swojej podróży.

— Oczywiście — przytaknął. — Był ze mną.

Nie mógł się oprzeć przed zlustrowaniem kapitana, który podniósł swoją rękę i łapał w nią powietrze, starając się opanować buzujące w nim emocje. Wyglądał całkiem nieźle, odrobinę arystokracko przez swoje zarysowane kości policzkowe. Eagle mógł wyobrazić sobie, jak jego dłonie przyciskają go w tym momencie do ściany i powoli wsuwają się pod jego ubrania, drażnią jego delikatną skórę i jego cesarską dumę. Kiedyś uważał, że nie zawaha się przed niczym, żeby dostać to, czego pragnął, dzisiaj rozumiał już, że nie warto pakować się na dziurawą łódź.

— To tyle? Żadnej historii?

— Myślisz, że mam tak długi język? — zapytał, rozumiejąc, jak niecodzienne musiało to być dla tej alfy, że nie bał się go i zachowywał się tak beztrosko.

Nawet jeśliby udawał, wciąż byłoby to niecodzienne dla słabej omegi. Miał szczęście, że nikt na statku pełnym dzikusów jeszcze się na niego nie rzucił. Zaśmiał się do swoich myśli.

— Wcześniej bez wahania wyjawiłeś swoją tożsamość.

— Jeśli zapytasz mnie, kim jestem, dlaczego powinien się tego wstydzić?

Na pałacu był znany ze swojego długiego języka. Nie widział sensu z ukrywaniem się, działaniem w cieniu. Lubił za to, kiedy poświęcano mu uwagę.

— Chcesz, żeby zapłacono za ciebie okup?

— Mój ojciec nigdy nie zapłaci okupu — stwierdził bez wahania.

Zerknął na mapę, leżącą na biurku. Jego dom znajdował się tak daleko stąd. Prawie nie wierzył w to, że jego podróż trwała tak długo. Czuł, jakby jeszcze wczoraj jego starsi bracia karcili go za nieokazywanie szacunku babce i próbowali zeswatać go z najróżniejszymi książętami i paniczami z dobrych domów, jedynie po to, żeby pozbyć się go z gry.

— Słyszałem, że Trzy Królestwa są bardzo bogate. Twoja matka też powinna, a która matka nie kocha swoich dzieci?

Otrząsnął się ze swoich myśli. Mimo wszystko zawsze mu pomagali, to, że teraz nie ma ich przy nim, dowodzi tego, że tak się oddalił, że nie są w stanie się dosięgnąć.

— Pomyślałeś w ogóle, jak chcesz się z nią skontaktować?

— Czy ty próbujesz odwieść mnie od wymuszenia okupu? — omal nie kiwnął głową, mimo wszystko nie chciał mieszać kapitanowi, aż tak w głowie. — Naprawdę trudno mi cię zrozumieć. I czy nie jesteś zbyt arogancki? Pierwszy raz omega rozmawia ze mną w ten sposób.

— A ty dalej o tym.

Podrapał się po nosie i zdecydował się przejść do około biura. Minął białe zasłony, za którymi okazała się znajdować sypialnia kapitana. Łóżko wyglądało wygodnie. Powinni się na nim oboje zmieścić.

— Czyli mam nie prosić o okup — Eagle pokiwał głową, dotykając palcami książek, leżących na regale, niektóre tytuły poznawał. — W takim razie chyba zostaniesz tu na statku.

Jego wzrok zatrzymał się na drewnianej szkatułce. Kusiło go, żeby ją otworzyć, ale lubił swoje palce. Odwrócił się z powrotem w stronę alfy.

— Bezpieczniej jest mnie zabić, a moje ciało wrzucić do morza — stwierdził pewnie.

Podszedł do mapy wiszącej na ścianie. Ciekawiło go, czym były zaznaczone na niej czerwone kropki. Może skarby, może kryjówki. Byłoby to jednak zbyt niebezpieczne. Piraci nie są głupi. Poza tym byłby w takim razie już martwy.

— Tak ci śpieszno do śmierci? — ściągnął brwi, nie rozumiał wyciągniętych przez kapitana wniosków. — Ja wolę opcję z wykorzystaniem w odpowiedni sposób twojego ciała.

Na moment zamarł. Poczuł uścisk w sercu. Jedynym, co obiecał swojej omedze, była godność. W ten sposób zdołał okiełznać swoje drugie ja. Starał się ją uspokoić. Niepotrzebnie panikowała. Nikt go w ten sposób nie zdoła zbezcześcić.

— Chcesz zrobić ze mnie dziwkę? Nie nadam się. Nigdy w życiu nikogo nie uwodziłem. To mnie uwodzono. I dużo gadam. Potrafię zniszczyć każdy nastrój.

— Więc jak zamierzasz zarobić na swoje utrzymanie?

Zagryzł swoją wargę. Czuł, że zostanie przydzielony do sprzątania albo gotowania. W ten sposób nie uda mu się znaleźć sposobu na ucieczkę stąd albo zawiadomienie Duncana.

— Mam dużo talentów. Wychowałem się w pałacu. Umiem czytać, pisać, śpiewać, grać na wielu instrumentach, walczyć, chować się — do tego stopnia, że podczas zabawy w pałacu, jego bracia nie mogli go znaleźć przez 2 tygodnie, potrwałoby to dłużej, gdyby nie ważny bankiet, w którym musiał uczestniczyć — włamywać, planować i to nawet nie połowa.

— Walczyć?

Zacisnął rękę w pięść, kiedy przed jego oczami pojawiły się stosy palących się ciał. Klęczał przed nimi i prosił bogów, żeby się nimi zaopiekowali. Tak naprawdę nie szanował bogów, ci żołnierze musieli teraz przez niego cierpieć z ich ręki w życiu pozagrobowym, bo nie wzbudził ich sympatii. 

— Nasz kraj do niedawna prowadził wojnę z zachodem. Najłatwiej przypodobać się cesarzowi osiągnięciami wojskowymi.

Czasami to też jedyny sposób, żeby przeżyć i udowodnić lojalność cesarzowi, kiedy twoja matka jest bezwstydna.

— Chcesz mi wmówić, że walczyłeś na froncie? Rozumiem, że byłeś strategiem?

Zaśmiał się. Jeśli stratedzy muszą przynieść starszemu bratu głowę jednego z najlepszych dowódców wrogiej armii, żeby dowieść swojej wartości, to wtedy był jednym z nich.

— Też. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale walczyłem i przeżyłem. Wszyscy myśleli, że zginę, ale przeżyłem.

— Dlaczego?

— Musiałem spłacić grzechy mojej matki.

Chyba nie potrafił trzymać języka za zębami. Z drugiej strony zdobycie litości tego mężczyzny, nie było złe. Tak długo, jak się w nim nie zakocha i nie spróbuje go zatrzymać u swojego boku.

— Dlatego twoja matka nie zapłaci okupu? Odwróciła się przeciwko cesarzowi? Zdradziła?

Przełknął ślinę. Jeśli powie jeszcze jedno słowo, może nie przeżyć. Uśmiechnął się i powiedział wymijająco:

— Jeśli zaprzepaszczenie mojej szansy na przejęcie tronu, wiedząc, że to moje największe marzenie, jest zdradą, to tak.

— Masz matce za złe, że urodziłeś się omegą.

Zaraz zacznie mieć, jeśli ludzie nie przestaną zwracać uwagi tylko na to.

— Nie? Dlaczego? To mój najmniejszy problem. Mogę być twoją omegą — rzucił od niechcenia, wcielając swój pomysł w życie. — Chyba że już jakąś masz, ale nikogo takiego nie widziałem. Nie powinna trzymać się blisko ciebie?

Zdziwienie na twarzy kapitana było czymś, czego nie zapomni do końca swojego życia.

— Nie chcesz przypadkiem objąć tronu? — zapytał alfa po dłuższej chwili wpatrywania się w niego jak w wariata.

Podobało mu się to.

— W Trzech Królestwach bycie porzuconą omegą nie jest piętnowane, a w mojej podróży, mam alfę, która zawsze trzyma się blisko mnie.

— Gdzie jest teraz?

Ile by dał, żeby wiedzieć.

— Wykonuje mój rozkaz?

Rozkazem było oczywiście odszukanie go po tym, jak sam od niego uciekł. Gdyby alfa ciągle go nie napominał, nie doszłoby do dzisiejszej sytuacji. Skarci Duncana, jak tylko się spotkają.

— Jaki?

— Tajny. Więc jak? Gryziesz?

Nie mógł się powstrzymać przed odsłonięciem odrobinę swojej szyi i nawiązaniem kontaktu wzrokowego z kapitanem. Może za bardzo go prowokował.

— Jedno ugryzienie na całe życie.

— To jak?

Nie przejął się. Nie planował w przyszłości wiązać się z kimkolwiek. Ponadto w Trzech Królestwach następca nie musiał być synem cesarza, żeby rościć prawa do tronu. Jego dzieci tak naprawdę nie były pożądane.

Mlasnął, słysząc, jak drzwi otwierają się gwałtownie. Stanęła w nich młoda omega z twarzą tak piękną, że chciałby widzieć ją każdego dnia po obudzeniu. Nikt mu nie powiedział, że nie może wrócić do domu ze służką. Zakrył usta, nie chcąc zdradzić swojego zadowolenia, ale wciąż jego oczy iskrzyły.

— Kapitanie — powiedziała niebiańskim głosem.

Nogi się pod nim ugięły. Przełknął ślinę i powiedział wesoło, trącając alfę w ramię:

— Mogłeś od razu powiedzieć, że masz omegę. Ej, wcześniej widziałem alfę, siedzącą na maszcie — przypomniał sobie o dziwnej kobiecie, która spała sobie, kiedy go złapali i brutalnie unieruchomili. — A ona kogoś ma? Albo ten twój niezabawny sługus?

Miał nadzieję, że nikt nie miał tej błękitnookiej omegi.

— Czego chcesz?

— Ja... — dziewczyna się zawahała. — Czy on uciekł z podpokładu? Przepraszam, dopilnuję, żeby więcej nie doszło do takiej sytuacji, kapitanie.

Pochyliła się skruszona, nie będąc w stanie spojrzeć swojemu kapitanowi w oczy. Eagle złapał za ubranie alfy i wyszeptał:

— Podpokład to nie jest miejsce dla mnie — pokręcił głową, wiedząc, że trzeba odwieść go od tego pomysłu. — Jestem za czysty. Lepiej mnie sprzedać, skoro jestem nietknięty.

Pewnie dostaliby za niego dobrą sumkę, a przy okazji może w końcu odnalazłby go Duncan.

— Głupek.

Skrzywił się, kiedy alfa położył dłoń na jego twarzy i odciągnął od swojego rękawa. Pierwszy raz w życiu ktoś potraktował w taki sposób. Czuł się prawie urażony.

— Nie martw się nim. To nowy członek załogi — mimowolnie kąciki ust Eagle powędrowały do góry.

— Omega? — w jej głosie wybrzmiała niepewność.

Spojrzała na niego zaciekawiona. Zagarnął swoje włosy do tyłu i uśmiechnął się do niej zalotnie. Omegi ze stolicy zawsze to kupowały, ona jedynie pokiwała głową.

— Zajmij się nim. Przedstaw mu najważniejsze zasady i pokaż jego obowiązki. Niech zamieszka z resztą.

— Ale on jest o... — wtrąciła się, ale kapitan przerwał jej ostro.

— Poradzi sobie. Kiedy masz gorączkę? — alfa zwrócił się do Eagle.

— Za około 2 miesiące, tak mi się wydaje. Trochę straciłem już rachubę. Mój ochroniarz się tym zaj...

— Starczy. Nie chcę już go dłużej widzieć.

Eagle niewiele myśląc, podbiegł do pięknej omegi i złapał ją za rękę. Obawiając się, że kapitan zdecyduje się go jeszcze tu zatrzymać, wyprowadził ją na zewnątrz, zamykając za nimi gwałtownie drzwi.

— Hej — uśmiechnął się do niej serdecznie, ciesząc się z tego, że był odrobinę od niej wyższy, na chwilę zapatrzył się w jej niebieskie oczy. — Jestem Eagle. Obiecuję nie sprawiać ci żadnych problemów.

Uniósł dwie palce podczas składania obietnicy.

— Lily.

Odepchnęła go od siebie. Spojrzała na niego pogardliwie. Jego serce znowu zabiło mocniej.

— Nie przymilaj się. Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Obecnie gorsi od ciebie są jedynie niewolnicy. Różnisz się od nich tylko tym, że nie musisz udzielać usług seksualnych — wycedziła.

— Kiedy taka piękność jak ty wspomina o tych brudnych rzeczach, jestem podekscytowany.

Eagle nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem. Widząc ogień w oczach Lily, czuł się spełniony. Mimo że na swojej drodze spotkał wielu ludzi, nie odpowiadali oni jego standardom piękna. Tęsknił za pałacem, gdzie mógł oglądać tylko piękne rzeczy.

— Niefortunnie nie mogę cię teraz pokierować. Jay — zza zakrętu wyszedł mizerny chłopiec o złotych włosach. — Daj mu jakąś pracę.

Przypominał mu odrobinę jego stajennego. Miał nadzieję, że nie skończy tak jak on.

— Tak, pani.

— To tyle?

Eagle czuł się zawiedziony. Nie zdążył jeszcze rzucić ani jednym tekstem na podryw.

— Eh — westchnął, gdy wzrok Lily zmusił go do podążenia za chłopcem.

Kiedy odeszli kawałek od piękności, chłopiec przemówił:

— Jestem Jay, jak już pewnie wiesz. Jak ty się nazywasz?

W końcu ktoś mówił do niego przyjaźnie. Jedyny plus miejsca, w którym się znajdował.

— Eagle.

— Ładne imię.

Uśmiechnął się dumnie. Był znany w całym kraju dzięki swojemu imieniu i temu jak się nim szczycił.

— Oczywiście. Wybrał je cesarz.

Nie miał wtedy jeszcze, jak się okazało pojęcia, że wybiera imię dla swojego syna, ale Eagle nie przeszkadzało to w byciu dumnym.

— Cesarz.

Jay zatrzymał się, odwrócił się do niego i spojrzał z podekscytowaniem.

— Czyli to prawda, że jesteś księciem?

— VII księciem — poprawił go.

W całym pałacu było 21 książąt, najmłodszy w tym roku miał skończyć 2-latka. Większość nie miała oczywiście praw do tronu i to ta część nienawidziła go najmocniej. Zazdrościła mu, bo otrzymał coś, co mu się nie należało.

— Wow — Jay przez chwilę jeszcze mu się przyglądał, po czym znowu zaczął go prowadzić. — To pierwszy raz, kiedy spotykam księcia. I to na dodatek omegę. Pewnie masz dużo ładnych ubrań w domu.

— Yhm.

Tęsknił za czasami, kiedy nie chodził całe dnie w tym samym ubraniu. Nawet w tym momencie czuł się brudny.

— I dużo służek, które pomagają ci brać kąpiel. Pewnie bierzesz kąpiel każdego dnia, smarujesz się najdroższymi olejkami, a twoje łóżko ozdobione jest płatkami róż — nie zaprzeczył, dostawał cokolwiek, rozkazał. — I na pewno zalecają się do ciebie książęta — Eagle przewrócił oczami. — Też zawsze chciałem, żeby ktoś się do mnie zalecał, ale chyba powinien się cieszyć, że żadna alfa ze statku jeszcze sobie mnie nie zachciała — zaśmiał się nerwowo, kiedy wyszli na pokład. — Aife mówi mi, że to dlatego, że jestem mały, brzydki i nieznośny.

— Kim jest Aife?

— To ona — Jay wskazał palcem na alfę, śpiącą na maszcie. — Jest starszą siostrą kapitana.

Przyjrzał się jej z daleka. Miała długie, czarne włosy, wyglądała na dobrze zbudowaną i nosiła dużo bransoletek. Pewnie była tak samo atrakcyjna, jak jej młodszy brat. Może nawet bardziej.

— Nie spadnie?

— Nigdy jeszcze nie spadła. Miałem się zająć myciem pokładu — zatrzymali się przed wiadrami z wodą. — Pomożesz mi — Jay schylił się po dwie szmaty, jedną podał mu. — Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe. Tu na pokładzie nie jesteś dłużej księciem.

— Nie ma sprawy — Eagle machnął ręką, przestając w końcu zerkać na drzemiącą alfę. — Opowiesz mi coś o załodze? Nie chcę popełnić w przyszłości żadnego z nich urazić.

Skłamał. Urażanie było tym, co zawsze mu wychodziło, nieważne jak bardzo się starał.

— No dobrze, ale tylko parę minut. Naprawdę nie chcę wkurzyć kapitana.

Usiedli na drewnianych skrzyniach. Z tego miejsca Eagle miał całkiem dobry widok na cały statek. Parę osób zerkało na niego z zaciekawieniem. Stał się atrakcją. Czuł się prawie jak w domu.

— Naszego kapitana już poznałeś — Jay zaczął mówić. — Nazywa się Weylin. Na pierwszy rzut oka może wydawać się oschły, ale jest naprawdę sprawiedliwy — Eagle odniósł takie samo wrażenie po ich krótkiej rozmowie. — Zawsze myśli też o dobru naszej załogi i ludzi z naszej wyspy. Przejął władzę 2 lata temu od swojej siostry, Aife. Ona jest mistrzem miecza. Jest też bardzo mądra, kapitan zawsze radzi jej się w wielu sprawach. Jest trochę więcej niż prawa ręka.

— Dlaczego oddała mu władzę? — wtrącił się.

On nigdy nie oddałby raz zdobytej władzy. Wtedy wszystko, co przeszedł w swoim życiu, przestałoby mieć znaczenie.

— Ma syna, omegę. Niedawno obchodził swoje 14 urodziny. Nazywa się Ea. Z każdym rokiem wymaga od niej więcej uwagi. Rzadko kiedy opuszcza jej bok. Bierze udział w każdej podróży. Teraz śpi w swojej komnacie. Tak jak Aife ma czarne włosy i zielone oczy. Jest też szczupły, uroczy i rzadko ma dobry humor. Nie wolno ci go rozdrażnić. Jeśli to zrobisz, Aife może cię zabić.

— Hmm — przypomniał sobie o mężczyźnie, który go złapał i zaprowadził do kapitana. — Wysoki alfa, popielate włosy, który wydaje się blisko z Weyliniem, kto to?

— Harv. Jego zastępca, ochroniarz i przede wszystkim przyjaciel z dzieciństwa. Zawsze przestrzega zasad. Kapitan bardzo mu ufa i go sobie ceni. 

Pewnie przypomina Duncana. Już go nie lubił.

— A ślicznotka? Ma kogoś?

— Mówisz o Lily? — Eagle przytakuje. — Jest szlachcianką. Miała wyjść za mąż wbrew swojej woli, ale kapitan ją uratował. Wciąż spłaca dług. Nie ma nikogo, ale jej uczucia do kapitana są oczywiste.

Eagle stara się utrzymać fałszywy uśmiech na ustach. Ślicznotka należała do niego.

— Nie denerwuj kuka, proszę. Jest opryskliwą alfą, ale gotuje pyszności.

— Ej, Jay.

Eagle odskoczył na bok, gdy woda prysnęła na niego. Zamrugał zdziwiony, widząc jak cała zawartość wiadra, wylądowała na Jayu.

— Nie obijaj się — oznajmił opryskliwym tonem beta, odkładając wiadro na ziemie.

Książę przełknął ślinę. Będzie musiał się przyzwyczaić do traktowania jak popychadło i do spędzenia czasu z nimi, jeśli nie uda mu się wpłynąć na kapitana. Im szybciej odnajdzie go Duncan, tym mniejsza szansa, że przez swoją dumę stanie się najbardziej znienawidzoną osobą na statku i większe prawdopodobieństwo, że dożyje tego spotkania.

— Nyle — Jay zajęczał, zdejmując swoją koszulę i wyciskając z niej wodę, nie był zawstydzony swoją nagością. — Powiem o wszystkim Krisowi. Zakazał mnie dręczyć. Poza tym robię bardzo ważne zadanie powierzone przez kapitana — wskazał na księcia.

Nyle zlustrował Eagle'a, ale nie skomentował jego istnienia. Poczochrał włosy Jaya i oświadczył:

— Nie zapominaj, kto przegrał białe perły. Sam nie przygotowałeś żadnego prezentu, a masz tupet przegrywać innych.

— Nie masz serca.

— Ci, ci — Nyle uciszył omegę i oświadczył szorstko: — Wracajcie do pracy. Przyłóż się, nowy.

Kiedy odszedł na odległość, z której nie mógł ich usłyszeć, Eagle nie mógł się powstrzymać przed zauważeniem:

— Mówiłeś, że nikt się tobą nie interesuję.

Tak jak myślał. To byłoby nierealne, gdyby nikt na statku nie zainteresował się niepołączoną omegą. W pałacu musiał ciągle pilnować swoich służek-omeg, żeby nie zabrał ich jemu któryś z braci. II książę zawsze mówił, że najbardziej lubi bawić się z czystymi omegami. Po jednej nocy spędzonej u niego nadawały się jedynie do wyrzucenia, dlatego Eagle robił wszystko, żeby nie sprawiać mu przyjemności.

— On? Żartujesz sobie? To tylko sternik, który całe dnie się leni i wszystkim dokucza. Już częściej widzę kapitana przy sterze niż jego.

Eagle pokiwał głową. Widocznie Jay też miał większe ambicje. Na szczęście on o to nie dbał i miał zamiar zeswatać tę dwójkę. W ten sposób zyska po swojej stronie jeszcze jedną osobę.

— Znęcają się nad tobą, bo jesteś omegą? — zapytał, kiedy spojrzał na półnagiego Jaya.

Mimo że wyglądał na normalną omegą, zachowywał się odrobinę bezwstydnie. Lubił to.

— Co? Nie — złotowłosy zaprzeczył. — Oni traktują mnie jak młodszego brata, tak myślę. Lubią mi podokuczać, ale jesteśmy rodziną.

Eagle pokiwał głową. Jemu też bracia lubili podokuczać, wysyłając na niego zabójcą. Nigdy nie przepraszali, dlatego czasami było niezręcznie, gdy jadali razem.

— Wciąż jesteś omegą.

— Starczy. Zajmij się szorowaniem.

Zajął się.

A/N: pomysł na opowiadanie wziął się stąd, że obejrzałam serial o piratach i wzięły mnie wyrzuty sumienia, gdy pomyślałam o tym jak zepsułam postać Blue Brillianta (moje inne opko), nie wiem kiedy next

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro