Rozdział XXXVI
Jonathan stał z boku i tylko patrzył na twarz Erica, która z każdym słowem Tessy zmieniała się w bardziej zmartwioną. Starała się tłumaczyć wszystko ze spokojem, żeby i on był spokojny, ale niekoniecznie jej to wychodziło.
Winston krążył wciąż między ich nogami i miauczał nieustannie, jakby wyczuwał, że wydarzyło się coś złego.
— Ericu — Jonathan położył dłoń na ramieniu wampira. — Uspokoisz się teraz.
Tessa wiedziała, że użył perswazji. Nie pochwalała tych technik, tak jak i czytania w myślach, ale w tym wypadku mogła przymknąć na to oko.
— Dał mi to — wyjęła z kieszeni pierścień Williama i pokazała Ericowi.
— Wielkie nieba — rozmasował czoło. — Chodźcie. Chodźcie za mną, książę to przewidział.
Tessa i Jonathan wymienili spojrzenia. Oboje byli tak samo zdziwieni jego słowami.
Zaprowadził ich do gabinetu Williama, gdzie natychmiast podszedł do fortepianu i wygrzebał w nutach jakąś kartkę. Przeczytał ją kilka razy, a następnie ściągnął ze ściany pejzaż przedstawiający jakiś dworek. Krył się pod nim sejf, który Eric otworzył bez problemu, używając do tego kodu z kartki. Wyciągnął dwie koperty i poddał Theresie.
Na jednej widniał napis "Otwórz, jeżeli nie żyję", a na drugiej "Otwórz, jeżeli nie masz pewności czy żyję" .
— Skąd wiesz, że są dla mnie?
— Panienko. Żyłem z nim wiele lat, naprawdę wiele lat. Znam go od kołyski i widziałem, jak kochał pannę Rose. Teraz widzę, jak kocha ponownie, te listy są dla ciebie.
Przełknęła ślinę i oddała mu ten pierwszy list. William żył, wierzyła w to.
— Droga Tesso — zaczęła na głos. — Skoro to czytasz, zawiedliśmy po całości. Powinienem użyć niecenzuralnych słów, ale się powstrzymam. Po pierwsze: zostawiam ci pod opieką cały mój dobytek. Wierzę, że jest w dobrych rękach. Nie zapomnij zapalać w mojej sypialni lawendowych świec. Po drugie: Coś ważniejszego. Fakt, że oddałem ci pierścień świadczy o tym, że coś poszło nie tak, a ja jestem świadom, że koronacja Brielle jest sprawą pierwszorzędną w takiej sytuacji. Książę Londynu jest jednym z ważniejszych członków rady w Paryżu, ale mnie nie ma. Gdziekolwiek jestem, na czas mojej nieobecności Londym będzie reprezentował... — zawahała się. — Jonathan Rackford. Dołączam upoważnienie.
— Ja?! — wydarł się tak głośno, że Eric aż podskoczył. — Dlaczego nie Crispin?
— Zapewne zastanawiacie się, dlaczego nie jest to Crispin. Nie będę owijał w bawełnę; to nie jego serce gra do przyszłej królowej i nie jest dzieckiem Mikela, który odgrywa w tym wszystkim dużą rolę. Nie panikujcie, karaluchy wszystko przeżyją. — kontynuowała. — Jeżeli nie wrócę, przeczytaj drugi list. Tesso, ah Tesso. Ile jeszcze razy przewrotny los postawi mur między nami? Z Boża miłością
William Levingstone.
— Jestem w szoku — powiedział skołowany Jonathan. — Kompletnie się tego nie spodziewałem.
— Ja trochę tak — przyznała. — Wiedziałam w głębi serca, że on wie, co robi. Kiedy mnie odpychał. Musimy wrócić do rezydencji Celine i wszystkim to powiedzieć.
— Musimy.
* * *
Celine i Crispin wparowali do rezydencji w kompletnym nieładzie, ale oboje mieli to w głębokim poważaniu.
Adeline wymownie uniosła brwi i posłała im uśmieszek.
— Sprzątaliście ciało prawie trzy godziny, czy postanowiliście ogarnąć także bałagan, który zostawali tam Tessa, Adeline i Jonathan? — zapytała.
— Bardzo śmieszne. — Celine wywróciła oczami.
— Jest prawie piąta nad ranem, więc trochę na was czekaliśmy, ale dobra. Co się dzieje? — odezwał się Mikel.
Tessa przeczytała list ponownie, darując sobie jego końcówkę i wyjaśnienie, dlaczego padło na Jonathana, a konkretniej fragment sugerujący, że czuje coś do Brielle. Zapadło dziwne milczenie, a powietrze stało się bardzo gęste.
— Dobrze — westchnął Mikel. — Niezależnie od tego, co się stanie, popołudniu ruszamy do Paryża. William ma rację, koronacja Brielle jest najważniejsza.
— To się nie dzieje... — szepnęła księżniczka.
— Nie możemy jechać wszyscy. Ktoś musi zostać na miejscu — zaoponowała Yyvon. — Skoro Jonathan został tymczasowym księciem, pojedzie on.
— Tak. Pojadę również ja i Anthony — oznajmił Mikel. — Po koronacji wrócicie do Londynu. Wydaje mi się, że będziecie tutaj potrzebni, ale jeżeli tak się nie stanie, Jonathan zostanie w Paryżu i dojedzie do nas Adeline.
— Nawet nie znam francuskiego...
— To nie ma znaczenia. Brielle musi mieć wokół siebie zaufanych ludzi. Inaczej pałacowe hieny ją zeżrą. Zacznij się pakować, słońce. To twoje ostatnie chwile w Londynie na bardzo długi czas.
Brielle zacisnęła usta w wąska kreskę, ale nie uroniła łzy. Powiedziała sobie, że da radę że musi być silna, bo właśnie tego chciała jej matka. To starała się jej przekazać w pamiętnikach.
Wygładziła spodnie i wstała, a następnie bez słowa skierowała się do swojego pokoju.
Tessa objęła siebie samą i wlepiła wzrok w list. Pismo Williama dodawało jej otuchy. Pierścień, który zawiesiła na naszyjniku z ametystem spoczywał na jej piersi i przypominał o sobie swoim ciężarem.
Anthony chciałby móc zirytować się na podpitą Yyvon, ale jej nie było i boleśnie uświadamiał to sobie z każdą minutą.
Celine ściskała dłoń Crispina i czuła, że razem dadzą radę.
Jonathan posłał Adeline ciepły uśmiech, ale nawet on nie mógł roztopić lodu, który okalał jej złamane serce.
Mikel przyłapał się na tym, że rozmyśla, czy obudzenie Victora nie byłoby dla nich dobrą opcją w walce z Benedictem. Nie mógł mu jednak ufać, a tak bardzo tego pragnął.
Brielle zeszła na dół chwilę po siódmej zwabiona zapachem gorącej czekolady. Nikt tej nocy nie przespał, dlatego każdy potrzebował zastrzyku energii, chociażby w takiej postaci. Tessa odmówiła nawet krwi. Obiecała sobie, że starania Willa aby mogła wrócić do normalnego życia nie pójdą na marne i będzie walczyć o swój sen.
Adeline z wdzięcznością przyjęła od Celine słodkie śniadanie. Była wyczerpana i wyprana z emocji.
Jonathan leżał na kanapie z zamkniętymi oczami i modlił się w duchu, żeby Faith wreszcie zadzwonił, więc kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi, poderwał się z miejsca z nadzieją.
Mikel ruszył pospiesznie, żeby otworzyć, ale to nie był Jerome Faith.
Ciemnowłosy wampir trzymał się za prawe żebro i krzywił z bólu, a kiedy Mikel zauważył, że słońce parzy jego skórę, wciągnął go do środka za kołnierz skórzanej kurtki.
Wszyscy spojrzeli na przybysza zdumieni.
— Kim jesteś i co tutaj robisz? — zapytała Celine, wychodząc na przed. Kiedy spojrzała mu w oczy, rozpoznała w nich coś znajomego.
— K-Kim... Mam na imię Kim Dawson.
— Dawson? — dołączyła Tessa i jak gdyby nigdy nic przegryzła nadgarstek, a później przyłożyła mu do warg. Napił się normalnie, nie łapczywie. Był dosyć starym wampirem.
— Yyvon to moja siostra. — wyprostował się i zaczął analizować, z kim ma do czynienia.
— Dobra, ostatnie kilka godzin to istne zawirowanie. Musisz nam wybaczyć nasze nastroje, ale... — zacięła się. Jak miała mu to powiedzieć?
— Wiem, co się stało. Uciekłem Antonowi. Więził mnie prawie sto pięćdziesiąt lat, Yyvon nie ma pojęcia, że żyję — tłumaczył. — Zostałem przemieniony w jesienne przesilenie.
— Czytasz w myślach? — przeraził się Crispin.
— Nie. Mam dar perswazji.
— Kim jest Anton? — Mikel potrząsnął głową.
— Anton Morgan stoi za wskrzeszeniem Benedicta Raven. Kiedy Conrad przyszedł powiedzieć, że dorwaliście Verlee Van Asbeck, wybuchnęła panika. Musiałem skorzystać z okazji i uciec, ale nie obyło się bez szwanku — uśmiechnął się krzywo. — Mijałem 22 George Street. Widziałem, jak kościół się wali, ale zaatakowano mnie i nie miałem szansy do was podejść. — spojrzał na Tessę, Adeline, Mikela, Jonathana i Anthony'ego.
— Skąd masz ten adres? — zainteresował się Rackford.
— Poszedłem do schronu w Hyde Parku, istnieje od bardzo dawna. Tam znalazłem adres i mnóstwo nowych wampirów, które pytały o Yyvon.
— Jezu — Anthony złapał się za głowę i spojrzał na Adeline. — Kompletnie o nich zapomnieliśmy. Nie mogę jechać do Paryża.
— Wróciłem na 22 George Street i dowiedziałem się wszystkiego od Jerome'a Faitha, komisarza Scotland Yardu. Powiedział, że wy mi pomożecie.
— Miał rację — zapewniła Celine. — Ale wstrzeliłeś się w sytuację jak śpiewaczka operowa na koncert AC/DC.
— W zasadzie miałem okazję być na koncercie, gdzie połączono utwory rockowe z operą i muszę przyznać, że wyszło to naprawdę dobrze.
— Mikel! — spiorunowała go Tessa. — Kim, tak? Dlaczego Anton cię więził?
— Nie tylko mnie. Łapał wampiry kompletne latami, ale tylko ja przeżyłem. Miałem szczęście — nagle jego wzrok padł na Brielle i kompletnie zbladł. — O tobie mówili cały czas.
— Tak, to ja. Brielle Baskerville. — powiedziała dumnie.
— Może to Anton chciał cię kupić za te sześćdziesiąt tysięcy funtów? — zwrócił się do Tessy Crispin. — Jak on wygląda?
— Nie mam pojęcia. Nigdy z nim nie rozmawiałem, zawsze przysyłał Conrada.
— Mam z nim na pieńku. — mruknął Jonathan.
— Z Conradem? Kto nie ma na pieńku z Conradem Kellerem. — zaśmiał się, ale ból sprawił, że śmiech zmienił się w kaszel. — A co do ciebie — spojrzał na Tessę. — Słyszałem przypadkiem, że Benedict miał życzenie, aby sprowadzić jakąś wampirzycę całą i zdrową.
— Jak mógł sobie życzyć czegokolwiek, skoro nie żył... — westchnął Mikel. — Krukiem?
— Aha — potwierdził. — Kruki przekazywały wszelkie pragnienia Benedicta. Nie mam pojęcia, dlaczego Anton polował na takich, jak ja. Nie mam pojęcia, gdzie przebywa Benedict, ale dołączę do waszej drużyny, jeżeli tylko mi pozwolicie. Chcę odzyskać siostrę i zabić Antona.
— My również chcemy odzyskać twoją siostrę oraz pozostałych. Między innymi księcia Londynu. — odparł Crispin.
Mikel chciał już coś powiedzieć, ale w tym momencie telefon Celine zaczął dzwonić.
Odebrała natychmiast i za prośbą Jerome'a włączyła głośnomówiący.
— Adeline, dlaczego nie odbierasz?
— Sorry, tato. Padła mi bateria jeszcze wczoraj — wzniosła oczy ku niebu. — Żyją?
— Nie wiem.
— Jak to nie wiesz? — Tessa potrząsnęła głową.
— Chodzi o to, że sprzątnęliśmy cały gruz i tak dalej, ale... — zrobił krótką pauzę. — Nie ma ich. Yyvon, Eliot, Eran i William zniknęli.
KONIEC CZĘŚCI II
Wracam, kochani. Po długiej przerwie, ale wracam.
I zrzucam na Was bombę, nieskromnie mówiąc.
Chętnie poczytam teorie, jeżeli ktoś o jakąś się pokusi, co się stało z naszymi wampirami i zastępcą c:
Trzecia część wpadnie na profil w sobotę, pod tytułem Przelana Krew.
Pozdrawiam cieplutko!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro