Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Tessa wchodząc do mieszkania Williama zmarszczyła czoło. Coś jej nie grało.

Zrobiła kilka ostrożnych kroków, aż minęła fortepian i spojrzała na pustą szklankę na stole. Ktoś tutaj pił whisky i doskonale wiedziała, kto.

Miała wrażenie, że jej serce wprawiło się w ruch, kiedy odkryła, że pod szklanką znajduje się również krótki liścik.

„Prosiłem, żebyś zajęła się łóżkiem, nie kurzami, zmianą kwiatów i paleniem lawendowych świec (Anthony jeszcze cię za to nie zrugał?), niemniej jednak jestem wdzięczny.

PS: Nie mów mu, że go oszukałem z powrotem

~ Książę Levingstone (ale nie mów tak do mnie, na Jezusa)"

Przyłożyła karteczkę do ust i zaśmiała się długo.

Zaczęła się zastanawiać, dlaczego przyszedł w pierwszej kolejności właśnie tutaj. Chciał poczuć się jak w domu, a to mieszkanie mu o nim przypominało? Czy może sądził, że spotka właśnie ją?

Potrząsnęła głową na te absurdalne rozmyślanie. Jak mogło chodzić o nią? To niedorzeczne.

Zrobiła to, co zwykle — wymieniła wodę kwiatom, ale nie zapalała świecy. Po pierwsze: William już wrócił. Po drugie: zahaczyła o Darmouth tylko przy okazji, bo szła do Celine.

Miała się tam spotkać z wszystkimi, poza Willem, więc czuła ekscytację. Tak dawno nie widziała swoich ulubionych wampirów.

Zaraz jednak szybko spochmurniała, kiedy przypomniał jej się wczorajszy widok tamtego mężczyzny. Nie mogła wyprzeć z siebie wrażenia, że Brielle miała z tym związek. Mimo racjonalnych argumentów Anthony'ego.

Zastukała w ciemne drzwi trzykrotnie — tak się umówiła z Celine, żeby wiedział, że to ona.

Wampirzyca krzątała się na górze, więc Theresa skierowała się właśnie tam.

— Cholera jasna! — krzyknęła zdenerwowana, kiedy podnosząc jeden z dzienników wszystkie kartki z niego wypadły i się wymieszały.

— Musiał być bardzo stary — zauważyła z uśmiechem Tessa. — Że się tak rozleciał.

— Nie denerwuj mnie — Celine rzuciła jej zmęczone spojrzenie. — Spędziłam z tym wszystkim całą noc! Miałam nadzieję, że dowiemy się o czymś jeszcze — westchnęła i podniosła się z podłogi, z której wcześniej próbowała pozbierać kartki. — Nie minęłaś się z Adeline?

— Nie, a powinnam? — zmarszczyła czoło.

— Poszła po dyniowe latte — Celine wyszczerzyła się, zabrała ten konkretny dziennik i zeszły razem na dół.

— Dyniowe co? — Tessa uniosła brew. Nadal miała na sobie jesienny płaszcz, dlatego zdjęła go i odwiesiła na stojący wieszak. Uważała, że jest paskudny, ale Celine z jakiegoś powodu się podobał.

— Dyniowe latte! — zawołała radośnie Adeline, kiedy przeszła przez drzwi. Zaraz za nią szła Yyvon z Anthony'm.

— Tego mi potrzeba — Celine wyrwała jej prawie kubek z rąk. Chciała wypić na raz, ale szybko przypomniała sobie, że może się sparzyć. — A reszta gdzie?

— Crispin i Eran czekają na Jonathana. William ma jakieś spotkanie z resztą książąt, więc nie przyjdzie. — wyjaśnił Anthony, a później usiadł na jednym z krzeseł, które stało w losowym miejscu.

Wszystko w tej rezydencji stało w losowym miejscu. Celine nie miała czasu układać mebli.

— Mikel nie wrócił? — zapytała Tessa. Miała nadzieję, że pomoże im z księżniczką.

— Z tego co wiem, nie.

— Masz — Celine podała Tessie dziennik.

— Wyglądasz okropnie, jak na pierwsze spotkanie ze swoim ukochanym po trzech miesiącach. — zwróciła się do niej Yyvon.

— Crispin nie jest moim ukochanym — zaoponowała Celine. — Myślałam, że już o tym rozma...

Przerwała, bo drzwi się otworzyły i zobaczyła znajomą jasną czuprynę i niebieskie oczy, które wydawały się rozbawione.

— Może ty sobie tych ukochanych pomyliłaś? — Yyvon dźgnęła ją w żebro łokciem, a później sama zajęła się piciem latte.

— Nie wiecie, że najpierw trzeba zapukać? — Theresa uśmiechnęła się szeroko do swoich przyjaciół, a kiedy Jonathana w końcu wszedł, wraz z nim zrobił to Crispin i Eran.

Prawie do nich podbiegła i zaczęła ściskać.

— Tesso, widzieliśmy się niedawno. — zauważył Crispin, również się uśmiechając.

— Trzy miesiące! — pacnęła go w ramię.

— Mnie nie było pół roku, a nawet nie dostanę buziaka w policzek? — Rackford nachylił się do niej.

— Wolałam cię, jak bujałeś się z Victorem — skomentowała Celine. Starała się nie patrzeć na Crispina, ale to było niemożliwe.

Nie potrafiła nie patrzeć na faceta, który jej się tak bardzo podobał. I który miał oczy jak cholerne szmaragdy.

Adeline przybrała taktykę nie ruszania się z miejsca. Nadal miała w głowie słowa Yyvon, które sugerowały, że w Paryżu mogły się dziać różne rzeczy...

— Cześć — Eran podszedł do niej z delikatnym uśmiechem i rękami splecionymi na plecach. Podniosła wzrok i wtedy skrzyżowali spojrzenie.

— Cześć — odchrząknęła.

Skąd tak niezręczność? No tak, z braku kontaktowania się i złamanych obietnic. Pomyślała.

Chociaż tak na dobrą sprawę nic sobie nie obiecali.

Pokręcił głową rozbawiony i stanął obok niej.

— Anthony! — Crispin rozłożył ramiona, w jednej ręce wciąż trzymając laskę i objął przyjaciela, a kiedy napotkał mrugające oczy Yyvon, również do niej mrugnął.

Kiedy wszyscy już się wyściskali, Theresa wzięła długi i głęboki oddech, po czym uniosła w górę dziennik.

— Victor Moriatti miał więcej tajemnic, niż pamiętnik przeciętnej nastolatki — zaczęła. — To, co za chwilę usłyszycie, może wpłynąć na los wszystkich wampirów.

— Brzmi okropnie — skrzywił się Eran.

— Nie mów mi, że wlał coś do wody i każdy stanie się Skażonym — jęknął Rackford.

— Los wszystkich wampirów? — zaciekawił się Crispin. — Boję się, co zaraz powiesz. — wsparł się na lasce, przez jego ciało automatycznie przechylało się w kierunku Celine.

Zaczęła nerwowo gryźć kubek z kawy, co nie uszło uwadze Yyvon.

— Okazuje się, że śmierć księżniczki Brielle Baskerville została upozorowana. Victor natrafił na nią, kiedy szedł do pałacu i według jego zapisków wierzył, że jej krew może być kluczem do wskrzeszenia Deborah. Napisał, że podobno królewska krew może kontrolować śmierć, ale nie mamy pojęcia, o co mu chodziło. Pewnie dlatego chciał jej użyć do wskrzeszenia.

— Czy ty sugerujesz, że ona żyje? — Jonathanowi prawie szczęka opadła.

— Ona nic nie sugeruje, ona wam mówi, że żyje — włączyła się Celine. — Victor wprowadził Brielle w sen i zamurował. Nie zgadniecie, gdzie.

— O mój Boże... — szepnął Crispin i powoli przekręcił głowę za siebie. — Czy ona...?

— Tak. Brielle Baskerville leży uśpiona za naszymi plecami. — potwierdziła Theresa.

— Mówiłyście o tym komuś? — dopytywał Crispin.

— Oczywiście, że nie — Yyvon zmarszczyła czoło. — I tak, wiemy, że książę Londynu powinien być o tym poinformowany w pierwszej kolejności, ale jak każdy widzi, nie zjawił się. — prychnęła.

— Nie szkodzi, złożę mu wizytę — zapowiedziała Celine.

— To sobie poczekasz — zaśmiał się Jonathan.

— Pójdę tam zaraz po naszym spotkaniu, a Tessa pójdzie ze mną — ujęła ją pod ramię i uśmiechnęła się.

— Nie próbowałyście jej budzić? — zaintrygował się Eran.

— Nie możemy tego zrobić od tak — odparła Adeline. — Przecież takie decyzję nie należą do zwykłych wampirów. — dodała, kiedy napotkała jego zaskoczone spojrzenie.

Ucząc się bycia wampirem, lubiła również słuchać o panujących zasadach między nimi. To były ważne informacje i musiała mieć o nich jakieś pojęcie.

— Adeline ma rację — poparł ją Anthony. — Dlatego Will się musi dowiedzieć.

— Nie wiemy też, dlaczego uciekała z zamku — przypomniała Yyvon. — Musiała mieć konkretny cel, a Victor jej przeszkodził.

— Dowiemy się, jak się obudzi. — Jonathana wzruszył ramionami. — Jak już ustalicie z Levingstone'm, co robimy z tym fantem, dajcie znać.

— Jasne. — zapewniła go Tessa, a później odprowadziła wzrokiem do drzwi.

— Skoro to już wszystko, będę szedł na trening. — oznajmił cicho Anthony.

— Idę z tobą. — rzuciła Yyvon. Chciała mieć pewność, że nogi nie poniosą go do pewnej kelnerki.

— No to co? Może jakieś świeże plotki z Paryża? Eran, jak się czujesz z nazwiskiem Vicoletti? — zagadnęła Celine z tajemniczym uśmieszkiem.

— Tak, jak wcześniej — odparł z całkowitą powagą.

— Nudziarz — pokazała mu język. — A ty? Może się odniesiesz do kwestii swojego wychowanka. Mój radzi sobie świetnie — puściła oczko do Adeline.

Była pewna, że gdyby wciąż była człowiekiem, zarumieniłaby się.

— Czuję dumę, że taki wampir, jak Eran, nosi moje nazwisko — powiedział pewnie Crispin, a później przeniósł wzrok na twarz Celine. Coś mu nie pasowało. — Ścięłaś — sięgnął dłonią do jej kosmyków i delikatnie chwycił je w palce. — włosy.

— Owszem. — zmarszczyła czoło, analizując ten gest.

— Nie obraź się, ale preferuję dłuższe.

— Na mnie, czy ogólnie? — uniosła brew wyzywająco.

Adeline myślała, że popluje się kawą. Theresa odsunęła się dyskretnie czując, że im przeszkadza, a Eran podrapał się w brodę kryjąc uśmiech.

— Ogólnie.

— Całe szczęście — teatralnie złapała się za pierś. — Inaczej żałowałabym ich skrócenia.

Oczy Crispina błysnęły na moment.

— Pogadamy? — szepnął Eran do Adeline. Dziewczyna skinęła głową i oboje wyszli na zewnątrz.

Londyn jak zwykle nie rozpieszczał. Wiatr szalał tak bardzo, że gdyby Adeline nie związała rano włosów w kucyka, dawno by się poplątały do takiego stopnia, że musiałaby je rozczesywać na odżywce.

— Przepraszam. — wyrzucił z siebie, wkładając dłonie do kieszeni spodni.

— Za? — założyła ręce na krzyż. Doskonale wiedziała, za co, ale nie mogła się powstrzymała przed usłyszeniem tego od niego.

— Za to, że po tym, co między nami było, zachowałem się jak palant. Za nie odzywanie się i nie wracanie na weekendy, mimo że to tylko ledwo trzy godziny jazdy pociągiem.

— Cóż, jestem skłonna przymknąć na to oko. — oblizała usta, ale on wciąż wpatrywał się w nią poważnie.

— Nigdy nie byliśmy parą — odezwał się znów. — Ale za to to też przeproszę.

Adeline pożałowała, że zmusiła go do wyjaśnień.

— Przepraszam, że będąc w Paryżu o tobie zapomniałem. To znaczy, dosłownie. Były inne dziewczyny. — wyrzucił z siebie.

Łzy napłynęły jej do oczy, więc zamrugała kilka razy, żeby je odpędzić.

Przekonała się, że Eran nigdy nie czuł tego samego, a ona pielęgnowała to przez calutki czas. Zrobiło jej się przykro i wstyd. Jak mogła pozwolić sobie na zakochanie się w nim?

Ależ była głupia, myślała.

— Wszystko w porządku? — pochylił się nad nią.

— Mhm — mruknęła. — Mogłam się tego spodziewać. — odwróciła się na pięcie i zaczęła kroczyć w kierunku Scotland Yard.

Nie poszedł za nią, nie zawołał jej imienia.

Jak mógł tak bezczelnie złamać jej serce? Po tym, co razem przeszli?

Crispin wyszedł z rezydencji i zmarszczył czoło. Nie spodziewał się, że zastanie Erana samego.

Chłopak tylko rozłożył ręce.

— Byłem szczery.

— I chwała ci za to — skinął go niego głową. — Ale wiesz dobrze, że nie popieram twoich wybryków. Wiedziałem, że zostawianie cię z Rackfordem będzie okropnymi pomysłem.

— Jonathan przy Mikelu to aniołek. — żachnął się Eran, ale kiedy napotkał karcące spojrzenie Crispina, zaraz spoważniał.

________________________________________


________________________________________

Wstawiam dzisiaj, jutro nie będę miała czasu :) taki prezencik na weekendzik

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro