Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Nadian opowiedział chłopakom dokładnie przebieg wydarzeń minionego dnia z najmniejszymi szczegółami, zaczął od wizyty na komisariacie, potem w wynajmowanym przez Carolyn mieszkaniu i w końcu opowiedział o tym co stało się w jej domu.

-Nie wydaje mi się, że tylko nasi są w to zamieszani - powiedział Mariad - coś tu nie pasuje.

- Zgadzam się z tobą, może sprawdzimy dziś tego Joe? - Nadian zaprzeczył głową.

- Nie wyczułem w nim złej energii. Jest jeszcze Dawid, Ben, Richard, Stanley i Eric. I pozostali, o których nie wiemy.

- Ale nie wyczułeś też nic innego na miejscu zbrodni.

- Za to odezwał się w tobie samiec - zachichotał Kolio, a inni mu zawtórowali.

- Odpieprzcie się - rzucił, ale widzieli błysk szczęścia w jego oczach.

- Kim ona jest?- spytał Lonuc powoli i cicho, jakby miała zniknąć gdy zapyta głośniej.

- Nie wiem - Nadian splótł dłonie za głową - wiem tylko, że nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego.

- Nawet przy ...- Constantin się zawahał.

- Tak, nawet przy Danice - odpowiedział szczerze Nadian - to co czuje przy niej, jest o niebo silniejsze, jaśniejsze i gorętsze...

- Hm... nie brałeś pod uwagę, że może być trochę prawdy w opowieściach o Ariadnach? - spytał Catalin - Twoi rodzice...

- Nie wiem, naprawdę. Ale wątpię, każdy z nas ma setki lat i przez te wszystkie lata żaden nie spotkałby swojej Ariadny? Dopiero teraz?

- No może masz rację - odpowiedział Catalin - Co robimy z dzisiejszą nocą? Patrole?

Nadian usiadł wyprostowany i odezwał się znów głosem przywódcy.

- Patrole bez zmian. Co do Sary póki jest tu Carolyn, wolałbym by jej towarzyszyła i nie brała udziału w nocnych wypadach - spojrzał na Aleksieja - pasuje ?

- Tak - odpowiedział bez cienia skrępowania - a potem będzie w parze ze mną, w porządku?

- W porządku - odpowiedział Nadian, ale nagle w spojrzeniu Aleksieja dostrzegł iskrę, którą teraz sam czuł w swoim sercu. Aż go zatkało, czyżby Aleksiej... Musi później zapytać. Dotychczas tego nie spostrzegł, ale teraz sam wiedział jak to jest, może dlatego dotarła do niego tak jawna prawda.

- Koniec narady - powiedział - godzina treningu i ruszamy.

Wszyscy z wyjątkiem Aleksieja zaczęli zbierać swoje rzeczy i podnosić się z krzeseł, by udać się do sali treningów. Aleksiej nagle głośno warknął zapatrzony w jakiś punkt przed sobą.

Zobaczył Sarę w potarganej, niegdyś białej koszuli. Teraz była brudna od zaschniętego błota i krwi. Koszula była rozerwana pośrodku. Włosy miała pozlepiane krwią i brudem. Leżała na zimnej posadzce w ciemnej celi. Obok niej stał tylko kubek z wodą. Dalej w kącie stało plastikowe małe wiadro. Od razu wiedział, że to na potrzeby fizjologiczne. W celi panował smród od fekalii. Czuł go bardzo mocno. Sara leżała bez ruchu, była boso. Nogi, a zwłaszcza uda, miała umazane krwią. Jedną rękę miała wygiętą pod nienaturalnym kątem, drugą trzymała się za brzuch.

- Kurwa, co do cholery... - zerwał się, ale wizja nie znikła.

Usłyszał szczęk zamka. Drzwi znajdujące się gdzieś poza zasięgiem jego wzroku otworzyły się. Po chwili ujrzał postać, która wchodziła do celi. Arcanos. Podszedł do Sary i pociągnął ją w górę za włosy. Jęknęła tylko, pozbawiona siły.

- Wstawaj dziwko - rzucił zimno i splunął jej w twarz. Aleksiej czuł jej bezsilność, obrzydzenie i strach przed tym, co zaraz się stanie. Wiedział co zrobi Arcanos. I już wiedział, że to po raz kolejny.

Nagle obudził się jakby ze snu. Wszyscy w sali narad wpatrywali się w niego zaniepokojeni i zdumieni. Czuł jak gromadzi się w nim energia Vi. Kły wysunęły się z dziąseł i pulsowały dzikim bólem. Oczy rzucały wokół srebrne błyskawice.

- Sukinsyn! - zawył i z głośnym rykiem wypadł przez drzwi kierując się na górę. Nadian i pozostali pobiegli za nim. Carolyn tuliła Sarę w swoich ramionach, a dziewczyna płakała i płakała. Wylewała z siebie te wszystkie łzy, na które nie mogła sobie nigdy pozwolić. Cieszyła się tą chwilą ukojenia w jej ramionach, bo wiedziała, że Carolyn nie stara się zrozumieć. Ona rozumie. Spodziewała się natomiast, że za chwilę rozpęta się piekło, bo na pewno chłopcy poczuli jej energię i ją rozpoznali. Wcale nie musiała długo czekać. Usłyszała potężny ryk. Carolyn odskoczyła od niej i rzuciła się do łazienki gdzie zostawiła kaburę. Jak mogła tak szybko zapomnieć o ostrożności? Potknęła się o dywan, ale podniosła się i wpadła

do łazienki, po chwili już była przy Sarze i pchnęła ją za siebie. Dziki wrzask rozległ się bardzo blisko i dziewczyny usłyszały Nadiana:

- Aleksiej nie! Stój! Stój na litość Boską!

Ale nie posłuchał. Gdy wpadł przez drzwi Sara uzmysłowiła sobie powagę sytuacji. Stał przed nimi z obnażonymi kłami, oczy przesłonięte srebrem wyglądały upiornie. Emanowała z niego tak potężna moc, że zaczęły migotać i strzelać lampy. Nadian i pozostali mężczyźni wpadli do pokoju po nim. Carolyn przypatrywała się Aleksiejowi z niedowierzaniem. Wyglądał jak wampir, ale przecież wampiry nie istniały. Popatrzyła na Sarę i Nadiana, i zrozumiała, że ich nie dziwi wygląd Aleksieja. Z oczu Nadiana wyczytała ból i rozpacz. Wszyscy stali w drzwiach i milczeli. Sara wyszła zza pleców Carolyn i popatrzyła na Aleksieja. Spodziewała się, że to Nadian pierwszy wpadnie tu pełen gniewu. Tymczasem wpatrywały się w nią szaro srebrne oczy, pałające żądzą zemsty. Gdy tylko ogarnął ją spojrzeniem dzika furia zaczęła ustępować uczuciu czułości. Stała przed nim jak zwykle na boso, z paznokciami pomalowanymi na kolorowo, w jeansach i turkusowo, fioletowo białej koszuli w kratkę. Oczy miała zapuchnięte i zaczerwienione. Nie mógł znieść tego żalu i lęku, który malował się w jej lazurowych oczach.

- Saro... - wyszeptał i opadł na podłogę na kolana. Przysiadł na piętach i schował twarz w dłonie. Jasne włosy opadły lekko na czoło. Carolyn oszołomiona stała i patrzyła, glock wypadł jej z ręki. Nie schylała się po niego, bo i po co? Jeśli wszyscy, którzy znajdowali się teraz razem z nią byli tymi, za których ich brała i tak nie miała najmniejszych szans, z glockiem czy bez niego. Nadian rozdarty pomiędzy troską o Carolyn, a Sarę podszedł wreszcie do siostry i przytulił ją. Gdy tylko Aleksiej wybiegł z sali narad zajrzał do jego umysłu, a to co zobaczył ścięło mu krew w żyłach. Ale musiał się opanować, bo wiedział, jak by wyglądał pozwalając sobie na ujście furii. A nie mógł się tak pokazać swojej kobiecie, jeszcze nie. Jednak sprawy i tak nie poszły dobrze. Widziała Aleksieja i stała teraz jak zaklęta nie mogąc się ruszyć.

Wszedł do jej umysłu :

- Wybacz mi.

Tylko tyle powiedział, nic więcej. Potem opuścił jej umysł, nie chciał poczuć jej odrazy. Odsunął od siebie Sarę i wpatrywał się w piękne oczy swojej siostry.

- Siostrzyczko... - miękki głos pełen troski i miłości popłynął z jego gardła. Carolyn patrzyła jak zaczarowana. To był nadal jej Nadian, ten sam, który kochał się z nią czule i namiętnie, z którym poczuła niesamowitą wieź od pierwszej chwili gdy go zobaczyła, który otoczył ją opieką i przy którym czuła się bezpiecznie. Czy mógł być tym złym? Nie! - coś w niej krzyknęło. Spojrzała na pozostałych mężczyzn. Wszyscy byli wysocy i mężni, ubrani w czarne bojówki, czarne lub grafitowe koszulki i czarne wojskowe buty. Byli bardzo do siebie podobni, szczególnie trzech. Z ich twarzy emanowała siła i odwaga. Ale czuła, że potrafią być niebezpieczni, wtedy kiedy trzeba. Nie, nie mogło być w nich zła! Skupili na niej wzrok tylko na chwilę, potem z troską w oczach przyglądali się głównej bohaterce wieczoru.

- Braciszku - wyszlochała Sara zarzucając mu ręce na szyję. Nadian oderwał ją od siebie i ujął w dłonie jej twarz. Wpatrywał się ze zdumieniem.

- Ty mówisz? - wydukał klęczący wciąż na podłodze Aleksiej.

- Tak - znów wybuchła płaczem i mocno przywarła ramionami do Nadiana - Przepraszam, przepraszam was wszystkich, nie mogłam...musiałam was chronić, Arcanos powiedział, że was zabije... - łkała wtulona w jego szyję, a on głaskał ją silną dłonią po głowie i kołysał w rytm bicia ich serc.

- Nie zabije nas, nie bój się - odpowiedział, a z jego głosu emanowała potęga i moc, od której ciało Carolyn, aż zadrżało. Pomyślała, że gdyby tylko zechciał, mógłby ją zdmuchnąć z powierzchni ziemi. Nie, nie mógł być zły. Ani on, ani Aleksiej, ani pozostali.

- Mówił, że gdy tylko wam powiem... Aleksiej i ty... - szlochała.

Nagle Aleksiej zerwał się z podłogi i wybiegł z mieszkania. Przewodnik skinął głową i pozostała szóstka wyszła zamykając za sobą drzwi. Nadian wziął Sarę na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Zanim jednak otworzył drzwi Sara odezwała się

- Carolyn... proszę...

Kobieta bez słowa poszła za nimi. Nadian położył Sarę na swoim łóżku i okrył kołdrą.

- Saro powinienem iść na obchód, ale jeśli chcesz zostanę z tobą - trzymał ją teraz za rękę i głaskał kciukiem wierzch dłoni.

- Musisz iść - powiedziała słabym, ale pewnym głosem - Carolyn dotrzyma mi towarzystwa.

Nadian odwrócił się do niej. Stała oparta o front dębowego łóżka. Włosy w artystycznym nieładzie nasunęły Nadianowi gorące wspomnienia. Popatrzył na jej delikatną i drobną twarz, głębokie zielone oczy, które ciemniały i zachodziły mgłą gdy się kochali, brzoskwiniowe, pełne usta, które rozchylała gdy wdzierał się w nie językiem. Bał się. Bał się, że ją stracił. Aleksiej wyglądał okropnie, a krążące od stuleci legendy przyczyniły się do postrzegania ich jako bezlitosnych, krwiożerczych zabójców. To mu wcale nie pomogło. Jak miał jej teraz wszystko wyjaśnić, jak przekonać, że rzeczywistość jest całkowicie inna niż ludzkie domysły? Jak ją nakłonić by została z nim, by go pokochała jak on ją? Zdrętwiał słysząc samego siebie. Czy naprawdę tak pomyślał? Czy ją kochał? Patrzył w jej oczy i nie mógł nic z nich wyczytać, a może bał się tak naprawdę zobaczyć to co skrywały dla niego.

- Możesz z nią trochę zostać? Dopóki nie zaśnie? - zapytał zduszonym z lęku głosem. Miał wyschnięte gardło, język przyklejał się do podniebienia. Musiał się napić, pożywić, inaczej zwariuje.

- Dobrze - odpowiedziała, podeszła z drugiej strony łóżka i usiadła na jego brzegu. Sara wyciągnęła dłoń z uścisku Nadiana i złapała za rękę Carolyn.

- Dziękuję, dziękuje ci za wszystko - wyszeptała - gdyby nie ty, nadal byłabym więźniem we własnym ciele.

Nadian spojrzał przenikliwie na kobietę, ale ona tylko wzruszyła ramionami i ciepło uśmiechnęła się do Sary. Nachylił się nad siostrą i zwyczajowo pocałował ją w czoło. Ruszył do drzwi. Gdy złapał za klamkę odwrócił się i powiedział, próbując opanować drżenie głosu.

- Gdy wrócę, odwiozę cię - ale Carolyn nawet się nie odwróciła.

Nadian opuścił kwaterę i zamiast na trening ruszył w miasto.

Aleksiej pobiegł na mokradła. Pod osłoną nocy mógł sobie pozwolić na uczucia. Pierwszy raz w życiu płakał. Gdy Sara zasnęła przeczesał jej myśli. Dotarł w najdalsze zakamarki, tam gdzie głęboko ukryła to wszystko, co ją spotkało gdy została porwana, to wszystko przed czym nie dał rady jej ochronić. Jej ból przeszywał mu skronie, strach i rozpacz rozdzierały go od środka. Czy potrafił wczuć się tak bardzo w jej położenie bo ją kochał? Nie raz zaglądał do umysłu Nadiana, ale przyswajał zawsze tylko suche fakty, konkretne obrazy. Nigdy nie emocje i uczucia. Aż do dziś. Zatrzymał się nad wspomnieniem ostatniego dnia pobytu Sary u Arcanosa. Nie mógł znieść widoku jej zakrwawionego ciała, kwasu w gardle gdy leżała po wszystkim w swoich wymiocinach. Z ogromną siłą odczuwał jej cierpienie, strach gdy słyszała zbliżające się kroki. Dreszcze, gdy Arcanos pochylał się nad nią i wciskał jej w usta swój język. Odwróciła resztką siły głowę. Nagle silny cios odrzucił jej wątłe ciało na kamienną ścianę. Ostry ból przeszył jego ramię. Sara upadła na posadzkę. Arcanos wyszedł, by po chwili znów wrócić. Był nienasycony. Pociągnął Sarę za włosy.

- Wstawaj dziwko ... - usłyszał ohydny głos Arcanosa. Widział już dziś tę scenę gdy był w sali narad. Tego też nie umiał wyjaśnić. Zobaczył, że usta Sary poruszają się bezdźwięcznie. Nasilił swoją moc i wsłuchał się w jej ledwo słyszalny szept. To co usłyszał zmroziło mu w żyłach krew. Ból powrócił ze zdwojoną siłą.

-Aleksiej, pomóż mi... - wyszeptała Sara. Na krótką chwilę jej oczy rozbłysły światłem. Potem zemdlała.

Wyszedł z jej umysłu. Opadł kolanami w bagna i ukrył twarz w dłoniach. Zawiódł ją. Nie przyszedł na czas. Nie uratował jej. Nie ocalił przed bestialstwem Arcanosa. I on śmiał nazywać siebie wojownikiem? Nie, nie mógł na razie spojrzeć jej w oczy. Wiedział już co musi zrobić. Wstał, otarł łzy i szybkim krokiem ruszył do kwatery.

Było grubo po północy, gdy Carolyn ocknęła się na kanapie w salonie. Obudził ją dzwonek komórki. Znów pognała do łazienki, bo tam zostawiła torbę. Poszperała w niej i wreszcie znalazła. Zdążyła odebrać, dzwonił Dawid.

- Cześć Dawid - rzuciła zaspanym głosem - mów co masz - jednocześnie napiła się herbaty z filiżanki i skrzywiła się gdy okazało się, że już jest zimna.

- Skarbie, odpowiedź za odpowiedź.

- Stoi - znów upiła zimnej herbaty. Brr nie znosiła takiej. Chociaż w Nowym Orleanie królowała mrożona, a i klimat nie służył piciu gorącej, ona jednak uwielbiała gdy gorący płyn spływał jej przełykiem rozgrzewając wnętrze.

- Wygląda na to, że została rozszarpana przez zwierzę.

- Jak to zwierzę?

- Głowa została po prostu odgryziona. Potem uderzona o podłogę, gdy pękła czaszka, usunięto mózg.

- Rozmawiałeś z Joe?

- Nie. On teraz już nie zajmuje się tą sprawą.

-To kto przejął sprawę?

- Ben i Richard. Przykro mi kochanie.

- W porządku, takie są procedury. Co jeszcze wiesz?

- Richard napisał w raporcie, że mogłaś być następną ofiarą, ale gdy sprawca nie zastał cię w domu, wyżył się na twoim psie.

- Nie. Myślę, że to nie tak. Widziałeś zdjęcia w łazience.

-Tak. Ale może to maniak? Upatrzył sobie ciebie, wiedział kim jesteś, kilka miesięcy temu jak rozpracowałaś tego socjopatę, było o tobie głośno i dokonał pierwszej zbrodni, by potem obserwować Cię przy pracy?

-Hm - skwitowała tylko.

Dawid mógł być z siebie dumny, była profesjonalistką, nawet teraz zachowała zimną krew i nie pozwoliła sobie na opłakiwanie psa.

- Teraz moja kolej - rzucił do słuchawki.

- No to dawaj.

- Gdzie jesteś?

- Zatrzymałam się u znajomych.

- Na długo?

- Na pewno na czas urlopu.

- Carolyn, kochanie...

- Nic mi nie jest Dawid. Jestem bezpieczna z przyjacielem z FBI.

- Po prostu...martwię się, ale jednocześnie nie znam silniejszej kobiety niż ty.

- Dzięki tobie taka jestem. Kocham Cię, wiesz?

-Wiem. Ja ciebie też.

Rozłączyła się. Otuliła kocem po szyję, ale pomimo to, poczuła jak na jej ciało występuję gęsia skórka. Odwróciła się i zobaczyła Nadiana. Stał oparty o drzwi i przyglądał się jej. Miał na sobie czarny płaszcz. Wyglądał groźnie. Jak...wampir? Pomyślała i prawie uśmiechnęła się. Że też trzymają jej się żarty.

- Boisz się mnie? - spytała.

- Co?- zamrugał zdziwiony.

- Zapytałam czy się mnie boisz? - odrzuciła koc i wstała. Dumnie uniosła podbródek i wpatrywała się w jego znów granatowe oczy.

- Nie. - Odpowiedział krótko.

- To zamierzasz tam tak stać do rana? - odwróciła wzrok ku filiżance i napiła się herbaty - Cholera zimna. Wiem, wiem, ale ja pochodzę z Polski, a w Polsce pije się gorącą.

- Z Polski? Jeden z nas jest z Polski - ożywił się Nadian.

- Jeden z was? Mniemam, iż nie Aleksiej. Aleksiej to rosyjskie imię ?

- Tak - porzucił entuzjazm.

- Może usiądziesz? To nie moje mieszkanie, ale właściciel nie musi chyba pytać nikogo o zgodę prawda? - Odstawiła filiżankę i oblizała usta.

Jezu - pomyślał, bo wszystko w nim, zaczęło płonąć pożądaniem.

- Carolyn - zaczął, ale weszła mu w słowo.

- Chcesz mnie odwieźć tak? Tak mówiłeś zanim stchórzyłeś i uciekłeś.

- Nie uciekłem - nie wiedział jak zareagować bo nikt nigdy nie drwił z niego w żywe oczy.

- Uciekłeś.

- Carolyn... myślę, że najlepiej będzie jak się od razu spakujesz i cię odwiozę.

- Aha! Czyli najpierw obiecujesz, że się mną zajmiesz, potem mnie wykorzystujesz w łóżku, potem tchórzysz i uciekasz, a teraz odwozisz, bo tak ci wygodniej?

Wstała i poszła do łazienki. Z hukiem pakowała swoje rzeczy do torby. Wyszła i rzuciła mu ją pod nogi.

- Poniesiesz czy z tym też mam się sama uporać? - Gniewne błyski zalśniły jej w oczach.

- Odchodzisz? - w drzwiach sypialni stała Sara opatulona kocem, jej oczy wyrażały błaganie. Ale sen dobrze jej zrobił. Była wypoczęta i promieniowała dziwną siłą.

- Nie! - odpowiedziała, a równocześnie z nią Nadian powiedział

-Tak!

- Jak widzisz, Nadian wie lepiej - spiorunowała go wzrokiem - do mojego domu, włamał się jakiś psychopata i rozczłonkował mojego psa, zatem nie mogę tam wrócić. Ale gdzieś muszę zamieszkać.

- Możesz u mnie - bez wahania zaproponowała Sara.

- Carolyn - zaczął Nadian, ale mu przerwała ignorując go.

- O widzisz, dobry pomysł - przerzuciła sobie torbę przez ramię i wyszła.

Wróciła po kilku chwilach rozbawiona. Nadian i Sara stali tak jak ich zostawiła i wpatrywali się w siebie.

- Jest mały problem - odezwała się patrząc tylko na Sarę - nie mam pojęcia gdzie mieszkasz - roześmiała się głośno i szczerze, a Sara razem z nią. Nadianowi zdawało się, że wieki nie słyszał dźwięcznego śmiechu siostry. Zżerała go ciekawość, jak Carolyn udało się otworzyć jej serce i je uleczyć.

- Zaprowadzę cię, chodź - Sara zrzuciła koc i cisnęła na ręce Nadiana. Gdy była przy drzwiach odwróciła się do brata i popukała się palcem w czoło, potem wyszła trzaskając drzwiami. Cała sytuacja nagle wydała się Carolyn niezmiernie komiczna. Jeśli nie zawiodły jej oczy, gdy Aleksiej wpadł do mieszkania Nadiana, wyglądał jak wampir. Jeśli oni wszyscy nimi byli to powinna zwiewać stąd gdzie pieprz rośnie, a oni powinni się na nią rzucić i wbić w nią swoje ostre kły. Natomiast ona walczyła by tu zostać, a Nadian chciał się jej pozbyć. Kim oni są do licha?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro