Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Klimat panujący na Alasce bardzo podobał się Arcanosowi. Duży mróz pozwalał wyrzucać ofiary i nie czuć odoru śmierci, jaki potem im towarzyszył. Zresztą niedźwiedzie były dużo bardziej pomocne, rozszarpując ciała i rozwlekając po swoim terenie.

Wczoraj wysłał Jelkiela i kilku swoich żołnierzy na zwiady. Przez lata przyzwyczajał ich i siebie do słońca, by móc kiedyś opuścić Ukryte Wyspy, a dzięki Nadianowi, stało się to szybciej niż planował. Alaska póki co, była dla niego wystarczająca, przez jakiś czas będą przyzwyczajać się do większej ilości promieni słonecznych, a zwiększając siłą umysłu, (którą ćwiczyli gdy tylko usłyszał o treningach od Kolio) metabolizm komórkowy, poradzą sobie już niedługo z tą niedogodnością.

Jego rozmyślania przerwał jeden ze strażników.

- Panie, Jelkiel informuje, iż dostawa zamówionych materiałów właśnie dotarła.

Arcanos zatarł dłonie.

- No to do dzieła - roześmiał się zawistnie widząc już w wyobraźni minę Nadiana i Aleksieja.

W Nowym Orleanie było po 18 - stej, gdy Nadian został przywołany przez Juliana. W kwaterze chyba po raz pierwszy miało miejsce takie luźne popołudnie. Nie chodziło o to, że nie mieli o czym myśleć, czy co planować. Wręcz odwrotnie.

Carolyn była w stanie w jakim była, nie wiedzieli co planuje Arcanos i kiedy, do tego szukali alternatywy, na nową miejscówkę.

Różnica polegała na tym, że stało się bardziej rodzinnie niż dotychczas. I Nadian zdał sobie sprawę, że to zasługa kobiet, małej dziewczynki oraz młodego wilczka i małego kotka. Z klanu wojowników powoli stawali się rodziną, do której każdy wnosił coś niezastąpionego. I nawet jeśli był dziś bardziej czuły niż dawniej, a jego serce zmiękło, w ogóle tego nie żałował. Dopiero teraz wszystko zdawało się układać w ich życiu na właściwych miejscach.

- Nadian?

- Jestem. Co tam?

- Nie uwierzysz!

Znalazłeś ojca Carolyn? - Nadian, aż usiadł na łóżku, na którym leżał razem ze swoją partnerką, oglądając ze wszystkimi animowany film dla dzieci pt.: Zaplątani. Bawił go ten obraz, faceci w bojówkach porozwalani na poduchach na podłodze, a wśród nich mała dziewczynka z kotkiem, ładująca się co chwilę do kogoś innego na kolana. Zauważył jednak, że najwięcej czasu przesiaduje u Catalina. Spojrzał na swoją córkę, która zamiast oglądać film patrzyła na wszystkich. Czuł bijący od niej spokój i bardzo się z tego cieszył.

- Powiem wprost - gdy usłyszał głos ponownie skupił się na Julianie - Znalazłem siostrę Carolyn i wiem kim jest ich ojciec.

- Carolyn ma siostrę? - z tego wszystkiego zapytał na głos. Wszyscy w pokoju spojrzeli na Nadiana, tylko mała dalej oglądała bajkę.

Popatrzył na swoją kobietę, która kręciła głową z niedowierzaniem.

- Poczekaj Julian, otworzę się na chłopaków - powiedział.

Opuścił swoje blokady, a wojownicy zajrzeli do jego umysłu.

- Mów - wysłał myśl.

- Z Krakowa trafiłem do Skrzypnem, wynająłem pokój u górali i okazało się, że jest tu dziewczyna, która jest Sargasską.

- Co proszę? Jak to możliwe?

- Też się zdziwiłem, ale ona czyta w myślach zwierzętom, do tego ma kły jak my i teraz uważajcie. Wychowują ją dziadkowie, czyli rodzice matki Carolyn, a raczej Karoliny Jankowskiej. Matka była w Stanach ponad dwadzieścia osiem lat temu, zaszła w ciążę na jakieś wycieczce, urodziła bliźniaczki, wróciła do Skrzypnem i po kilku dniach uciekła do Krakowa z jakimś gachem, który zgodził się by wzięła ze sobą tylko jedną dziewczynkę.

- Jesteś tego pewien?

- Oczywiście. Wiem to od Tomi, a jej opowiedzieli dziadkowie.

- Kto to jest Tomi?

- No właśnie siostra Carolyn.

- Czy jej krew nie może nam pomóc zamiast krwi ich ojca?

- Nie bardzo.

- Czemu? Skoro potrzebowaliśmy czystej krwi?

- To skomplikowane. Musiała jakoś tu żyć, więc też korzysta z banków krwi.

- No, a ojciec? Wiadomo czy żyje i gdzie mieszka?

- Nadian nie wiem jak to powiedzieć.

- Mów, po prostu - Nadian miał nerwy napięte do granic możliwości. Czuł całym sobą, że odpowiedź mu się nie spodoba.

- Ich ojciec... Boże...

- Julian do cholery!

- Ich ojciec to Arcanos.

- Kurwa mać! - wyrwało się Aleksiejowi na głos.

Sara od razu przeczytała jego myśli, Marta Gregor'ego, a Dali Nadiana, który na razie ukrył je przed Carolyn. Chciał jej powiedzieć o tym co usłyszał, gdy już będą sami.

Na zimnej Alasce, w mroku nocy Sargassowie Arcanosa, oraz zniewoleni ludzie konstruowali broń oraz ładunki wybuchowe. Aracnos nie zamierzał oszczędzać nikogo. Pracowały nawet dzieci, a gdy opadały z sił stawały się pożywieniem. Jelkiel coraz bardziej pielęgnował w sobie zawiść do władcy, za to, że nie dotrzymał słowa i nie oddał mu od razu Dali. Gdyby tak zrobił, była by teraz tu, razem z nim. W głowie układał swój plan ataku na posiadłość klanu w Nowym Orleanie. Miał cel, inny niż Arcanos i na nim się skupi. Odzyska Dali i ta dziwka będzie musiała mu służyć. Tylko ona go interesowała. Gdy wysadzą ogrodzenie i dostaną się do środka, przestanie wypełniać rozkazy tego dupka. Może nawet się z nim rozprawi i sam przejmie władzę? Nagle sobie uświadomił, że to całkiem dobry pomysł i postanowił się do niego przygotować. Może nawet wybada czy ma tu wśród swoich sprzymierzeńców? W końcu Arcanos choć rządził dobrze i nigdy im ciał nie brakowało, nie szanował nikogo. Nie tylko ludzi i zniewolonych, ale również tych, którzy od zawsze mu służyli. W jednej chwili był w stanie skazać kogokolwiek z nich na śmierć pod byle pretekstem. Jelkiel opanował uśmiech, który zaczął pojawiać się na jego twarzy. W głowie układał plan buntu i był już pewien, że to on zostanie zwycięzcą.

***
W tym miejscu polecam przeczytać 5  rozdział Inteligentnej krwi 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro