Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Wojownicy ruszyli od głównej bramy w kierunku siedziby Arcanosa. Wcześniej czekając na Aleksieja widzieli, że właśnie tam udali się ludzie tego zwyrodnialca. Pobiegli za nimi. Gregory nie zdążył ich jednak uprzedzić o tym co zobaczą i wyczują w środku. Na każdym kroku leżały ludzkie kości z kawałkami niedojedzonego mięsa, smród był tak przenikliwy, że nawet kilkusetletnim wojownikom, którzy przez lata swojego życia zdążyli już wiele zobaczyć, wnętrzności podnosiły się do gardła. Latami nikt tego nie sprzątał. Pozasychana krew znaczyła ślady na schodach, korytarzach i w sali tronowej. Ta była najgorsza. Bo tu urzędował Arcanos. Nadian znalazł kilka kawałków ciała Dawida. Przerażał go fakt, że musi o tym powiedzieć Carolyn. Wiedział, że teraz ma już tylko jego i Joe. Z szacunkiem ułożył to co zostało z Dawida, następnie zerwał z siebie koszulkę, starannie owinął w nią resztki ciała i schował w dużej bocznej kieszeni spodni. Postanowił, że jeśli tylko Carolyn będzie chciała, pochowają go na terenie posiadłości. Starając się zapanować nad narastającymi mdłościami przeszukiwał pomieszczenie po pomieszczeniu. Gregory znał najskrytsze przejścia i schowki jednak w całym gmachu panowała cisza. Gdy tylko skończyli przeszukanie, wyszli z budynku jak najszybciej się dało.

Aleksiej zaklął.

- Nie ma go tu. Uciekł.

- W którą stronę?

Nadian wciągnął nosem powietrze.

- Cholera, w stronę morza.

I rzeczywiście. Gdy wojownicy dotarli na plażę, zobaczyli oddalający się Pershing, na którym wcześniej sami przypłynęli.

- Kurwa - ryknął Aleks - mogliście jednak na mnie nie czekać tylko dopaść drania.

Wściekły jak osa popatrzył na Nadiana.

- Gdybym tak zrobił, nie darował byś mi tego. To ty musisz pomścić swoją kobietę.

- Tak... Wiem... - westchnął głęboko.

- To co teraz? - spytał Gregory.- czym odpłyniemy?

- Jest jeszcze jacht Michaela. Ale najpierw musimy się zająć Sargassami i ocalonymi. Ja z moimi ludźmi wracam do groty, a potem musimy od razu wracać do Nowego Orleanu by tropić Arcanosa. Nie wiemy dokąd się uda ze swoimi sługusami, a Was - tu skierował się do Omena i Aleko oraz reszty swoich zastępców - poproszę byście udali się do obozu i zajęli się naszymi rodakami. Zastanówcie się też, czy któryś z Was lub waszych ludzi mógłby sprawować na stałe pieczę nad Ukrytą Wyspą - musimy ich na nowo nauczyć jak żyć po ludzku... Gdy tylko wrócimy wyślemy po Was transport.

Pochylił przed nimi głowę.

- Tak jest - kilku wojowników skłoniło się przed nim w odpowiedzi i ruszyło w stronę obozu.

- Michael? - Nadian skierował myśli do wojownika czekającego w wilczej grocie.

- Jestem.

- Przyszykuj jeśli możesz razem z Martą wszystkich do transportu. Zaraz tam będę razem z Gregorym.

- Okej.

- Aleks, uruchom jacht Michaela i czekajcie na nas w pogotowiu.

Wojownik pokiwał głową. Choć cieszył się, że wraca i zobaczy Sarę, jednocześnie odczuwał wstyd, że gdy weźmie ją w ramiona, nie będzie mógł jej powiedzieć, że oprawca dostał zasłużoną karę i nie żyje. A co jeśli Arcanos płynie do Nowego Orleanu? Przecież na pewno wiedział od Kolia , gdzie jest ich siedziba i gdzie jest Sara.

Skupił się i posłał myśli do swojej dziewczyny. Może się uda.

- Saro?

Bez odzewu.

- SARA? Gdzie jesteś?

Gdy znowu odpowiedziała mu cisza odezwał się do Juliana.

- Julian?

- Słucham. Jak akcja?

- Ludzie uratowani, ale Arcanos uciekł naszym jachtem, pilnujcie się i niech Sara wzmocni ochronę posiadłości, bo nie wiemy dokąd płynie i czy uda nam się dotrzeć przed nim. Możesz ją poprosić by się na mnie otworzyła? Wołałem ją, ale nie odbiera moich myśli.

- Aleksiej...

- Tak?

- Sara przecież wyjechała wczoraj wieczorem.

- Co? Dokąd?

- Powiedziała, że wiesz.

Gdy wojownicy z ocalonymi odpływali, zaledwie kilka wilków, które przeżyły z całej watahy żegnało ich na brzegu. Michael mówił, że postanowiły się przenieść bliżej byłego obozu, by pomagać Omenowi i Alekowi. Za to malutki wilczek, który wybrał sobie Carolyn, spał słodko przy jej głowie. Nadian postanowił wybudzić wszystkich dopiero w kwaterze w Nowym Orleanie. Gdy Aleksiej wszedł pod pokład zastał Nadiana wpatrującego się w swoją śpiącą partnerkę. Wyraźna ulga malowała się na jego twarzy wywołana tym, że uratował swoją Ariadnę i miał ją obok. Niestety Aleksiej nie mógł tego powiedzieć o sobie.

- Nadian, możemy pogadać? - zapytał cicho.

Wojownik skinął głową i bez słowa wyszli na górę. Mieli już za sobą większą część drogi do Miami, bo wojownicy wzmocnili swoją mocą silnik jachtu.

- Porozumiałem się z Julianem - rzucił Aleksiej - chciałem, by byli przygotowani, gdyby pojawił się Arcanos.

- I? - Nadian popatrzył badawczo w oczy przyjaciela i już wiedział, że coś jest nie tak.

- Sara się wczoraj spakowała i gdzieś wyjechała. Julianowi powiedziała, że wszystko wiem.

- Jezu... A Arcanos wyrwał się z Ukrytych Wysp.

- No właśnie - warknął Aleksiej.

- Jak mogłem nie pomyśleć o zabezpieczeniu jachtu. Tzn. pomyślałem, ale nie przypuszczałem, że się na to zdecyduje, przecież nie może przebywać na słońcu, ani on, ani jego ludzie.

- A co, jeśli się myliliśmy? Co, jeśli może i jeśli przez te lata przegonił nas we władaniu mocą Vi? Co, jeśli zatańczyliśmy tak jak nam zagrał? Gdyby popłynął na ląd zaginionymi statkami, była, by z tego duża sprawa, ale nasz pershing nie wzbudzi podejrzeń.

Nadian powoli wypuścił powietrze z ust.

- Mam nadzieję, że nie masz racji. Musimy szybko dopłynąć do Nowego Orleanu. Zwołamy zebranie i obmyślimy strategię działania. Jeśli Arcanos zacznie szaleć na ulicach miast... Wszyscy się o nas dowiedzą. A jeśli ma moc silniejszą od naszej... Nie chcę nawet o tym myśleć.

Zapanowała cisza, w której oboje rozmyślali nad wydarzeniami ostatnich dni, w końcu Aleksiej się odezwał.

- W Miami wysadzimy Michaela i Nancy. Gregory płynnie do nas?

- Tak - odparł rzeczowo Nadian - na razie jest nam potrzebny, a potem zobaczymy czy dostanie zastępstwo czy będzie wolał zostać. Dlaczego Sara wyjechała bez słowa, między wami chyba wszystko było w porządku? Miała się z Tobą skontaktować.

Aleksiej zaklął pod nosem.

- I chyba to zrobiła... Byłem wtedy w lochach z Michaelem, tyle, że poczułem wraz z jej wołaniem ostry ból głowy. Nigdy czegoś takiego nie odczuwałem Myślałem, że to przeszłość i jej energia z lochu, w którym Arcanos ją przetrzymywał. Boże Nadian, kazałem głosowi zostawić mnie w spokoju i odejść...

- Jej myśli już kilka razy cię odnalazły, twoje odnalazły ją... Tak się stanie i teraz, pomogę Ci, znajdziemy ją - powiedział Nadian ściskając Aleksieja za ramię.

- Nie wyobrażam sobie jak się poczuła... - wyszeptał.

- Spróbuję się z nią skontaktować, już się przede mną nie zamyka, Ty też próbuj...

- Dzięki bracie...

- Nadian - Michael pojawił się nagle koło nich - za kilka minut będziemy w Miami.

- Dobrze, pojutrze zwołam Radę, chciałbym byś też przyjechał.

- Oczywiście.

- Jeszcze jedno... - Nadian popatrzył poważnie na ich twarze - Michael, Aleksiej... Dziękuję za pomoc, dzięki Wam moja Ariadna żyję. Na zawsze będę miał wobec Was dług wdzięczności.

Michael i Aleksiej spojrzeli na siebie i tylko pokiwali głowami. Nie było sensu zaprzeczać, że "nie ma za co" dziękować. Każdy z nich miał już swoją Ariadnę i wiedział doskonale, co to znaczy kochać nad życie. I oboje nie chcieli sobie nawet wyobrażać, co Nadian mógł przeżywać przez ten czas.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro