Rozdział 10
Wysoki, ubrany na czarno mężczyzna, wszedł cicho po schodach, kierując się do sypialni. Wcale nie miał obiekcji przed tym co za chwilę musiał zrobić. Jeśli dzięki temu, mógł osiągnąć swój cel to czemu nie? Dłonią w czarnej skórzanej rękawiczce otworzył drzwi. Lekko zaskrzypiały, ale Dawid się nie obudził. Podszedł do łóżka i zatrzymał wzrok na zdjęciu oprawionym w srebrną ramkę, które stało przy łóżku. Uśmiechnął się, ale szybko odłożył zdjęcie, nic nie mogło go rozpraszać. Potem do niej wróci. Wyjął z lewej kieszeni płaszcza strzykawkę. Zack zapewnił, że to nie zabije Dawida, tylko uśpi. Pomyślał, że może i szkoda. Wtedy miała by tylko jego. Był jeszcze ten koleś z FBI, ale Zack pozbędzie się go, gdy tylko dostanie Dawida. Plan był prosty. Carolyn będzie chciała uratować stryja. Daninsky będzie chciał jej pomóc. Oboje wpadną w pułapkę. Zack dostanie Nadiana, a potem on zjawi się i uratuje Carolyn. Zostanie jej bohaterem, może nawet otrzyma awans za dobrze rozegraną akcję, prawie bez ofiar. Plan był doskonały i musiał się powieść. Ale dość marzeń. Szybkim ruchem odrzucił kołdrę i wbił igłę w ramię. Dawid otworzył oczy na kilka sekund, a potem zapadł w mrok. Mężczyzna wyciągnął telefon i przyciskiem szybkiego wybierania połączył się z Zackiem.
- Gotowe - rzucił do słuchawki i się rozłączy. Wziął z szafki zdjęcie Carolyn i wyszedł w noc.
Była 3:00 nad ranem. Dziewczyny przebrane w piżamy siedziały na ogromnym, okrągłym łóżku i rozmawiały. Sara miała na sobie zieloną piżamę w słodkie żabki, a Carolyn brązową koszulkę na cienkich ramiączkach i szorty, piła martini i skubała od czasu do czasu kostki sera feta oraz oliwki. Całe mieszkanie Sary było ciepłe i przytulne, utrzymane w stylu retro. Jedyną ekstrawagancją było to okrągłe łoże.
- Nie kręci ci się na nim w głowie? - Spytała Carolyn.
- A tobie się teraz kręci? - roześmiała się Sara, choć martwiła się o Aleksieja, bo po tym jak wybiegł jeszcze nie wrócił. Jednak czuła się też lżejsza, spokojniejsza i zawdzięczała to siedzącej przed nią kobiecie.
- Tak, kręci, ale to od wina, nie od łóżka - oblizała wargi i znów sięgnęła po ser. - Czemu on mnie nie chce?
- Nadian? - Sara zamyśliła się - chce Cię, wiem to. Widziałam to w jego oczach gdy weszliście razem do domu. Ale jest upartym osłem. Kiedyś ustalił zasady, że nie wolno nam łączyć się ze zwyczajnymi ludźmi, może o to mu chodzi?
- Czy ja jestem zwyczajna? - zamyśliła się Carolyn.
- Nie to miałam na myśli. Jesteś niesamowita! Znam Cię kilka godzin, a wyciągnęłaś ze mnie coś co skrywałam czterdzieści lat.
- Czterdzieści!? To ile masz lat?! - Carolyn wytrzeszczyła oczy.
- Czterysta osiemdziesiąt.
- Nie bujasz?
- Nie.
- Hmm. Kim wy jesteście ?
Carolyn nie czuła ani odrobiny strachu. Czuła się bardzo dobrze, nigdy nie miała przyjaciółki,
a teraz siedziała z kimś kto ją rozumiał i rozmawiała w środku nocy odprężona winem
i zadowolona z siebie.
- Vampires - syknęła Sara złowrogo i wysunęła kły.
W odpowiedzi Carolyn rzuciła w nią poduszką. Sara uśmiechnęła się i popatrzyła przenikliwie na kobietę.
- Ale ty się nas nie boisz, dlaczego?
- Myślę, że legendy niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Nie jesteście tymi złymi - odpowiedziała zdecydowanie.
- Skąd masz taką pewność ?
- Nie wiem, czuję to. Nie mam w sobie strachu ani lęku. Bardziej ciekawość i ekscytację. Od zawsze wyznaje zasadę, iż trzeba ufać intuicji. Mamy
w sobie niezliczoną ilość odruchów obronnych naszego organizmu. Jak masz zrobić coś złego, ostrzega Cię sumienie. Jak ktoś się na ciebie gapi, czujesz to. Jak masz dostać złą wiadomość, dopada Cię złe przeczucie. Wiem, że moje ciało ostrzegło by mnie, gdyby groziło mi niebezpieczeństwo. A ja tu u was, czuję się bezpieczniej niż we własnym domu.
- Hm - mruknęła tylko Sara.
- Co hymkasz?
- To co mówisz, to nasza filozofia życiowa.
- O! Wyjaśnij proszę - kobieta znów upiła wina.
- Jesteśmy ludźmi, ale innym gatunkiem - rozpoczęła swoją opowieść Sara - tysiące lat temu nasi przodkowie pielgrzymując w poszukiwaniu pożywienia natrafili na piękne, zielone wyspy na Atlantyku. Postanowili się tam osiedlić. Po kilkunastu dniach okazało się, że nie mieszkają na niej żadne stworzenia mogące posłużyć za pożywienie, a roślinność, która była na wyspach nie nadawała się dla nas na pokarm. Ludzie zaczęli opuszczać wyspę, ale nie wszyscy. Została para: Serafina i Samael. Serafina spodziewała się na dniach potomstwa. więc Samael nie chciał po raz drugi w tak krótkim czasie męczyć jej wyprawą. Nim zapadł zmierzch urodziła bliźnięta. Chłopca Natanaela i dziewczynkę Narinę . Niestety osłabiona Serafina nie miała siły karmić piersią, a pokarmu i tak nie przybywało, bo i z czego skoro nie
mieli co jeść. Dzieci słabły. Wtedy Samael przegryzł zębami swój nadgarstek i przyłożył do ust chłopca. To samo uczyniła Serafina pojąc Narinę. Dzieci przyjęły dar krwi i zaspokoiły głód. Natomiast Samael i Serafina żywili się od siebie nawzajem. Dzieci rozwijały się wolniej, ale były wyjątkowo silne. Siłą umysłu przesuwały przedmioty, przywoływały wiatry, burze, deszcze i słońce. Okazało się, że cały rozwój fizyczny następował z dużym opóźnieniem gdyż dar krwi wydłużał różne procesy
w organizmie, to z kolei w ciągu setek lat doprowadziło do zatrzymania procesów dojrzewania w wieku trzydziestu lat. U Sargassów to wiek pełnoletności. Jesteśmy nieśmiertelni gdyż podtrzymujemy życie mocą naszego umysłu, ale można nas zabić.
- Kto to są Sargassowie? - dopytywała Carolyn.
- Nasza Ukryta Wyspa znajduje się w basenie morza Sargassowego. Należy do archipelagu Bermudów. Ale leży dokładnie pośrodku trójkąta Bermudzkiego. Wiesz, że sam basen jest ewenementem? - Carolyn pokręciła głową - znajduje się w oceanie, ale jest nazwany morzem, granice wyznaczają prądy morskie. Akwen jest ogromną powierzchnią nieruchomej wody. Charakteryzuje się ciszą i słabymi wiatrami.
- Czyli nazwa waszego narodu pochodzi od nazwy morza, tak? - dopytywała Carolyn.
- Dokładnie. Sargassowie to nazwa naszego ludu. Gdy Narina i Natanael mieli już po trzydzieści kilka lat przypłynęli pod osłoną nocy ludzie i napadli na obóz. Gdy jeden z nich zobaczył Narinę postanowił ją porwać. Gdy biegł z nią do łodzi ruszył za nim Natanael i gdy tylko go dopadł, nie mając innej broni zatopił kły w jego gardle. Narina wróciła do obozu pomóc w walce mamie i ojcu. Wówczas Natanael usłyszał, że z pozostawionej nieopodal łodzi dochodzi szloch. Gdy podszedł zobaczył piękną czarnowłosą dziewczynę. Była przerażona, ale nie jego widokiem. Natanael wyczuł, że doznała od przybyłych wiele krzywd. Wziął ją na ręce i zaniósł ich domu. Gdy wrócił było już po wszystkim. Oprawcy nie żyli, oprócz jednego, przy którym zobaczył klęczącą Narinę. Chciał go zabić, ale Narina tłumaczyła, że czuje od niego pozytywne wibrację. Gdy spojrzał w jego oczy też to dostrzegł. Ciała pozostałych posłużyły im za pożywienie. Ale pili z nich tylko krew. Potem zostały spalone. Mężczyzna i kobieta w końcu odzyskali zdrowie i siłę. Kobieta miała na imię Ariadna, a mężczyzna Jonas. Zamieszkali z nimi i wkrótce Ariadna urodziła Natanaelowi syna. Narina i Jonas też mieli dzieci. Wszyscy żywili się krwią. Jednocześnie zaczęli ćwiczyć moce umysłu. Z czasem odkrywali niezliczone umiejętności mózgu, potrafili wchodzić do umysłu innych i poznawać ich myśli. Potem doszły kolejne zdolności, które ćwiczeniami rozwijali i wzmacniali. Potrafili metodą wizualizacji zebrać w jedno całą moc mózgu, którą nazywamy teraz energią Vi od vampires i wyrzucić ją w powietrze. Kilka razy w historii zdarzyło się jeszcze, że obcy przypływali na wyspę chcąc zabić lud Saragassów, ale nikomu to się nie udało, natomiast, nie wszystkim dane było wrócić. Zaczęły krążyć legendy o istotach zagryzających na śmierć, wysysających krew, będących nieśmiertelnymi. Nazwano nas - mam na myśli moich przodków - wampirami. Chcąc by panował na wyspie pokój, Natanael siłą umysłu wzbudził ochronę - warstwę wokół wyspy, ukrył ziemię przed ludzkimi oczyma. Od tej pory statki omijały nas z daleka bo prądy morskie były pod naszym panowaniem i nikt nie mógł wyspy odnaleźć, również promienie słońca nie przenikały na wyspę. Nasza skóra odzwyczaiła się przez setki lat od słońca i niektórzy z nas po prostu są na nie wrażliwi. To tak jakby alergia. Ja i Nadian, a także pozostali, którzy z nami mieszkają urodziliśmy się poza Ukrytą Wyspą, dlatego nie jesteśmy wrażliwi na słońce. Arcanos jest i wszyscy, którzy żyją na Wyspie. Pewnego razu, jakimś cudem dał radę w XV wieku odsłonić wyspy, przypłynęli obcy, przejął nad nimi władzę umysłową i napadli na wioskę. Zabili Natanaela, Narinę, Ariadnę i Jonasa. Arcanos został samozwańczym przewodnikiem. Siłą umysłu zaczął przyciągać w okolice wyspy ludzi, którzy według was, zaginęli w nieznanych okolicznościach w Trójkącie Bermudzkim. Jednak nie wystarczyła mu krew. Okazało się, że jedząc mięso osiągamy większą siłę fizyczną, a spożywając mózg, zwiększamy energię, bo nasz organizm przyswaja neurony innego organizmu. Ale Nadian i reszta jeszcze nie wie o przyswajaniu obcych komórek, dowiedziałam się o tym będąc więziona, ale wiesz, milczałam. Arcanos te kilkaset lat temu zaczął nie tylko pić ludzką krew, ale i zjadać wnętrzności. Nasi przodkowie sprzeciwili się i zostali wygnani w świat. Pochodzimy z różnych kontynentów. Ja, Nadian, Aleksiej u Nikolaj urodziliśmy się w Rosji, ci kruczoczarni, których widziałaś to bracia Constantin, Lonuc i Catalin z Bułgarii, Mariad pochodzi ze Starego Miasta Jerozolimy, a Kolio z Węgier. Jutro ci ich przedstawię. I Julian z Polski jak ty.
- Jak to się stało, że mieszkacie wszyscy tu w Nowym Orleanie?
- Gdy doszły nas słuchy co się dzieje na Ukrytej Wyspie, ojciec mój i Nadiana zebrał armię i wrócili, ale Arcanos był silniejszy. Zabił naszych rodziców, a my musieliśmy mu służyć, inni, którzy walczyli u boku naszego ojca również. Z czasem jego rządy zaczęły budzić sprzeciw. Chcieliśmy wyruszyć w świat, ale Arcanos nie chciał się na to zgodzić. Jako niewrażliwi na światło byliśmy dla niego cenni, chciał nas używać jako wysłanników do świata zwykłych ludzi. Mieliśmy dostarczać ludzi z kontynentu jako pokarm dla mieszkańców wyspy. Nie zgodziliśmy się. Wtedy Arcanos wpadł w gniew, porwał mnie, chcąc zmusić Nadiana i Aleksieja do posłuszeństwa... resztę znasz... Gdy mnie uwolnili przez 40 lat zamykałam swój umysł przed tymi których kochałam by nie ujrzeli tych okropieństw, które wyczyniał ze mną Arcanos, ale ty... nie wiem jak to robisz.
- Ja też nie wiem - Carolyn się uśmiechnęła i pogłaskała Sarę po dłoni - jak się teraz odżywiacie?
- Wiedziałam, że zadasz to pytanie. Krwią. Nadian założył bank krwi. Część oczywiście trafia do potrzebujących.
- Wy też jesteście potrzebującymi - przerwała jej Carolyn.
- To miłe, że tak uważasz. Zdarza się, że w napadzie złości, dojdzie do bezpośredniego kontaktu z karmicielem, ale chłopaki dbają by nigdy nie pożywiać się dobrymi ludźmi. Potrafimy zajrzeć do umysłu i wyczuć aurę danego człowieka. Dlatego pod kieł trafiają tylko złoczyńcy. Ale raczej ich nie zabijają.
Sara przyglądała się przez chwilę zadumanej twarzy kobiety, która w kilka chwil stałą się jej najbliższą przyjaciółką, jakiej nigdy nie miała. Uśmiechnęła się.
- Nic cię nie przerazi?
- Takie rzeczy mnie nie przerażają, nie wiem dlaczego. Od dzieciństwa przecież słyszałam o wampirach, czytałam książki, oglądałam filmy, znałam legendy. W każdej jest odrobina prawdy. Wieści zatem nie są takie szokujące ani nowe.
- A co by Cię przeraziło?
- Gdyby komuś z mojej rodziny groziło niebezpieczeństwo. Tzn. Dawidowi, nikogo innego nie mam.
- Teraz masz mnie. I Nadiana. Daj mu czas. On... uważa się za potwora.... za zwierzę. Nie chce być tym kim jest.
Carolyn sięgnęła po butelkę i dolała sobie martini. Potem badawczo zerknęła na kubek Sary.
- Saro, pijesz herbatę, tzn. że możecie pożywiać się jak ludzie?
- Nie. Po porwaniu i po tym czym żywił mnie Arcanos, wpadłam na pomysł by zmusić, mój organizm na powrót do zmiany żywienia. Miałam nadzieję, że siłą umysłu i ludzkim jedzeniem wywołam w końcu w sobie małą ewolucję. Ale jak dotychczas udało mi się tylko przyswoić herbatę, herbatki ziołowe, wojownicy też. Ale tylko ja każdego dnia próbowałam jeść coś stałego. Gdy tylko przyjmowałam choćby kęs jabłka, czy szynki od razu miałam mdłości i w końcu wymioty - odpowiedziała smutno.
- A mięso?
- Mięso... powiem ci coś, ale pamiętaj, że mówiłaś, że nic nie jest w stanie cię przerazić.
- Dawaj.
- Mięso możemy, ale ludzkie, surowe. Gdy Arcanos mnie więził przynosił mi ludzkie narządy, ale nigdy nie dawał mózgu, tylko on go mógł jeść, ze względu na te szczególne właściwości przyswajania komórek.
Carolyn odstawiła szybko kieliszek na podłogę i zerwała się z łóżka. Wrzuciła na siebie niedbale sweter.
- Carolyn co się stało?
- Muszę porozmawiać z Nadianem- rzuciła i wybiegła z mieszkania Sary.
Wpadła do mieszkania Nadiana. Stał w oknie, tylko w czarnych spodniach od piżamy. Włosy lekko opadały mu na silne ramiona. Kolorowe światełka z kilku zapalonych witrażowych lampek igrały wesoło na jego drgających pod skórą mięśniach. Zamknęła cicho drzwi zafascynowana tym widokiem. Odczuła przemożną potrzebę dotknięcia skóry jego mocnych pleców. Podeszła do niego. Nie odwrócił się, ale miała pewność, że przecież wie, o jej obecności.
- Carolyn.
Usłyszała w głowie jego szept .
- Nie wiem jak tego dokonałaś, ale... dziękuję ci za Sarę...
Słysząc w sobie jego męski i tak cudownie ochrypły głos nie powstrzymała się i objęła go od tyłu. Pod palcami czuła jego włosy na twardej klatce piersiowej. Drgnął gdy pogłaskała jego ciało.
- Carolyn!
Schyliła się i nie przestając go obejmować, przeszła pod jego pachą by stanąć nim twarzą w twarz.
- Powiedz mi - powiedziała stanowczo.
- Co mam Ci powiedzieć? - zapytał, a jego głos był przepełniony bólem i smutkiem.
- Powiedz, że mnie nie chcesz, że nie pragniesz, że... - zawahała się, ale tylko przez moment - że nie kochasz mnie tak jak ja Ciebie.
W odpowiedzi usłyszała tylko gardłowy jęk, a potem z siłą huraganu wpił się w jej usta. Ich uczucie było szaleństwem, zdawała sobie z tego sprawę, ale było jej wszystko jedno. Wczepiła się palcami w jego włosy, jej biodra wychodziły naprzeciw jego twardej, napierającej na nią męskości. Jednym ruchem zsunął z niej szorty i koronkowe figi. Uniósł ją i posadził sobie na biodrach, a potem zanurzył się w gorącej komnacie płynnie i głęboko. Carolyn zaplotła nogi wokół jego pleców, mocno przywarła do wilgotnej od potu klatki piersiowej Nadiana, a on unosił ją lekko i opuszczał, unosił i opuszczał. Intensywność orgazmu zaskoczyła ich oboje. W ciągu jednej chwili osiągnęli szczyt, a Nadian wydał z siebie dziki krzyk rozkoszy. Kobieta drżała w jego ramionach jeszcze długo po wszystkim, ale była lekka jak piórko. W końcu jednak zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. Wsunął się obok niej pod kołdrę, od razu uniosła głowę i oparła się o jego szerokie ramiona. Otulił ją i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Wdychał jej fiołkowy zapach i czuł się najszczęśliwszym wampirem na ziemi. Nagle usłyszał jej cudowny głos:
- Powiedz mi - wyszeptała. Przetoczył się na nią opierając dłonie po obu bokach jej twarzy. Znów zawisł nad nią, oczy błyszczały mu srebrno granatowym odcieniem, usta szerokie i miękkie zdawały się przybliżać powoli, aż w końcu pochylił się i pocałował ją delikatnie.
-Nie, nie chcę Cię, nie pragnę, tak jak ty mnie, nie kocham tak jak ty - nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować dodał - pożądam Cię i kocham o wiele bardziej niż ty mnie. Gdy Cię pierwszy raz pocałowałem wiedziałem, że nigdy nie pozwolę ci odejść.
Fala niewysłowionego szczęścia rozlała się w niej docierając do koniuszków palców rąk i stóp. Nigdy w życiu się tak nie czuła. Zarzuciła mu ramiona na kark.
- To dlaczego chciałeś...
- Bo byłem idiotą, myśląc, że wytrzymałbym bez ciebie. Nie mogłem wytrzymać nawet tych kilku godzin.
Znów zaczął ją całować i już z cierpliwością romantycznego kochanka doprowadził ją na skraj szaleństwa, rozkoszując się wijącym pod nim ciałem, a potem sam zanurzył się w niej i osiągnął spełnienie.
Kilka godzin później promienie słońca baraszkowały po nagim ramieniu śpiącej Carolyn. Nadian nie spał, przyglądał się jej i nie mógł uwierzyć, że jest przy nim po tym jak zobaczyła ich prawdziwe oblicze. Delikatnie zajrzał do jej umysłu. Zobaczył jej oczyma jak rozmawiała z Sarą, usłyszał każde słowo, które wypowiedziała, czuł jej siłę i opanowanie gdy zwierzała się jego siostrze ze swoich cierpień. Gdy Sara rzuciła się z płaczem w jej ramiona, sam miał ochotę się rozpłakać. Ta cudowna kobieta zwróciła mu siostrę, ale równie ważne było dla niego to, że została. Gdy przeglądał jej wspomnienia z dzieciństwa pomyślał, że zabiłby jej ojczyma gdyby ten jeszcze żył. Na szczęście dla tego świata zgnił w więzieniu. A potem zdumiony poczuł to co ona gdy zobaczyła rozwścieczonego Aleksieja. Najpierw strach, potem zwątpienie w swoje siły, a następnie ... pewność, że żaden z nich jej nie skrzywdzi.
To nadal jest mój Nadian .
Te słowa przepływały w jej głowie, widział je jak obrazy. Gdzie się nie odwrócił widział słowa napisane różną czcionką. Opływały go, trącały, wpadały na niego, przenikały przez jego ciało, atakowały.
Mój Nadian.
Nie, nie jest zły.
Z nim jestem bezpieczna.
Nie chce mnie??
Czy jestem zwyczajna?
Nie pragnie mnie??
Kocha! Kocha tak mocno!
Znalazł w jej umyśle zrozumienie, wiedział już, że poznała historię jego narodu. Czuł jej radość, słyszał śmiech, gdy siedziała z Sarą i gawędziła jak z najlepsza przyjaciółką.
- Nadian? - spojrzał na kobietę, która leżała obok niego. Uśmiechała się pociągająco.
- Nie śpisz?
- Przyglądasz mi się.
- Tak? - mruknął i rozciągnął wargi w szczerym uśmiechu. Pochylił się i pocałował jej brzoskwiniowe usta.
- Mniam - roześmiał się i nagle to powiedział.
Sam nie wiedział skąd zna formułę Zawiązania na pamięć. Słowa popłynęły, jak gdyby od zawsze chciały się wyrwać z jego serca. Ku tej która jest jego Ariadną.
- Jesteś moją Ariadną. Ślubuję ci wierność i miłość na wieki. Zawsze twoje dobro będę stawiał na pierwszym miejscu. Twemu kobiecemu sercu dam prowadzić swoja duszę. Od dziś tylko Ty możesz mnie żywic, a ja Ciebie. Tylko z tobą mogę dać początek nowemu życiu.
Carolyn tylko przez chwilę nie wiedziała jak zareagować, ale nagle słowa same ją znalazły.
- Jesteś moim na wieki. Nikt nie może nas rozdzielić, nawet śmierć. Zawsze dam się ochraniać i kierować twemu mężnemu i mądremu sercu. Moje ciało należy tylko do ciebie. Tylko ty możesz czerpać ze mnie siłę i witalność. Tylko ja mogę się tobą karmić. Tylko z tobą mogę dać początek nowemu życiu.
- Carolyn - wyszeptał.
Jej zielone oczy stały się jeszcze większe, choć myślał, że to niemożliwe. Przytknęła drżące palce do ust.
- Czy ja to powiedziałam? Skąd...
- Nie wiem kochana, ja też to powiedziałem - ujął ją za rękę i pociągnął na siebie - to formuła Zawiązania. Nie znam jej, nigdy jej nie czytałem, ale wiem...
- Tak. Ja też. Czy to oznacza...
- Tak. U naszego ludu oznacza to, że jesteśmy mężem i żoną.
Nadian z niecierpliwością oczekiwał reakcji, ale w oczach Carolyn pojawił się figlarny błysk.
- To znaczy, że już nigdy, żadna mi Ciebie nie ukradnie.
- Spróbowała by - rzucił i znów ją pocałował.
Trzymając się za ręce weszli do jadalni. Wszyscy z wyjątkiem Aleksieja siedzieli już przy stole i popijali napój z porcelanowych kubków z taką samą przykrywką. Sara podbiegła i cmoknęła Carolyn w policzek. Nadian złapał siostrę w pasie i bardzo mocno przytulił.
- Moja siostrzyczka. - Sara zamrugała by odgonić łzy, ale uśmiechnęła się do brata.
Była dziś rano w jego głowie i wszystko sobie wyjaśnili, nie musieli o tym już rozmawiać.
- Zjesz jajecznicę? - zapytała przyjaciółki, gdy Nadian ją puścił - na bekonie?
- Pewnie - uścisnęła Sarę za rękę - dobrze wszystko? - zapytała z troską.
-Tak, spałam jak młody bóg - roześmiała się. Puściła Carolyn i zniknęła w kuchni. Mężczyźni siedzący przy stole obserwowali swojego Przewodnika. Jaśniał niespotykaną błękitną poświatą.
- Przyjaciele - odezwał się oficjalnie - przedstawiam wam Carolyn. Moją Ariadnę. Dziś rano połączyliśmy się słowami Zawiązania.
- Co? - Sara wypadła z kuchni.- Ale jak? Mówiłeś, że nie ma czegoś takiego? - gorączkowała się, ale jej serce było rozradowane.
- Zmieniłem zdanie. Tylko głupiec go nie zmienia.
Oszołomieni mężczyźni wstali i jeden za drugim podchodzili do Carolyn i Nadiana i przedstawiali się oraz składali gratulacje. Niektórzy nawet przytulili ją serdecznie. Carolyn była zaskoczona. Witali się z nią jakby była kimś bliskim, dawno nie widzianym. Gdy ta myśl przemknęła jej przez głowę, pomyślała o Dawidzie. Musi do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że właśnie zawarła związek małżeński.
- Nadian, muszę zadzwonić.
- Dobrze, ale wracaj szybko - przyciągnął ją do siebie i pocałował przy wszystkich. Carolyn o mało nie straciła tchu, ale wyszła na hol, a Nadian usiadł do stołu.
- Nie zapytacie czy jestem pewien? - spytał mierząc ich wzrokiem.
- Nie - odpowiedział Lonuc. - To widać. Zniknął z twoich oczu mrok.
- Nadian bardzo nas to cieszy. Zasługujesz na szczęście - odezwał się Kolio.
- Dzięki chłopaki. Julian, mamy w księgozbiorach Księgę Ariadny?
- Tak. Przyniosę ci ją po śniadaniu.
Do jadalni weszła Sara i postawiła obok Nadiana kubek z nektarem - jak nazywali przy ludziach krew, oraz talerz z jajecznicą dla Carolyn, talerzyk z grzankami i biała kawę.
- A propos śniadania, gdzie jest Aleksiej?
- Chyba jeszcze nie wstał. Wrócił późno, nawet z nikim nie rozmawiał - odpowiedział Catalin.
Sara zatrzymała się:
- Pójdę go obudzić.
Wychodząc minęła się w drzwiach z Carolyn. Nadian patrzył jak podchodziła do stołu. W turkusowym ażurowym sweterku, brązowych bryczesach i skórzanych sandałkach na niskim obcasie wyglądała bardzo kobieco. Odsunął dla niej krzesło, a ona usiadła uśmiechając się do wszystkich. Nadian jednak zauważył cień w jej zielonych oczach.
- Coś się stało?
- Nie wiem. Dawid nie pojawił się jeszcze w pracy. Dzwoniłam do niego na komórkę, ale też nie odbiera - westchnęła i sięgnęła po widelec.
- Nie będzie głupio jak będę przy was jeść takie smakołyki? - spytała patrząc na współmieszkańców.
- Oczywiście, że będzie - odpowiedział poważnie Constantin.
- Och! - odłożyła widelec zdezorientowana, ale nagle wszyscy wybuchli śmiechem.
- Nie zwracaj na nich uwagi. Są jak duże dzieci - mruknął Nadian, a dźwięczny śmiech Carolyn rozniósł się po jadalni. Jadła ze smakiem i w ogolę nie czuła skrępowania. Mężczyźni rozmawiali o planach na czekający ich dzień, Nadian podał godziny treningów i narady, od czasu do czasu, ktoś kierował się do niej, wyjaśniając o czym rozmawiają. Nagle Carolyn przypomniała sobie po co nad ranem przybiegła do Nadiana.
- Nadian te dwa morderstwa! - odłożyła widelec - Sara opowiadała, że Arcanos jada ludzkie mózgi i myślę, że ... - złapał ją za rękę i z czułością pogłaskał wierzch dłoni.
- Tak Carolyn. To ktoś z naszych, ale nie tutejszy.
Rozmowy zamilkły i wszyscy słuchali Nadiana.
- Tak, tej nocy gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy doszło do trzeciego morderstwa.
- Musimy zadzwonić do Richarda i mu powiedzieć! - chciała wstać z krzesła.
- Carolyn usiądź, proszę - pociągnął ją w dół - nie możemy tego zrobić. Jak sobie to wyobrażasz?
Miał rację. Co miała niby powiedzieć, że morderstw dokonuje nieznany ludzkości gatunek człowieka, udoskonalony na drodze ewolucji wampir? Że Nadian też nim jest?
-To co zamierzacie zrobić? - spytała.
- Badamy te morderstwa. Jesteśmy pewni, że to ktoś z Ukrytej Wyspy. Co noc patrolujemy ulice. Znajdziemy ich - pogłaskał ją kciukiem po policzku.
- Chcę pomóc. Mam urlop w pracy więc mogę z wami patrolować miasto - ożywiła się .
- Wykluczone - rzucił Nadian ostrzegawczo.
- Będę patrolować - odezwała się stanowczo. Mężczyźni przypatrywali się tej scenie z rozbawieniem. Ich Przewodnik życiowy dyskutował ze swoja Ariadną, która jawnie mu się sprzeciwiła. Śmiał się czasem z nich gdy ulegali urokowi kobiet, a teraz mało, że uległ, to do tego się zakochał i w ciągu dwóch dni Zawiązał.
- Carolyn, kochanie...
- Nadian, proszę. Wiesz, że jestem dobra, nie pracowała bym w wydziale zabójstw gdyby tak nie było. Mogę wam się przydać - przekonywała.
- Ona ma rację - powiedział uśmiechając się Julian. - Może patrolować ze mną, mamy wspólne korzenie - uśmiechnął się zawadiacko.
Nadian zmarszczył gniewnie brwi, z gardła wydobył się cichy warkot i nagle strzeliły lampy w jadalni. Carolyn przypatrywała się lekko wystraszona, ale Kolio, który siedział obok nachylił się do niej.
- Nie bój się - szepnął - Julian podpuszcza Nadiana. Spojrzała na Kolio i coś w niej poczuło przed nim lęk. Mariad ryknął śmiechem, a wraz z nim pozostali. Carolyn przysunęła się bliżej Nadiana i ścisnęła go za rękę. Popatrzyła mu w oczy.
- No dobrze - ustąpił - ale patrolujesz ze mną.
- Nie zamierzałam z nikim innym - uśmiechnęła się szeroko.
Gdy skończyła jeść i wypiła kawę, mężczyźni wstali i zaczęli wychodzić z jadalni. Zaniosła talerz do kuchni i umyła pod kranem. Nadian rozmawiał z Mariadem i Kolio gdy wyszła z kuchni. Zaborczym gestem otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie, nie przestając rozmawiać. Wtedy do jadalni wbiegła Sara.
- Aleksiej zniknął!- krzyknęła.
- Jak to zniknął ?
- Nie ma go u siebie.
- A w sali treningowej? - spytał Lonuc.
- Nie ma, wszędzie sprawdziłam. Zabrał Harleya. Nie ma jego ubrań, miecza, plecaka, drobiazgów - usiadła przy stole i rozpłakała się.
Carolyn zaraz znalazła się przy niej, a Nadian wymienił z pozostałymi spojrzenia.
- Znajdziemy go Saro. Obiecuję - pokiwała głową, nie mogąc powstrzymać łez.
- Julian, Kolio i Catalin zostajecie w kwaterze z kobietami. - Nadian sprawnie wydawał polecenia. Carolyn patrzyła na niego w akcji i przepełniała ją duma.
- Tak jest - odpowiedzieli chórem.
- Pozostali idą ze mną.
- Wiesz gdzie się udał? - spytała Carolyn.
- Tak - powiedział powoli - na Ukryte Wyspy. Zabić Arcanosa.
Sara na nowo wybuchła płaczem.
- Carolyn, zajmiesz się nią? - spytał przybierając łagodny ton głosu.
- Nie musisz pytać - powiedziała. Nadian podszedł do nich. Pogłaskał Sarę po głowie, a potem pocałował Carolyn. Nie chciał jej zostawiać, ale musiał ratować przyjaciela, choć nie był pewny czy starczy mu sił by nie pomóc Aleksiejowi w zadaniu, które przed sobą postawił.
- Nadian? - odezwał się Constantin.
- Słucham?
- Musisz się pożywić przed podróżą i walką.
W sali zapanowało milczenie, ale Carolyn bez cienie wahania wstała i pociągnęła go za rękę do wyjścia. Szli w milczeniu do mieszkania, a gdy weszli i zamknęły się za nimi drzwi, Nadian odezwał się.
- Nie musisz tego robić. Mogę wytrzymać, aż oswoisz się z tą myślą.
W odpowiedzi Carolyn przytuliła się do niego.
- Może musiała bym się oswajać, ale moje ciało mi na to nie pozwala. Gdy usłyszałam Constantina obudziło się we mnie przemożne pragnienie, ciebie, twojego ciała. Chcę żebyś mnie posiadł, tu i teraz. Wyciągnęła mu koszulkę ze spodni i wsunęła pod nią dłonie.
- Wcale nie jesteś małą wojowniczką - mruknął całując jej szyję - jesteś potężna. Nikt nigdy nie zawładnął tak moimi myślami i ciałem jak ty. Nikogo nigdy tak nie pragnąłem.
- To nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. Chcę cała należeć do ciebie.
Musnął językiem tętnicę na szyi Carolyn. Fiołkowy zapach, który zawsze jej towarzyszył przybrał na sile, wskutek podniecenia. Oszołomił jego zmysły. Poczuł pulsowanie dziąseł. Wysunął kły. Delikatnie pocałował ją w usta, pozwolił jej dotknąć językiem kłów. Gdy tylko to zrobiła przeszył ją przyjemny dreszcz. Była już tak podniecona, że czuła się wilgotna w najbardziej intymnym zakamarku.
- Nadian, błagam!
Odwrócił ją tyłem do siebie i pchnął na drzwi. Zdarł z niej i z siebie spodnie. Przytulił się do jej pleców i wszedł powoli do jej świata. Krzyknęła czując nadchodząca rozkosz. Poruszał się w niej coraz szybciej, dłonie wsunął pod sweter z przodu i pieścił jej stwardniałe sutki. Mdlała, kolana odmawiały jej posłuszeństwa. Oparła czoło o drzwi i wypięła się tyłem ku Nadianowi. W szaleńczym rytmie ich ciał, Nadian odsunął włosy z karku Carolyn i jednym ruchem wgryzł się w tętnice szyjną. Carolyn krzyknęła doprowadzona na szczyt rozkoszy. Nie czuła bólu, nic z tych rzeczy. Poczuła przyjemne mrowienie. A on pił słodki nektar wciąż się w niej poruszając. Gdy zbliżał się do spełnienia wyjął rękę spod jej swetra, oderwał na chwilę usta od jej krwi i przegryzł sobie nadgarstek. Podsunął swoją dłoń pod usta Carolyn, nie zastanawiała się ani chwili. Przyssała się do nadgarstka i zaczęła pić. Krew Nadiana była słodka, pachniała piżmem i świeża ziemią. Zapragnęła więcej. Mocno wciągnęła skórę w usta i ssała, a Nadian wyrywał się i szarpał w spazmach orgazmu jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Wreszcie jęknął i przyparł ją do drzwi całym ciężarem ciała. Oderwał się od jej tętnicy. Śliną zamknął jej ranę. Wyszedł z niej i odwrócił ja do siebie. Jej oczy pałały miłością i pożądaniem.
- Boże! - wyszeptał.
- Kocham Cię Nadian.
Usłyszał jej myśli. Nie odnalazł, ale usłyszał.
- Carolyn słyszę cię! - wiedział, że to dzięki wymianie krwi. Ale tak mogło się stać tylko gdy odnalazł swoja prawdziwą Ariadnę. Patrzyła na niego, a jej oczy przesłonięte były mgłą szczęścia. Nadian polizał swój nadgarstek i zamknął ranę. Wziął Carolyn za ręce. Wpatrywała się w niego, gdy błękitna kropla z jej ust spadła na ich splecione dłonie.
- Masz błękitną krew! - wykrzyknęła.
- Tak. Jestem prawowitym następcą Natanaela. A to mi uzmysławia, że muszę wypełnić swój obowiązek wobec przyjaciela.
Przytulił ją i czule pocałował.
-Tak. Idź już - odpowiedziała - uważaj na siebie.
Znów ją pocałował.
- Tak się cieszę, że będziemy teraz w kontakcie. Umarłbym tam bez Ciebie.
- Nadian?
- Tak?
- Pamiętasz tę noc gdy się poznaliśmy? W nocy gdy zasypiałam...
- Czułem Cię, Carolyn, czułem dotyk twojej dłoni, twój zapach...
- Jak to możliwe?
- Sam nie wiem. Nasze umysły osiągnęły jakieś porozumienie. Moi rodzice tak się spotykali gdy tata był daleko.
- Ale ja nie jestem waszym gatunkiem.
- Nie. Ale może to dlatego, że jesteś moją Ariadną.
-To znaczy kim?
- Kobietą, ludzkiego gatunku, która jest na tyle silna wewnętrznie, że potrafi rozwinąć w sobie pewne umiejętności. Myślałem dotąd, że to tylko legendy. Poproś Juliana, przyniesie ci Księgę Ariadny. Kochanie... muszę już iść.
- Idź. Będę przy tobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro