Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6:


Obudziłam sie i przeciągnęłam. Otwarłam oczy i zobaczyłam nad sobą twarz Nathana. Wzdrygnęłam sie i chciałam sie odsunąć... lecz nie wiedziałam, że leże na samym brzegu i spadłam. Po chwili usłyszałam głośny śmiech.

- Z czego się śmiejesz? - warknęłam.

-Nie wiedziałem, że się tak przestraszysz.. - cały czas się śmiał. Wstałam i chciałam wyjść. - A ty gdzie? -zmarszczył brwi.

- Do toalety.. - rzuciłam zestresowana i wyszłam. Zeszłam po cichu do łazienki. Kiedy wyszłam....

-Choć!- usłyszałam wołanie Nate. Weszłam do kuchni, gdzie chłopak szykował śniadanie. Otwarłam ich lodówkę. -Am.. co tu jest Paula? - zapytałam, a on się uśmiechnął.

- A sądzisz, że ja Ci nie pozwolę? - spojrzał na mnie.

- No... nie.. to znaczy.. Paul mi pozwolił i ... - nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Myślę, że tyle Ci wystarczy... - podszedł do mnie i podał mi talerz z trzema kanapkami.

- Ale... to dla mnie? - no nie wierze. Czy on mi właśnie zrobił śniadanie.

- Tak weź mi też i zanieś do salonu, a ja wezmę herbatę. Chyba, że chcesz sok? -spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pokiwałam tylko przecząco głową. Zaniosłam talerze i położyłam na stole. Usiadłam przy nim i patrzyłam jak Nathan niesie kubki. Usiadł na przeciwko i ugryzł kanapkę. Upił łyk gorącej herbaty i popatrzył na mnie, a ja wbiłam wzrok w gazetę, która leżała obok.

- Dlaczego uciekłaś z domu? - zapytał szukając mojego wzroku. - Popatrz na mnie. - szepnął, lecz ja go nie posłuchałam. - Patrz! - popatrzyłam w końcu.

Boże ten jego wzrok.... jest taki zawstydzający. - Odpowiedz na pytanie... - nie odrywał wzroku ode mnie.

- Po prostu... pokłóciliśmy się. - rzuciłam i popatrzyłam na kanapkę.

- Na mnie patrz! -warknął a ja przewróciłam oczami i spojrzałam... - Kłamiesz... to grubsza sprawa... widzę...

- Wcale nie.- warknęłam.

- O co poszło..? - przestał jeść i oparł się o krzesło.. jejku jak ja się przy nim krępuje, a jednocześnie boję.... Cholerny przystojniak!!!!

- Ach, miałam już dosyć obwiniania mnie o wszystko i nie wytrzymałam.- oparłam się o krzesło.

- O co Cię obwiniają? - zatkało mnie... nie powiem mu... za cholerę...

- Nie twoja sprawa.- burknęłam i wstałam.

- Siadaj! -krzyknął uderzając dłonią o stół, podskoczyłam. Nagle w drzwiach pojawił się Alex... wtedy zaczęłam płakać i uciekłam do Paula na górę. Rzuciłam się na materac i wyciągnęłam gitarę. W pokoju nikogo nie było widocznie Paul poszedł się wykąpać. Kiedy chciałam zacząć grać, drzwi mocno otworzyły się. Wszedł do niego Nate.

- Co zrobiłaś? - stanął nade mną.

- Nic. - wyszlochałam i wstałam.

- To czemu do cholery ryczysz jak Cię o to pytam. - wrzasnął, a w drzwiach pokazał się Alex, nie mogłam już wytrzymać...

- On....on.. - pokazałam na niego palcem, ale łzy nie pozwalały mi mówić. Nate przysunął się do mnie i przytulił. - Zabił mojego brata!! - wykrzyczałam na jednym wydechu i wtuliłam się jeszcze bardziej w Nate.

- Wiedziałem, że skądś kojarzę te sukę.. – trzasnął drzwiami Alex.

- Alex choć tu! – warknął Nate, sadzając mnie sobie na kolanach. – To prawda? Zabiłeś jej brata? – zapytał.

- Jezu.. No to było rok temu... Jak byliśmy w Michigan... Ty wtedy zostałeś w domu.. - westchnął i przewrócił oczami.

- Co on Wam zrobił? – powiedział teraz już normalnie. Alex znów przewrócił oczami. – Pytałem o coś kurwa! – wrzasnął, a ja lekko się uniosłam, lecz Nate zobaczył, że się wystraszyłam i objął mnie trochę mocnej, a ja dalej płakałam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro