Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24:

Wylądowaliśmy i szybko zadzwoniłem po taksówkę.
- Paul pod jaki adres mam jechać? - zadzwoniłem do brata.

- Roosevelt 120. - podyktował, przez telefon Alexa. Ja wziąłem jego komórkę na wypadek gdyby znów dzwonili.

- Uszykuj towar i zapakuj później w jakąś torbę. - rzuciłem i szybko się rozłączyłem.

Podyktowałem taksówkarzowi adres i pojechaliśmy. Po chwili usłyszałem dźwięk telefonu. Wyciągnąłem telefon Paula. Tak. Dostał wiadomość. 

,, Mam nadzieję, że nie zdążycie, bo chcę ją nieźle wyruchać.." - przeczytałem i o mało nie rozwaliłbym go o ścianę budynku obok, gdyby nie ręka Alexa.

- Nate co jest? - zabrał mi telefon i przeczytał wiadomość. - Zdążymy nie martw się. - pociągnął mnie za bluzę i pobiegliśmy do budynku. Wjechaliśmy windą na 4 piętro i stanęliśmy przed drzwiami. Odetchnąłem i zapukałem. Nikt nie otwierał. Jeszcze raz. 

- Kto tam? - usłyszałem zza drzwi.

- Nate i Alex. - krzyknąłem, a po chwili drzwi otworzyły się.

- Wejdźcie. - pokazał gestem ręki. - Mam towar, ale będę musiał udać się w jedno miejsce po niego. Możecie tu zostać jak chcecie, a ja pojadę.. - oznajmił.

- Nie. W takim razie Pan niech załatwi towar, a my jeszcze musimy skombinować auto. - wstałem  z kanapy.

- Dobra. To za 2 godziny? - zapytał.

- No może nawet wcześniej. Nie mamy tyle czasu. - rzuciłem i wyszedłem z mieszkania. Zbiegliśmy ze schodów i znów zamówiłem taksówkę. Czekaliśmy chwilę i gdy nadjechała wsiedliśmy.

- Dzień dobry. Nie wiem Pan gdzie jest jakiś salon z samochodami sportowymi? - zapytałem kierowce.

- A wiem nie daleko nawet, zawieść? - odwrócił się w naszą stronę, a ja pokiwałem głową na tak. Drogę przebyliśmy w 30 minut i na miejscu od razu pobiegłem do wielkiego budynku. Było bardzo dużo samochodów, piękny widok..... 

- Przepraszam  czy macie na stanie.  . . Audi R8 V10? - zapytałem kogoś z pomocy.

- A... jest czarne? - zapytała blondynka.

- Tak. - przytaknąłem.

- Zapraszam za mną. - skierowaliśmy się w jej stronę i podążaliśmy za nią. Już z daleka widziałem to cudo... - Proszę. - pokazała na niego. 

- 146 tysięcy dolarów.... - uśmiechnęła się i spojrzała na nas... Nie byłem zdziwiony, wiedziałem mniej więcej ile to będzie kasy. 

- Dobra, bierzemy. - rzuciłem szybko, a ona zrobiłam przerażoną minę.

- Yyy, napeee... wno . - jąkała.

- Tak i proszę się pośpieszyć bo nie mam dużo czasu. - powiedziałam. Miałem 100 tysięcy, które zostawiłam mi mama w spadku na ,, Czarną godzinę" tak on zawsze to określała. A reszta to już mój własny zarobek. 

- Stary jesteś pewien? Możemy kupić jakiś badziew, ale ważne że dojedziemy.. - złapał mnie za ramię.

- Nie, decyzja podjęta. Z resztą... - zatrzymałem się - wiesz że taki chciałem..

- No tak, ale .... a nic. - machnął ręką a ja prychnąłem. - Widać, że naprawdę Ci na niej zależy... - pokiwał głową.

- Och.. nawet nie wiesz jak bardzo. - zaśmialiśmy się obydwoje. Po chwili przyszła blondynka i wręczyłam nam fakturę... Zapłaciłem i wyszliśmy na dół czekając na auto.... O matko... moje kochane cudo.... Chłopak z serwisu dał mi kluczyki w siedliśmy do pojazdu.

- O kurwa jaki bajer. - pisnął Alex, na co się zaśmiałem. Odpaliłem go i podążałem w kierunku bloku Roba. 

- Jebane korki.... - walnąłem w kierownicę... i poczułem wibrację w telefonie ,, Jeszcze tylko 18 godzin i jest moja" - przeczytałem i zatrąbiłem.

- Nate spokojnie... mamy jeszcze dużo czasu. - powiedział Alex i wziął telefon czytając tekst na ekranie. Widziałem, że też nie był zadowolony... Odłożył go. 

Po 20 minutach byliśmy pod mieszkaniem zapukaliśmy i usłyszeliśmy kroki. Rob otwarł nam drzwi i wpuścił do środka. 

- No musicie jeszcze chwilę poczekać, bo pakuję. - popatrzyłem jak na całej kanapie leżą małe woreczki... i przeraziłem się po co im tyle towaru?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro