Rozdział 15:
Obudziłam się i popatrzyłam na zegarek. Była już 12...?! Nathan nie było w pokoju, po chwili leżenia usłyszałam dzwonienie telefonu.. To mój! Znalazłam go w komodzie... i zobaczyłam, że to przyjaciółka. Odebrałam.
- No hej.. - przywitałam się zaspana.
- Cześć, matko dzwonie do Ciebie i nie odbierasz... Co się z Tobą dzieje? -krzyczała.
- Nic... Wyjechałam muszę odpocząć.. A co w Michigan? - skłamałam. Nie chcę tam wracać, już wolę tu zostać z Paulem! No dobra i tymi dwoma tam...
- Ach.. no nic ciekawego.. ale jest jeden news! - zaśmiała się...
- No jaki? - zapytałam z mniejszym entuzjazmem.
-Magda jest w ciąży... ale najlepsze, że nie z Pawłem... - wykrzyczała..
- Co? A z kim? - aha? ,, Miłość na zawsze" a teraz bachor z kimś innym super...
- Z twoim byłym.... - i tu mnie zatkało..
- Ty żartujesz prawda?... - wykaszlałam.
- Niestety nie... - westchnęła, w tym momencie, ktoś mocno złapał mnie za biodra... Wystraszona pisnęłam i odskoczyłam.
- Yyy.. wiesz co ja muszę już kończyć... pogadamy kiedyś indziej okej? - odwróciłam się i zobaczyłam wściekłego Nathana.
- No dobra trzymaj się... pa.. - rozłączyłam się i popatrzyłam na niego..
- Nathan, ja usłyszałam, że dzwoni i ... - nie zdążyłam się wytłumaczyć bo dostałam w twarz, spojrzałam się na niego i znów dostałam... Bałam się odejść... to mogło się jeszcze gorzej skończyć...
- Masz mi coś do powiedzenia? - warknął przybliżając się do mnie.. coraz bardziej...
- Przepraszam, nie powinnam.. - wyszlochałam.
- Z kim rozmawiałaś? - odsunął się trochę.
- Z przyjaciółką... - rzuciłam i odwróciłam wzrok.
- Co jej powiedziałaś? - podniósł mi podbródek bym na niego spojrzała.
- Nic.. - szepnęłam, za co mój policzek znów ucierpiał. - Nata kurwa nic.... - wyszlochałam. - Oprócz tego, że mój były zrobił sobie dzieciaka z drugą przyjaciółką... - krzyczałam i usiadłam na podłodze... Zabolała mnie nie tylko twarz, ale i serce... nie wiem czemu.... Zauważyłam, że Nathan wychodzi. Położyłam się na łóżku i płakałam.... Nie wiem, która była godzina... może jakoś 15... do pokoju wszedł Nate..
- Zejdź na obiad. - otwarł lekko drzwi, na co nie wstałam od razu... - Słyszałaś? - podszedł do łóżka..
* oczami Nate*
Boże!!! Nie chciałem jej uderzyć, to ... kiedy zobaczyłem, że z kimś rozmawia, myślałem, że nas wyda... kurna poszli byśmy siedzieć.. Zrobiłem, obiad na przeprosiny, ale dalej byłem zły... Niestety on chyba też... Uchyliłem drzwi i zawołałem. Nie odpowiedziała.. Podszedłem do łóżka i ... zobaczyłem, że ona cały czas płakała.. Jezu co ja jej zrobiłem? Poczułem ból w sercu... CHOLERA SUMIENIE?!!!! Usiadłam na łóżku i gdy chciała wstać zakręciło jej się w głowie... złapałem ją i posadziłem na kolanie.. Po czym ona szybko zeszła i ruszyła w stronę drzwi. Patrzyłem jak idzie.. i nie wyglądała dobrze... Nagle trzask... Cholera! Zerwałem się i wybiegłem na schody. Wziąłem ją na ręce i wróciłem do sypialni... Na głowie miała nie wielką ranę.... przyłożyłem chusteczkę do miejsca krwawienia...
- Molly! Obudź się. - szturchałem ją za ramię.. na szczęście po chwili otwarła oczy...
- Zostaw mnie... - wyszeptała... i chciała mnie odepchnąć... matko była taka słaba.... Ile ona jadła godzin temu.... i piła..?? Nakleiłem jej plaster na głowę.. gdzie złapała się ręką.. widocznie bolało... i po woli, lekko podniosłem ją na rękach. Zniosłem ją na dół i położyłem na kanapie... Usadziłem ją trochę wyżej, by podać jej jedzenie...
- Nie chce.. - odepchnęła talerz...
- Musisz... - warknąłem i ukroiłem kawałek kotleta. Podstawiłem jej pod usta... - No jedź to! - krzyknąłem chyba za mocno... Znów czułem, że drży ze strachu...
- Pieprzony damski bokser. - wykrztusiła.... ,, Nate nie słyszałeś tego" - powtarzałem sobie kiedy już podnosiłem rękę. - No uderz... nie wahaj się... - otwarła oczy i popatrzyła się... - Jeny co ja jej zrobiłem... Te piękne brązowe oczy, przepełnione byłe strachem i łzami... Kiedy jedna z nich uleciała z oka... Zbliżyłem się... a ona zacisnęła mocno oczy... wiem co myślała.. otarłem ją i podawałem dalej obiad...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro