Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15:


Obudziłam się i popatrzyłam na zegarek. Była już 12...?! Nathan nie było w pokoju, po chwili leżenia usłyszałam dzwonienie telefonu.. To mój! Znalazłam go w komodzie... i zobaczyłam, że to przyjaciółka. Odebrałam.

- No hej.. - przywitałam się zaspana.

- Cześć, matko dzwonie do Ciebie i nie odbierasz... Co się z Tobą dzieje?  -krzyczała.

- Nic... Wyjechałam muszę odpocząć.. A co w Michigan? - skłamałam. Nie chcę tam wracać, już wolę tu zostać z Paulem! No dobra i tymi dwoma tam...

- Ach.. no nic ciekawego.. ale jest jeden news! - zaśmiała się... 

- No jaki? - zapytałam z mniejszym entuzjazmem.

-Magda jest w ciąży... ale najlepsze, że nie z Pawłem... - wykrzyczała..

- Co? A z kim? - aha? ,, Miłość na zawsze" a teraz bachor z kimś innym super... 

- Z twoim byłym.... - i tu mnie zatkało..

- Ty żartujesz prawda?... - wykaszlałam.

- Niestety nie... - westchnęła, w tym momencie, ktoś mocno złapał mnie za biodra... Wystraszona pisnęłam i odskoczyłam.

- Yyy.. wiesz co ja muszę już kończyć... pogadamy kiedyś indziej okej? - odwróciłam się i zobaczyłam wściekłego Nathana.

- No dobra trzymaj się... pa.. - rozłączyłam się i popatrzyłam na niego..

- Nathan, ja usłyszałam, że dzwoni i ... - nie zdążyłam się wytłumaczyć bo dostałam w twarz, spojrzałam się na niego i znów dostałam... Bałam się odejść... to mogło się jeszcze gorzej skończyć... 

- Masz mi coś do powiedzenia? - warknął przybliżając się do mnie.. coraz bardziej...

- Przepraszam, nie powinnam.. - wyszlochałam.

- Z kim rozmawiałaś? - odsunął się trochę.

- Z przyjaciółką... - rzuciłam i odwróciłam  wzrok.

- Co jej powiedziałaś? - podniósł mi podbródek bym na niego spojrzała.

- Nic.. - szepnęłam, za co mój policzek znów ucierpiał. - Nata kurwa nic.... - wyszlochałam. - Oprócz tego, że mój były zrobił sobie dzieciaka z drugą przyjaciółką... - krzyczałam i usiadłam na podłodze... Zabolała mnie nie tylko twarz, ale i serce... nie wiem czemu.... Zauważyłam, że Nathan wychodzi. Położyłam się na łóżku i płakałam.... Nie wiem, która była godzina... może jakoś 15... do pokoju wszedł Nate.. 

- Zejdź na obiad. - otwarł lekko drzwi, na co nie wstałam od razu... - Słyszałaś? - podszedł do łóżka..

* oczami Nate* 


Boże!!! Nie chciałem jej uderzyć, to ... kiedy zobaczyłem, że z kimś rozmawia, myślałem, że nas wyda... kurna poszli byśmy siedzieć.. Zrobiłem, obiad na przeprosiny, ale dalej byłem zły... Niestety on chyba też... Uchyliłem drzwi i zawołałem. Nie odpowiedziała.. Podszedłem do łóżka i ... zobaczyłem, że ona cały czas płakała.. Jezu co ja jej zrobiłem? Poczułem ból w sercu... CHOLERA SUMIENIE?!!!! Usiadłam na łóżku i gdy chciała wstać zakręciło jej się w głowie... złapałem ją i posadziłem na kolanie.. Po czym ona szybko zeszła i ruszyła w stronę drzwi. Patrzyłem jak idzie.. i nie wyglądała dobrze... Nagle trzask... Cholera! Zerwałem się i wybiegłem na schody. Wziąłem ją na ręce i wróciłem do sypialni... Na głowie miała nie wielką ranę.... przyłożyłem chusteczkę do miejsca krwawienia... 

- Molly! Obudź się. - szturchałem ją za ramię.. na szczęście po chwili otwarła oczy... 

- Zostaw mnie... - wyszeptała... i chciała mnie odepchnąć... matko była taka słaba.... Ile ona jadła godzin temu.... i piła..?? Nakleiłem jej plaster na głowę.. gdzie złapała się ręką.. widocznie bolało... i po woli, lekko podniosłem ją na rękach. Zniosłem ją na dół i położyłem na kanapie... Usadziłem ją trochę wyżej, by podać jej jedzenie... 

- Nie chce.. - odepchnęła talerz... 

- Musisz... - warknąłem i ukroiłem kawałek kotleta. Podstawiłem jej pod usta...  - No jedź to! - krzyknąłem chyba za mocno... Znów czułem, że drży ze strachu... 

- Pieprzony damski bokser. - wykrztusiła.... ,, Nate nie słyszałeś tego" - powtarzałem sobie kiedy już podnosiłem rękę. - No uderz... nie wahaj się... - otwarła oczy i popatrzyła się... - Jeny co ja jej zrobiłem... Te piękne brązowe oczy, przepełnione byłe strachem i łzami...  Kiedy jedna z nich uleciała z oka... Zbliżyłem się... a ona zacisnęła mocno oczy... wiem co myślała.. otarłem ją i podawałem dalej obiad... 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro