Rozdział 1:
Hej witajcie! Ten rozdział dedykuje wszystkim czytelnikom Wplątanej.
To opowiadania powstało właśnie dzięki Wam. Miłego czytania!
*************************************************************************
Pokłóciłam się właśnie z rodzicami. Oczywiście jak zawsze wszystko co złe to moja wina. Nie mogłam już tego słuchać, spakowałam się i wyszłam. Trochę tego żałuję, bo niby gdzie mam teraz iść... Postanowiłam udać się do mojej przyjaciółki. Dzwoniłam parę razy, ale nikt mi nie otworzył. W momencie kiedy zaczął padać deszcz pobiegłam, na przystanek autobusowy. Wsiadłam i jechałam. Nie obchodziło mnie, gdzie, ważne żeby jak najdalej stąd. Usiadłam wygodnie na siedzeniu i słuchałam muzyki, jednak po chwili film mi się urwał.
- Halo! Proszę Pani! – szturchał mnie kierowca.
- Tak?! – odskoczyłam.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Yyy, tak.. ile płacę...? – wstałam i wyciągnęłam portfel.
- Nic, słońce.. Zmykaj, bo to nie przyjemna okolica. – uśmiechnął się.
- Bardzo Panu dziękuję. – zabrałam plecak, gitarę i ... zatrzymałam się przy wyjściu..
- A tak w ogóle to gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- W Nowym Jorku..- odpowiedział. O cholera..
Przecież to jest jakieś... 10 godzin jazdy z Michigan... O matko..
Wyszłam z autobusu i udałam się do pobliskiego sklepu. Kupiłam sobie jakieś ciastko z dżemem i sok. Przemierzałam tak ulicę, aż w końcu zauważyłam piękny park. Pobiegłam tam i rozłożyłam na murku. Wyciągnęłam gitarę i zaczęłam grać. Parę ludzi zatrzymywało się i słuchało, co było bardzo miłe. Kiedy już moje palce, domagały się przerwy schowałam gitarę i wyruszyłam dalej..
,, Gdyby Ethan żył, nigdy bym nie uciekła z domu.." – pomyślałam
Kiedy miałam 16 lat, czyli dobry rok temu byłam na imprezie. Bawiłam się z koleżankami, aż w końcu pierwszy raz w życiu sięgnęłam po dużą dawkę alkoholu. Zadzwoniłam po brata, żeby po mnie przyjechał i zabrał mnie do siebie, bo nie chciałam by rodzice mnie taką widzieli, gdy przyszedł pod klub, wyszliśmy razem i ruszyliśmy w stronę samochodu. Nagle usłyszeliśmy strzał. Ethan powiedział, żebym szybko pobiegła do samochodu, a on sprawdzi co to... Odradzałam mu, ale... poszedł. Kiedy widziałam jak znika za ścianą. Znów strzał. Wróciłam się, a on leżał postrzelony, na ziemi. Kiedy facet zobaczył, że na nich spoglądam, zaczął za mną biec. Schowałam się w jednej z restauracji i udało mi się uciec. Gdy rodzice dowiedzieli się co się stało.. Oczywiście, cały czas obwiniali mnie.. Nie wytrzymałam i uciekłam...
************************
Teraz jestem w obcym mieście, w sumie to pełnoletnia będę za 2 tygodnie, nie mam gdzie spać, a co gorsza zaczyna zachodzić słońce.
Pomyślałam, że czemu nie... Zapytam kogoś o jakiś hotel i może mnie wpuszczą. Niestety, ulice były już dość puste. Nagle usłyszałam rozmowę.... Jakby w tym parku. Weszłam w głąb i zobaczyłam trzech chłopaków, którzy siedzą na ławce. Odetchnęłam i podeszłam trochę bliżej, po chwili zobaczyłam, że oni biją jakiegoś jeszcze chłopaka który zwija się z bólu pod ławką. Wycofałam się lekko, lecz jeden z nich zauważył mnie.. Zaczęłam uciekać...
Nagle, ktoś złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął.
- Hej, maleńka co tak uciekasz? Teraz już Cię sytuacja nie ciekawi... - wykręcił moją dłoń, a gitara spadła na ziemię.
- Ja.. tylko przechodziłam i chciałam zapytać ... - nagle podeszło także tych 2 kolesi i nieźle się wystraszyłam. Otoczyli mnie, a ja patrzyłam na chłopaka, który cały czas trzymał mi nadgarstek.
- No o co chciałaś zapytać? – pociągnął mnie do siebie.
- Ała... to boli. – wyszlochałam.
- Nate, puść ją. – powiedział któryś z tyłu. Poczułam jak moja ręka robi się wolna...
- Ja.. bo .. na ulicy nikogo nie było, a chciałam zapytać czy jest tu jakiś hotel.. i no... a wy siedzieliście w parku więc postanowiłam podejść, ale... - zatrzymałam się.
- Ale nie chciałaś skończyć tak jak on? – obrócił się i pokazał na leżącego chłopaka w oddali.
- Noo... tak.. po prostu... - ,, Ahh, ogarnij się Molly, wyczuwają twój strach" – powiedziałam w myślach.
- Za późno.. – krzyknął i uderzył mnie w policzek, a ja upadłam płacząc.
- Nie! Nate, cholera! Pojebało Cię! – krzyczał.
- No co.. Widziała nas i co.. – warknął.
- To ją weźmy... wtedy nikomu nie powie, z resztą może się przydać. - o cholera!!! – pomyślałam.
- Dobra. Jak chcecie.. – burknął i podszedł do mnie. Odsunęłam się lekko. – Choć kurwa, bo dostaniesz jeszcze raz. – złapał mnie za rękę i momentalnie wstałam. Pociągnął mnie za sobą.
- Moja gitara! – krzyknęłam odwracając się, lecz nie było jej tam. Po chwili zauważyłam, że chłopak, który się za mną wstawił wziął moje rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro