☀️VIII☀️
Jasny umysł, przecinający powietrze. Był jak górski strumień, prący w dół z siłą i pędem błyskawicy, grzmiący bystrą głębią i ostrym, przejżystym smakiem.
Stanął, jak szczyt szczytów, na wezwanie świata, szarpnął cienie w zakątki swego umysłu i wydał z siebie ryk, przepełniony anielskim blaskiem, wypalającym spojrzenia, tnącym wieki jak papier.
Najwyższe piękno w czystej postaci. Zenit boskości, jak grom przetaczający się z hukiem po nieboskłonie, zbierając ukłony gwiazd.
Nikt na niego nie spojrzał.
Jasność przedarła się przez tłum, przeciekła do kości, uderzyła w oczy i wrzasnęła do ucha, ale oni pozostali ślepi, głusi i bez czucia. Minęli zjawisko jak kolejną żałosną codzienność, nic sobie nie robiąc z magnificencji owej cudowności.
Jego piękność pozostała niezauważona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro