Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

→✧*。1 ✧*。

nigdy jakoś mocno w towarzystwie nie błyszczałam,
tamtej nocy ostro z moją siostrą balowałam.”
    
~ Hamilton, helpless
                        

     —Ta suknia będzie do ciebie idealnie pasować. — Amelie posłała siostrze delikatny uśmiech, patrząc na jej odbicie w lustrze. Cecilie odwzajemniła uśmiech, a na jej porcelanowej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Przymierzała pudrowo różową sukienkę, zrobioną z falbanek. Rękawy schodziły do połowy ręki i były zwiewne oraz rozkloszowane. Dół sukienki był różowy i kremowy. Cecilie wyglądała bardzo uroczo.

   — Twoja jest jeszcze piękniejsza, Amelie.

    Suknia Amelie była olśniewająca. Granat materiału pięknie prezentował się z blond włosami. Od zakończeń rękawów, aż do samego dołu błyszczały małe cekiny w kolorze srebra. Dekolt był zrobiony z koronki, na której zostały wyhaftowane kwiaty, również w kolorze ciemnego niebieskiego. Była rozkloszowana i tiulowa, tak idealna jak osoba, która miała ją na sobie.

  — Jesteś śliczna, Cecilie. — Starsza siostra przytuliła od tyłu brunetkę, otulając jej szyję i ucałowała ją w policzek – wiedziała, że jej siostra ma ogromne kompleksy. Młodsza nie odpowiedziała, tylko jedną ręką ścisnęła przedramię Amelie.

.。*♡♡

   — Jesteś pewna, że na balu będą wszyscy bracia Stark, siostro? — Policzki Cecilie zapłonęły tak żarliwie jakby w jej ciele właśnie wybuchnął jakiś pożar.

   — Będzie też książę Joffrey. — Amelie mrugnęła do młodszej, przechodząc przez komnatę i podchodząc do komody na której były poustawiane kwiaty w wazonach oraz lustro średniej wielkości. Zaczęła się w nim przeglądać, dotykając twarzy delikatnymi palcami. Cecilie podeszła do niej i przyjrzała się ich odbiciu. Amelie bez dwóch zdań była dużo piękniejsza od Cecilie.

    — To będzie noc w której znajdziesz narzeczonego, siostro?

    — Nie wiem — uśmiechnęła się lekko i szczerze. — To mężczyźni zgłodniali kobiet. Będą polować na bogate damy, takie jak my, niczym zgłodniałe zwierzęta. — Amelie dotknęła noska Cecilie, jak to często robiła z racji tego, iż była jej starszą siostrą.

    — Nie daj się zwieść, droga siostro, im zależy tylko na naszej fortunie.

    — No ale mężów musimy mieć.

    — Ja muszę mieć. Jestem najstarszą córką. Naszemu ojcu brak dziedzica, więc ja będę tą, która ma się wznieść na szczyt — powiedziała wyniośle, unosząc wysoko głowę. Jej diamentowe kolczyki zakołysały się w dziurkach od uszu, a naszyjnik na jej szyi odbił światło z okna i powędrował wprost w oczy smutnej tym wyznaniem, Cecilie. —Nie smuć się, moja kochana Ceci. — Spojrzała w zaszklone oczy siostry w lustrze. — Ja będę musiała poślubić wysoko urodzonego lorda, bogatego, który będzie posiadał ziemie, by nasz ród mógł nadal trwać, a ty zaś będziesz mogła wyjść za kogo tylko będzie chciało twoje młode serduszko.

.。*♡♡

  —Wilki wreszcie opuściły swoją norę — z dumą powiedział pan Halsten do swojej rodziny. Amelie dostrzegła w jego oczach ten błysk, który mówił o planie. Starkowie mieli wiele ziem na Północy, bogactwo, a także byli blisko króla Roberta.

   — Ojcze — odezwała się Cecilie. — Mogę już iść tańczyć? — spytała nieśmiało.

   — Skąd! — skarcił ją po cichu, ze srogim wyrazem twarzy. — Zaczekajmy jak wszyscy wyruszą na parkiet. I wilk i lew. Amelie — zwrócił się do najstarszej córki, która od razu ożywiła się, słysząc swoje imię z ust ojca.

  — Tak?

   — Pamiętaj, żebyś nie zniżała się do niższych lordów. Staraj się uchwycić wzrok bogatych i wpływowych lordów, najlepiej gdybyś zatańczyła z Renly'm albo Satnnisem, to bracia króla. Myślę, że możesz nawet spróbować z księciem Joffrey'em.

    — Tak jest, ojcze — przytaknęła, jak na dobrą córkę przystało i kiwnęła głową, na znak zgody.

     — Ty, Cecilie — tym razem wskazał na swój młodszy skarb, którego serce od razu przyspieszyło, pełne nadziei, że ojciec również dla niej ma takie zadanie, jak dla Amelie, ale równie szybko jej zapał zmalał ze słowami wychowawcy: — baw się dobrze i szukaj dobrego mężczyzny. Ty możesz się zakochać — uśmiechnął się.

    — Zabawimy się tej nocy, Ceci — usłyszała szept siostry i poczuła jej dłoń na ramieniu, przez co jej kąciki ust uniosły się lekko do góry.

.。*♡♡

   —Życie księcia nie jest takie proste. Codziennie muszę dbać o swój wygląd i rozkazywać innym. To bardzo męczące, lady. — Amelie podczas tańca z Joffrey'em bała się, że zacznie ziewać. Chłopak nie mówił o niczym innym, niż sobie albo swoim „ciężkim” życiu jako księcia. Kto by pomyślał, że rozkazywanie innym jest takie męczące? — Matka mi powtarza, że będę świetnym królem i potrzebuje żony, która urodzi mi dziedzica.

   — Masz już kandydatkę na to miejsce, książę? — uśmiechnęła się lekko i spojrzała mu w oczy, starających się przekazać mu odrobinę miłości, by móc go uwieść, jak nakazał jej ojciec.

     —Myślę, że ty byłabyś idealna — jej oczom ukazały się jego białe, idealne zęby. — Jesteś piękna — mówił, kiedy dalej tańczyli.

    — Dziękuję — zarumieniła się.

    — Inteligenta, zabawna, odważna — mówił dalej, sprawiając, że jej policzki stawały się coraz bardziej czerwone. — Moja matka cię lubi.

     — Miło mi słyszeć, że królowa mnie lubi — zaśmiała się uroczo, puszczając rękę księcia, kiedy muzyka do ich tańca przestała grać. — Dziękuję za taniec, panie, pójdę się napić. — Ukłoniła się przed księciem, biorąc w dwie dłonie dwa skrawki swojej granatowej, pięknej sukni.

    — To ja ci dziękuję, najpiękniejsza z najpiękniejszych. — Puścił jej oko, odchodząc w stronę stołu, gdzie siedziała jego matka.

      Amelie nie zdążyła dojść do stołu za którym siedział ojciec, który jej wyczekiwał, kiedy zobaczyła jak drzwi sali otwierają się, a przez nie wchodzi jakiś mężczyzna. Stanęła w miejscu i wpatrywała się w niego przez kilka minut. Miał ciemne, kręcone włosy do ramion, lekki zarost i ciemne oczy, w których był głód i cierpienie. Właściwe to chyba był jeszcze chłopcem niż mężczyzną, ale był bardzo przystojny. Jej serce zaczęło wariować na jego widok. Blondynka nawet nie spostrzegła, kiedy chłopak znalazł się obok niej.

   — Cześć — powiedział nieśmiało, a ona w momencie zapomniała jak się nazywa. W momencie utonęła w jego pięknych oczach. — Wyglądasz na kobietę, której jest czegoś brak — rzekł, patrząc jej w oczy.

   — Wybaczy pan, — odwróciła się, by nie patrzeć w te piękne oczy, których została niewolnicą — wyraźnie pan, zapomina się — powiedziała, pozostając niedostępną, kiedy przypomniała sobie rozmowę z księciem Joffrey'em. Nie mogła zmarnować szansy jaką dał jej złotowłosy chłopak w rozmowie.

   — Jesteś jak ja, mi zawsze jest czegoś brak — nie dawał za wygraną.

  — Mówi pan? — Odważyła się poraz drugi spojrzeć w jego oczy.

  — Mi zawsze jest czegoś brak... — powtórzył z pewnym bólem w głosie.

  — Jestem Amelie Halsten.

  — A ja Jon.

  — A nazwisko?

  — To nieistotne. — Pomyślała, że jest biedy albo, że jest bękartem, ale jeśli znalazł się w tym miejscu, musiał być kimś ważnym. Nie widziała więc powodu dla którego miałaby z nim nie rozmawiać. — Nie nazwisko mówi o tym, jaki jest człowiek.

  — To prawda, Jonie — potwierdziła, kiedy nagle obok niej zjawiła się siostra, wpychając się między nich i mówiąc:

   — Jestem Cecilie Halsten — Uśmiechnęła się, podając chłopakowi dłoń, którą ten ucałował, na co Amelie zrzedła mina.

    — To moja siostra — powiedziała, wyprzedzając pytanie chłopaka. — Zostawię was samych — rzekła bez przekonania i oddaliła się, pozostawiając ich tylko w swoim towarzystwie, czując w sercu jakiś ból i poczucie straty.

  Cecilie zaczarowana wpatrywała się w Jona, który nie tracąc chwili poprosił ją do tańca. Z jej twarzy nie schodził uśmiech, a jej serce przyspieszało, kiedy dotykali swoich dłoni.

  W tym czasie Amelie podarowała swój taniec Robbowi Starkowi, ale średnio kleiła im się rozmowa. Raczej Młody Wilk był oszczędny w słowach, ale za to dziewczyna co chwilę wodziła wzrokiem za Jonem, który również spoglądał na nią ukradkiem, tańcząc z jej młodszą siostrą.

   — Dziękuję za taniec, panie — podziękowała mu, kłaniając się lekko.

   — To ja dziękuję — rzekł nieco zachrypniętym głosem, całując delikatnie wierzch jej dłoni, na co zareagowała uśmiechem.

  Bal trwał do rana, do czasu, kiedy przez wielkie okna sali zaczęły zaglądać pierwsze promienie słońca. Amelie i Cecilie przetańczyły całą noc, a ich serca zostały porwane przez jedną osobę – niejakiego, nikomu nieznanego Jona.

Ten młodzieniec niemalże bezczelnie wyrwał ich serca z piersi i zabrał dla siebie, żeby czerpać z tego jak najwięcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro