Rozdział 4
„Jeśli kochasz , nie trać czasu, bo czas jest tym, z czego składa się życie".
Bruce Lee
Conor
Zajęło mi to do wieczora, ale na szczęście udało mi się i nadrobiłem więcej pracy niż początkowo zakładałem. Kiedy chciałem zostać jeszcze dłużej tata stanowczo wygonił mnie z biura nie chcąc abym musiał iść na zajęcia niewyspany. Ostatni rok studiów to coś niesamowitego. Dzięki znajomościom rodziców mogłem opuszczać niektóre zajęcia i tylko zdać egzaminy co było mi na rękę, bo mogłem skupić się w pełni na pracy.
Wszedłem na nasze piętro rozwiązując krawat, który wydawał się jeszcze ciaśniejszy niż na początku. Drzwi od pokoju otworzyły się zanim jeszcze do nich doszedłem.
- Cześć stary. – zza framugi wychyliła się głowa Matta.
Wszedłem za nim do środka zamykając za sobą drzwi. To było jedyne tak wielkie mieszkanie, w którym mogły mieszkać cztery osoby, ale trener bardzo nas lubił i udało mu się załatwić to dla nas. Od razu po wejściu dało się zauważyć przestronny salon a obok znajdowała się połączona z nim kuchnia. Z każdej strony usytuowane były po trzy pary drzwi. Po dwa pokoje i jednej łazience.
Jakoś udało nam się funkcjonować, ale to może dlatego że każdy z nas ma swój grafik, kiedy sprząta, gotuje czy robi zakupy i jakoś to leciało. Mieszkaliśmy razem od pierwszego roku i nigdy nie chciałbym zamienić ich na kogoś innego. Dogadywaliśmy się a nawet staliśmy się paczką przyjaciół która oddałaby za siebie życie.
Zrobiłem zaledwie kilka kroków w kierunku swojego pokoju, ale momentalnie przystanąłem zastanawiając się czy to co widzę było prawdziwe. Zamrugałem kilka razy jednak widok przede mną się nie zmienił. W naszym salonie na kanapie siedziała Alyssa która nie mogła mi wyjść z głowy a tuż obok niej zauważyłem Ethana i Daniela którzy nic nie robili sobie z mojego wejścia i zajadali się lodami.
- Stary dołącz do nas! – zawołał ze swojego miejsca Ethan machając do mnie ręką nawet się nie odwracając. Tak bardzo byli zapatrzeni w rozgrywającą się w telewizorze akcję, że nawet wybuch bomby atomowej by ich nie ruszył.
Kiwnąłem im głową i nie zaszczycając dziewczyny ani jednym spojrzeniem. Wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi i zacząłem się zastanawiać co ona tu robi.
Wróciłem myślami do momentu, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy przed zajęciami. Włosy w kolorze miodowego blond opadające jej na policzki, oczy błękitne jak niebo i do tego te usta stworzone do całowania. Sięgała mi zaledwie do szyi. B taka drobna i delikatna przez co wiedziałem, że nie była dla mnie.
Mógłbym ją zaciągnąć do łóżka, ale po co. Wolałem, jak dziewczyna wykazała inicjatywę a nie była bierna. Znałem się na płci pięknej więc wiedziałem, że ta dziewczyna potrzebuje czegoś delikatnego a czego nie mogłem jej dać. Dla niej robi się niestworzone rzeczy jakimi są randki, spędzanie razem czasu czy okazywanie sobie uczuć. Praktycznie nigdy się nie myliłem więc od razu mogłem ją skreślić.
Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Na szybko się ogarnąłem i ubrałem w szare spodnie dresowe. Przez chwilę wahałem się nad koszulką, ale stwierdziłem, że rezygnuję chociaż powinienem ją założyć, bo mieliśmy gościa. Z drugiej strony przy dziewczynach moich przyjaciół też tego nie robiłem, dlatego rzuciłem ją z powrotem na łóżko i wszedłem do salonu.
Wyciągnąłem jeszcze z lodówki piwo i mogłem siadać. Nie wiedziałem, czy zrobili to specjalnie, ale jedyne miejsce jest przy Alyssie dlatego posyłając im zabójcze spojrzenie usiadłem obok niej. Miała na sobie sportowy stanik co pobudzało jeszcze bardziej moje myśli chociaż zauważyłem też bluzę Matta.
Spojrzałem na niego, ale kiedy posłał mi to jedno z naszych spojrzeń wiedziałem, że opowie mi wszystko później. Lepiej, dla niego, żeby miał jakieś wytłumaczenie, dlaczego obca dziewczyna ma na sobie jego bluzę, bo jeśli wytłumaczenie mi się nie spodoba może źle skończyć. Nie chciałem tu dramatów a mogło się tak zdarzyć, gdyby jego dziewczyna się o tym dowiedziała.
Ponownie spojrzałem na dziewczynę i zauważyłem opaskę na jej nadgarstku. Moja ciekawość zwyciężyła i w końcu zapytałem.
- Co ci się stało?
- A to, taki mały wypadek. – odpowiedziała a po chwili usłyszałem prychnięcie Ethana. Spojrzałem na niego, ale unikał mojego wzroku jak ognia więc wiedziałem, że coś więcej jest na rzeczy. Odwróciłem się do dziewczyny i zauważyłem, jak posyłała chłopakom ostrzegawcze spojrzenia.
- A tak naprawdę? – nie przekonywał mnie jej wypadek, tym bardziej że moi przyjaciele dziwnie się zachowywali. A dodatkowo jej obecności u nas. To wydawało się zbyt podejrzane, żeby uwierzyć w jej bajeczkę o wypadku.
- Upadłam. – powiedziała krótko i z powrotem odwróciła się do telewizora. Kłamała i to bardzo nieudolnie, ale przez to jeszcze bardziej chciałem dowiedzieć się prawdy.
- Taa, upadłaś, ale to przez...
- Cicho! – upomniała Matta.
Drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stanęło nieodłączne trio. Ava, Rosa i Sara a na twarzach każdej z nich wypisana była furia. Nie wiedziałem co je tak rozwścieczyło, ale musiało to być coś poważnego. Coś związane z siedzące obok mnie dziewczyną.
- Alyssa zadzwonił do mnie Matt i powiedział co się stało! – Ava podeszła do niej popychając mnie więc nie miałem wyjścia i przesunąłem się, aby ta mogła wziąć ją w objęcia. Miałem teraz idealny widok na jej twarz a jej przerażona mina mówiąca „pomóż mi" niezwykle mnie bawiła pomimo powagi sytuacji.
- Naprawdę nic się nie stało. – poklepała ją nieporadnie po plecach.
- Jak to nic. Ten gnój powinien dostać mocniej co to co ci zrobił. – lamentowała oglądając jej rękę.
- Ktoś mi w końcu wyjaśni co się stało? – traciłem cierpliwość i zacząłem przekrzykiwać wszystkich, aby na chwilę się uciszyli. Podziałało.
- Naprawdę... - Alyssa zaczęła jeszcze raz, ale znowu przerwała jej Ava.
- Lennox Finn się stało. – warknęła. - Popchnął Alyssę tak że upadła na ziemię i oto efekt – wykrzyczała i pokazując na jej rękę. – Co za dupek, kretyn.
Ava w dalszym ciągu go wyzywała, ale ja już jej nie słuchałem. Przed oczami miałem twarz tej gnidy, która śmiała nazywać się mężczyzną. Lennox to najgorsze co mogło spotkać dziewczynę. Na początku był troskliwy, grzeczny, ale kiedy już jego ofiara do niego przylgnie pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Stawał się agresywny i nieobliczalny, podnosił rękę na swoje dziewczyny a one jak opętane wybaczały mu za każdym razem.
Pamiętam dokładnie jak rok temu poznał jakąś laskę i ją też bił. Kilka razy interweniowaliśmy, kiedy robiło się gorąco, ale dziewczyna nie chciała pomocy i tylko nas wyzywała za to, że pobiliśmy jej chłopaka. Po miesiącu no może półtora dziewczyna od niego odeszła a on znalazł ją i pobił tak że wylądowała w szpitalu.
Dziewczyna miała pecha, bo straciła wzrok w jednym oku i doznała urazu psychicznego na lata. Nie to jednak było najgorsze a to że Lennox ma wysoko postawionych rodziców i udało mu się uniknąć kary, ale i tak niesmak pozostał. Przez jakiś czas w szkole opowiadało się o tym co się stało, ale jak widać nie zniechęciło go to do dalszego studiowania w szkole ani podrywania lasek, które musiały mieć siano zamiast mózgu, że się z nim umawiały. Schemat się powtarzał a kolejne dziewczyny rezygnowały ze studiów i znikały.
- Dlaczego na ciebie napadł? Chodziłaś z nim? – ta jedna rzecz mnie ciekawiła, bo odkąd zaczęła studiować na uczelni nie widziałem jej z żadnym facetem, chyba że za wyjątkiem Stevena, ale z ich relacji mogłem wywnioskować, że byli tylko przyjaciółmi. Samo to, że zauważałem takie rzeczy wydawało się niepokojące.
- Popieprzyło cię! Z takim debilem. – napadła na mnie. - Po prostu przyłapałam go i moją współlokatorkę jak migdalili się na moim łóżku no i wtedy powiedziałam im kilka nieprzyjemnych słów. No i mogło to być też spowodowane tym, że jak zaczął mnie szarpać to wpadł Steven i przywalił mu w twarz. – odpowiadała na moje pytanie.
- No to trochę pojechał, ale on się tak łatwo nie podda. Jak mu się coś uroi w głowie to nie popuści. – wiedziałem, że nie powinienem jest straszyć, ale powinna wiedzieć, jak wygląda sytuacja.
- Że ja też potrafię się wpakować w jakieś bagno. Czemu to znowu mnie się coś takiego przytrafia. – westchnęła, ale chyba uświadomiła sobie, że powiedziała za dużo, bo zesztywniała.
- Jak znowu? – dopytała Ava uważnie ją obserwując.
- Tak mi się powiedziało. – machnęła niedbale ręką, ale jak dla mnie coś tutaj nie grało.
Chciałem ją o to zapytać, ale zanim miałem okazję wstała z miejsca i zaczęła niezwykle się śpieszyć. Oddała nawet Mattowi jego bluzę, którą przyjął skołowany jej nieoczekiwanym zachowaniem. W sumie nie tylko ja tak się czułem a wszyscy obecni w pomieszczeniu.
- Muszę już iść. Jutro rano mam zajęcia a mam coś jeszcze do załatwienia. – z telefonem w ręce manewrowała między nami chcąc się wydostać aż w końcu jej się udało. – Dziękuję za pomoc.
Patrzyliśmy na siebie zdezorientowania, ale dopiero trzask drzwi sprawił, że rozmowy zaczęły się do nowa. Ni zdziwiło mnie to, że dotyczyła naszej małej uciekinierki, która najwyraźniej skrywała niejedną tajemnicę.
- Coś jest nie tak. Ona coś ukrywa. – Ava była zmartwiona całą sytuacją, ale ona zawsze tak miała.
Poznali się z Mattem. kiedy pomagała jego siostrze w nauce, bo miała z nią problemy a z czasem i jemu ponieważ groziło mu powtarzanie klasy. Tak zaczęło się ich związek a potem zapragnęli studiować razem. Nie chcieli być osobno dlatego wybrali uczelnię wspólnie, ale że razem się do niej dostali określali jako przeznaczenie. Chyba nie spotkałem bardziej zgodniej pary od nich, no może poza moimi rodzicami.
- Jak będzie chciała to ci powie. Nie naciskaj na nią, bo tylko ja wystraszysz. – Matt jak zwykle uspokoił swoją dziewczynę, która była w stanie pobiec za Alyssą. Ta jej wrodzona dobroć kiedyś wpędzi ją w kłopoty.
Jako jedyny singiel byłem w tej chwili zbędny, dlatego zostawiłem butelkę po piwie na stole i opuściłem salon, aby zaszyć się w swoim pokoju, gdzie od razu padłem na łóżko. Zanim zacząłem zasypiać analizowałem w głowie zachowanie Alyssy i coś mi w niej nie pasowało. Była arogancka, niemiła co zauważyłem podczas zajęć a potem w jednej chwili w najlepsze rozmawiała z moimi przyjaciółmi a oni z kolei jej pomagali jakby już była jedną z nas.
Dziewczyna była jedną wielką niewiadomą, dlatego musiałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Nie chciałem, aby moi przyjaciele zostali przez nią zranieni a ona wyglądała na taką która nie ogląda się za siebie, kiedy zaczyna być poważnie.
Alyssa
Ulotniłam się stamtąd jak najszybciej. Wiedziałam, że to było niegrzeczne, ale nie chciałam odpowiadać na niewygodne pytania dotyczące mojej przeszłości. Z całych sił starałam się ignorować to w jaki sposób na mnie patrzyli i nieme pytania wypisane na twarzach. Tak dobrze czułam się w ich towarzystwie jednak nie byłam gotowa na to, aby powiedzieć im co się wydarzyło w moim życiu. Chyba nigdy nie będę.
Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Osunęłam się na podłogę jakbym w momencie straciła czucie w nogach i nic nie było mnie w stanie utrzymać w pionie. Cały czas w mojej głowie kotłowało się tylko jedno. Byli dla mnie tacy mili, że zapomniałam o tym, że nie jest to towarzystwo dla mnie. Nawet jeśli przez chwilę było niesamowicie mieć takich przyjaciół zawsze gdzieś w głowie będę się zastanawiać czy kiedyś mnie nie zranią.
Byłam jaka była i nic tego nie zmieni, ponieważ nasze życie kształtują wybory jakich dokonamy i wydarzenia w jakich uczestniczymy. Nie zmieni tego nawet to, że Ava zagnieździła się w moim sercu jak prawdziwa przyjaciółka, ponieważ nie będę w stanie jej w pełni zaufać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro