Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

„Najważniejszą rzeczą jest, aby cieszyć się swoim życiem – być szczęśliwym – tylko to się liczy".
Audrey Hepburn


Conor

Byliśmy parą bardzo krótko a ja czułem jakbyśmy się znali całe życie. Spotkałem w końcu dziewczynę, która zmieniła cały mój świat i nie miałem zamiaru tego stracić. A słowa, które mówiłem jej każdego dnia wiedziałem, że będę powtarzał już zawsze. Nie mogło być inaczej.

Tak jak obiecałem miałem się z nią zobaczyć po tym jak zakończy się spotkanie z grupą wsparcia i będziemy mogli spędzić czas na świeżym powietrzu w swoim własnym towarzystwie. Piknik to kolejna rzecz, którą razem zrobimy i miałem nadzieję, że nie ostatnia. Chciałem spędzać z nią jak najwięcej czasu a wiedziałem, że nasze studia i w dodatku moja praca firmie taty nie pozwolą nam się tak często spotykać jakbym tego chciał. Tym bardziej po zakończeniu roku stanie się to o wiele trudniejsze.

Kiedy sobie wszystko zaplanowałem miałem przygotować dla nas kosz z jedzeniem i moją sławną zapiekankę, którą tak się przed nią chwaliłem, ale dziewczyny się uparły i stwierdziły, że same wszystko przygotują, bo podobno facet się do tego nie nadaje. Mój wkład ograniczył się tylko do wyboru jedzenia i dobrałem go odpowiednio do tego co lubiła moja dziewczyna. A że tak ochoczo moje przyjaciółki postanowiły zabrać się za pracę mówiąc, że lekko je wykorzystałem to jak nic nie mówić. Miały przygotować lasagne z dużą ilością sosu beszamelowego, smoothie z mango, sok pomarańczowy, sajgonki z warzywami i mięsem a także tagiatelle z kurczakiem. Może to trochę przesada, ale wiedząc jak lubiła jeść wybrałem kilka dań których może spróbować.

Kiedy koszyk w końcu był gotowy mogłem ruszać w drogę. Nie obyło się bez uszczypliwości chłopaków, ale dziewczyny od razu ustawiły ich do pionu twierdząc, że piknik to oznaka prawdziwej miłości i rozczulały się nade mną. Wiedziałem, że zrobiły to tylko dlatego żeby wkurzyć swoich facetów i teraz to ja mogłem śmiać się z ich min, które były bezcenne.

Pojechałem na miejsce, które według wiadomości od mojej dziewczyny było punktem ich spotkania. Spojrzałem na zegarek chcąc się upewnić czy aby nie przyjechałem za szybko jednak, kiedy utwierdziłem się w tym, że spotkanie właśnie się kończyło wysiadłem z samochodu. Z tylnego siedzenia wziąłem wielki kosz wypełniony po brzegi jedzeniem a także moją bluzę dla Alyssy, bo nie wiedziałem, ile czasu tutaj spędzimy a nie chciałem, żeby potem zmarzła.

Z daleka zauważyłem, że najwidoczniej grupa zaczęła się zbierać. Matt także uczestniczył w tym spotkaniu, ale po raz pierwszy widziałem, że siedzieli obok siebie. Powinienem być zazdrosny, ale było całkowicie przeciwnie, bo wiedziałem, że podczas tych zajęć wspierali się i słuchali siebie nawzajem. Niczego innego tak bardzo nie pragnąłem, aby dwójka bliskich mojemu sercu osób mogła na siebie liczyć.

- Nasz alwaro!! – krzyknął Matt a Potem zaczął machać ręką jakby był nienormalny. Pokręciłem na to oczami wiedząc, że robił to specjalnie, ale patrząc na uśmiech na twarzy na mojej dziewczyny zbytnio mnie to nie obchodziło.

Czułem na sobie spojrzenia praktycznie wszystkich członków grupy jednak ani razu nie pokazałem w jakiś sposób mnie to ruszało.

- Matt. – Alyssa klepnęła go po ręce i skarciła wzrokiem po czym odwróciła się do grupy. - Dziękuję wam, że pojawiliście się tak liczną grupą i mam nadzieję, że spotkanie wam się podobało w takim niecodziennym wydaniu. Zapraszam was serdecznie za tydzień.

- A możemy tutaj? – zapytała jedna z dziewczyn.

- Musimy zapytać Pana Nelsona, ale nie powinno być problemu. – spojrzała na nią uśmiechem.

Issa podeszła do mnie i objęła mnie ramionami w pasie. Patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem, ale takim podszytym spokojem jakby te spotkania pozwalały jej utrzymać równowagę. Nie mogąc się opanować pochyliłem głowę i złożyłem pocałunek na jej miękkich wargach a oderwanie się od niej graniczyło z cudem. Zrobiłem to jednak wiedząc, że to nieodpowiednia pora na okazywanie takich uczuć, tym bardziej że wokół nas kręciło się kilkanaście osób.

- Wszystko dobrze? – dopytałem nie spuszczając z niej wzroku.

- Teraz tak. – przygryzła wargę i spojrzała na mnie spod rzęs.

Kiedy grupa zaczęła się rozchodzić w dalszym ciągu trzymałem moją dziewczynę w ramionach. Z każdym z nich zamieniała jeszcze kilka słów a nawet machała im ręką na pożegnanie. Myślałem, że większość osób będzie w jej wieku, ale byli o wiele młodsi. Niektórzy z nich mogli mieć nawet piętnaście albo czternaście lat więc tym bardziej były to dla mnie dzieci.

Na samą myśl, że tak młode osoby przychodziły w życiu coś takiego jak moja Issa coś ścisnęło mnie mocno w piersi.


Alyssa

Na spotkaniu pojawiło się dwóch nowych chłopców w wieku piętnastu i siedemnastu lat i jak to bywa na pierwszych zajęciach nie byli zbyt rozmowni. Jeśli rozchodziło się o dziewczynę, która miała też być na zajęciach zrezygnowała twierdząc, że była chora i nie da rady przyjść. Może i tak było a może i nie. Niektórzy potrzebowali o wiele więcej czasu, żeby przekonać się do naszych zajęć, ale odpisałam jej na widomość, że grupa wsparcia cały czas będzie miała spotkania o tej samej godzinie.

Willow opowiedziała jak znowu zaczęła grać w szachy z ciocią i nawet z nią wygrała. Skłoniło mnie to do zachęcenia jej do udziału w konkursie szachowym organizowanym za trzy tygodnie. Oczywiście na samym początku była zniechęcona, ale w końcu dała się przekonać tym bardziej kiedy obiecałam, że pojadę tam razem z nią.

Ja także opowiedziałam trochę o sobie a także o tym co zrobił dla mnie mój chłopak. Większość oglądała moje nadgarstki z zaskoczeniem i pełni podziwu, że komuś udało się stworzyć takie dzieło. Gdyby jednak przyjrzeli się im bliżej zauważyliby niewyraźne blizny. Teraz już mi one tak nie przeszkadzały po części za sprawą tatuaży, ale także dlatego że zaakceptowałam siebie i swoje wybory.

Matt z kolei opowiedział o tym jak przeprowadził poważną rozmowę ze swoją dziewczyną a także wyznał jej całą prawdę. To był pierwszy krok, aby naprawić ich relację, ale to nie będzie takie łatwe, tym bardziej że mój przyjaciel w dalszym ciągu nie mógł sobie z tym poradzić, że tak łatwo posądziła go zdradę i chciała odpłacić mu się tym samym. Był załamany i było to od razu widać jednak jak twierdził; tak wiele przeszli razem, że w końcu musiało się coś stać takiego co utwierdziłoby ich w trwałości ich związku.

Na koniec swoją historię opowiedział Steven, co było bardzo dobrym pomysłem. Pokazał nam jak z jego perspektywy wyglądało to co zrobiłam. Opowiedział jakie uczucia kłębiły się w nim i jakie zachowania zauważył po tym wydarzeniu a co wcześniej było dla niego normalne. Słuchając go mogłam wyczuć w jego głosie ten ból i poczucie winy a także zobaczyć jak to wszystko wyglądało z jego strony. Miałam nadzieję, że nasza wspólna historia pomoże spojrzeć innym uczestnikom spotkania, że nie tylko oni są w tym wszystkim pokrzywdzeni a także ich bliscy czy przyjaciele.

- Najgorsze było to, że czułem się bezsilny, bo nie wiedziałem, jak jej pomóc. – Steven kontynuował swoją opowieść. – Czułem złość na siebie, że niczego nie zauważyłem, ale najbardziej byłem wściekły na Issę za to, że nic nie powiedział. Znałem ją praktycznie od urodzenia a ona nie potrafiła zaufać mi na tyle żeby powiedzieć, że cierpi i potrzebuje pomocy. Potem obiecałem sobie, że nie pozwolę, żeby ktoś jeszcze ją zranił, dlatego wspierałem ją najlepiej jak mogłem. – spojrzał na mnie z taką łagodności, że nie mogłam się oprzeć i wzięłam go za dłoń.

Oddałam mocny uścisk i słuchałam tego co mówił z wielkim zainteresowaniem. Nie spodziewałam się, że tak to odczuwał jednak cieszyłam się, że zechciał nam o tym opowiedzieć.

Nie wiedziałam, jak to będzie po zakończeniu studiów, ale i tak obiecałam im, że zrobię wszystko, aby nasze cotygodniowe spotkania dalej się odbywały. Teraz właśnie tego potrzebowali; stabilizacji i zapewnienia, że ktoś przy nich będzie.

Kiedy na łące pojawił się Conor z koszem i swoją bluzą nasze spotkanie dobiegało do końca. Spojrzałam na zegarek i utwierdziłam się w tym, że czas się zbierać, bo na większość z nich zapewne czekali rodzice albo opiekunowie.

Oświadczyłam grupie, że nasz czas dobiegł końca i że trzeba się zbierać. Matt musiał powiedzieć na wstępie swoje i nazwał mojego chłopaka alwaro. Może i na początku naszej znajomości skakał z kwiatka na kwiatem i zaliczał każdą pannę, ale teraz był zupełnie inną osobą. Czasami zastanawiałam się czy stojący przede mną chłopak był prawdziwy, ponieważ tak bardzo odstawał od swojego wcześniejszego zachowania. Jednak, kiedy brał mnie w swoje ramiona utwierdzałam się w tym, że go sobie nie wymyśliłam. Ze mną był czuły, kochający i szczery co dla mnie było niezwykle ważne.

Conor przez cały czas trzymał mnie przy swoim boku, kiedy żegnałam się z każdym uczestnikiem spotkania po kolei. Cierpliwie czekał aż zamieniłam z nimi kilka słów i nie zająknął się ani na chwilę, że mu to przeszkadzało. Właśnie dzięki temu wiedziałam, że nie spotkam drugiej takiej osoby, która potrafiła zrozumieć, że coś może być ważniejsze od jego osoby.

W końcu pożegnałam się ze wszystkimi i mogłam w spokoju ruszyć za moim chłopakiem, który rozłożył dla nas koc. Usiadłam na jednym z brzegów i poczekałam aż on zajmie drugi. Był tak bardzo skupiony na swoim zadaniu, że nie mogłam oderwać od niego wzroku.

- Sam to wszystko zrobiłeś? – zapytałam zaskoczona, kiedy zaczął wyciągać pojemniki i przykryte folią talerze.

- Yyyy... - podrapał się po głowie.

- W takim razie kto? - zapytałam chociaż już domyślałam się kto za tym stał.

- Dziewczyny. – powiedział niepewnie, ale potem niespodziewanie wypalił. – Ale tylko dlatego że powiedziały, że facet nie nadaje się do gotowania i tylko wszystko zepsuję. No to pozwoliłem im je zrobić. Jakbyś wiedziała jak one na mnie patrzyły! – zakończył z przerażeniem.

- Wyobrażam sobie. – parsknęłam śmiechem, bo wiedziałam, jak to musiało wyglądać. Zapewne oblazły go ze wszystkich stron i dopóki nie pozwolił im na przygotowanie wszystkiego nie odpuściły. Takie już były i nic nie mogliśmy na to poradzić, dlatego w pełni rozumiałam, dlaczego się poddał.

- Ale miałem bardzo dobre chęci. – podał mi pierwszy pojemnik, któremu zaczęłam się przyglądać. – To lasagne. – oświadczył.

- Wygląda przepysznie. - stwierdziłam czując napływającą ślinkę do ust. W dodatku pachniało tak obłędnie przez chwilę po prostu zaciąga się tym cudownym zapachem, a po chwili, kiedy podał mi widelec nie mogłam się oprzeć i od razu nie czekając na niego spróbowałam.

- I jak? - zapytał przyglądając mi się wnikliwie.

Nie mogłam nawet odpowiedzieć na jego pytanie, bo po prostu rozkoszowałam się tym cudownym smakiem. Sos miał idealną teksturę taką właśnie jak uwielbiałam, mięso wprost rozpływało się w ustach a makaron był ugotowany tak jak powinien. W dodatku ser, który musiał należeć do tych droższych, ponieważ jego smak przychodził wszelkie pojęcie. Nie wiedziałam która z dziewczyn go przygotowała, ale musiałam dostać na to przepis.

- Ale to pyszne. – wyjęczałam z pełnymi ustami spoglądając w jego kierunku. Zauważyłam błysk w jego oczach przez co ledwo udało mi się przełknąć kęs które prawie stanął mi w gardle.

Z jakiegoś powodu podobało mu się jak jadłam więc włożyłam do ust kolejny kawałek i jęknęłam jakbym właśnie osiągnęła orgazm. Może to było okrutne, ale uwielbiałam się z nim drażnić.

- Wykończysz mnie. – powiedział ze zbolała miną poprawiając się na kocu, ale i tak zauważyłam wybrzuszenie w okolicy jego kroku.

- Wynagrodzę ci to wieczorem. – puściłam mu oczko i oblizałam resztki sosu z ust.

- Mam nadzieję. – powiedział poważnym tonem jakbym mówiła o informacji wagi państwowej.

Rozmowa zeszła na jego rodziców, z którymi od razu miałam ochotę się spotkać. Od pierwszego momentu polubiłam jego mamę, która nie oceniła mnie, kiedy zauważyła blizny na moich nadgarstkach a co najdziwniejsze zachęcała mnie do tego abym opowiedziała o wszystkim jej synowi. Z kolei jego tata był dla mnie niezwykle miły i nawet parę razy ze mną zażartował co utwierdziło mnie w tym po kim Conor był taki wyluzowany.

Czy żałowałam, że nie zrobiłam tego wcześniej? Zdecydowanie tak bo wtedy może uniknęlibyśmy tego, że Matt i Ava przechodziliby trudny okres w swoim związku. Gdyby jednak prawda wyszła na jaw o wiele wcześniej może teraz nie byłabym parą z Conorem a tylko dalej byśmy byli przyjaciółmi. Nie mogłam przewidzieć przyszłości ani nie mogłam zmienić przeszłości więc decyzje jakie każdy z nas podejmował zostaną z nami już na zawsze.

Nie miałam jednak zamiaru dłużej rozmyślać o tych sprawach tym samym, że byłam w towarzystwie mojego chłopaka i z którym chciałam spędzić ten dzień po prostu ciesząc się jego towarzystwem.

- Może zaprosimy ich do restauracji? – zapytałam.

Jakiś czas temu zaprosili mnie do siebie na kolację jednak nie miałam okazji w niej uczestniczyć więc to może będzie okazja, aby im się za to odwdzięczyć i przeprosić jednocześnie.

- Coś planujesz? – zmrużył nieznacznie oczy.

- Po prostu polubiłam twoją mamę. - wzruszałam delikatnie ramionami. - Jest taka wesoła i szczera w tym co mówi.

- Już myślałem, że podoba ci się mój tata. No wiesz jest ode mnie starszy, ale dalej jest przystojny. – poruszył sugestywnie brwiami.

- Ale ja wolę ciebie. – posłałam mu buziaka. Pisnęłam, kiedy wyciągnął w moją stronę ramiona i przyciągnął mnie do siebie obracając tak że leżałam plecami na kocu a on pochylał się nade mną.

- Słodź mi dalej. – wymruczał cicho przejeżdżając językiem po moich ustach.

- Jesteś przystojny. – czułam jego usta na szyi. – ... szczery, miły, odważny... - mój głos się załamał, bo z każdym wypowiedzianym komplementem jego usta zjeżdżały coraz niżej zatrzymując się na moim pępku okrytym materiałem sukienki i tak po prostu ugryzł mnie delikatnie w brzuch.

- Conor ... o Boże – wyjęczałam przymykając oczy.

- To nie Bóg... to ja.

- Nie możemy... ktoś może przyjść.

- Nikt nie przyjdzie. – podciągnął wyżej moją sukienkę sunąc przy tym dłonią po moim biodrze.

- Conor ... nie – złączyłam nogi.

Nie czułam się komfortowo robiąc takie rzeczy w miejscu, gdzie każdy mógł nas zobaczyć. Nawet gdybym bardzo się starała wyrzucić z głowy rozsądek i tak czułam się jakbym robiła coś złego.

- Myszko. – wyjęczał, ale oderwał dłoń od mojego biodra i obciągnął mi sukienkę.

Wiedziałam, że liczył na coś więcej, ale ja tak nie potrafiłam. Położył się obok mnie a wyraz frustracji był aż za nadto widoczny na jego twarzy.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj. – dotknął mojego policzka pochylając się nade mną. - Nie musisz przepraszać za coś na co nie masz ochoty. Trochę mnie poniosło i nie myślałem o niczym innym jak o tym, żeby cię poczuć jednak najważniejsze jest to abyś ty czuła się z tym komfortowo. Jeśli powiesz nie to znaczy dla mnie nie. – i właśnie dlatego tak bardzo go kochałam.

Może byliśmy młodzi i jeszcze całe życie przed nami jednak ja byłam pewna tego, że nie chciałabym nikogo innego. Gdyby ktoś napisał piosenkę o miłości byłaby ona właśnie o nas. Może nasze początki nie były zbyt dobre, ponieważ ja uważałam go za aroganckiego dupka a on mnie za zwykłą jędzę. Jednak jeden wspólny projekt sprawił, że zaczęliśmy poznawać się coraz lepiej. A to, że mieliśmy ciągle pod górkę, bo albo on miał dziewczyny, albo ja zostałam oskarżona o romans z jego przyjacielem a na koniec moja trudna przeszłość; to było jak telenowela które czasami oglądałam. A na koniec wielka ich wszechogarniająca miłość.

Spoglądałam na mojego chłopaka, który już chyba doszedł do siebie i postanowiłam w jakiś sposób rozluźnić atmosferę.

- To jak z tym spotkaniem z twoimi rodzicami?

- Zadzwonię do nich a teraz jedz. – pokazał mi na kolejny pojemnik i nawet podsunął go w moją stronę.

W duchu cieszyłam się, że kryzys został zażegnany a my mogliśmy się cieszyć tym pięknym dniem. Z tego względu, że zrobiło mi się troszeczkę zimno wykorzystałam bluzę, którą dla mnie przyniósł i założyłam ją sobie przez głowę. Od razu wyczułam w nim zapach Conora. Była dla mnie o wiele za duża tak że rękawie musiałam podwinąć kilka razy, ale najważniejsze, że było mi w niej ciepło.

- Pasuje ci. – objął mnie od tyłu i usiadł tak że moje biodra znajdowały się pomiędzy jego nogami. Oparł przy tym głowę na moim ramieniu spoglądając jak zajadam się sajgonkami z warzywami a do tego ten sos słodko kwaśny. Normalnie poezja. – Chciałbym żebyś założyła ją na mój mecz. To moja ulubiona i szczęśliwa bluza. Miałem ją ze sobą na każdym meczu, ale wiem, że jak będziesz ją nosić i mnie oglądać na pewno wygramy.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że z przodu był numer pod jakim grał na boisku. Nie chciałam mu się do tego przyznawać, ale wiedząc, że sport był dla niego ważny nawet obejrzałam kilka jego mecz podziwiając jego agresywną, ale i stanowczą grę. Nigdy nie przyznałabym się do tego, że tak bardzo spodoba mi się ten sport, ale dopiero kiedy zaczęłam się z nim spotykać dotarło do mnie, że chciałabym poznać bliżej na czym polegała ta cała gra. Był dla mnie ważny więc to normalne, że interesowałam się jego karierą chociaż wiele razy twierdził, że tuż po zakończeniu rok nie przejdzie na zawodowstwo. To była dla niego tylko dobra zabawa a nie przyszłość, którą chciał dalej rozwijać.

- Założę ją na twój mecz. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i patrzyłam na słońce zachodzące na horyzoncie.

Kto by pomyślał, że będę miała chłopaka, który zaakceptuje mnie z każdą moją wadą i moją przeszłością. To właśnie o tym mówiła babcia, kiedy wróciłam ze szpitala. Chciałabym, żeby Conor ją kiedyś spotkał, bo byłą niesamowitą osobą. Odkąd uległa wypadkowi, w którym zginął dziadek nie wyjeżdżała nigdzie więc teraz miałam ochotę ją odwiedzić.

A także chciałam, aby poznała Conora.

- Pojedźmy do Cleveland w sobotę. – spojrzałam na niego przez ramię.

- Po co? – dopytywał się.

- Chcę ci kogoś przedstawić.

- Dobra. – odpowiedział tak po prostu a ja byłam w lekkim szoku.

- Nawet nie zapytasz o kogo chodzi?

- Wiem, że musi być to dla ciebie niezwykle ważne, bo nigdy byś mi o coś takiego nie poprosiła. – spojrzał na mnie uważnie. – Więc tak. Pojedźmy tam.

Byłam w siódmym niebie, że tak szybko się zgodził. Wiedziałam, że moja babcia cały dzień była w domu, dlatego nawet do niej nie zadzwoniłam tylko postanowiłam zrobić jej niespodziankę.

Gdybym tylko wiedziała jak to wszystko się skończy uprzedziłabym ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro