Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

„Trzymanie urazy nie czynicię silnym, tylko zgorzkniałym. Wybaczanie nie czyni cięsłabym, ale wyzwala".Dave Willis


Alyssa

Minęły trzy dni i tyle dokładnie wytrzymałam. Uległam namowom dziewczyn a to tylko dlatego że chodziły za mną wszędzie i to dosłownie. Znalazły się nawet w toalecie, kiedy załatwiałam swoje potrzeby i nie przestawały mówić, że nie odejdą, dopóki się z nimi nie spotkam. Zaproponowały wyjście na kawę i w końcu się zgodziłam, ale dlatego żeby mieć święty spokój.

Czy przestałam się gniewać? Odpowiedź brzmi tak, ale to tyczyło się tylko Sary i Rosy. Jeśli sprawa wiązała się z Avą było to bardziej skomplikowane. Pomimo brutalnych słów jakie do mnie skierowała wybaczyłam jej, ponieważ ciągłe roztrząsanie tego nie przyniesie mi nic dobrego. Nie oznaczało to jednak, że będę w stanie którejkolwiek zaufać tak jak wcześniej.

Po rozmowie z Mattem dowiedziałam się, że nie wszystko poszło tak jak sobie to zaplanowałam. Nie potrafił wybaczyć jej tego, że w niego zwątpiła i uciekła w ramiona innego chociaż do niczego pomiędzy nami nie doszło. Zaskoczył mnie jednak, kiedy opowiedział jej o terapii i dlaczego ukrywał przed nią prawdę. Najwyraźniej postawił na szczerość i ogromnie się cieszyłam, że w końcu się na nią zebrał. W duchu liczyłam jednak na to, że prędzej czy później uda im się razem zejść, bo tyle już przeszli, że ta próba nie powinna zniszczyć tak wielkiego uczucia.

Kiedy pojawiłam się w kawiarni z daleka zauważyłam Rosę i Sarę które najwyraźniej przyszły już jakiś czas temu sądząc po stojących przed nimi szklankach z kawami. Przez chwilę się zawahałam czy chciałam się z nimi zobaczyć, ale w końcu ruszyłam z miejsca. Zauważyłam, że przy pustym krześle także stał kubek parującej kawy i mogłam się tylko domyślić, że to moja ulubiona. Zrobiłam się ciepło na piersi, bo jednak pamiętały jaką lubię.

- Co u niej? – zaczęłam od trudnego tematu od razu jak usiadłam.

Dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone nie spodziewając się tak nagłego pojawienia się. Tyle dobrego, że Ava zdawała sobie sprawę z tego, że zawiniła i nie pojawiła się na spotkaniu, bo zapewne odwróciłabym się na pięcie i odeszła.

- Była wściekła na Matta i wybrała zły sposób, żeby mu się odpłacić. – powiedziała w końcu Sara.

- W ogóle nie powinna tego robić. – tym razem odezwała się Rosa. – Czasami się z Ethanem kłócimy tak że kilka dni się do siebie nie odzywamy, ale zawsze do siebie wracamy, bo wiemy, że bardzo się kochamy.

- Nie każdy jest taki jak ty i Ethan. – zaśmiałam się delikatnie, bo czasami nie wiedziałam co ona w nim widziała.

Nie był złym chłopakiem, ale te jego wygłupy sprawiały, że miałam ochotę zapiąć go w kaftan bezpieczeństwa, żeby już nic głupiego nie wymyślił. To dorosły chłopak a zachowywał się jak dziecko z ADHD. Pokazał to wtedy na policji, kiedy jakby nigdy nic zaczął sobie śpiewać w celi.

- Taa, te jego pomysły sprawiają, że mam go ochotę udusić. – dla lepszego efektu Rosa pokazała rękami jak dusiła niewidzialnego Ethana. Śmiesznie to wyglądało w knajpie pełnej ludzi, ale jej to najwyraźniej nie przeszkadzało.

Rozmowa przychodziła nam niezwykle lekko co przyjęłam z wielkim zaskoczeniem. Myślałam, że już nigdy nie będę spędzać czasu w ich towarzystwie a teraz, jak gdyby nigdy nic rozmawiałyśmy.

- Myślisz, że się pogodzą? – Sara dłubała paznokciem brzeg ceramicznego kubka, a jak tak dalej pójdzie to wydrapie w nim dziurę.

- Nie wiem. – odpowiedziałam szczerze.

- Zmieńmy może temat. –poprosiła Rosa i pochyliła się nad stołem. – Czy już nam wybaczyłaś, skoro się z nami spotkałaś?

- No właśnie. – zawtórowała jej Sara.

Przyglądały mi się z nadzieją w oczach a ja mogłam myśleć tylko o tym jak bardzo za nimi tęskniłam. Te ostatnie dni pokazały mi, że najwyraźniej komunikacja pomiędzy nami nie była tak dobra jak mi się mogło wydawać i potrzebowaliśmy szczerej rozmowy. Ale na razie myślałam o tym, aby po prostu cieszyć się czasem spędzonym z nimi.

- Jeszcze nie wiem. – chciałam je trochę przetrzymać.

Dziewczyny pochyliły się do siebie i przez chwilę coś szeptały. Chociaż z całych sił starałam się wyłapać sens tej rozmowy nie udało mi się, dlatego w końcu się poddałam. Oparłam głowę na ręce opartej na stole a drugą zaczęłam bębnić po blacie stolika.

Otworzyłam usta by zwrócić im uwagę, że nie są tu same, ale w tej samej chwili Sara podniosła się z miejsca i tak po prostu odeszła.

- Co ona robi?

- Coś co przekona cię abyś na wybaczyła. – Rosa uśmiechnęła się tajemniczo.

Przyglądałam się jak dziewczyna zatrzymała się przy kasie i zaczęła rozmawiać ze stojącym za nią chłopakiem. Nie minęła nawet minuta a już wracała z talerzykiem, na którym znajdował się wielki kawałek czekoladowego ciasta z bitą śmietaną i dwoma gałkami lodów. Postawiła go przede mną i niczym różdżkę wyciągnęła w moją stronę łyżeczkę.

- Proszę wybacz nam. – powiedziała to takim tonem jakby miała się rozpłakać.

Przyglądałam się temu z podniesioną brwią, ale nie mogłam oprzeć się kawałkowi ciasta więc wyrwałam jej z ręki łyżeczkę i spróbowałam tego cudownego wypieku. Gdy tylko dotknęło mojego podniebienia poczułam się jakby roztapiamy mi się wszystko kończyny, ale to nie moja wina, że tak bardzo kochałam czekoladę.

- Ale dobre. – wyjęczałam z pełnymi ustami. – Jesteście na dobrej drodze abym wam zobaczyła.

Kiwnęłam na nie głową. Przybiły sobie piątkę z wielkimi uśmiechami po czym spojrzały na mnie ciesząc się tą chwilą. Wtedy właśnie upewniłam się, że moja decyzja była słuszna, ponieważ taka przyjaźń zdarzała się tylko raz w życiu i warto było o nią trochę powalczyć.

Patrząc wstecz na moje życie nigdy nie powiedziałabym, że będę miała tak wielu przyjaciół. Bałam się, że kiedy ich polubię mogli skrzywdzić mnie tak jak zrobiono to w szkole średniej. Jednak, kiedy wyszła cała sytuacja z Mattem i Avą nie bolało to tak bardzo, bo może podświadomie wiedziałam, że sytuacja prędzej czy później się wyjaśni.

Wiedziałam, że ta chwila, w której powinnam powiedzieć im o mojej przyszłości zbliżała się wielkimi krokami. Nigdy może nie być dobrego momentu jednak postanowiłam sobie, że zrobię to dopiero wtedy, kiedy Matt i Ava dojdą do porozumienia.


***

Po wypiciu kawy i zjedzeniu czekoladowego ciasta postanowiłyśmy wybrać się na zakupy. Taki babski wypad a ja będę miała okazję, aby kupić sobie trochę ubrań i kosmetyków. Dzięki rodzicom nie musiałam martwić się o pieniądze, ale i tak starałam się wydawać jak najmniej.

Podczas buszowania po sklepie z ubraniami znalazłam sobie dwie bluzki na krótkich ramiączkach, krótkie spodenki dżinsowe z szelkami i jedną sukienkę w kwiaty. Przymierzałam wszystko i prezentowałam się dziewczyną pytając je opinie. Nie byłam jakąś wielką fanką mody i nigdy nie podążam za trendami, ale za to uwielbiałam łączyć ze sobą części garderoby. Miałam z tym wiele zabawy. W końcu zdecydowałam się na zakup spodenek i sukienki, bo idealnie nam nie pasowały - zdaniem dziewczyn oczywiście.

Następnym przystankiem była wyprawa do sklepu z kosmetykami. Potrzebowałam podkładu do twarzy, błyszczyka z którym się nie rozstawałam i zupełnie niepotrzebnych cień do powiek na które namówiły mnie dziewczyny. Przechadzając się pomiędzy półkami co trochę coś wpadało mi w oko. I tak jakoś wyszło, że dokupiłam jeszcze szczoteczkę do mycia twarzy, kolczyki kształcie księżyca i krem do rąk z aloesem.

W centrum handlowym spędziłyśmy ponad trzy godziny, po których nogi dosłownie mi odpadały. Byłam wykończona a dziewczyny wyglądały jakby co dopiero wstały i świetnie się bawiły. Gdyby nie to, żeby moimi przyjaciółkami to byłabym zazdrosna i od razu bym to im wytknęła.

- Ja już nie mogę. – wyjęczałam i po prostu upadłam na fotel stojący przy jednej z kawiarni.

- No coś ty, dopiero zaczynamy. –zaśmiała się Sara.

- Nogi mi odpadają, ja już nie dam rady. – nie przejmowałam się spoglądającymi na mnie ludźmi, którzy pewnie zastanawiali się czy wezwać karetkę bądź ochrona. Rzuciłam torbę z zakupami obok moich nóg i rozsiadł się wygodnie. – Chcecie to idźcie beze mnie.

Gdybym wiedziała, że dziewczyny tak bardzo lubią zakupy dwa razy bym się zastanowiła zanim bym gdzieś z nim wyszła. Zmyliło mnie to, że ledwo co się pogodziłyśmy i nawet nie pomyślałam, jak może potoczyć się ten dzień.

- Moja Sarenko, jak wam mija dzień? – niespodziewanie przy boku Sary pojawia się Ethan składając czuły pocałunek w zagłębieniu jej szyi.

Zaraz za nim pojawiają się Conor, Daniel i Matt w trochę lepszym stanie niż ostatnio. Spojrzałam na dziewczyny mrużąc delikatnie oczy, bo jak nic to wszystko sobie zaplanowały, bo nie uwierzę w to, że tak po prostu sobie przychodzili i na nas wpadli. Od razu też zaczęłam się zastanawiać, czy zrobiły to specjalnie i czy wiedziały o tym co wydarzyło się pomiędzy mną a Conorem. Nie byłam w stanie wyznać im tego, że spędziliśmy razem noc, ale tak bardzo potrzebowałam się komuś wygadać, że ledwo udało mi się to ukryć.

- Dobrze, ale Issa nam odpadła. – dziewczyna cmoknęła go w usta.

- Wiem, jak to jest. – pocieszył mnie przez co zaliczyłam kuksańca w żebra.

- Wracamy? – dopytała Rosa a ja posłałam jej pełen wdzięczności uśmiech.

Sięgnęłam do swoich toreb leżących koło moich nóg, ale zanim ich dotknęłam Conor już je podniósł. Przez jedną krótką chwilę nasze spojrzenia spotkały się a czas jakby przestał dalej biec. Nie rozmawialiśmy od tamtej nocy chociaż minęło tak niewiele czasu i było mi niezwykle niezręcznie, dlatego nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć ani jak przerwać tą ciszę.

- Przyjaciele, pamiętaj. – mrugnął do mnie i posłał mi swój uśmiech, po którym odetchnęłam z ulgą. Niezręczność zniknęła i choć jeszcze miałam do niego słabość nie dałam tego po sobie poznać.

Położył ramię na moich barkach i tak objęcie wracamy do akademika.


****

Atmosfera zrobiła się niesamowicie luźna nawet zebrało nam się na wspominki jak to wylądowaliśmy w areszcie. Nie przyznałabym się nigdy do tego, ale tamten wieczór sprawił, że naprawdę świetnie się bawiłam, bo to było coś nieoczekiwanego, ale oczywiście jak to ja udałam naburmuszoną. Za każdym razem, kiedy ktoś mi się o to pytał odpowiada tylko „bez komentarza". I tego miałam zamiar się trzymać.

- Alyssa skończyliście już projekt? – Daniel pojawił się obok mnie.

- Nie. – spojrzałam przerażona na Conora. – Mamy go oddać za dwa dni.

- Zdążymy. – odpowiedział spokojnie.

- Nie zdążymy. – panikowałam. – Nie zaliczymy przedmiotu, a potem roku. A jak nie zaliczę roku będę powtarzać studia. A jak będę powtarzać studia do mam rok w dupę. A ja nie chcę powtarzać roku, bo to opóźni moje marzenia a mam już swoje lata. – zakończyłam tyradę z lekką zadyszką. Byłam tak skupiona na sobie, że nie zauważyłam, jak zebraliśmy się w kółku. I w dodatku znajdowaliśmy się na terenie uczelni.

- Alyssa masz dziewiętnaście lat. – przypomniał mi Conor nie mogąc opanować rozbawienia.

- No właśnie. – poparł go Matt. Tak samo wygląda reszta za co wcale im się nie dziwiłam, ponieważ zaczęłam gadać głupoty jak jakaś potłuczona. Powinnam trochę wyluzować jednak te studia były dla mnie niezwykle ważne.

- Okej, macie rację. – zaczęłam oddychać, aby unormować oddech i uspokoić się. Panikowanie nic mi nie da a skoro Conor mówił, że zdążymy to zdążymy.

- I to ja jestem dziwny. – wymamrotał pod nosem Ethan przez co zarobił od Conora po głowie.

- Ej! – krzyknęłam, kiedy moje torby, które chłopak niósł wylądowały pod moimi nogami oni zaczęli się po prostu bić.

Nie na poważnie oczywiście, ale tak dla żartów jednak i tak wyglądało to śmiesznie. Popychali się i szturchali a w trakcie dołączyli do nich Matt i Daniel. Ręce i nogi trafiały nie tam, gdzie trzeba przez co przez wyglądali jak wielka kula, z ludzi która po chwili ląduje na ziemi. Spoglądałam na nich z góry, kiedy śmiali się jak jacyś psychicznie chorzy.

- Weź te nogę. – wyjęczał Daniel do Conora.

- To nie moja.

- To moja sorki. – stwierdził Matt.

Brakowało nam jedynie Avy, która od kilku dni nie pojawiała się na zajęciach. Wiedziałam, że w ten sposób dawała swojemu chłopakowi czas, nie pokazując mu się na oczy. Jakby czekała na to aż on do niej przyjdzie z własnej woli.

Wiatr rozwiewał moje włosy które wchodziły mi do oczu więc ogarnęłam je palcami. Cieszyłam się z tego dnia tak bardzo, że nic nie mogłoby go zrujnować. Wtedy miałam wrażenie jakby moje serce przez chwilę się zatrzymało a to tylko dlatego jaki widok się przede mną roztaczał.

To się nie dzieje naprawdę. Tak wiele przeszłam, żeby tu być a ona to wszystko niszczyła. - powtarzałam sobie w myślach nie mogąc oderwać wzroku od tej konkretnej osoby.

MIA. Dziewczyna, która sprawiła, że ode chciało mi się żyć a która właśnie zmierzała w moim kierunku. Wyglądała dokładnie tak samo jak ją zapamiętałam. Te same włosy, ten sam styl ubierania a co najważniejsze ten sam uśmiech pokazujący, że była ponad większością ludzi. Jakby była królową, ale tak naprawdę była niewarta zapamiętania.

- Issa co jest? – Conor pojawił się obok mnie jakby wyczuł, że coś się dzieje.

Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, bo moje ciało jakby straciło kontakt z resztą kończyn. Czułam jakby przygniatał mnie ogromny ciężar, który z każdą chwilą wbiją mnie mocniej w ziemię.

Podczas terapii uczyłam się jak radzić sobie ze stresem, jak go opanować, jak mu zapobiec jednak to wszystko zdawało się na nic, kiedy przyczyna moich wszystkich strachów i lęków była zaledwie kilka metrów ode mnie. Żaden terapeuta nie przygotował mnie na ten widok i na to jak się będę w tej chwili czuła a miałam wrażenie jakby wszystko wróciło. Wszystkie te emocje, które popchnęły mnie do próby samobójczej a których już nigdy więcej nie chciałam w sobie poczuć.

- Alyssa. – zatrzymała się przede mną z uśmiechem na twarzy.

Jak ona śmiała pokazywać mi się na oczy po tym do czego doprowadziła.

Jak mogła tak po prostu do mnie podejść jakby nic się nie wydarzyło.

Czy ona nie miała wstydu?

- Mia. – wyszeptałam nadal w szoku.

Na szczęście przede mną pojawił się Matt zasłaniając mnie przed nią i robiąc z siebie tarczę. Podczas tych wielu opowieści zdradziłam mu imię mojej oprawczyni i tego jak bardzo trudno było mi dojść do siebie. Od razu połączył kropki, ale niczego innego bym się po nim nie spodziewała.

- Odejdź. – podszedł do niej z zaciśniętymi pięściami. Jego postawa nie wróżyła niczego dobrego.

- Matt. – pociągnęłam go za koszulkę, ponieważ nie chciałam, żeby zrobił coś czego później mógłby żałować.

- Chciałam tylko przeprosić. – powiedziała powoli a uśmiech zniknął z jej twarzy. Jej tłumaczenia ani trochę mnie nie obchodziły a tym bardziej ani trochę w to nie wierzyłam. Nie po tym jak mnie potraktowała i upodobniła. Takie osoby jak ona nigdy się nie zmieniają więc nie wiedziałam po co się starała.

- Przeprosić. –powiedziałam oburzona, bo już nie byłam w stanie tego przemilczeć. – Myślisz, że powiesz przepraszam a ja wybaczę ci to co mi zrobiłaś. Wiele czasu zajęło mi, żeby dojść do siebie a ty po prostu pojawiasz się znikąd, jak gdyby nigdy nic i masz czelność mnie przepraszać!

- Wiem, że to co ci robiłam jest niewybaczalne, ale leczę się i chciałam ci to powiedzieć. - nie odrywała ode mnie wzroku.

- Nie obchodzi mnie to. Zniszczyłaś mi życie. Myślałaś w ogóle do czego doprowadziłaś, do czego mnie zmusiłaś. – krzyczałam nie mogąc opanować emocji. - Przez wiele miesięcy starałam się poukładać swoje życie na nowo, a kiedy mi się to udało ty znowu wchodzisz w moje życie. Jesteś bardziej porąbana niż wcześniej a powiedzmy sobie wtedy byłaś prawdziwą suką.

- Issa. – próbowała do mnie podejść, ale wtedy Matta odepchnął ją do tyłu. Mia zatoczyła się jednak w ostatniej chwili udało jej się zachować równowagę.

- Nigdy nie uderzyłem dziewczyny, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. – uśmiechnął się do niej w taki sposób, że nawet się nie zdziwiłam, kiedy odwróciła się na pięcie i oddaliła od nas szybkim krokiem.

Przewidziałam wszystko i na wszystko się przygotowałam co mnie czekało w życiu, jednak nie sądziłam, że dojdzie do ponownego spotkania z nią. Kiedy wyszło na jaw nagranie Mia choć była nieletnia została postawiona przed sądem dla nieletnich. Kara jaka została dla niej wymierzona dla mnie była tylko głupotą, bo jak można za znęcanie się nad kimś dostać prace społeczne. Cieszyłam się tylko z tego, że dostała zakaz zbliżania się do mnie na sto metrów na pięć lat. Minęła dopiero połowa, więc złamała zakaz. Gdybym była mściwa od razu bym to zgłosiła, ale nie chciałam się w to wszystko bawić.

- Issa, chodź. – poczułam delikatne szarpnięcie, ale byłam tak otępiała, że nawet nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

Nogi same mnie niosły a głowa nadal pracowała na pełnych obrotach. Potknęłam się o niewielką dziurę w nawierzchni co wybudziło mnie z letargu i w końcu zauważyłam, że przez cały czas Matt podtrzymywał mnie delikatnie za ramię żebym się nie wróciła. Spojrzał na mnie i od razu dostrzegł w jakim byłam w stanie, Od razu wziął mnie na ręce a ja mogłam tylko ułożyć głowę na jego ramieniu.

- Już jesteśmy. – otworzył drzwi jedną ręką a drugą mnie podtrzymywał. Wszedł do środka i usadził mnie na kanapie przykrywając moje ramiona kocem. Dotarło do mnie, że całe moje ciało trzęsie się jakby z zimna, ale tak naprawdę byłam po prostu zbyt pobudzona.

Matt na chwilę zniknął a ja czułam jakbym straciła punkt podporu. Czas jakby zaczął się zacierać i dopiero kiedy przed moją twarzą pojawiła się szklanka wody a przyjaciel klęknął przede mną dotarło do mnie, że nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Wypijam wodę w kilku łykach oddając mu szklane naczynie.

Jedyne co byłam w stanie zrobić to po prostu położyć głowę na oparciu kanapy i podkurczyć pod siebie nogi. Otuliłam się kocem po samą brodę bardzo świadoma tego, że przyjaciele krążą po pokoju poddenerwowani nie wiedząc co się właściwie wydarzyło.

- Lepiej się czujesz? – zapytała zaniepokojona Ava dotykając delikatnie mojego ramienia.

Usiadła obok mnie jakby wyczuwała, że wydarzyło się coś złego. Nie było jej z nami wcześniej więc prawdopodobnie musiała zauważyć całą sytuację z daleka, bo nie istniało inne wytłumaczenie jak tak szybko znalazła się przy mnie.

W tej chwili było to nieistotne. Ważne natomiast było to, że znajdowała przy mnie, gdy najbardziej jej potrzebowałam. Ułożyłam głowę na jej ramieniu a ona wzięła mnie w ramiona i przytuliła.

W tej chwili potrzebowałam tylko mojej przyjaciółki.

I jej kojącego głosu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro