Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03


Wyczekiwałam na mojej beżowej kanapie w salonie godziny 16. Była już 15:57. Ubrałam buty i wyszłam z mieszkania. Skierowałam się do mieszkania z obok. Odczekałam chwilę i nacisnęłam dzwonek. Do moich uszu dotarł jakże denerwujący jego dźwięk. Zza drzwi było słychać przekręcanie kluczyka, a za nimi ukazał mi się uśmiechnięty Kwiatkowski.
- Hej, Ania -przywitał się ze mną lekkim uściskiem.
- Hej,hej -odpowiedziałam i zaczęłam ściągać buty.
- Czego się napijesz? -zapytał.

- Herbatę, poproszę
- Idź do salonu i poczekaj chwilę. A! I uważaj,bo gdzieś Weedy goni. -poinformował mnie.

- Oki
Usiadłam na kanapie. Swoją drogą, całkiem przytulnie tu ma. Na przeciwko miejsca, gdzie siedziałam, zauważyłam komodę a nad nią napis "LIFE", który pewnie wiecie co oznacza, jak się go przetłumaczy. Był on z równo poukładanych i przeczepionych do ściany zdjęć. Obok kanapy zauważyłam gumową zabawkę. Zapewne Weedy'ego. Wzięłam ją i nacisnęłam a zabawka wydała charakterystyczny głos. Pies od razu przybiegł, jak na zawołanie. Był to pies rasy Boston Terrier, moja przyjaciółka z Gorzowa ma takiego samego. Chciał się bawić. Korzystając z okazji,że Dawid robił herbatę,spędziłam ten krótki czas na zabawie z zwierzakiem. Już go polubiłam i widzę,że on mnie też. 

- Weedy, przestań! Nie męcz nam gościa -usłyszałam donośny głos chłopaka,upominający swojego pupila.

- Daj spokój,przecież nic nie robi. Jest świetny! 

- Mam się obrazić? Wolisz mojego psa odemnie? FOCH -odwrócił się plecami do mnie i udawał,że się obraził. Mówiłam już,że jego też uwielbiam? Nic się nie zmienił. Stary,dobry Kwiatkowski.

- Ciebie tez lubie.. - odparłam.

- Naprawdę? - odpowiedział i obejrzał się lekko z nadzieją przez swoje prawe ramię.

- No pewnie głupku..

- Chooodź się przytulić - powiedział przyciągając niektóre literki. Dawid nachylił się nademną,wpierw odkładając kubki z gotową już cieczą na mały stolik. Rozłożył ręce i mocno mnie w siebie wtulił.

Kocham go.

***

Siedziałam tak u Dawida do później nocy,coś do około 02:30. Chłopak uparł się,że mnie odprowadzi. Nie rozumiem,po co? Mieszkam od niego zaledwie 2 kroki,ale cóż. Kwiatkowskiego nie przegadasz.  Znów pożegnaliśmy się przytuleniem i buziakiem w policzek. Coś za dużo się przytulamy,hahaha. Umówiliśmy się,że Dawid przyjdzie po mnie o 12 i wybierzemy się na spacer. Po pożegnaniu z nim,poszłam się tylko przebrać w piżamę. Nie miałam siły iść się odświeżyć. Zrobię to jak wstanę. Od razu gdy położyłam się na moim wygodnym łóżku odpłynełam. 


Słabe to trochę :| 

Zostawcie coś po sobie. To mega motywuje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro