03
Wyczekiwałam na mojej beżowej kanapie w salonie godziny 16. Była już 15:57. Ubrałam buty i wyszłam z mieszkania. Skierowałam się do mieszkania z obok. Odczekałam chwilę i nacisnęłam dzwonek. Do moich uszu dotarł jakże denerwujący jego dźwięk. Zza drzwi było słychać przekręcanie kluczyka, a za nimi ukazał mi się uśmiechnięty Kwiatkowski.
- Hej, Ania -przywitał się ze mną lekkim uściskiem.
- Hej,hej -odpowiedziałam i zaczęłam ściągać buty.
- Czego się napijesz? -zapytał.
- Herbatę, poproszę
- Idź do salonu i poczekaj chwilę. A! I uważaj,bo gdzieś Weedy goni. -poinformował mnie.
- Oki
Usiadłam na kanapie. Swoją drogą, całkiem przytulnie tu ma. Na przeciwko miejsca, gdzie siedziałam, zauważyłam komodę a nad nią napis "LIFE", który pewnie wiecie co oznacza, jak się go przetłumaczy. Był on z równo poukładanych i przeczepionych do ściany zdjęć. Obok kanapy zauważyłam gumową zabawkę. Zapewne Weedy'ego. Wzięłam ją i nacisnęłam a zabawka wydała charakterystyczny głos. Pies od razu przybiegł, jak na zawołanie. Był to pies rasy Boston Terrier, moja przyjaciółka z Gorzowa ma takiego samego. Chciał się bawić. Korzystając z okazji,że Dawid robił herbatę,spędziłam ten krótki czas na zabawie z zwierzakiem. Już go polubiłam i widzę,że on mnie też.
- Weedy, przestań! Nie męcz nam gościa -usłyszałam donośny głos chłopaka,upominający swojego pupila.
- Daj spokój,przecież nic nie robi. Jest świetny!
- Mam się obrazić? Wolisz mojego psa odemnie? FOCH -odwrócił się plecami do mnie i udawał,że się obraził. Mówiłam już,że jego też uwielbiam? Nic się nie zmienił. Stary,dobry Kwiatkowski.
- Ciebie tez lubie.. - odparłam.
- Naprawdę? - odpowiedział i obejrzał się lekko z nadzieją przez swoje prawe ramię.
- No pewnie głupku..
- Chooodź się przytulić - powiedział przyciągając niektóre literki. Dawid nachylił się nademną,wpierw odkładając kubki z gotową już cieczą na mały stolik. Rozłożył ręce i mocno mnie w siebie wtulił.
Kocham go.
***
Siedziałam tak u Dawida do później nocy,coś do około 02:30. Chłopak uparł się,że mnie odprowadzi. Nie rozumiem,po co? Mieszkam od niego zaledwie 2 kroki,ale cóż. Kwiatkowskiego nie przegadasz. Znów pożegnaliśmy się przytuleniem i buziakiem w policzek. Coś za dużo się przytulamy,hahaha. Umówiliśmy się,że Dawid przyjdzie po mnie o 12 i wybierzemy się na spacer. Po pożegnaniu z nim,poszłam się tylko przebrać w piżamę. Nie miałam siły iść się odświeżyć. Zrobię to jak wstanę. Od razu gdy położyłam się na moim wygodnym łóżku odpłynełam.
Słabe to trochę :|
Zostawcie coś po sobie. To mega motywuje!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro