Rozdział IX
Napisać rozdział pomogła mi _Ann_e. (ona to jebany kozak)
________
Dźwięk syren policyjnych był niewyobrażalnie okropny. Czułam jakby moja głowa miała lada moment eksplodować. Było mi strasznie słabo, wiedziałam, że zaraz ponownie zemdleje.
Ale nie kojarzę faktu, by policja przyjechała...
Podkusiło mnie to, bym otworzyła przynajmniej na chwilę oczy.
Ujrzałam dwóch nieznanych mi mężczyzn, którzy od razu położyli mnie na noszach.
Próbowałam się podnieść, jednak było to niemożliwe.
- To nie byłem kurwa ja! - usłyszałam bardzo znajomy głos, jednak poprzez ból głowy nie mogłam skojarzyć kogo on był.
- Nie ruszaj się! - tym razem głos był dla mnie obcy. - Wsiadaj do auta!
- Nie jestem żadnym mordercą! - przecież... To głos Tord'a.
Usłyszałam głośny strzał, który spowodował okropny pisk w moich uszach.
Nie wytrzymałam.
Zemdlałam po raz drugi.
~🔫~
W powietrzu unosił się zapach, którego bardzo źle kojarzyłam. Leżałam na łóżku.
Ostatkiem sił otworzyłam oczy, co było bardzo złym pomysłem. Od razu tego pożałowałam.
Blask białego światła, który pochodził z lamp, oślepił mnie tak bardzo, iż musiałam ponownie zamknąć moje oczy.
Czułam się w cholerę beznadziejnie i słabo. Powinnam przypomnieć sobie co się dokładnie stało...
Mimo, że z pamięcią miałam słabo, udało mi się, wrócić myśli do sytuacji, która działa się... Na pewno jakiś czas temu.
Czy on... nie żyje?
Ale... to nie może być prawda. Chociaż... ten cały strzał...
Muszę dowiedzieć co się z nim stało.
Po raz kolejny otworzyłam oczy i tym razem mi się udało. Otaczały mnie cztery białe ściany, parę łóżek oraz wiele różnych maszyn i podłączonych do mnie kabli.
Diametralnie zerwałam się z łóżka co nie było najlepszym pomysłem.
Mój oddech był ciężki. Czułam jakby moja głowa miała lada moment eksplodować. Jednak nie myślałam o swoim samopoczuciu, tylko o wydarzeniu, które miało miejsce.
Miałam wielką ochotę wstać, udać się do Tord'a i jedynie go zobaczyć. Chciałam ponownie ujrzeć jego szare oczy pełne troski i bezpieczeństwa. Jeszcze raz zatopić się w jego ramionach oraz poczuć charakterystyczny zapach męskich perfum pomieszanych z papierosami.
Jednym zdaniem - brakowało mi go.
Był jedną wielką skomplikowaną zagadką, którą nie wiem czy dam radę kiedykolwiek rozwiązać. Jak ja go kocham.
Moje zaszklone oczy patrzyły na krajobraz, który pojawiał się za oknem. Zwykli szarzy ludzie, zwykłe życia i ja z nie zwykłym dla mnie uczuciem. Nie spotkałam się z nim wcześniej. Było mi obce, ale przyjemne. To niespotykane jak sama myśl o takiej osobie może wywołać u mnie ciarki i budzić instynkty, których jeszcze nie doznałam.
I właśnie tego jesiennego dnia uświadomiłam sobie, że kocham tego człowieka.
Tak, kocham Tord'a Larssin'a
~🔫~
- Więc... Opowiedz mi wszystko co pamiętasz - powiedział ze spokojem mężczyzna pracujący dla policji, który siedział na krześle obok mojego łóżka.
- Opowiem, pod jednym warunkiem - odpowiedziałam zmęczona. - Powiedz mi proszę co się z nim dzieje.
Udał, że mnie nie słucha.
- Zacznij od samego początku - mówił dalej. - Jak wyglądała wasza relacja, co się działo i co robiliście. Czy on zachowywał się podejrzanie?
- Proszę... - mruknęłam.
- Co się stało, że ponownie się spotkaliście? Wiemy, że się znaliście oraz byliście blisko siebie, jednak nadal nie uzyskaliśmy odpowiedzi na te pytanie. Ciekawi mnie również, co oboje robiliście tam w lesie. Czy mówił on tobie o swoich planach? - zadał wiele pytań. - Wiedziałaś o jego sekretach? Znałaś jego tak dobrze, iż możesz stwierdzić, że był dla ciebie kimś bliskim?
- Błagam - wymamrotałam.
Mężczyzna ciężko westchnął.
- Chcesz się dowiedzieć wszystkiego o nim? - zapytał unosząc delikatnie swoją brew. - Co się z nim dzieje?
- Tak, proszę - wymamrotałam.
- Nie powinienem nic tobie mówić, jednak widzę, że jest pomiędzy wami wielka więź - oznajmił. - Dla ciebie zrobię wyjątek, jednak wolałbym, byś pierwsza odpowiedziała na moje pytania.
-Dobrze, ale pod warunkiem, że zostanie to pomiędzy nami - spojrzałam na niego zmęczona wraz z lekkim powątpiewaniem.
Szczerze mówiąc, to bałam się co z nim będzie, ale wiedziałam, że to nie on jest winnym. Bo... nie był... prawda...?
- Obiecuję - mrugnął okiem. - Słuchaj wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale bez twoich zeznań może zostać aresztowany.
Głęboko westchnęłam.
- Więc... Poznaliśmy się w młodości. Szczerze mówiąc nie pałaliśmy na samym początku do siebie sympatią, ale z czasem zostaliśmy przyjaciółmi - poczułam jak samowolnie się uśmiechnęłam. - Jak ponownie się spotkaliśmy... Było to dosyć... niespodziewane.
-Co masz na myśli, mówiąc "niespodziewane"? - zapytał notując moje słowa w swoim dzienniku.
-Pewnego dnia zauważyłam go wyjadającego szynkę z mojej lodówki - policjant spojrzał się na mnie z podniesionymi brwiami próbując nie parsknąć śmiechem. - Tak wiem, dziwne, ale tak było. Nie miał gdzie się zatrzymać, więc został u mnie.
-No dobrze... - powiedział poprawiając swoje okulary i chrząkając. - Co robiliście w lesie?
-Jak pan zapewne wie w okolicy grasuje morderca - wbiłam swój wzrok w podłogę. - Po jednych z wiadomości postanowiliśmy go ująć... Wiem jak to brzmi oraz szczerze to nie wiem co nas podkusiło. Mogła być to chęć zabłyśnięcia, bądź może dania ludziom odrobiny bezpieczeństwa. - wzruszyłam ramionami - Mimo to zaczęliśmy planować jak go ująć. Nie było to prostym zadaniem, ale w końcu dotarliśmy do naszego celu. Jednak, co my robiliśmy w tym lesie? Zaczailiśmy się tam, bo stwierdziliśmy, że tam zaczniemy jego poszukiwanie.
-Dobrze. - pokiwał głową. - Czemu Tord miał broń?
-Szczerze... nie wiem skąd ją miał, lecz była ona w jedynie w celach obronnych.
-Czy mówił ci o swoich planach? Mówił tobie jakieś sekrety?
-Nie. Nie dzielił się ze mną takimi tematami. - wzięłam do ręki rękaw bluzy, który zaczęłam momentalnie ugniatać.
-Czy był dla ciebie kimś bliskim? Przyjacielem, chłopakiem bądź łączyły was jakieś bliższe relacje? - spojrzał w moje oczy.
-To... dosyć skomplikowane. - uśmiechnęłam się nerwowo.
Nastała chwila ciszy.
-Słuchaj - powiedział spokojnie. - Czasami w życiu ludzie stają przed wieloma wyborami. Wybranie tej prawidłowej ścieżki, jest bardzo ciężkim zadaniem i nie udaje się to każdemu. Jednak sądzę, że wybierzesz tą prawidłową.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Mam do ciebie już ostatnie pytanie, jest one najważniejsze ze wszystkich - dodał.
- Słucham uważnie - odpowiedziałam.
-Czy uważasz, że może być mordercą?
Zacisnęłam dłonie na bluzie.
- Sądzę, że nie - oznajmiłam. - Nie zrobiłby nigdy czegoś tak potwornego jak zabicie drugiej osoby. Tord taki nie jest.
Nie chciałam go stracić. Nie go. Z nikim innym nie byłam aż tak blisko, ale z drugiej strony.... Czy mogę mu wierzyć...?
- Dobrze - powiedział pstrykając długopisem. - To chyba na tyle. Dziękuje ci za twoje odpowiedzi, na pewno nam się przydadzą.
- Chwila. - Wtrąciłam się. - Miał mi pan powiedzieć co się z nim dzieje.
- Ah, tak - mruknął, przy czym uśmiechnął się delikatnie. - Martwi się o ciebie. Zadaje wiele pytań. Widać po nim, że chciałby się z tobą jak najszybciej spotkać. Niewykluczone, że jesteś dla niego wszystkim.
Na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
- Próbował mnie nawet przekupić, tak bardzo chce ciebie zobaczyć - dodał. - To wszystko co mogę tobie o nim powiedzieć.
- Rozumiem - odpowiedziałam. - Tak czy siak, bardzo dziękuję, że powiedział pan cokolwiek.
- Tylko pamiętaj, zostaje to pomiędzy nami.
- Jasne.
Mężczyzna wstał i zebrał swoje rzeczy.
- Trzymaj się __ - dodał. - Zdrowiej jak najszybciej.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się pod nosem. - Miłego dnia.
- Nawzajem -odpowiedział i wyszedł z mojej sali.
Zostałam sama ze swoimi myślami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro