Rozdział XX
~ Hermiona ~
- Nie ruszać się! - głos Voldemorta rozległ się w momencie, kiedy drzwi za Severusem zamknęły się.
Zamarłam. Medalik delikatnie kołysał się. Nie mogłam dopuścić, aby Tom zobaczył co trzymam w dłoniach. Zaczęłam go powoli zwijajać. Nie mogłam sobie pozwolić na żaden inny ruch, na jedno, dodatkowe, nawet najmniejsze drgnienie. Oczy, umierającego Harrego patrzyły na mnie pytająco. Niby teraz był ten najlepszy moment, ale niespodziewane pojawienie się Snepa nie przyniosło dokładnie takich efektów, jakie zakładaliśmy. Wszystko się skomplikowało, ale przecież potrzebowałam tylko paru sekund względnego spokoju, aby to wreszcie dobiegło końca.
- Kogo my tu mamy? Zdrajcę, którego dotąd traktowaliśmy jak bohatera. Ale zamiast oddać życie za swego pana, schował się i ukrywał przed żywymi, aby w chwili wielkiego triumfu - zdradzić. Stanąć po stronie przegranych. Jednakże skoro jest taka jest twoja wola, proszę. Droga wolna.
Gdy to powiedział machnął różdżką. Kilku - jak zgaduję - mniej ważnych śmierciożerców wyleciało w powietrze. Powstał wąski tunel, między stojącymi postaciami.
Severus nic nie powiedział, tylko zamachnął swoją czarną szatą i szybkim, pewnym krokiem ruszył w naszym kierunku.
- No, no, stary ślizgon nadal w formie - prychnął Syriusz i spojrzał na mnie znacząco.
- Wiem - burknęłam i znowu miałam przekręcić pierścień, kiedy przeszył mnie wzrok Toma.
- Nie wiem co knujesz i skąd w twoim umyśle wziął się ten dziwny mur, ale radzę ci przestać. To i tak nie ma sensu. Zaraz staniesz się cała moja, tak jak wszyscy na tej sali. Nastanie nowy porządek, Granger, w którym nie będzie dla ciebie miejsca - usłyszałam, jak przez jakąś zaporę głos czarodzieja. Czułam, jak stara się przebić, ale coś mu nie pozwalało.
- Skup się Hermiono - tym razem głos był bardziej zniecierpliwiony i pewny, przesiąknięty na wskroś sarkazmem. - Długo nie zdołam tego utrzymać. Musisz to zrobić teraz. Zasłonimy cię. Będziesz miała tylko parę sekund. Złap Harrego.
Zrobiłam to i aż się wzdrygnęłam, gdy poczułam pomarszczoną fakturę jego dłoni.
- Pewniej, Granger. Teraz, drugą zacznij to przesuwać. Powoli. Do waszej czwartej klasy. Turniej. Tak jak ustaliliście - Severus popchnął mnie lekko, jakby chciał to wszystko przyśpieszyć.
Zaczęłam. Ale nagły ból głowy sprawił, że upadłam. Usłyszałam ciche przekleństwa nade mną i czyiś krzyk. Jednak teraz nie miało to dla mnie znaczenia, bo nieprzebyta czerń zalała mi umysł. Jednocześnie słyszałam głos Toma i Severusa. Obydwaj na mnie krzyczeli i każdy starał się przejąć nade mną całkowitą kontrolę. Nagle przestałam czuć cokolwiek. Coś śliskiego zaczęło owijać się w okół mojego mózgu. Zrobiło mi się niedobrze i wszystko znajdowało się na granicy jawy i omamów. Słyszałam własny krzyk, ale jednocześnie moje usta były mocne zaciśnięte.
W pewnym momencie to wszystko ustało. Leżałam nieruchomo na posadzce. Słyszałam tylko walenie własnego serca. Miałam wrażenie, jakby ten dźwięk rozchodził się echem po ścianach i wracał do mnie ze zdwojoną siłą.
Musiałam wstać. Wiedziałam to. Następnym krokiem powinien być zmieniacz czasu. Później będzie mi po prostu dobrze. Skumulowałam wszystkie siły, ale nie byłam w stanie unieść nawet głowy, która pękała mi na miliard kawałków. Czułam takie mdłości, że cieszyłam się tylko faktem, że nic tego dnia nie jadłam. Potrzebowałam spokoju, a zaczęły do mnie docierać kolejne dźwięki.
Jakieś krzyki, rzucane zaklęcia, przekleństwa i jęki rannych. Walka się rozpoczęła, a ja w tym najważniejszym momencie nie byłam w stanie nic zrobić. Jak lalka leżałam na ziemii. Nieruchoma, bez życia.
Poczułam na swojej twarzy coś wilgotnego i śliskiego. To Syriusz przemienił się w czarnego, ogromnego psa. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nie wiedzieć czemu poczułem się bezpieczniej.
- Zabierz mnie stąd. I Harrego. Nasz wszystkich - powiedziałam, a Łapa złapał mnie za kawałek bluzki i zaczął ciągnąć. Słyszałam za nami kroki. Czy to Harry dał radę wstać?
~ Draco ~
Jak zawsze nic nie szło po mojej myśli. Sytuacja z beznadziejnej i dramatycznej, stała się bez wyjścia i tragiczna. Nic nie było tak jak być powinno. Przybycie Severusa wiele nie zmieniło, gdyż padła Hermiona. Syriusz starał się przetransportować w bezpieczne miejsce, ja robiłem to z Harrym, ale obydwaj zdawaliśmy sobie sprawę, że niewiele to da. Trzeba było wymyśleć nowy plan. Oddaleni od Snepa i Luka nie mieliśmy możliwości ustalenia dalszego planu działania, który był niezbędny w tej sytuacji.
Do tego spokoju nie dawała mi sytuacja z matką. Narcyza pojawiła się tak nagle... W ciele Ginny... Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Miałem mętlik w głowie. Zawsze pragnąłem jej ciepła i miłości, nie tylko pozorów, które była mi w stanie dawać. Wiecznie chciałem więcej niż miałem. Tego chyba jednak miałem prawa rządać.
Nagle poczułem ukłucie między łopatkami. Wziąłem głęboki wdech i czekałem. I tak czekała mnie śmierć, ale świadomość, że to wszystko idzie na marne nie dawała mi spokoju.
- Idź i się nie zatrzymuj - usłyszałem dobrze mi znany głos Blaisa. Co prawda był teraz dużo bardziej męski i pewny siebie niż kilka lat temu, ale poznałem go.
Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Zawsze myślałem, że to zwykły sługus Czarnego Pana, ale teraz, swoim zachowaniem pokazywał coś innego. Nie miałem zamiaru protestować. To była moja ostatnia szansa. Ostatni ruch w i tak przegranej partii.
Spuściłem niżej głowę, trzymając na rękach stare i tak nieruchome ciało Harrego. Ulgę w tym wszystkim przynosił mi fakt, że jego wątłą klatka piersiowa, nadal, ledwo wznosiła się i opadała. Wcale nie byłem pewny czy z takim samym spokojem z byłbym wstanie nieść trupa.
- Nie wierzę, że ci pomagam, Malfoy - znów syknął mi do ucha. - Ale powiedzmy, że mam mały dług do spłacenia wobec ciebie, a że zawsze byłeś cholernie przystojnym gościem, który pociągał mnie całym sobą, a podniecał mnie nawet najmniejszym swoim ruchem, to robię to z największą przyjemnością i liczę, że macie jakikolwiek plan, bo nie mam zamiaru umierać.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy - jęknąłem. Było mi ciężko, a tyle godzin na nogach dawało o sobie znać. Z niewiadomych przyczyn, adrenalina zaczęła już ze mnie schodzić.
- Na to liczę. A jeszcze bardziej, na wzglądzie ma to pewien profesorek za mną, więc wiesz...
Wiedziałem. A sama myśl o obecności Severusa dodała mi odwagi. Nie byłem w tym sam z psem, dwójką ledwo żywych bohaterów i również umierającym nastolatkiem.
- Teraz - usłyszałem za sobą głos Snepa. Na podłodze położyłem Harrego, gdzieś obok było również ciało Hermiona. Kobieta, z niewyjaśnionych motywów, przyczyn wesoło gaworzyła. Musiało być z nią naprawdę źle.
Przy parze czarodziejów upadł Severus. Z prawie nieruchomych rąk dziewczyny wyjął zmieniacz czasu i zaczął przy nim majstrować. Robił to wszystko i sprawnie. Nikt nie powinien tego widzieć. Pomimo, że trwało to naprawdę krótko, spociłem się, a oczy zaszły mi mgłą. Zrobiłem parę kroków w tył, gdy Severus szeptał jakieś słowa.
W pewnej chwili, ich ciała zaczęły błyszczeć milionem złotych światełek i po mału znikać. Chciałem wierzyć w toz że nie widzę ich po raz ostatni. A gdy całkowicie zniknęli rzuciłem się w wir walki.
Jeszcze jeden rozdział no i epilog. Jak zawsze dziękuję wszystkim. Więcej ogłoszeń pod epilogiem 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro