×Rozdział 5×
Po śniadaniu udaliście się na zajęcia, chłopcy pobiegli od razu za wami. Pierwsze zajęci mieliście z Horacym Slughornem czyli eliksiry usiadłaś z Lily a chłopcy ze sobą. Bardzo żywo prowadziliście konwersacje z koleżanką.
(Sl)-No dobrze dobrze teraz was porozsadzam i tak będziecie siedzieć przez następne 7 lat nauki.-Miałaś nadzieje że nie usiądziesz z jakimś niesamowitym kretynem
(Sl)-No Pan Lupin usiądzie z Panem Potterem a Pan Black z Panną Lupin-i tak porozsadzał resztę byłaś nawet zadowolona ale nie tak jak Syriusz który wiedział że jesteś bardzo mądra i nie będzie musiał się za wiele wysilić. Lily siedziała z Sarą więc też było dobrze. Tak miną wam prawie cały tydzień bez żadnych niespodzianek. W piątkowy wieczór to wszystka się zmieniło. Szłyście z dziewczynami rozmawiałyście o wszystkim. W pewnym momencie podeszły do was dziewczyny ze Slytherinu. Zaczęły Cię obrażać ale kiedy nazwała Lily szamą emocje wzięły górę i uderzyłaś dziewczynę w nos kiedy druga zaczęła na was naskakiwać też dostała. Dziewczyny patrzyły na Ciebie z niedowierzaniem. Ślizgonki uciekły ale wiedziałaś że masz spore kłopoty.
(Ty)-No nieźle mam przechlapane na pewno się poskarżą.
(L)-Bell dziękuje ale nie musiałaś teraz będziesz miała szlaban
(Ty)-Nie to mnie martwi mój kłopot ma na imię Remus.
(Sa)-Ale jej dołożyłaś brawo dziewczyno.
(A)-To chyba nie było konieczne.
(Ty)-No tak przepraszam ale jak w grę wchodzą moi przyjaciele to nie patyczkuje się. Nie pozwolę żeby ktoś was obrażał.-Nagle przyszła McGonnagal i zabrała Ciebie do swojego gabinetu.
(Mc)-Nie do wiary Panno Lupin tak się nie zachowuje dziewczynka w twoim wieku.
(Ty)-Przepraszam.
(Mc)-Co w Ciebie wstąpiło dziecko?
(Ty)-Bo one źle się wyrażały o moich bliskich i troszkę mnie poniosło.
(Mc)-Tak powiadomiono nas o Twoim trudnym charakterze. No to Twój pierwszy raz więc nie napiszę do Twoich rodziców.
(Ty)-Na prawdę, dziękuje.
(Mc)-Ale szlaban Cię nie ominie co sobotę i niedziele przez miesiąc będziesz zamiatała dziedziniec i pomagała w sprzątaniu Wielkiej Sali po posiłkach.
(Ty)-Dobrze Pani profesor.
(Mc)-No zmykaj i żeby to mi było ostatni raz.
(Ty)-Postaram się-po czym wyszłaś z gabinetu.
(L)-I jak co powiedziała?-Dziewczyny czekały na Ciebie.
(Ty)-Po prostu świetnie wszystkie weekendy mam pozajmowane przez dobry miesiąc. Ale na szczęście nie napisze do rodziców bo by było po mnie.
(Sa)-No dobrze chodźmy już późno.-Poszłyście do Pokoju Wspólnego zobaczyłaś stojącego brata i podbiegłaś do niego przytuliłaś i schowałaś twarz w jego tors.
(Ty)-Przepraszam przepraszam ja nie chciałam na prawdę.
(R)-Hej uspokój się co się stało?
(Ty)-Bo tak trochę uderzyłam jedną dziewczynę.-Chłopak chwycił Cię za ramiona i odsuną żebyś na niego popatrzała ale Ty miałaś cały czas spuszczoną głowę.-I chyba złamałam jej nos i mam szlaban.
(R)-Co dlaczego? Coś Ty narobiła a prosiłem Cię żebyś nie broiła.
(Ty)-Ale one same się napatoczyły a zrobiłam to bo... bo...
(L)-Nazwały mnie szlamą-odezwała się dziewczyna.-To moja wina.-powiedziała smutna-Bella stanęła w mojej obronie a później...
(A)-W naszej.-Byłaś prze szczęśliwa że dziewczyny się za Tobą wstawiły.
(Ty)-Ja Cię tak przepraszam po prostu mnie troszeczkę poniosło-dalej nie patrzyłaś na chłopaka.
(R)-Bel i co ja mam z Tobą zrobić?
(Ty)-Wiem że Cię zawiodłam.-Powiedziałaś smutno a łzy napłynęły Ci do oczu.
(R)-Popatrz się na mnie.
(Ty)-Nie-brat podniósł Ci głowę że musiałaś na niego spojrzeć po Twoich policzkach popłynęły łzy. Chłopak otarł je i mocno Cię przytulił.
(R)-Oj spokojnie następnym razem trochę się hamuj.
(Ty)-Ale jesteś zły?
(R)-Nie.
(Ty)-Wiem że kłamiesz jesteś.
(R)-Och Bel jak zawsze kiedy coś nabroisz bo później musisz ponieść kare a tego nie mogę znieść że Ci nie mogę pomóc.
(Ty)-Oj tam dla mnie kary były są i będą tego się nie da zmienić.
(R)-Doskonale to wiem ale dobra już było minęło dobrze?
(Ty)-Dobrze-uśmiechnęłaś się do chłopaka i mocno przytuliłaś. Popatrzyłaś na chłopaków którzy słuchali wszystkiego ze zdziwieniem.
(J)-No ładnie ładnie.
(S)-Złamałaś nos?-Nie mogli w to uwierzyć.
(R)-No tak nie wspomnieliśmy że moja siostra ma bardzo wybuchowy charakter.
(S)-Nie ale łał. Tobie to nikt się chyba już nie postawi.
(R)-Nie nakręcaj jej.
(Ty)-Spokojnie Remiś będę już grzeczniejsza obiecuję.
(R)-To się cieszę.-Pocałowałaś brata w policzek. Rano wstałaś ubrałaś się i obudziłaś dziewczyny po czym poszłaś na śniadanie i pobiegłaś do chłopaków. Otworzyłaś głośno drzwi.
(Ty)-Witajcie kochani wiem że się stęskniliście za mną.- Wskoczyłaś Remusowi na łóżko.-Wstawaj brat już ranek.
(R)-Dopiero ranek daj żyć proszę.
(Ty)-No dobrze Tobie dam. To chłopcy ktoś może z was wstanie? Jameeee?-Wskoczyłaś na chłopaka i położyłaś się na niego wstaniesz?
(J)-Nie przed 11 nie wstaje.
(Ty)-Ale z was yhhh. A może Ty Syriusz cooo?
(S)-Nie nawet o tym nie myśl.
(Ty)-Trochę za późno. Co z wami?-Podeszłaś do Syriusza.-No ja już nawet po śniadaniu a wy dalej w łóżkach.-Siadłaś na łóżko Syriusza.
(S)-Jest sobota przecież.
(Ty)-A no właśnie a za oknem taka ładna pogoda a wy tu leżycie-położyłaś się koło chłopaka-to móż...-zasłonił Ci ręką usta.
(S)-Od razu lepiej.-Ugryzłaś go w pala i zaczęłaś się śmiać.
(Ty)-Teraz tak. No dobra dam wam pożyć jak dacie mi jakąś ciekawą książkę.-Syriusz sięgną po pierwszą lepszą i Ci podał.
(Ty)-Może być-usiadłaś w nogach chłopaka i zaczęłaś czytać. Po dwóch godzinach chłopcy po woli zwlekali się z łóżek.
(Ty)-No w końcu już zdążyłam przeczytać prawie całą książkę.
(S)-Gdy by nie Ty to jeszcze bym spał-rzucił Cię poduszką.
(Ty)-Tak ale nie będziesz spał za to jutro też-zepchnęłaś go z łózka.
(S)-O Ty już po Tobie.
(Ty)-Najpierw to Ty mnie złap.-Rzuciłaś się w stronę drzwi a chłopak za Tobą. Wybiegłaś na korytarz.-Aquamenti-krzyknęłaś i oblałaś chłopaka wodą.
(S)-Już nie żyjesz.-Pobiegłaś przez korytarz i przebiegłaś przez nieużywane przejście do drugiego korytarza. Z chłopakami poznaliście już parę ukrytych przejść. Niestety chłopak je również znał i pojawił się przed Tobą.
(S)-Aquamenti-oblał Cię całą wodą.
(Ty)-No to mamy remis.
(S)-Nie do końca a za to co mnie zrzuciłaś?-Odwróciłaś się i szybko zaczęłaś uciekać chłopak jednak był szybszy i dogonił Cię. Złapał Cię w talii.
(S)-No to mam Cię.
(Mc)-A ja mam was co to ma znaczyć?-O do razu odwróciliście się w stronę Profesor McGonnagal.
(Ty,S)-My nie.
(S)-Znaczy to nie my.
(Mc)-Do prawdy a co ma znaczyć to że jesteście cali mokrzy?
(Ty)-Bo wrzuciłam go pod prysznic.
(S)-A ja ją wciągnąłem.
(Ty)-I tak wyszło.
(Mc)-Panno Lupin i Panie Black macie posprzątać te korytarze z wody.
(Ty,S)-Dobrze Pani profesor.-Zaprowadziła was do woźnego i poszliście posprzątać ale dobrze się bawiliście więc czas szybko zleciał. Poszliście na obiad bardzo późno.
(R)-Gdzie wy byliście?
(J)-No właśnie tak znikliście i już nie wróciliście.-Popatrzałaś an Syriusza i zaczęłaś się śmiać.
(Ty)-No wiecie musieliśmy posprzątać korytarz.
(R)-A to dla czego?
(S)-Bo go trochę zamoczyliśmy.
(R)-Bella znowu.
(Ty)-Oj daj spokój tym razem nic nie zrobiłam no prawie ale to drobiazg.
(J)-Remus weź raz odpuść.
(R)-No dobrze.
(Ty)-Która godzina? O nie muszę lecieć na szlaban.
(R)-Ale przebierz się jesteś mokra.
(Ty)-Nie wyschłam już-skłamałaś ale nie chciałaś dostać kolejnego szlabanu za spóźnienie. Poszłaś na dziedziniec i zaczęłaś zamiatać zrobiło się bardzo zimno i zaraz przyszli chłopcy nie zauważyłaś ich ale Remus podbiegł do Ciebie i okrył swoją bluzą.
(R)-Ale Ty zimna-Przytulił Cię i złapał Cię za dłonie i zaczął ogrzewać.-Mówiłem żebyś się przebrała czy ty kiedyś zaczniesz mnie słuchać?
(Ty)-Chciała bym zacząć bo Ty masz zawsze racje.
(R)-Może nie zawszę.
(Ty)-Dla mnie tak. No dobra muszę wrócić do zmiatania.-Długo Ci to jeszcze zajęło. Chłopcy gdzieś się zmyli a Ty dalej zamiatałaś.
...
...
Po skończonym sprzątaniu byłaś wykończona i zmarznięta odechciało Ci się nawet jeść więc nie poszłaś na kolacje tylko do Pokoju Wspólnego. Jednak byli już tam chłopcy siadłaś między Jamsem a Remusem i położyłaś mu głowę na ramieniu.
(R)-Byłaś na kolacji?
(Ty)-Nie jestem zmęczona i zimno mi.-Chłopak objął Cię ramieniem i mocno przytulił po czym pocałował w głowę.
(R)-No widzisz ja Ci mówiłem.
(Ty)-Proszę Cię jestem zmęczona.
(R)-Dobrze dobrze.
(S)-To może jutro nas tak wcześnie nie obudzisz.
(J)-O mogła byś?
(Ty)-Nie sadzę-uśmiechnęłaś się chytrze.
(P)-Bella no nie przesadzaj daj nam żyć.
(Ty)-No dobrze.-Rozmawialiście ale Ty w pewny momencie usnęłaś.
REMUS
Jak rozmawialiśmy usnęła ale nie chciałem jej ruszać i budzić więc jeszcze pozwoliłem żeby została z nami. Nie mogłem patrzeć jak marznie na dworze. Zacząłem się zastanawiać czy nie przesadzam w końcu jesteśmy tylko dziećmi a ja zachowuje się jak dorosły znaczy próbuje. Chce żeby była bezpieczna.
(J)-Remus zawiesiłeś się czy co?
(R)-Wybaczcie zamyśliłem się.
(S)-Widzieliśmy.
(J)-Remus mógł byś jej czasami odpuścić.
(R)-I żeby miała więcej szlabanów. Nie ma mowy widzieliście na do czego jest zdolna.
(P)-Remus ma racje pomyślcie jak by jej nie pilnował.
(R)-Ale macie też trochę racji tak na prawdę jest już spokojniejsza. No dobra zaniosę ją już.-Dobrze że znalazłem zaklęcie na tą barierę nawet nie jest takie trudne. Zapukałem do drzwi i otworzyła mi Sara.
(R)-Wybaczcie że przeszkadzam ale muszę ją odstawić.
(L)-Chyba byłą bardzo zmęczona że tak padła.
(Sa)-Troszkę to też nasza sprawka.
(L)-Najbardziej to moja.
(R)-Dziewczyny to nie jest wasza wina ona po prostu taka jest.
(L)-Bardzo opiekuńcza na swój zwariowany sposób.
(R)-To cała Bella.-Uśmiechnąłem się do dziewczyn i wyszyłem chłopcy dalej siedzieli w PW. Porozmawialiśmy i poszliśmy do pokoju.
TY
Obudziłaś się rano porozglądałaś po pokoju dziewczyny jeszcze spały było bardzo wcześnie a Ty dzisiaj wyjątkowo nie miałaś humoru by je budzić. Poszłaś do pokoju chłopaków i położyłaś się koło Remusa.
(Ty)-Mogę?
(R)-Oczywiście ale coś jest nie tak nie obudziłaś nikogo?
(Ty)-Nie mam humoru.
(R)-Później go poprawimy-przykrył Cię kołdra i pocałował w czoło. Spałaś długo jak nigdy po prostu nic Ci się dzisiaj nie chciało.
(J)-Czy Bella się dobrze czuje?-Usłyszałaś że chłopcy już nie śpią.
(Ty)-Nie po prostu zrobiłam dzień dobroci dla zwierząt-uśmiechnęłaś się do siebie i wtuliłaś w brata.
(S)-Co Ty tu robisz?
(Ty)-Trochę zaczynam się martwic o Ciebie Syriuszu bo Ci zaczyna wzrok szwankować.-Chłopcy zaczęli się śmiać.
(R)-Widzę że humor wrócił.
(Ty)-Yhm.
(R)-To dobrze-pocałował Cie w głowę.
(J)-To co robimy?
(S)-Dawno nie mieliśmy kary no oprócz mnie i Belli.
(Ty)-Ja mam genialny pomysł co możemy dzisiaj robić.
(S)-Zamieniamy się w słuch.
(Ty)-Jedno wielkie ogromne nic.
(R)-Jestem za.
(J)-Ach może być-po czym rzucił się na poduszkę.
(P)-Idealnie.
(S)-Nie na prawdę? Dajcie spokój.
(Ty)-Role się odwróciły-zaczęłaś się śmiać i rzuciłaś w niego książką.-Masz czytaj.-Wszyscy wybuchli śmiechem.
(S)-Przegięłaś.-Podbiegł do Ciebie i wyciągną z łóżka.
(Ty)-Nie proszę ja się dzisiaj zlitowałam nad wami a Ty co?-Wziął Cię na ręce.
(Ty)-Remus ratuj-powiedziałaś leniwie.
(R)-Zostaw moja siostrę-powiedział nawet nie otwierając oczu.
(Ty)-Och wielkie dzięki BRACIE.
(Ty)-Jameee może Ty?
(J)-Nie wydaje mi się.
(Ty)-Ale z was jak jestem dla was miła to się źle kończy.
(S)-Dla nich byłaś ale dla mnie nie.
(Ty)-Oj Syriuszku ja Cię chciałam tylko dokształcić.
(S)-Chyba urazić.
(Ty)-A to jest jakaś różnica?-Zaczęłaś się śmiać chłopak zaniósł Cie na swoje łóżko i rzucił na nie.
(Ty)-Aleś Ty delikatny-usiadłaś.
(S)-Masz szczęście ze trafiłem na łóżku.
(Ty)-No jak byś mnie uszkodził to mam w zanadrzu niesamowity charakter do zaoferowania a Tobie zostaje tylko ładna buźka.-Chłopcy już nie wytrzymali zaczęli się tarzać za śmiechu aż obudzili Petera.
(S)-Ty się ciesz ze jesteś dziewczyna.
(Ty)-A to dlaczego?
(S)-Bo nie ,mogę Ci nic więcej zrobić oprócz tego-zaczął Cie łaskotać masz niesamowite łaskotki więc to były dla Ciebie tortury. Śmiałaś się że brakowało Ci tchu a brzuch bolał jak nigdy.
(Ty)-Dobra dobra przepraszam już nie będę.
(S)-Na pewno?
(Ty)-Tak-przestał.
(Ty)-Ale jesteś okrutny-pokazałaś mu język.
(S)-No nie przegięłaś znowu-zerwałaś się z łóżka i pobiegłaś zamknąć się w swoim pokoju ale wdarł się silą. Zaczęliście się szturchać popychać i przewracać. Kiedy leżeliście na podłodze zerknęliście na dziewczyny które wyglądały na was z łóżek. Leżałaś pod chłopakiem.
(L)-Możecie to robić gdzieś indziej?
(Sa)-Tak tu śpią ludzie.
(S)-Na prawdę nie zauważyłem.
(Sa)-Ochh dajcie spokój może trochę ciszej.
(Ty)-Chyba wrócę do rannej pobudki bo coś nie w sosie jesteście.-Nic dziwnego na dworze było bardzo ponuro i padał deszcz.
(S)-Chyba nas tu nie chcą.
(Ty)-Chyba tak moje współlokatorki wyrzucają mnie z własnego pokoju normalnie nie do pomyślenia-wstałaś otrzepałaś się zarzuciłaś włosami i udałaś się w stronę wyjścia.-Syriuszu dziewczyny chyba nie lubią przebywać w wyśmienitym towarzystwie więc podążymy do wyjścia.
(S)-Ma Pani całkowitą racje.
(Ty)-To idziemy-chłopak podał Ci rękę jak prawdziwy dżentelmen i poszliście do PW. Zaczęliście się śmiać i usiedliście na kanapie.
(Ty)-Która godzina?
(S)-Już nie zdążysz na śniadanie.
(Ty)-Nie o to mi chodzi muszę iść na szlaban.
(S)-Co kolejny?
(J)-Co znowu przeskrobałaś?
(R)-Bella?-Do PW weszli chłopcy.
(Ty)-Nic to jeszcze tamten no bo wiecie nie powiedziałam wszystkiego.
(R)-Jak to? Dlaczego?
(Ty)-Bo nie pytałeś-uśmiechnęłaś się niewinnie.
(R)-Bel.
(Ty)-Oj bo nie uderzyłam tylko jednej dziewczyny i dostałam miesięczny szlaban i w soboty mam sprzątać dziedziniec a w niedzieli Wielką Sale po posiłkach więc lecę bo się spóźnię-powiedziałaś to prawie na jednym wdechu.-Remus nie zdążył zareagować bo popędziłaś się przebrać. Kiedy zbiegłaś na dół chciałaś jak najszybciej się stamtąd wydostać i biegiem wypadłaś ze schodów ale Twój brat Cie za dobrze znał i złapał Cie w talii.
(Ty)-Oj Remiś proszę bo będę miała gorzej przechlapane.
(R)-To obiecaj że mnie już nie okłamiesz.
(Ty)-Hola hola zwolnij konie paniczu-wszyscy wybuchli śmiechem-ja Cię nigdy nie okłamałam i teraz tak samo ja Ci tylko nie powiedziałam całej prawdy.
(R)-To to samo.
(Ty)-Nie bo ja Cię nigdy nie okłamałam i nie okłamie mogę nie mówić wszystkiego ale to nie kłamstwo.
(R)-No dobrze dobrze-postawił Cie nagle zbiegły dziewczyny.
(L)-O jak dobrze że jeszcze tu jesteś.
(Ty)-A to dla czego?-Zdziwiło Cie zachowanie dziewczyn.
(Sa)-Stwierdziłyśmy że nie powinnaś być sama ukarana bo stawiłaś się za nami.
(Ty)-Dziewczyny doceniam to ale to ja im zrobiłam krzywdę więc ja sama za to odpowiem.
(J)-O hej ruda co tam u Ciebie?
(L)-Czy ty zawsze musisz się wtrącać Potter?
(J)-Tak-dziewczyna przewróciła oczami.
(L)-Nie ma wykrętów idziemy z Tobą.-Poszły z Tobą do WS. Zaczęły pomagać Ci sprzątać ale w pewnym momencie przyszła McGonagall i je wyprosiła. Nie zdały się ich przekonywania. Musiałaś dokończyć sama. Trochę Ci to jeszcze zajęło ale w końcu wróciłaś do PW. Zastałaś tam chłopców i siadłaś między Jamsem a Remusem. Zauważyłaś że nie ma Syriusza ale byłaś dość zmęczona więc nie pytałaś. Nagle przyszedł i zaczął Cie czochrać po włosach.
(Ty)-Syriusz przestań jestem zmęczona.
(S)-O nasza księżniczka się zmęczyła?
(Ty)-Żebyś wiedział.
(S)-To trzeba być grzeczniejsza.
(Ty)-Znalazł się odpowiedni do prawienia mi morałów.
(S)-A żebyś wiedziała bo jak widzisz ja nie muszę odbywać szlabanu.
(Ty)-Bo Ty byś nie bronił swoich przyjaciół.
(S)-Ty ich nie broniłaś szukałaś tylko pretekstu żeby się wyżyć.-Podniosłaś się i podeszłaś do chłopaka.
(Ty)-Odszczekaj to.-Krzyknęłaś.
(S)-Nie mam najmniejszego zamiaru.
(Ty)-To że jesteś Black nie czyni Cię lepszych od nas.
(S)-Nie przeginaj.
(Ty)-Co prawda w oczy kole.-Zaczęła się kłótnia. Krzyczeliście na siebie a wszyscy patrzeli na was z zaciekawieniem.
(J)-Obstawiam godzinę.
(R)-Ja półtorej.
(P)-Ja dwie.
(Ty)-Co takiego obstawiacie?-Odwróciłaś wzrok od chłopaka.
(J)-Za ile się pogodzicie.
(Ty)-Mam już dość.
(S)-Masz racje idź sobie.-Poszłaś do pokoju ale nie zastałaś tam dziewczyn więc pomyślałaś że są w bibliotece. Zeszłaś do PW.
(R)-Gdzie idziesz?
(TY)-Jak najdalej stąd.
(R)-A dokładnie?
(Ty)-Domyśl się.-Dotarłaś do biblioteki nie myliłaś się były tam dziewczyny. Poszłaś do nich i opowiedziałaś o całej kłótni. Musiały Cię ciągle uciszać bo podnosiłaś głos.
(L)-Długo bez siebie nie wytrzymacie. Bedze z was kiedyś cudowna para.-Zaczęła się śmiać.
(Ty)-Tak samo jak z Ciebie i Jamesa.-Wszystkie wybuchłyście śmiechem.Pouczyłyście się trochę i ruszyłyście do PW. Kiedy tam dotarłyście ucieszyłaś się ze nie ma Syriusza. Usiadłeś koło brata.
(R)-Jak było w bibliotece.
(Ty)-Dobrze ale...
(R)-Wiedziałem.
(Ty)-Czasami mnie przerażasz Ty wiesz więcej o mnie niż ja sama.-Chłopak Cię przytulił.
(J)-Chyba się stęskniłaś za nami.-Pokazałaś mu język. Przyszedł Syriusz i usiadł koło Ciebie.
(S)-Księżniczko mam nadzieje że wyżyłaś się na książkach i będziesz spokojna.
(Ty)-A Ty na czym się wyżyłeś? Patrząc na...-Urwałaś pomyślałaś że nie masz ochoty na następną kłótnie.-Nie ważne.-dziewczyny siedziały z wami.
(J)-Jak tam Evans ciekawa ta książka?
(S)-A co tam u Smarkelusa?
(L)-Czy nie możecie dać chociaż chwilki poczytać książki w spokoju?
(J)-Nie ma takiej opcji.
(L)-No przecież Potter. Ja idę do pokoju.-Dziewczyny ruszyły za nią.
(Ty)-No świetnie brawo chłopaki.
(S)-Oj daj spokój.
(Ty)-Cicho bądź Black.-Rzuciłaś go poduszką i pokazałaś język.
(S)-Już nie żyjesz.-Rzucił się za Tobą w pościg. Ganialiście tak przez cały pokoju aż przewróciłaś się i walnęłaś na podłogę a chłopak na Ciebie.
(Ty)-AŁAAA ale Ty jesteś ciężki.
(S)-Dobrze że Ty nie bo wybiła byś dziurę w podłodze.-Zaczęliście się śmiać.
(J)-Godzina i pięć minut wygrałem. Długo bez siebie nie wytrzymaliście.
(Ty)-Bo on nie może beze mnie długo wytrzymać.
(S)-To chyba Ty beze mnie.
(Ty)-Chciał byś.
(S)-Nie chciał bym tylko tak jest.-Przewróciłaś oczami.
(Ty)-Tak tak tak przyznaj się że nawet dnia nie wytrzymał byś beze mnie.
(S)-Ty chyba beze mnie.
(Ty)-Śnisz.
(S)-A wiesz że tak i to bardzo często.-Zaczęłaś się śmiać i zdzieliłaś go po głowię dłonią.-Dlaczego mnie bijesz?
(Ty)-Bo mogę.-Pokazałaś mu język.-Dobra puść mnie muszę odrobić lekcje.
(S)-Nie będziesz miała odrobionych.
(Ty)-To TY stracisz rękę.
(R)-Radził bym Ci się wycofać.
(S)-Co Ty za bardzo mnie lubi.
(Ty)-Ha ha ha bardzo śmieszna nie przesadzaj ja Cię tylko toleruję.
(S)-Chciała byś.
(Ty)-Nie chciała byś tylko tak jest kochany.
(S)-Kochany no no.-Przewróciłaś po raz kolejny oczami i popchnęłaś chłopaka który poleciał do tyłu. Wstałaś i chciałaś iść do pokoju ale Syriusz złapał Cię za nogę i wylądowałaś na podłodze.
...
...
(Ty)-No wiesz co?-Zaczęłaś pocierać czoło bo walnęłaś nim o podłogę a zaraz pojawił się guz.-I zobacz co narobiłeś? Jak ja teraz wyglądam?
(J)-Pięknie jak zawszę.-Uśmiechną się chłopak.
(Ty)-Jameeee już jeden dzisiaj przegiął. Chyba jestem dla was zbyt pobłażliwa.
(S)-Nie nie tak jest dobrze.-Odwróciłaś się do chłopaka który dopiero teraz zobaczył co Ci zrobił.-O ja cie jak Ty wyglądasz?
(Ty)-Że jak?-Podbiegłaś do lusterka.-I widzisz co narobiłeś?-Krzyknęłaś na chłopak.-Jak ja współczuje Twojej przyszłej dziewczynie.
(S)-Pierwszy raz słyszę jak ktoś sobie współczuję.-Podeszłaś do chłopaka i popatrzałaś zalotnie a twoje oczy zabłysły pięknym błękitem. Chłopak przyglądał się Tobie z zaciekawieniem. Przejechałaś delikatnie palcem po jego policzku i zatrzymałaś się na klatce piersiowej chłopaka.
(Ty)-No wiesz-zatrzepotałaś rzęsami-chciał byś Syriuszku.-Odrzuciłaś zalotnie włosy do tyłu i usiadłaś koło brata zostawiając zdezorientowanego chłopaka.
(J)-Ej zawiesiłeś się?
(Ty)-To ja tak na niego działam.-Uśmiechnęłaś się chytrze po czym wybuchłaś śmiechem.
(S)-Ha ha bardzo śmieszne ja zastanawiałem się tylko.
(Ty)-Ciekawe nad czym?
(S)-Bell Black idealnie pasuje.-Wyszczerzył się do Ciebie.
(Ty)-Oj Syriusz nie myśl tyle bo Ci to źle robi. Jeszcze Ci się makówka przegrzeje.-Pokręcił tylko przecząco głową. Poszłaś odrabiać lekcje i odbyć szlaban. Dni mijały Ci bardzo przyjemnie najczęściej na robieniu kawałów z chłopakami i obgadywaniu ich z dziewczynami. Pewnego dnia przyszli do Ciebie chłopcy jak czytałaś książkę. James podszedł do Ciebie i wyrwał Ci ją.
(Ty)-James ostrzegam Cię.
(J)-Bo co?
(Ty)-Acco książka.-I odebrałaś swoją własność.
(S)-No ładnie James nawet książki nie umiesz przytrzymać.
(Ty)-Wiecie co nie mam nastroju na droczenie się z wami.
(S)-A to z jakiego powodu?
(Ty)-Bo tak.-Wyszłaś z pokoju ale zaraz wróciłaś i krzyknęłaś.-Aquamenti.-Oblałaś chłopców wodą i zatrzasnęłaś drzwi. Pobiegłaś do ich pokoju.-Remiśśś ratuj mnie proszę.
(R)-Co zrobiłaś?
(Ty)-To nie tak.-Zaraz wpadli mokrzy chłopcy.
(J)-Tu jest.
(S)-Bierzemy ją.
(R)-O nie nie ma mowy.-Przytuliłaś się do brata który Cię osłonił.
(Ty)-Ja was ostrzegałam.
(R)-A z jakiego to powodu?-Skierował to pytanie do Ciebie.
(Ty)-Bo mi dokuczali.
(S)-To i tak nic nie da.
(J)-I tak dorwiemy Cię.
(Ty)-Oj chłopcy dajcie spokój.-Przewróciłaś ich jednym machnięciem różdżki i pobiegłaś do biblioteki. Schowałaś się między regałami i zaczęłaś czytać książkę.
(J)-Ona powinna tu być.
(S)-Tak tak jest tu na pewno.
(Ty)-O nie czy oni muszą wszystko psuć?-Powiedziałaś sama do siebie. Ruszyłaś chowając się za regałami. Chłopcy nie mogli Cię znaleźć ale oparłaś się o regał i spadła książka. Zaczęłaś kierować się w stronę drzwi byłaś tak blisko i ktoś otworzył drzwi a Ty z impetem walnęłaś w kant drzwi łukiem brwiowym. Zalałaś się krwią i popatrzałaś na przerażonego chłopaka.
(CH)-Ja tak strasznie Cię przepraszam. Ja nie ch...
(Ty)-Spokojnie lepiej uciekaj bo będą spore kłopoty.
(CH)-Ale nie zostaw...
(Ty)-James i Syriusz tu są.
(CH)-Oni mnie zabiją.
(Ty)-Zmykaj już.-Chłopakowi nie trzeba było drugi raz powtarzać. Ty siedziałaś i trzymałaś się za mocno już krwawiącą głowę i poczułaś że Ci niedobrze.
(S)-Tu jesteś a m...-Chłopak od razu zamilkł jak zobaczył twoje twarz całą we krwi.
(J)-Co Ci się stało?-Chłopak był przerażony twoim stanem jak Syriusz.
(Ty)-Biegłam i ktoś otworzył drzwi i wpadłam na nie.
(S)-Musimy Cię prowadzić do Pani Pomfrey.
(J)-I powiedzieć Remusowi.
(Ty)-Czy to konieczne wystarczy mi to co mam na twarzy.-Chłopcy przybliżyli się do Ciebie i delikatnie zaczęli ocierać Ci twarz z krwi.
(S)-No chodź idziemy.-Wstałaś ale od razu poczułaś że masz nogi z waty miałaś już upaść z powrotem ale złapał Cię Syriusz.
(J)-Co się dzieje?
(Ty)-Nie jest dobrze.-Popatrzyłaś na nich przerażona. Syriusz wziął Cię na ręce a James poszedł po Twojego brata.
(S)-nie chciałem żeby to tak się skończyło.
(Ty)-To nie wasza wina tylko tego chłopaka co otworzył drzwi.
(S)-A widziałaś kto to był?
(Ty)-Nie.-Przycisnęłaś rękaw bluzy do rany by zatamować krew i przytuliłaś się mocniej do chłopaka.
(S)-Boli?
(Ty)-Nie łaskocze.
(S)-No spokojnie.
(Ty)-No bo Ty czasem takie głupie pytania zadajesz.
(S)-Bo się martwię.-Doszliście do szpitala Pani Pomfrey od razu znalazła się koło Ciebie.
(P)-Kochanie co Ci się stało?
(Ty)-Miałam bliskie spotkanie z drzwiami.
(P)-Oj dobrze dobrze połóż ją tutaj.-Chłopak Cię położył na wskazane łóżko.
(Ty)-Wybacz trochę Cię zakrwawiłam.
(S)-Nic nie szkodzi.-Nagle przybiegł Remus jak Cię zobaczył od razu pobladł i przybiegł do twojego łóżka.
(R)-Kto Ci to zrobił? Jak go tylko dorwę.
(Ty)-Drzwi. Wiem powinnam bardziej uważać.-Chłopak przytulił Cię i popatrzał na Ciebie z wielką troską. Pani Pomfrey przyszła do Ciebie i opatrzyła Cię i podała jakiś eliksir. Po godzinie mogłaś już wyjść. Brat ciągle niósł Cię na rękach i nie zwracał uwagi na twoje uwagi że możesz przecież sama iść. Jednak Twój brat jest tak samo uparty jak Ty. Kiedy doszliście do PW posadził Cię delikatnie na kanapie kiedy dziewczyny usłyszały Twój głos od razu zbiegły na dół. Ale jak zobaczyły że masz całą bluzę i włosy we krwi były przerażone co zobaczyły.
(L)-Bell co Ci się stało?
(Sa)-Kto Ci to zrobił?
(A)-Syriusz!!!-Dziewczyny zwróciły się do chłopaka. Zaśmiałaś się.
(Ty)-To takie bliskie spotkanie z drzwiami takie rzeczy się zdarzają.
(J)-Ale to chyba jednak nasz wina.
(Ty)-Przestań bo zaraz Ty będziesz miał bliskie spotkanie z drzwiami. Dajcie spokój to tylko draśnięcie.
(S)-Draśnięcie draśnięcie!!?? To Ty chyba nie widziałaś swoich ubrań i włosów i twarzy a szczególnie w bibliotece.-Powiedział zły chłopak ale nie wiedziałaś czy zły na Ciebie, siebie , drzwi czy chłopaka. Usiadł na fotelu na przeciwko Ciebie.
(Ty)-Wiecie co? ja idę spać.
(L)-Przecież jeszcze na kolacji nie byłaś.
(Ty)-To nic boli mnie głowa a wy w dodatku zachowujecie się jak Remus. Z tyloma to ja nie wytrzymam.-Zaśmiałaś się.
(R)-Ach tak?
(Ty)-Tak bo Ty mi wystarczysz i nie potrzebuje Twoich kopi.-Dałaś mu buziaka i uśmiechnęłaś się.
(R)-Zaprowadzę Cię do pokoju.
(L,Sa,A,J,S)-My też.
(Ty)-Wy w tej chwili macie iść na kolacje i nawet mnie nie denerwujcie.-Wyszczerzyłaś się do nich. Chłopak zaprowadził Cię do pokoju zaczekał aż się wykąpiesz i ułożysz do łóżka. Przytulił Cię i dał buziaka w czoło.
(R)-Kocham Cię.
(Ty)-Ja Ciebie też kocham i nie martw się nic mi nie jest.
(R)-Wiesz co jak mówisz do mnie że bym się nie martwił o Cibie to tka jak byś mówiła żebym przestał oddychać.
(Ty)-No dobra ale oddychaj dobrze.
(R)-Dobrze Ty martwisz się o mnie przed i po każdej pełni i opiekujesz się mną wiec.
(Ty)-No masz racje ale co do tego...
(R)-Tak wiem muszę im o tym powiedzieć ale...
(Ty)-Tak trochę za wcześnie poczekamy jeszcze.
(R)-Jak Ty mnie rozumiesz.-Uśmiechną się chłopak.
(Ty)-Dobra Ty masz w tej chwili iść na kolacje.
(R)-Może Ci coś przynieść?
(Ty)-Nie ja pójdę spać.
(R)-No dobra to dobranoc.
(Ty)-Dobranoc kocham Cię.
(R)-A ja Ci
Minęło parę dni a Twoja rana już się zagoiła chłopcy obmyślali plan na dzisiaj i wzięliście się do roboty. Poszliście do sali do Historii Magi wyczarowaliście tam masę żab i szybko zamknęliście drzwi. Za rogiem przypatrywaliście się rozwojowi wydarzeń. Kiedy przyszedł profesor i otworzył drzwi dziesiątki żab wyskoczyła na profesora a najlepsze było to że jak dotknęło się jednej żaby te się klonowały. Na korytarzu pojawiło się multum żab. Pokierowaliście się szybko na zajęcia wszyscy wiedzieli że to wasza sprawka ale nauczyciele nie mieli dowodów więc wam się upiekło. Poszliście na eliksiry musiałaś wysiedzieć tyle z ciągle Cię denerwującym Blackiem.
(Ty)-Czy możesz skończyć?
(S)-A denerwuje Cię to?
(TY)-Tak.
(S)-To nie, nie mogę skończyć.-Zaczął bawić się Twoimi włosami bo bardzo mu się podobały. Nagle wyczarował nożyczki. Popatrzałaś na chłopaka.
(Ty)-Jeśli tym dotkniesz moich włosów to utnę Ci rękę.
(S)-Dobra dobra bo Ty masz taki śliczne włosy.
(Ty)-Wiem i mają zostać na swoim miejscu rozumiesz?
(S)-Tak tak.-Powiedział zrezygnowany chłopak.-Nadeszła sobota obudziłaś dziewczyny które nie chciały wstać a nie chciałaś ich już dręczyć i nie oblałaś je wodą. Po prostu miałaś już kogoś lepszego na takie pobudki. Poszłaś do pokoju chłopców wpadłaś tam jak burza.
(Ty)-Chłopcy wstawać pali się w Pokoju Wspólnym.-Chłopcy poderwali się w samej bieliźnie i pobiegli na dół o mało co Cię nie taranując w drzwiach. Ty położyłaś się na łóżku Remusa i zaczęłaś czytać książkę która leżała na szafce obok. Przybiegli wkurzenie chłopcy.
(Ty)-Ale ładnie wyglądacie-zaśmiałaś się.
(R)-Nigdzie się nie pali.
(S)-Jak mogłaś nas tak wkręcić?
(J)-Nie myśl że Ci to ujdzie.
(Ty)-Ale chłopcy nawet nie daliście mi dokończyć pali się ale w kominku.-Zaczęłaś się śmiać z ich min.- Ale jak by się na prawdę paliło to bym tu chyba spłonęła bo omal mnie nie zabiliście w drzwiach i zapomnieliście o mnie.-Odłożyłaś książkę i popatrzałaś się na chłopców którzy zaczęli pocierać dłonią o kark.-Ja was ostrzegłam a wy mnie zostawiliście nawet Ty Remiś. Teraz wiem że trzeba uciekać a nie przychodzić po was i może w końcu byście się ubrali?-Chłopcy dopiero spostrzegli że stoją w samych bokserkach.
(S)-Bo nas przestraszyłaś. I teraz rozumiem dla czego tak się dziewczyny na nas gapiły jak zeszliśmy.
(Ty)-To już wiem do kogo nie przychodzić po pomoc w zagrożeniu.
(R)-O nie nie nie zawsze masz przychodzić do nas.
(Ty)-Ale się przestraszycie i zostawicie mnie.-Chłopcy już się ogarnęli.
(J)-Już nie następnym razem najpierw zabierzemy Ciebie.
(S)-Dokładnie.-Chłopcy położyli się na swoich łóżkach dzięki temu że Cię zostawili nie miałaś przechlapane.
(R)-Która godzina?
(Ty)-No chodźcie na śniadanie bo zaraz się skończy.-Peter jak zawsze nie odzywał się przy Tobie ale jak usłyszał siadanie popędził pierwszy.-Ale zostaw coś dla nas.
(S)-No to musimy się pospieszyć.-Poszliście na śniadanie Syriusz razem z Jamsem usiedli na przeciwko Ciebie Remusa i Petera. Syriusz zaczął rzucać w Ciebie kawałkami bułki. Najpierw nic sobie z tego nie robiłaś ale po czasie zaczęło Cię to irytować.
(Ty)-Przestań natychmiast.
(S)-Bo co?-Pomyślałaś chwilkę i zaklęciem wciągnęłaś chłopaka pod stół. Zaczęłaś się śmiać ale po chwili poczułaś jak ktoś łapię Cie za nogi i po chwili znalazłaś się pod stołem. Chłopak za mocno Cię pociągną i zderzyliście się czołami na skutek czego pojawiły się u was guzy. Zaczęliście się szturchać i szarpać parę razy uderzyliście głowami o stół a nogi waszych przyjaciół i nie tylko też ucierpiały przez waszą wojnę pod stołem. Nagle usłyszałaś głos McGonagall i zakryłaś Syriuszowi usta po czym kazałaś mu siedzieć cicho.
(Mc)-Czy Panowie widzieli Pannę Lupin?
(R)-Chyba siedzi pod...-Kopnęłaś go w nogę chłopak podskoczył Twój brat jest bardzo mądry ale czasami zachowuje się jakby nic nie rozumiał.-W łazience jest w łazience.-Odpowiedział szybko.
(Mc)-To jak przyjdzie niech zgłosi się do mnie.
(J)-Dobrze Pani profesor.-Nagle Syriusz uderzył głową w stół wypchnęłaś go na górę.
(Mc)-A Ty co tam robiłeś?-Podałaś mu łyżkę którą zrzuciłaś.
(S)-Łyżka mi upadła.-Pokręciła głową i odeszła złapałaś chłopaka za nogi i zepchnęłaś go do tyłu z ławki po czym zajęłaś jego miejsce obok Jamesa chłopcy nie mogli powstrzymać śmiechu zawsze lubili patrzeć na wasze bójki które wyglądały przezabawnie ich zdaniem. Długo nie nasiedziałaś się na jego miejscu bo Syriusz złapał Cię w tali i pociągną że wylądowałaś na chłopaku który Cię zaczął trzymać że nie mogłaś się nawet ruszyć. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się McGonagall.
(Mc)-Panno Lupin tu Panna jest. A co Ty masz na czole? Black Ty również. Złapałaś za łyżkę i zobaczyłaś na środku czoła ogromnego guza.
(Ty)-Patrz co znowu mi zrobiłeś!!!
(S)-Ale to Ty mnie tam ściągnęłaś.
(Ty)-A Ty mnie uderzyłeś głową.
(S)-To Ty mnie uderzyłaś.-Zaczęła się kłótnia krzyczeliście na siebie nie zważając na to że McGonagall przysłuchuje się temu.
(Mc)-Jak tak nie możecie wytrzymać bez siebie to Black idzie z nami. Już już idziemy.-Podniosłaś się i ruszyłaś zaraz za kobietą a Syriusz za wami. Poszliście na dziedziniec i razem mieliście go pozamiatać. Popatrzeliście na siebie porozumiewawczo i zaczęliście zawody kto pierwszy pozmiata swoją część kobieta popatrzała na was i pokiwała przecząco głową. Byliście w połowie kiedy przyszli chłopcy i zaczęli wam kibicować. Remus Tobie a James Syriuszowi a Peter oczywiście się nie odzywał. Już kończyliście, zawody były zacięte ale niestety był remis ale wy oczywiście zaczęliście się kłócić o to kto był pierwszy.
(Ty,S)-Remus, James??-Krzyknęliście razem.
(R,J)-Remis.
(Ty)-Yhhh ale i tak jestem lepsza.-Trąciłaś chłopaka łokciem.
(S)-Na pewno nie ode mnie. Dlaczego ja przez Ciebie muszę mieć ciągle szlaban??
(Ty)- Bo nie możesz beze mnie żyć.-Uśmiechnęłaś się do chłopaka po czym zauważywszy dziewczyny i podbiegłaś do niech. Zaczęłyście zacięcie o czymś dyskutować wyszłyście za róg i wpadłaś na jakąś Ślizgonkę. Miałaś z nią już zatargi w częściej nikt nie działa na Ciebie tak jak ona po prostu jak siebie widzicie możecie bez powodu rzucić się sobie do gardeł.
(Ty)-Susan patrzyła byś gdzie chodzisz.
(Su)-To Ty uważaj lepiej głupia jak łazisz. No tak wspaniale się dobraliście mieszaniec i szlamy.-Lilly pobiegła do chłopaków bo wiedziała że to się dobrze nie skończy.
(Ty)-Że Ty niby czysto krwista i od razu lepsza od nas? Niedoczekanie Twoje nawet nie dorastasz nam do pięt Ty dwulicowa przebrzydła jędzo.
(Su)-Leć do swoich przygłupich przyjaciół i durnowatego brata.-Poczułaś że złość rośnie w Tobie w zabójczym tempie.
(R)-Odczep się od mojej siostry Ty durnowata dziewczyno.-Chłopcy stanęli przed Tobą.
(Su)-No no znaleźli się obrońcy bo sama przecież nie dasz sobie rady rozwiązać swoich spraw.-Złapałaś Syriusza i Jamesa za nadgarstki i stanęłaś przed nimi.
(Ty)-Jak by nie oni skończyła byś jak te dwie Twoje durne psiapsiółki.
(Su)-Odszczekaj to!!!
(Ty)-Ani mi się śni. Zmiataj stąd bo zaraz przerobie Ci tą brzydką facjatę.-Dziewczyna obróciła się na pięcie i odeszła.
(J)-Bel bo złamiesz nam ręce.-Zapomniałaś że dalej trzymasz chłopców a Twój uścisk stał się bardzo mocny.
(Ty)-Przepraszam.-Poszliście na obiad na którym nie odzywałaś się ani słówkiem po prostu dla ich dobra wyłączyłaś się żeby nic im nie powiedzieć czego byś później żałowała. Po obiedzie powędrowałaś prosto do swojego pokoju nie mieliście później już żadnych zajęć.
REMUS
Podeszła do mnie Lilly .
(L)-Może trzeba z nią porozmawiać?
(S)-No właśnie może ja pójdę?
(L,J,R,Sa)-NIE!!!-Wykrzyczeliśmy wszyscy.
(R)-Co życie Ci nie miłe? W takich momentach to nawet ja jestem bezradny.
(J)-No to fatalnie.
(R)-Szczerze mówiąc jeszcze w życiu jej takiej wściekłej nie widziałem.-Bardzo się zmartwiłem bo to była prawda i nie miałem pojęcia co robić.-Musimy poczekać bo może się to źle skończyć a najbardziej dla niej.-Wszyscy usiedli zrezygnowani.
TY
Przed kolacją poszłaś do łazienki i przyszykowałaś się spać nie miałaś zamiaru tam iść żeby nikogo nie poturbować. Poszłaś spać. Rano nie budząc nikogo udałaś się do brata położyłaś się koło niego i wtuliłaś się.
(R)-I jak lepiej się czujesz?
(Ty)-Trochę. Dziękuje że nie kazałeś nikomu do mnie przychodzić.
(R)-Ale skąd to wiesz?
(Ty)-Bliźniacza intuicja. Idziemy na śniadanie?
(R)-Tak bo nie byłaś na kolacji. Chłopaki wstajemy.-Po paru minutach chłopcy zaczęli zwlekać się z łóżek.
(S)-O Bel co nie pozabijasz nas?
(Ty)-Się jeszcze okaże.
(J)-Nie prowokuj jej.-Zaśmiał się chłopak.Udaliście się na śniadanie. Twoje emocje już trochę opadły ale zobaczyłaś ją jak się śmieje i perfidnie wskazuje na Ciebie palcem złość znowu wzięła górę. Siedziałaś między Remusem a Syriuszem.
(S)-Bel co Ty wyprawiasz?-Popatrzyłaś na przerażoną minę chłopaka a później na całą resztę. Zobaczyłaś na rękę w której trzymałaś szklankę była roztrzaskana w drobny mak a Twoje ręka zalała się krwią. Łzy złości zaczęły się zbierać w oczach. Kolor Twoich oczu zaczął przybierać odcień lodowatego błękitu. Remus odwrócił Cię do siebie złapał za ramiona i popatrzał Ci w oczy.
(R)-Oddychaj Bella popatrz na mnie. No uspokój się.-Ujął Twoją twarz w dłonie i zaczął głaskać Cię po policzkach. Twoje oczy przybrały spokojny niebieski kolor. Syriusz złapał Twoją drugą rękę i zaczął delikatnie wyjmować szkło z dłoni. Kiedy adrenalina opadła poczułaś okropny ból.
(R)-Musimy iść do szpitala.-Pokiwałaś twierdząco głową i udałaś się z bratem do skrzydła szpitalnego. Po opatrzeniu dłoni poszliście do PW.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro