Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 4×

(Ty)-No wiesz co?-Zaczęłaś pocierać czoło bo walnęłaś nim o podłogę a zaraz pojawił się guz.-I zobacz co narobiłeś? Jak ja teraz wyglądam?
(J)-Pięknie jak zawszę.-Uśmiechną się chłopak.
(Ty)-Jameeee już jeden dzisiaj przegiął. Chyba jestem dla was zbyt pobłażliwa.
(S)-Nie nie tak jest dobrze.-Odwróciłaś się do chłopaka który dopiero teraz zobaczył co Ci zrobił.-O ja cie jak Ty wyglądasz?
(Ty)-Że jak?-Podbiegłaś do lusterka.-I widzisz co narobiłeś?-Krzyknęłaś na chłopak.-Jak ja współczuje Twojej przyszłej dziewczynie.
(S)-Pierwszy raz słyszę jak ktoś sobie współczuję.-Podeszłaś do chłopaka i popatrzałaś zalotnie a twoje oczy zabłysły pięknym błękitem. Chłopak przyglądał się Tobie z zaciekawieniem. Przejechałaś delikatnie palcem po jego policzku i zatrzymałaś się na klatce piersiowej chłopaka.
(Ty)-No wiesz-zatrzepotałaś rzęsami-chciał byś Syriuszku.-Odrzuciłaś zalotnie włosy do tyłu i usiadłaś koło brata zostawiając zdezorientowanego chłopaka.
(J)-Ej zawiesiłeś się?
(Ty)-To ja tak na niego działam.-Uśmiechnęłaś się chytrze po czym wybuchłaś śmiechem.
(S)-Ha ha bardzo śmieszne ja zastanawiałem się tylko.
(Ty)-Ciekawe nad czym?
(S)-Bell Black idealnie pasuje.-Wyszczerzył się do Ciebie.
(Ty)-Oj Syriusz nie myśl tyle bo Ci to źle robi. Jeszcze Ci się makówka przegrzeje.-Pokręcił tylko przecząco głową. Poszłaś odrabiać lekcje i odbyć szlaban. Dni mijały Ci bardzo przyjemnie najczęściej na robieniu kawałów z chłopakami i obgadywaniu ich z dziewczynami. Pewnego dnia przyszli do Ciebie chłopcy jak czytałaś książkę. James podszedł do Ciebie i wyrwał Ci ją.
(Ty)-James ostrzegam Cię.
(J)-Bo co?
(Ty)-Accio książka.-I odebrałaś swoją własność.
(S)-No ładnie James nawet książki nie umiesz przytrzymać.
(Ty)-Wiecie co nie mam nastroju na droczenie się z wami.
(S)-A to z jakiego powodu?
(Ty)-Bo tak.-Wyszłaś z pokoju ale zaraz wróciłaś i krzyknęłaś.-Aquamenti.-Oblałaś chłopców wodą i zatrzasnęłaś drzwi. Pobiegłaś do ich pokoju.-Remiśśś ratuj mnie proszę.
(R)-Co zrobiłaś?
(Ty)-To nie tak.-Zaraz wpadli mokrzy chłopcy.
(J)-Tu jest.
(S)-Bierzemy ją.
(R)-O nie nie ma mowy.-Przytuliłaś się do brata który Cię osłonił.
(Ty)-Ja was ostrzegałam.
(R)-A z jakiego to powodu?-Skierował to pytanie do Ciebie.
(Ty)-Bo mi dokuczali.
(S)-To i tak nic nie da.
(J)-I tak dorwiemy Cię.
(Ty)-Oj chłopcy dajcie spokój.-Przewróciłaś ich jednym machnięciem różdżki i pobiegłaś do biblioteki. Schowałaś się między regałami i zaczęłaś czytać książkę.
(J)-Ona powinna tu być.
(S)-Tak tak jest tu na pewno.
(Ty)-O nie czy oni muszą wszystko psuć?-Powiedziałaś sama do siebie. Ruszyłaś chowając się za regałami. Chłopcy nie mogli Cię znaleźć ale oparłaś się o regał i spadła książka. Zaczęłaś kierować się w stronę drzwi byłaś tak blisko i ktoś otworzył drzwi a Ty z impetem walnęłaś w kant drzwi łukiem brwiowym. Zalałaś się krwią i popatrzałaś na przerażonego chłopaka.
(Ch)-Ja tak strasznie Cię przepraszam. Ja nie ch...
(Ty)-Spokojnie lepiej uciekaj bo będą spore kłopoty.
(Ch)-Ale nie zostaw...
(Ty)-James i Syriusz tu są.
(Ch)-Oni mnie zabiją.
(Ty)-Zmykaj już.-Chłopakowi nie trzeba było drugi raz powtarzać. Ty siedziałaś i trzymałaś się za mocno już krwawiącą głowę i poczułaś że Ci niedobrze.
(S)-Tu jesteś a m...-Chłopak od razu zamilkł jak zobaczył twoje twarz całą we krwi.
(J)-Co Ci się stało?-Chłopak był przerażony twoim stanem jak Syriusz.
(Ty)-Biegłam i ktoś otworzył drzwi i wpadłam na nie.
(S)-Musimy Cię prowadzić do Pani Pomfrey.
(J)-I powiedzieć Remusowi.
(Ty)-Czy to konieczne wystarczy mi to co mam na twarzy.-Chłopcy przybliżyli się do Ciebie i delikatnie zaczęli ocierać Ci twarz z krwi.
(S)-No chodź idziemy.-Wstałaś ale od razu poczułaś że masz nogi z waty miałaś już upaść z powrotem ale złapał Cię Syriusz.
(J)-Co się dzieje?
(Ty)-Nie jest dobrze.-Popatrzyłaś na nich przerażona. Syriusz wziął Cię na ręce a James poszedł po Twojego brata.
(S)-Nie chciałem żeby to tak się skończyło.
(Ty)-To nie wasza wina tylko tego chłopaka co otworzył drzwi.
(S)-A widziałaś kto to był?
(Ty)-Nie.-Przycisnęłaś rękaw bluzy do rany by zatamować krew i przytuliłaś się mocniej do chłopaka.
(S)-Boli?
(Ty)-Nie łaskocze.
(S)-No spokojnie.
(Ty)-No bo Ty czasem takie głupie pytania zadajesz.
(S)-Bo się martwię.-Doszliście do szpitala Pani Pomfrey od razu znalazła się koło Ciebie.
(P)-Kochanie co Ci się stało?
(Ty)-Miałam bliskie spotkanie z drzwiami.
(P)-Oj dobrze dobrze połóż ją tutaj.-Chłopak Cię położył na wskazane łóżko.
(Ty)-Wybacz trochę Cię zakrwawiłam.
(S)-Nic nie szkodzi.-Nagle przybiegł Remus jak Cię zobaczył od razu pobladł i przybiegł do twojego łóżka.
(R)-Kto Ci to zrobił? Jak go tylko dorwę.
(Ty)-Drzwi. Wiem powinnam bardziej uważać.-Chłopak przytulił Cię i popatrzał na Ciebie z wielką troską. Pani Pomfrey przyszła do Ciebie i opatrzyła Cię i podała jakiś eliksir. Po godzinie mogłaś już wyjść. Brat ciągle niósł Cię na rękach i nie zwracał uwagi na twoje uwagi że możesz przecież sama iść. Jednak Twój brat jest tak samo uparty jak Ty. Kiedy doszliście do PW posadził Cię delikatnie na kanapie kiedy dziewczyny usłyszały Twój głos od razu zbiegły na dół. Ale jak zobaczyły że masz całą bluzę i włosy we krwi były przerażone co zobaczyły.
(L)-Bell co Ci się stało?
(Sa)-Kto Ci to zrobił?
(A)-Syriusz!!!-Dziewczyny zwróciły się do chłopaka. Zaśmiałaś się.
(Ty)-To takie bliskie spotkanie z drzwiami takie rzeczy się zdarzają.
(J)-Ale to chyba jednak nasza wina.
(Ty)-Przestań bo zaraz Ty będziesz miał bliskie spotkanie z drzwiami. Dajcie spokój to tylko draśnięcie.
(S)-Draśnięcie, draśnięcie!!?? To Ty chyba nie widziałaś swoich ubrań i włosów i twarzy a szczególnie w bibliotece.-Powiedział zły chłopak ale nie wiedziałaś czy zły na Ciebie, siebie , drzwi czy chłopaka. Usiadł na fotelu na przeciwko Ciebie.
(Ty)-Wiecie co? ja idę spać.
(L)-Przecież jeszcze na kolacji nie byłaś.
(Ty)-To nic boli mnie głowa a wy w dodatku zachowujecie się jak Remus. Z tyloma to ja nie wytrzymam.-Zaśmiałaś się.
(R)-Ach tak?
(Ty)-Tak bo Ty mi wystarczysz i nie potrzebuje Twoich kopi.-Dałaś mu buziaka i uśmiechnęłaś się.
(R)-Zaprowadzę Cię do pokoju.
(L,Sa,A,J,S)-My też.
(Ty)-Wy w tej chwili macie iść na kolacje i nawet mnie nie denerwujcie.-Wyszczerzyłaś się do nich. Chłopak zaprowadził Cię do pokoju zaczekał aż się wykąpiesz i ułożysz do łóżka. Przytulił Cię i dał buziaka w czoło.
(R)-Kocham Cię.
(Ty)-Ja Ciebie też kocham i nie martw się nic mi nie jest.
(R)-Wiesz co jak mówisz do mnie że bym się nie martwił o Ciebie to tak jak byś mówiła żebym przestał oddychać.
(Ty)-No dobra ale oddychaj dobrze.
(R)-Dobrze Ty martwisz się o mnie przed i po każdej pełni i opiekujesz się mną wiec.
(Ty)-No masz racje ale co do tego...
(R)-Tak wiem muszę im o tym powiedzieć ale...
(Ty)-Tak trochę za wcześnie poczekamy jeszcze.
(R)-Jak Ty mnie rozumiesz.-Uśmiechną się chłopak.
(Ty)-Dobra Ty masz w tej chwili iść na kolacje.
(R)-Może Ci coś przynieść?
(Ty)-Nie ja pójdę spać.
(R)-No dobra to dobranoc.
(Ty)-Dobranoc kocham Cię.
(R)-A ja Ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro