Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 3×

Po skończonym sprzątaniu byłaś wykończona i zmarznięta odechciało Ci się nawet jeść więc nie poszłaś na kolacje tylko do Pokoju Wspólnego. Jednak byli już tam chłopcy siadłaś między Jamsem a Remusem i położyłaś mu głowę na ramieniu.
(R)-Byłaś na kolacji?
(Ty)-Nie jestem zmęczona i zimno mi.-Chłopak objął Cię ramieniem i mocno przytulił po czym pocałował w głowę.
(R)-No widzisz ja Ci mówiłem.
(Ty)-Proszę Cię jestem zmęczona.
(R)-Dobrze dobrze.
(S)-To może jutro nas tak wcześnie nie obudzisz.
(J)-O mogła byś?
(Ty)-Nie sadzę-uśmiechnęłaś się chytrze.
(P)-Bella no nie przesadzaj daj nam żyć.
(Ty)-No dobrze.-Rozmawialiście ale Ty w pewny momencie usnęłaś.

REMUS
Jak rozmawialiśmy usnęła ale nie chciałem jej ruszać i budzić więc jeszcze pozwoliłem żeby została z nami. Nie mogłem patrzeć jak marznie na dworze. Zacząłem się zastanawiać czy nie przesadzam w końcu jesteśmy tylko dziećmi a ja zachowuje się jak dorosły znaczy próbuje. Chce żeby była bezpieczna.
(J)-Remus zawiesiłeś się czy co?
(R)-Wybaczcie zamyśliłem się.
(S)-Widzieliśmy.
(J)-Remus mógł byś jej czasami odpuścić.
(R)-I żeby miała więcej szlabanów. Nie ma mowy widzieliście do czego jest zdolna.
(P)-Remus ma racje pomyślcie jak by jej nie pilnował.
(R)-Ale macie też trochę racji tak na prawdę jest już spokojniejsza. No dobra zaniosę ją już.-Dobrze że znalazłem zaklęcie na tą barierę nawet nie jest takie trudne. Zapukałem do drzwi i otworzyła mi Sara.
(R)-Wybaczcie że przeszkadzam ale muszę ją odstawić.
(L)-Chyba byłą bardzo zmęczona że tak padła.
(Sa)-Troszkę to też nasza sprawka.
(L)-Najbardziej to moja.
(R)-Dziewczyny to nie jest wasza wina ona po prostu taka jest.
(L)-Bardzo opiekuńcza na swój zwariowany sposób.
(R)-To cała Bella.-Uśmiechnąłem się do dziewczyn i wyszyłem chłopcy dalej siedzieli w PW. Porozmawialiśmy i poszliśmy do pokoju.

TY
Obudziłaś się rano porozglądałaś po pokoju dziewczyny jeszcze spały było bardzo wcześnie a Ty dzisiaj wyjątkowo nie miałaś humoru by je budzić. Poszłaś do pokoju chłopaków i położyłaś się koło Remusa.
(Ty)-Mogę?
(R)-Oczywiście ale coś jest nie tak nie obudziłaś nikogo?
(Ty)-Nie mam humoru.
(R)-Później go poprawimy-przykrył Cię kołdra i pocałował w czoło. Spałaś długo jak nigdy po prostu nic Ci się dzisiaj nie chciało.
(J)-Czy Bella się dobrze czuje?-Usłyszałaś że chłopcy już nie śpią.
(Ty)-Nie po prostu zrobiłam dzień dobroci dla zwierząt-uśmiechnęłaś się do siebie i wtuliłaś w brata.
(S)-Co Ty tu robisz?
(Ty)-Trochę zaczynam się martwic o Ciebie Syriuszu bo Ci zaczyna wzrok szwankować.-Chłopcy zaczęli się śmiać.
(R)-Widzę że humor wrócił.
(Ty)-Yhm.
(R)-To dobrze-pocałował Cie w głowę.
(J)-To co robimy?
(S)-Dawno nie mieliśmy kary no oprócz mnie i Belli.
(Ty)-Ja mam genialny pomysł co możemy dzisiaj robić.
(S)-Zamieniamy się w słuch.
(Ty)-Jedno wielkie ogromne nic.
(R)-Jestem za.
(J)-Ach może być-po czym rzucił się na poduszkę.
(P)-Idealnie.
(S)-Nie, na prawdę? Dajcie spokój.
(Ty)-Role się odwróciły-zaczęłaś się śmiać i rzuciłaś w niego książką.-Masz czytaj.-Wszyscy wybuchli śmiechem.
(S)-Przegięłaś.-Podbiegł do Ciebie i wyciągną z łóżka.
(Ty)-Nie proszę ja się dzisiaj zlitowałam nad wami a Ty co?-Wziął Cię na ręce.
(Ty)-Remus ratuj-powiedziałaś leniwie.
(R)-Zostaw moja siostrę-powiedział nawet nie otwierając oczu.
(Ty)-Och wielkie dzięki BRACIE.
(Ty)-Jameee może Ty?
(J)-Nie wydaje mi się.
(Ty)-Ale z was jak jestem dla was miła to się źle kończy.
(S)-Dla nich byłaś ale dla mnie nie.
(Ty)-Oj Syriuszku ja Cię chciałam tylko dokształcić.
(S)-Chyba urazić.
(Ty)-A to jest jakaś różnica?-Zaczęłaś się śmiać chłopak zaniósł Cie na swoje łóżko i rzucił na nie.
(Ty)-Aleś Ty delikatny-usiadłaś.
(S)-Masz szczęście ze trafiłem na łóżko.
(Ty)-No jak byś mnie uszkodził to mam w zanadrzu niesamowity charakter do zaoferowania a Tobie zostaje tylko ładna buźka.-Chłopcy już nie wytrzymali zaczęli się tarzać za śmiechu aż obudzili Petera.
(S)-Ty się ciesz ze jesteś dziewczyna.
(Ty)-A to dlaczego?
(S)-Bo nie ,mogę Ci nic więcej zrobić oprócz tego-zaczął Cie łaskotać masz niesamowite łaskotki więc to były dla Ciebie tortury. Śmiałaś się że brakowało Ci tchu a brzuch bolał jak nigdy.
(Ty)-Dobra dobra przepraszam już nie będę.
(S)-Na pewno?
(Ty)-Tak-przestał.
(Ty)-Ale jesteś okrutny-pokazałaś mu język.
(S)-No nie przegięłaś znowu-zerwałaś się z łóżka i pobiegłaś zamknąć się w swoim pokoju ale wdarł się silą. Zaczęliście się szturchać popychać i przewracać. Kiedy leżeliście na podłodze zerknęliście na dziewczyny które wyglądały na was z łóżek. Leżałaś pod chłopakiem.
(L)-Możecie to robić gdzieś indziej?
(Sa)-Tak tu śpią ludzie.
(S)-Na prawdę nie zauważyłem.
(Sa)-Ochh dajcie spokój może trochę ciszej.
(Ty)-Chyba wrócę do rannej pobudki bo coś  nie w sosie jesteście.-Nic dziwnego na dworze było bardzo ponuro i padał deszcz.
(S)-Chyba nas tu nie chcą.
(Ty)-Chyba tak moje współlokatorki wyrzucają mnie z własnego pokoju normalnie nie do pomyślenia-wstałaś otrzepałaś się zarzuciłaś włosami i udałaś się w stronę wyjścia.-Syriuszu dziewczyny chyba nie lubią przebywać w wyśmienitym towarzystwie więc podążymy do wyjścia.
(S)-Ma Pani całkowitą racje.
(Ty)-To idziemy-chłopak podał Ci rękę jak prawdziwy dżentelmen i poszliście do PW. Zaczęliście się śmiać i usiedliście na kanapie.
(Ty)-Która godzina?
(S)-Już nie zdążysz na śniadanie.
(Ty)-Nie o to mi chodzi muszę iść na szlaban.
(S)-Co kolejny?
(J)-Co znowu przeskrobałaś?
(R)-Bella?-Do PW weszli chłopcy.
(Ty)-Nic to jeszcze tamten no bo wiecie nie powiedziałam wszystkiego.
(R)-Jak to? Dlaczego?
(Ty)-Bo nie pytałeś-uśmiechnęłaś się niewinnie.
(R)-Bel.
(Ty)-Oj bo nie uderzyłam tylko jednej dziewczyny i dostałam miesięczny szlaban i w soboty mam sprzątać dziedziniec a w niedzieli Wielką Sale po posiłkach więc lecę bo się spóźnię-powiedziałaś to prawie na jednym wdechu.-Remus nie zdążył zareagować bo popędziłaś się przebrać. Kiedy zbiegłaś na dół chciałaś jak najszybciej się stamtąd wydostać i biegiem wypadłaś ze schodów ale Twój brat Cie za dobrze znał i złapał Cie w talii.
(Ty)-Oj Remiś proszę bo będę miała gorzej przechlapane.
(R)-To obiecaj że mnie już nie okłamiesz.
(Ty)-Hola hola zwolnij konie paniczu-wszyscy wybuchli śmiechem-ja Cię nigdy nie okłamałam i teraz tak samo ja Ci tylko nie powiedziałam całej prawdy.
(R)-To to samo.
(Ty)-Nie bo ja Cię nigdy nie okłamałam i nie okłamie mogę nie mówić wszystkiego ale to nie kłamstwo.
(R)-No dobrze dobrze-postawił Cie nagle zbiegły dziewczyny.
(L)-O jak dobrze że jeszcze tu jesteś.
(Ty)-A to dla czego?-Zdziwiło Cie zachowanie dziewczyn.
(Sa)-Stwierdziłyśmy że nie powinnaś być sama ukarana bo stawiłaś się za nami.
(Ty)-Dziewczyny doceniam to ale to ja im zrobiłam krzywdę więc ja sama za to odpowiem.
(J)-O hej ruda co tam u Ciebie?
(L)-Czy ty zawsze musisz się wtrącać Potter?
(J)-Tak-dziewczyna przewróciła oczami.
(L)-Nie ma wykrętów idziemy z Tobą.-Poszły z Tobą do WS. Zaczęły pomagać Ci sprzątać ale w pewnym momencie przyszła McGonagall i je wyprosiła. Nie zdały się ich przekonywania. Musiałaś dokończyć sama. Trochę Ci to jeszcze zajęło ale w końcu wróciłaś do PW. Zastałaś tam chłopców i siadłaś między Jamsem a Remusem. Zauważyłaś że nie ma Syriusza ale byłaś dość zmęczona więc nie pytałaś. Nagle przyszedł i zaczął Cie czochrać po włosach.
(Ty)-Syriusz przestań jestem zmęczona.
(S)-O nasza księżniczka się zmęczyła?
(Ty)-Żebyś wiedział.
(S)-To trzeba być grzeczniejsza.
(Ty)-Znalazł się odpowiedni do prawienia mi morałów.
(S)-A żebyś wiedziała bo jak widzisz ja nie muszę odbywać szlabanu.
(Ty)-Bo Ty byś nie bronił swoich przyjaciół.
(S)-Ty ich nie broniłaś szukałaś tylko pretekstu żeby się wyżyć.-Podniosłaś się i podeszłaś do chłopaka.
(Ty)-Odszczekaj to.-Krzyknęłaś.
(S)-Nie mam najmniejszego zamiaru.
(Ty)-To że jesteś Black nie czyni Cię lepszych od nas.
(S)-Nie przeginaj.
(Ty)-Co prawda w oczy kole.-Zaczęła się kłótnia. Krzyczeliście na siebie a wszyscy patrzeli na was z zaciekawieniem.
(J)-Obstawiam godzinę.
(R)-Ja półtorej.
(P)-Ja dwie.
(Ty)-Co takiego obstawiacie?-Odwróciłaś wzrok od chłopaka.
(J)-Za ile się pogodzicie.
(Ty)-Mam już dość.
(S)-Masz racje idź sobie.-Poszłaś do pokoju ale nie zastałaś tam dziewczyn więc pomyślałaś że są w bibliotece. Zeszłaś do PW.
(R)-Gdzie idziesz?
(TY)-Jak najdalej stąd.
(R)-A dokładnie?
(Ty)-Domyśl się.-Dotarłaś do biblioteki nie myliłaś się były tam dziewczyny. Poszłaś do nich i opowiedziałaś o całej kłótni. Musiały Cię ciągle uciszać bo podnosiłaś głos.
(L)-Długo bez siebie nie wytrzymacie. Bedze z was kiedyś cudowna para.-Zaczęła się śmiać.
(Ty)-Tak samo jak z Ciebie i Jamesa.-Wszystkie wybuchłyście śmiechem.Pouczyłyście się trochę i ruszyłyście do PW. Kiedy tam dotarłyście ucieszyłaś się ze nie ma Syriusza. Usiadłeś koło brata.
(R)-Jak było w bibliotece.
(Ty)-Dobrze ale...
(R)-Wiedziałem.
(Ty)-Czasami mnie przerażasz Ty wiesz więcej o mnie niż ja sama.-Chłopak Cię przytulił.
(J)-Chyba się stęskniłaś za nami.-Pokazałaś mu język. Przyszedł Syriusz i usiadł koło Ciebie.
(S)-Księżniczko mam nadzieje że wyżyłaś się na książkach i będziesz spokojna.
(Ty)-A Ty na czym się wyżyłeś? Patrząc na...-Urwałaś pomyślałaś że nie masz ochoty na następną kłótnie.-Nie ważne.-dziewczyny siedziały z wami.
(J)-Jak tam Evans ciekawa ta książka?
(S)-A co tam u Smarkelusa?
(L)-Czy nie możecie dać chociaż chwilki poczytać książki w spokoju?
(J)-Nie ma takiej opcji.
(L)-No przecież Potter. Ja idę do pokoju.-Dziewczyny ruszyły za nią.
(Ty)-No świetnie brawo chłopaki.
(S)-Oj daj spokój.
(Ty)-Cicho bądź Black.-Rzuciłaś go poduszką i pokazałaś język.
(S)-Już nie żyjesz.-Rzucił się za Tobą w pościg. Ganialiście tak przez cały pokoju aż przewróciłaś się i walnęłaś na podłogę a chłopak na Ciebie.
(Ty)-AŁAAA ale Ty jesteś ciężki.
(S)-Dobrze że Ty nie bo wybiła byś dziurę w podłodze.-Zaczęliście się śmiać.
(J)-Godzina i pięć minut wygrałem. Długo bez siebie nie wytrzymaliście.
(Ty)-Bo on nie może beze mnie długo wytrzymać.
(S)-To chyba Ty beze mnie.
(Ty)-Chciał byś.
(S)-Nie chciał bym tylko tak jest.-Przewróciłaś oczami.
(Ty)-Tak tak tak przyznaj się że nawet dnia nie wytrzymał byś beze mnie.
(S)-Ty chyba beze mnie.
(Ty)-Śnisz.
(S)-A wiesz że tak i to bardzo często.-Zaczęłaś się śmiać i zdzieliłaś go po głowię dłonią.-Dlaczego mnie bijesz?
(Ty)-Bo mogę.-Pokazałaś mu język.-Dobra puść mnie muszę odrobić lekcje.
(S)-Nie będziesz miała odrobionych.
(Ty)-To TY stracisz rękę.
(R)-Radził bym Ci się wycofać.
(S)-Co Ty za bardzo mnie lubi.
(Ty)-Ha ha ha bardzo śmieszna nie przesadzaj ja Cię tylko toleruję.
(S)-Chciała byś.
(Ty)-Nie chciała byś tylko tak jest kochany.
(S)-Kochany no no.-Przewróciłaś po raz kolejny oczami i popchnęłaś chłopaka który poleciał do tyłu. Wstałaś i chciałaś iść do pokoju ale Syriusz złapał Cię za nogę i wylądowałaś na podłodze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro