×Rozdział 24×
Poszłaś do swojego pokoju ale nikogo oprócz Cykora tam nie było.
(Ty)-O hej maluszku co tu robisz?-Pogłaskałaś swoją sówkę.-Wiesz chłopcy mi obiecali że pójdziemy na dwór ale kiedy to ja nie wiem może pójdziemy bez Remusa.-Poszłaś do pokoju chłopców ale nikogo tam nie zastałaś więc poszłaś do Bena i Sama. Zapukałaś a drzwi otworzył Ci Ben.
(B)-O hej Bella co Cię tu sprowadza?
(Ty)-Pomyślałam że może wybralibyśmy się na spacer?-Weszłaś do pokoju i usiadłaś koło Bena a Cykor usiadł na Twoich kolanach.
(B)-Nie ma mowy.
(Ty)-Ale dla czego? Remus mi pozwolił.
(Sa)-Ale my nie.
(Ty)-No weźcie.
(B)-Nie ma nawet takiej opcji.
(Ty)-No ale...
(B)-Nie to że boimy się Twojego brata ale lepiej żebyś bez jego wiedzy nie wychodziła z zamku.
(Ty)-Ale ja nie jestem małym dzieckiem.-Oburzyłaś się bo traktowali Cię jak pięciolatkę.
(Sa)-My to wiemy ale przed chwilką wyszłaś ze szpitala i nie możesz nigdzie wychodzić.
(Ty)-Mogę i nikt mi tego nie zabroni.
(B)-A właśnie że tak.-Wstałaś żeby wyjść ale Ben zamkną drzwi przed Tobą, przerzucił przez ramię i zaniósł na swoje łóżko po czym położył Cię na nim.-Nigdzie nie idziesz.
(Ty)-Ale to nie sprawiedliwe.
(Sa)-Takie jest życie skarbie.
(Ty)-Nie, tacy jesteście wy skarbie.-Powiedziałaś z naciskiem na ostatnie słowo. Usiadłaś na łóżku i zaczęłaś głaskać Cykora bo przestraszył się.
(B)-A co to jest?
(Ty)-I widzisz przestraszyłeś Cykora.-Chłopcy zaczęli się śmiać.
(Sa)-Cykor bardzo oryginalnie.-Rzuciłaś go poduszką.
(Ty)-Nie śmiej się z niego.
(Sa)-No dobrze ale nie trzeba było go tak karać.
(Ty)-To nie była kara.
(B)-Tak a co?
(Ty)-Bo to do niego idealnie pasuje.
(Sa)-Do Ciebie pasuje malutka a tak się nie nazywasz.
(Ty)-Ale ja nie jestem zwierzęciem nie.
(B)-No tak ale dla czego tak go nazwałaś?
(Ty)-No to spróbuj go pogłaskać.-Chłopak wyciągną rękę w stronę ptaszka a ten zaczął szybko odskakiwać po czym poleciał na Twoje ramię jak najdalej od chłopaka i wszedł zasłaniając się twoimi włosami.
(B)-No już rozumiem.
(Ty)-Tak nie dotkniesz go bo się boi.
(Sa)-No to ja spróbuje.-Chłopak wstał i usidła koło Ciebie z drugiej strony. Chciał go pogłaskać ale sowa dziobnęła go w palca.-Ał Ty mały.
(Ty)-No i co? A nie mówiłam a wy się śmieliście.
(B)-No wybacz.
(Sa)-Tak miałaś racje doskonale do niego to pasuję.
(Ty)-Wiem.-Uśmiechnęłaś się do niego.-A teraz patrzcie.-Wzięłaś sówkę z ramienia i przystawiłaś do Sama.-Pogłaskaj ją.
(Sa)-Ale nie dziobnie mnie?
(Ty)-Zobaczymy.
(Sa)-No dobrze.-Chłopak pogłaskał sówkę a Ty przystawiłaś ją do Bena który także mógł ja pogłaskać.
(B)-Ale dlaczego?
(Ty)-Bo wie że jak ją trzymam to nie ma prawa jej nic się stać.
(Sa)-Ale skąd Ty to wiesz?
(Ty)-Z doświadczenia.
(B)-Łał ale tylko Ciebie się nie boi?
(Ty)-I jeszcze Remusa.
(Sa)-No tak oczywiście.
(Ty)-A chcecie coś jeszcze zobaczyć?
(B)-Jasne.
(Ty)-Cykor padnij.-Sówka stanęła jak wryta po czym przewróciła się jak by była martwa. Chłopcy patrzeli z niedowierzaniem a później zaczęli się śmiać bo to wyglądało prze zabawnie.
(B)-Ale jak Ty go tego nauczyłaś?
(Sa)-Zaczarowałaś go czy co?
(Ty)-Nie, uczę ją jak przetrwać w wielkim i złym świecie.
(B)-Może nie jest aż taki zły.
(Ty)-Jest bo nawet nie pozwalacie mi wyjść na dwór. A może chociaż po zamku? Proszę.-Zatrzepotałaś rzęsami a twoje oczy zabłysły jak dwa piękne szafiry już w tamtej chwili wiedziałaś ze zaraz pójdziecie na spacer. Chłopcy popatrzeli na siebie i pokiwali głowami.
(Sa)-No dobrze idziemy.
(Ty)-Tak, tak, tak wiedziałam no to idziemy.-Wzięłaś ich za ręce i wyciągnęłaś z pokoju. Razem poszliście do PW a Ty poszłaś na chwilkę do pokoju zanieść sówkę. Szliście razem przez korytarz rozglądałaś się w nadziei że spotkasz kogoś z przyjaciół. Chciałaś wcześniej ich poszukać ale jak byś znalazła Syriusza miała byś kłopoty więc wolałaś znaleźć obstawę.
(B)-I po co nas wyciągałaś z pokoju?
(Ty)-To nie podoba się wam moje towarzystwo?
(Sa)-Podoba ale...
(Ty)-No to żadnych ale i idziemy.
(B)-Ale gdzie?
(Ty)-Przed siebie.
(Sa)-No chyba nie mamy innego wyjścia.
(Ty)-Nie.-Złapałaś ich pod ramię i ruszyliście. Zaczęliście opowiadać sobie różne kawały i dowcipy. Ben okazał się doskonały w tym z Samem śmieliście się do rozpuku aż bolały was brzuchy. Kiedy szliście przez korytarz zobaczyłaś Lucjusza i paru uczniów dookoła niego którzy podeszli do was i zaczęli gadać coś do Sama i Bena. Chłopcy są czysto krwiści więc do tego nie mogli się przyczepić ale to Ślizgoni więc musieli dodać coś od siebie. Jednak nie za bardzo mogli bo rodzice Twoich przyjaciół są wysoko postawieni w Ministerstwie więc za wiele nie mogli im powiedzieć ale to wredne żmije i znaleźli parę rzeczy by ich zdenerwować. Popatrzałaś na Lucjusza który ciągle przyglądał się Tobie i nie zajmował się kłócącymi uczniami złapałaś Sama za rękę a ten popatrzał na Ciebie a później na Lucjusza i objął Cię ramieniem. jednak to za wiele nie dało chłopcy kłócili się coraz głośniej i byli coraz bardziej agresywni. Ślizgonów było więcej ale nie byli tacy odważni jak Gryffoni którzy nie zwracali uwagi na to ilu jest przeciwników. Jednak Ty już nie wytrzymałaś i wyszłaś przed przyjaciół.
(Ty)-Przestaniecie? Zachowujecie się jak małe rozwydrzone gnojki może jeszcze zaczniecie się bić albo lepiej popłaczcie się. Jesteście tacy nieznośni współczuje waszym rodzicom że muszą was wychowywać. A tak w ogóle to co wy tu jeszcze robicie znikajcie stąd.
(Sr)-Myślisz że boimy się takiej małej dziewczynki?
(Ty)-A Powinniście Goyle bo mogę poskładać Cię jednym zaklęciem a Ty co byś zrobił takiej małej dziewczynce jak ja?
(Sr)-Uważaj Ty mała głupia... bo pokaże Ci co zrobię.
(Ty)-Ja głupia? Jestem od was o wiele mądrzejsza a Ty schowaj tą durną gębę bo jest tak brzydka ze nie mogę już na nią patrzeć i zbiera mnie na mdłości.-Odwróciłaś się do Sama i Bena byli bardzo zdziwieni twoim zachowaniem. Popatrzałaś na Lucjusza który przyglądał się Tobie z uznaniem i chytrym uśmiechem chyba chciał zobaczyć na co Cię stać i sprowokował Cię.-Idziemy stąd.-Złapałaś ich za ręce i poszliście dalej.
(Sa)-Co to było?
(B)-No nieźle im powiedziałaś.-Stanęłaś na chwilkę.
(Ty)-Ja nie...
(B)-Spokojnie to było super jeszcze nigdy nie wadziłem Ślizgonów takich zaskoczonych.
(Sa)-Dałaś popis księżniczko.
(Ty)-Nie wiem czy dobrze zrobiłam.
(B)-Bardzo dobrze. A widziałaś minę Goyla? Nie wiedział co Ci odpowiedzieć.
(Sa)-Nawet nie wiedział co zrobić. Jesteś genialna i że Ty tam nie trafiłaś to nie możliwe.
(Ty)-To zastanów się dla czego tam nie trafiłam.
(B)-Ja wiem żadna inna dziewczyna nie zrobiła by tego na twoim miejscu nawet Gryffonka.
(Sa)-No takiej odwagi tylko pozazdrościć.
(Ty)-A wy co tacy skromni? To wy stanęliście na przeciw tylu.
(Sa)-Ale my jesteśmy starsi i jesteśmy chłopcami a Ty na pierwszym roku i to dziewczyna, niesamowita dziewczyna.
(B)-Doprawdy bracie dobrze prawisz.
(Ty)-Ale Remus i reszta nie może się o tym dowiedzieć dobrze?
(Sa)-Dobrze.
(B)-Tak bo jeszcze zabroni Ci się z nami spotykać.-Zaśmiali się.
(Ty)-To nie jest śmieszne.-Po chwili wybuchłaś śmiechem podeszła do was krukonka która włóczyła się z Benem.
(B)-No dobrze Bella poznaj Kate Smith.
(Ty)-Miło mi Cię poznać.
(K)-Mi również miło poznać Ciebie.
(B)-To my może...
(Ty)-Lećcie my sobie poradzimy, nie?
(Sa)-Tak damy sobie radę.-Ben poszedł ze swoją dziewczyną a Ty zostałaś z Samem ale spokój nie był wam dany bo podszedł do was Lucjusz.
(Lu)-No moja droga pokazałaś klasę.
(Ty)-Zamknij się Malfoy.
(Lu)-No co ja tylko udowodniłem że Ty nie różnisz się od nas, niczym nie różnisz się ode mnie.-Uśmiechną się.
(Sa)-Ona niby nie różni się od was? Bardzo zabawne czy Ty wystąpił byś przed tylu Gryffonów co ona Ślizgonów? Nie wydaje mi się, ma więcej odwagi niż wy wszyscy razem wzięci. Więc nie wygaduj głupot i spadaj stąd.
(Lu)-Ale wykazuje również wiele naszych cech czyż nie?-Znowu uśmiechną się chytrze.
(Sa)-Możliwe ale jakoś nie widzę na jej szacie węża więc odczep się.
(Lu)-O nie, nie mam takiego zamiaru. Do zobaczenia moja droga.-Ukłonił się i odszedł. On dobrze wie jak radzić sobie z ludźmi chciał byś zaczęła myśleć że bardziej jesteś Ślizgonką niż Gryffonką i chyba zaczynasz po woli w to wierzyć.
(Sa)-To nie prawda on bredzi ale nie wiem w jakim celu on to robi.
(Ty)-Ja też nie wiem.-Skłamałaś nie chciałaś żeby ktoś wiedział wystarczy Ci że Syriusz o tym wie i to był kłopot bo chyba musisz mu o wszystkim powiedzieć.
(Sa)-Czy wcześniej tak się zachowywał?
(Ty)-Nie.
(Sa)-Wiesz że mi zawsze możesz powiedzieć wszystko.-Przytulił Cię chłopak.
(Ty)-Tak wiem ale on chyba ma racje a jak tiara się jednak pomyliła?
(Sa)-Hej, hej nie rozpędzaj się tak to nie możliwe on chce żebyś tak myślała ale ja nie dam tak z Tobą postępować.
(Ty)-Nie, masz racje nie będę przejmować się jakimś tlenionym dupkiem.
(Sa)-I o to chodzi. Ale wiesz co może byś powiedziała o tym swojemu bratu bo zaczynam się martwić o Ciebie?
(Ty)-Nie, wszystko jest w porządku.
(Sa)-Właśnie widzę w jakim porządku.
(Ty)-Nie, mój brat nie może o tym wiedzieć tak samo jak reszta wystarczy że Syriusz wie i to jest kło...-Zapomniałaś ugryźć się w język i się wygadałaś.
(Sa)-Czyli jednak coś wcześniej zaszło? Dlaczego mnie okłamałaś?
(Ty)-Ja... to znaczy nie okłamałam Cię tylko nie powiedziałam wszystkiego do końca.
(Sa)-No to teraz mów.
(Ty)-Oj raz mnie zaczepił ale byłam z Syriuszem błagam nie mów mu nic bo będzie po mnie.
(Sa)-Ale jak to?
(Ty)-Pomyśl sobie że mój brat o tym wie czy teraz moglibyśmy rozmawiać tu razem sami?
(Sa)-Masz racje czyli to dlatego nie chciałaś iść sama?
(Ty)-Nie bo Syriusz powiedział żebym sama nie chodziła więc jak bym go spotkała to nie było by przyjemnie on jest o wiele gorszy od mojego brata.
(Sa)-Wiesz Syriusz ma racje nie chodź sama.
(Ty)-Oj przestań czuje się jak bym była zamknięta w bańce i nie mogła się wydostać.
(Sa)-Rozumiem nic nie powiem.
(Ty)-Dziękuje na prawdę.
(Sa)-Coś czuje że Syriusz musiał powiedzieć dokładnie to samo.
(Ty)-Tak tylko on mnie jeszcze szantażuje więc.
(Sa)-Ale jak?
(Ty)-Że coś tam, kiedyś tam.-Uśmiechnęłaś się do niego.
(Sa)-Bella?
(Ty)-Oj że jak jeszcze raz coś się takiego przytrafi to powie reszcie i moja wolność będzie skończona już teraz nie mogę nigdzie sama wychodzić to co będzie jak się dowie reszta? Zamkną mnie w pokoju i nie będę mogła wychodzić.
(Sa)-Oj może nie będzie tak źle.
(Ty)-Będzie tak jak mówię.
(Sa)-No to nie zaciekawię.
(Ty)-A żebyś wiedział.-Zobaczyłaś zbliżających się chłopców a za nimi szedł Ben.
(Sa)-No to my spadamy bo Ben jest już wolny. No to do zobaczenia.
(Ty)-Pa.-Dałaś mu buziaka w policzek do Ciebie zbliżyła się Twoja banda.
(S)-Bell muszę z Tobą porozmawiać.
(Ty)-Ale coś się stało?
(S)-Nie ale muszę się Ciebie czegoś poradzić.
(Ty)-No dobrze.
(J)-My już idziemy.
(S)-Dobra.-Chłopcy odeszli a wy zostaliście sami.
(Ty)-Co się takiego stało?
(S)-Dowiedziałem się czegoś bardzo ciekawego.
(Ty)-Co takiego?
(S)-Że kłóciłaś się ze Ślizgonami.
(Ty)-Ale kto? I skąd Ty to wiesz?
(S)-Masz szczęście ze ja pierwszy się dowiedziałem.
(Ty)-A Remus? Wie coś?-Popatrzałaś przestraszona na chłopaka.
(S)-Nie ale prędzej czy później się dowie. Miałaś nie wychodzić sama.
(Ty)-Nie byłam sama tylko z Benem i Samem.
(S)-Jeszcze lepiej. Powiedź mi coś jeszcze czy maczał w tym paluchy Malfoy?
(Ty)-Ale skąd Ci to przyszło do głowy?
(S)-Bo widziałem ten szpetny uśmieszek na jego twarzy skierowany do mnie.
(Ty)-Ja... to znaczy on... to znaczy...
(S)-Czyli ze tak.
(Ty)-Nie na prawdę.
(S)-Bella proszę nie kłam.
(Ty)-Jak mam nie kłamać jak Ty chcesz to powiedzieć Remusowi który zamknie mnie w pokoju i już nie wypuści.
(S)-Bez przesady.
(Ty)-Ale tak będzie.
(S)-No dobrze nie powiem mu ale masz mi powiedzieć co wtedy zaszło?
(Ty)-No bo szliśmy z chłopakami i napotkaliśmy ich bandę oczywiście zaczęli się czepiać chłopaków ale Lucjusz stał z boku i nic nie mówił tylko się uśmiechał. No ale w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam parę słów tyle że on tylko na to czekał.
(S)-Jak to?
(Ty)-On chce mi pokazać że nie różnie się od nich i chyba mu się udało.-Spuściłaś głowę.
(S)-Co to, to nie Ty jesteś Gryffonką i nic tego nie zmieni nawet ten durnowaty Malfoy ale jak go spotkam to się z nim policzę.
(Ty)-Nie, nie ma nawet takiej opcji nie będziemy tego tak załatwiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro