Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 19×

W nocy podwyższyła Ci się temperatura i dziewczyny po zauważeniu tego zaprowadziły Cię do Pani Pomfrey.
(P)-Och kochana wiedziałam że tu wrócisz jak się czujesz?
(Ty)-Źle.-Mówiłaś z trudem przez niesamowity ból gardła.
(L)-Ma gorączkę.
(Do)-I dreszcze.
(P)-No niestety kochanieńka ale musisz tu zostać.
(Ty)-A nie da się szybciej mnie wyleczyć?
(P)-Chciałbym żeby się tak dało ale niestety musisz tu trochę poleżeć.
(Ty)-No to świetnie.-Dziewczyny poszły do pokoju a Ty położyłaś się na łóżku. Pielęgniarka dała Ci jakiś bardzo niedobry eliksir i położyłaś się spać. W nocy ciągle się budziłaś miałaś nieustające napady gorączki i kaszlu które pogarszały stan Twojego gardła. Przez ból głowy nie mogłaś już wytrzymać i pielęgniarka podała Ci kolejny raz to paskustwo. W nocy nie zmrużyłaś oka bo ciągle Cię coś budziło jak nie ból głowy to gardła czy gorączka myślałaś że już oszalejesz. Nad ranem Twój stan się poprawił i mogłaś w spokoju pójść spać.

REMUS:
Rano nie obudziła nas Bella więc pomyślałem że jest z nią źle. W nocy miałem bardzo dziwne przeczucia że coś jest nie tak. Obudziłem chłopców i poszedłem się przebrać.
(S)-Bella nie przyszła to pewnie źle się czuje nie.
(J)-Chyba tak. Ale głupio zrobiliśmy.
(S)-Tak czuje się strasznie.
(J)-Ja też będziemy musieli jej to jakoś wynagrodzić.
(S)-Tak, tak mam nadzieje że szybko z tego wyjdzie.
(R)-Ja też mam taką nadzieje ale w nocy jej się chyba pogorszyło.
(S)-Skąd to wiesz?
(R)-Jesteśmy bliźniakami i wiemy takie rzeczy.
(J)-To może pójdziemy sprawdzić co z nią?
(R)-Tak masz racje.-Poszliśmy do PW na kanapie siedziała smutna Dorocas.
(Do)-O Remus czekałam na Ciebie.
(R)-Stało się coś?
(Do)-Nie znaczy tak w nocy jej się pogorszyło i zaprowadziłyśmy ją do szpitala.
(R)-To dla czego mnie nie zawołałyście?-Byłem zły na dziewczyny bo powinny mi mówić jak coś dzieje się z moją siostrą.
(Do)-Nie chciałyśmy Cię martwić i budzić.
(R)-Ale to moja siostra i trzeba było to zrobić.
(Do)-Wybacz ja nie...
(R)-No dobrze ale następnym razem macie od razu do mnie przychodzić jak coś będzie nie tak.
(Do)-Dobrze.-Chłopcy siedzieli wściekli na siebie ja też byłem niesamowicie zły ale nie chciałem nic już im mówić bo też bardzo to przeżywali i obwiniali bo to przecież ich winna.
(S)-No to ładnie.
(J)-Co myśmy najlepszego zrobili.-Chłopcy siedzieli bardzo przygnębieni chciałem im coś powiedzieć ale dałem im już spokój bo strasznie się martwili tak jak ja ale ich głupie pomysły zawsze źle się kończą.
(S)-Jak jej się coś stanie to nie wybaczę tego sobie.
(J)-Ja też.
(R)-No to idziemy do szpitala.
(S)-Tak.
(J)-Oczywiście.-Chłopcy zerwali się z miejsca. Zrezygnowaliśmy ze śniadania i poszliśmy do Belli. Kiedy weszliśmy do szpitala okazało się że śpi. Podeszliśmy do Pani Pomfrey.
(P)-No chłopcy ona nie mówiła z jakiego powodu zachorowała ale ja się domyślam czyja to sprawka. Zrozumcie ona nie jest chłopcem jest bardzo delikatna i wrażliwa nie można jej tak narażać bo w końcu stanie się coś gorszego.
(R)-Tak, tak rozumiemy ale co z nią?
(P)-Nie przespała nawet godziny w nocy miała okropną gorączkę i kaszel który pogarszał stan gardła i jeszcze te bóle głowy. Biedactwo niedawno usnęła więc proszę nie budźcie jej.-Chłopcy przysłuchiwali się wszystkiemu z nie tęgimi minami.
(S)-Oczywiście.-Podeszliśmy do łóżka i usiedliśmy po jej obu stronach.
(P)-Tylko nie za długo.
(J)-Dobrze.-Złapałem za jej dłoń była bardzo ciepła chłopcy przyglądali się jej ze smutkiem była strasznie blada nie miała nawet rumieńców od gorączki czyli tak jak zawsze. Chłopcy bardzo przeżywali to co jej zrobili, w tym momencie można było zobaczyć jak bardzo im na niej zależy i jak dobrze wybraliśmy przyjaciół. Nie winie ich za to co się stało bo Bella też tego nie zrobi po prostu to był głupi wypadek i nikt nie zdawał sobie sprawy że to tak się skończy.
(R)-Chłopcy wszystko będzie w porządku.-Chciałem ich pocieszyć ale siebie chyba też.
(J)-Ale jesteśmy głupi. To przez nas teraz tu leży wolał bym żebym to był ja a nie ona.
(S)-Tak ona ma racje czasami to nie myślimy w ogóle.-Dotknąłem jej policzka i czoła była rozpalona ale na szczęście nie obudziła się chciałem żeby wyspała się bo to by jej bardzo dobrze zrobiło.
(R)-Pani Pomfrey znowu ma gorączkę.-Podeszła do niej i dała jej jakiś eliksir.
(P)-Jeśli jej nie przejdzie chyba trzeba będzie zabrać ją do Munga i powiadomić rodziców. Ma bardzo wysoką gorączkę i trudną do zbicia.
(R)-Aż tak z nią źle?
(P)-Jeszcze zobaczymy jak jej się polepszy to będzie wszystko w porządku.
(R)-W domu jak zachoruje też ma wysoką gorączkę ale po paru dniach wychodzi z tego i nawet dość szybko zdrowieje.
(P)-To możliwe że Mung nie będzie konieczny ale zobaczymy co zdecydują rodzicie muszę ich powiadomić.
(R)-To dobrze a mogę z nią zostać?
(P)-Oczywiście i mam nadzieje że wasi rodzice dzisiaj się zjawią.-Chłopcy musieli iść na lekcje ale za nic nie chcieli się ruszyć z miejsca i tym sposobem nie poszli na pierwszą lekcje ale na kolejne już musieli. Siedziałem aż w końcu zjawili się rodzice.
(P)-O Państwo Lupin jak dobrze.
(Ly)-Co z naszą córką?
(P)-To nie grypa ani zapalenie płuc ale strasznie ją coś męczy wciąż ją badam i teraz odpoczywa bo nie spała całą noc.
(H)-Niech Pani się nie martwi ona ciężko przechodzi nawet drobne przeziębienie nie długo powinna wydobrzeć.
(P)-To jak tak no to dobrze ja zostawiam Państwa.
(Ly)-A Ty Remusie czego nie na lekcjach?
(H)-Lyall czy on kiedykolwiek odstąpił Belle chociaż na krok jak była chora? Dobrze  opiekuje się nią jak ona nim i niech tak zostanie. To bardzo dobrze że z nią siedzisz skarbie.-Zwróciła się do mnie i pocałowała w czoło tak jak Belle.
(Ly)-Ale Hope...
(H)-Żadne ale dobrze zrobił.
(Ly)-No chyba masz racje dobrze wychowaliśmy nasze dzieci. Muszę powiedzieć że jestem z was dumny tak jak matka już dawno nie dostaliśmy żadnego negatywnego listu co nas bardzo cieszy.
(R)-A wiecie co stało się w święta?-Wiem że ona nie chciała żeby wiedzieli ale musiałem powiedzie by to już więcej się nie powtórzyło.
(H)-Nie a Ty wiesz co się wtedy stało?
(R)-Tak powiedziała mi.
(Ly)-To dla czego nam nic nie powiedziałeś?
(R)-Bo ona nie chciała oj wiecie jaka jest.
(H)-To co się jej właściwie w tedy stało?
(R)-Będziecie musieli ją przeprosić i nie tylko za tamto.
(Ly)-Remus na brodę Merlina co się stało?
(R)-Bo ją pobili.
(H)-Co? Jak to, kto?
(R)-Ci goście co szlajają się po dzielnicy Brad i Spencer.
(Ly)-Ja już porozmawiam z ich rodzicami.
(R)-A ten wypadek w wakacje to też nie jej wina oni... oni... to oni zaczynają i ona po prostu się broniła i to ten cały Alex popchną tego dzieciaka bo wstawił się za Bellą. Oni ją tam prześladują.-Popatrzałem na nich bardzo przejęty oni też zmartwili się mama miała łzy w oczach.
(H)-Dla czego nam nic nie powiedziała?-Mama zaczęła głaskać Belle delikatnie po głowie.
(Ly)-To oni znęcali się nad naszą malutką dziewczynką?
(R)-Mówiła że ją przezywają i to bardzo rzucali ją też śnieżkami z lodem, a nie mówiła nic bo było jej wstyd że nie dała sobie rady ale ja jej ciągle powtarzam że nie jest sama ale ona wciąż nie rozumie.-Byłem strasznie przejęty tym co się działo z moją siostrą.
(Ly)-Musimy coś z tym zrobić nie możemy tego tak zostawić.
(H)-Tak przyjdziemy do niej jutro mam nadzieje że nie będzie spała to porozmawiamy z nią.
(R)-Przydało by się ale musicie ją też przeprosić.
(Ly)-Tak zrobimy na pewno i wszystko sobie wyjaśnimy bo tak nie może być że nie wiemy nic o problemach naszej córki.
(H)-Tak i dobrze że nam o tym powiedziałeś.
(R)-W końcu musiałem nie chce żeby jej się działa krzywda.
(Ly)-Już na to nie pozwolimy a tutaj czy tutaj nikt jej nie dokucza?
(R)-Nie tutaj to ją wszyscy kochają no poza Ślizgonami rzecz jasna.
(Ly)-No tak.
(H)-To przyjdziemy jeszcze jutro i wtedy porozmawiamy.
(R)-No dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro