Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 18×

Wstałaś dopiero rano i obudziłaś dziewczyny.
(Ty)-Ladies proszę wstawać mamy dzisiaj niesamowicie piękny dzień nie sądzicie?
(L)-Nie proszę jeszcze chwilkę.
(Ty)-No dobrze pójdę obudzić chłopców i wrócę do was.
(Do)-Jestem za.-Poszłaś do chłopaków i zaczęłaś pobudkę ale tym razem delikatnie.
(Ty)-Chłopcy wstajemy no już.-Podeszłaś do Petera i poczochrałaś go po głowie.
(P)-Już, już wstaję.-Podeszłaś do Jamesa i Syriusza i zrobiłaś to samo. Podeszłaś do Remusa.
(Ty)-Braciszku najukochańszy na świecie pora wstać.
(R)-A masz jakiegoś innego?
(Ty)-No ze trzech by się znalazło nie chłopcy?
(J)-Jasne siostra.
(P)-Na pewno.
(S)-Co to to nie Ty będziesz Panią Black.
(Ty)-Myśl sobie co chcesz.
(S)-To właśnie robię. A co Ty taka miła dzisiaj?
(Ty)-Bo mamy bardzo piękny dzień a za piętnaście minut zaczynają się lekcje.-Chłopcy wyskoczyli z łóżek jak poparzeni i zaczęli się szybko ubierać byłaś bardzo zaskoczona tym że dali się nabrać i zaczęłaś się śmiać.
(J)-To kolejny żart nie?
(Ty)-Nie sądziłam że się nabierzecie.
(R)-Siostra Ty jesteś straszna czasami.
(J)-Tak popieram.
(Ty)-Ale ja na prawdę nie sądziłam że nabierzecie się na to.
(S)-Ale kara będzie tak czy owak.-James z Syriuszem złapali Cię.
(Ty)-Braciszku pomóż.
(R)-Puśćcie ją chłopcy.
(SJ)-Nie ma mowy.
(R)-No cóż siostra próbowałem ale ma wrócić do mnie w jednym kawałku.
(Ty)-Odwołuje to nie jesteś moim najukochańszym bratem to miano przypadło nikomu.
(R)-I tak wiem że mnie kochasz najbardziej.
(Ty)-Nie wcale że nie.
(J)-Nawet ja to wiem.-Chłopcy wynieśli Cię na dwór i wrzucili w zaspę.
(Ty)-Bardzo śmieszne a teraz mnie wyciągnijcie.
(S)-Nie sama musisz wyjść.-Chłopcy poszli a Ty utknęłaś w zaspie chyba nie sądzili że nie mogłaś się ruszać albo wiedzieli i zostawili Cie specjalnie.
(Ty)-No nie co za durni głupcy.-Zaczęłaś mówić do siebie. Niestety nic nie mogłaś zrobić a było Ci coraz zimniej poczułaś że na pewno będziesz po tym chora ale nic musiałaś siedzieć. Przesiedziałaś tam dobre dwie godziny za nim przechodził tamtędy woźny i Cie wyciągną po czym zaprowadził do Pani Pomfrey bo strasznie trzęsłaś się z zimna i wyziębiłaś się.
(P)-Kochana Ty to najczęściej mnie odwiedzasz ale nie ciesze się z tego. Może powinnam podpisać Ci jedno łóżko?
(Ty)-To był by dobry pomysł.-Zaśmiałyście się.
(P)-Ale koniec żartów co Ci się stało?
(Ty)-Wie Pani chciałam zrobić pobudkę chłopcom i wrzucić im trochę śniegu pod kołdry ale wpadłam w zaspę i nie mogłam wyjść.
(P)-Wiesz jak bym Cię nie znała pomyślała bym sobie że to prawda ale że dobrze Cię już znam wiem że to ich wina ale jak nie chcesz ich wydać to nie. Wasza solidarność Cię w końcu wykończy kochana.
(Ty)-Może tak albo nie jeszcze zobaczymy.-Powiedziałaś z uśmiecham pielęgniarka dała Ci jakiś eliksir.
(P)-To będzie cud jeśli nie zachorujesz ale na razie nie mogę nic zrobić przyjdź jutro do mnie a dzisiaj zwalniam Cię z reszty lekcji i masz iść wygrzewać się.-Kobieta owinęła Cię kocem i poszłaś w stronę Pokoju Wspólnego ale daleko nie zaszłaś bo napotkałaś brata i reszta bandy.
(R)-Gdzie Ty byłaś myślałem że oszaleje przez Ciebie nigdzie Cię nie było.
(Ty)-Bo tkwiłam w głupiej zaspie aż wyciągnął mnie woźny.-Powiedziałaś przez zęby.
(R)-A to dla czego?
(Ty)-Bo dwóch genialnych głupków mnie tam wrzuciło i nie wyciągnęło. Musiałam tam siedzieć przez dwie godziny i jak będę chora to już po was.
(S)-To dla czego nie wyszłaś?
(Ty)-Bo tam utknęłam durniu!!-Wykrzyczałaś to na cały korytarz. Szybkim krokiem poszłaś do swojego pokoju i okryłaś się kołdrą.
(R)-Dobrze się czujesz?
(Ty)-Nie!
(R)-No co ja Ci nic nie zrobiłem.
(Ty)-Wybacz ale oni głupio zrobili.
(R)-No tak uciąłem sobie z nimi pogawędkę.
(Ty)-Yhm.
(R)-Na pewno wszystko w porządku?
(Ty)-Tak ale mi zimno.-Zaraz za chłopakiem wpadli do pokoju Syriusz i James po czym zamknęli Cię w szczelnym uścisku i od razu zrobiło Ci się cieplej.
(S)-Bella my na prawdę nie chcieliśmy zrobić Ci krzywdy.
(J)-No właśnie my Cię tak przepraszamy.
(Ty)-Ja nie wie...-Twoje gardło zaczęło szwankować.
(R)-I co wy najlepszego narobiliście?
(J)-Wiesz czasami to chyba przeginamy.
(Ty)-Czasami?-Zapytałaś ochrypłym głosem.-O nie i co teraz?-Mówiłaś znaczniej ciszej.
(R)-Nie ujdziecie z tego żywi jak dziewczyny się dowiedzą.
(J)-Już po nas.
(Ty)-Ale wy jesteście durni.-Mówiłaś cichutko.
(S)-Dobrze, dobrze przepraszamy.
(Ty)-A co z jutrem?
(S)-Spokojnie umówimy się kiedy indziej.
(Ty)-Nie przesadzaj już dzisiaj wystarczająco przeskrobałeś sobie.
(J)-Wynagrodzimy Ci to jakoś.
(Ty)-Tak ciekawe jak?
(S)-Zobaczysz.
(Ty)-Dobra zjeżdżajcie stąd i to już.
(J)-Jesteś zła?
(Ty)-Trochę ale zaraz macie lekcje.
(R)-No tak ale przyjdź na obiad dobrze?
(Ty)-No dobrze.
(R)-Ale ubierz się ciepło.
(Ty)-Ok.
(R)-I uważaj na schodach.
(Ty)-Już bez przesady.
(R)-No co martwię się.
(Ty)-To przestań.
(R)-Wierz że nie mogę.
(Ty)-Tak.-Chłopcy poszli a Ty wzięłaś się za czytanie książki i później poszłaś na obiad. Siedziałaś i przyszli chłopcy i dziewczyny.
(L)-Bell czego Cię nigdzie nie było?
(Ty)-Bo trochę źle się czuje.
(Do)-Ale nie wróciłaś do pokoju.
(Ty)-Bo poszłam do Pani Pomfrey.
(Sa)-Ale rano czułaś się doskonale.
(L)-Co oni znowu Ci zrobili?
(J)-Co znowu my Evans?
(L)-A powiedz że nie Potter.
(J)-To nie my.
(L)-Uważaj bo uwiężę. Bell mów co Ci zrobili.
(Ty)-Ja to znaczy...
(Do)-Nawet nie waż nam się kłamać.
(Ty)-Ich zapytajcie.
(Sa)-Ale Ty mówisz, co wy jej zrobiliście?
(S)-Oj tylko wrzuciliśmy w zaspę.
(Do)-I tylko tyle?
(J)-I zostawiliśmy ją tam na chwile.
(L)-Jaką chwile?
(R)-Na dwie godziny.
(L)-I Ty też?
(Ty)-Nie.
(L)-Wy na prawdę nie umiecie myśleć nie?
(S)-Nie przesadzaj Evans.
(Do)-Ona nie przesadza jak jej coś jeszcze zrobicie to pożałujecie tego macie nasze słowo.
(J)-My nie chcieliśmy jej nic zrobić.
(L)-Ale zrobiliście.
(Ty)-No dobra dajcie już spokój przecież żyje nie.
(L)-Tak ale jesteś chora przez nich.
(Ty)-Zdarza się.
(L)-No dobrze tym razem wam odpuścimy ale to już ostatni raz.
(J)-Już się boje co będzie jak znowu coś się stanie.
(Ty)-Nic się nie stanie.
(R)-Mam taką nadzieje.
(L)-Bo jak nie to nas popamiętacie i Bella już was nie obroni.
(Sa)-Ja nie wiem jak możesz ich bronić po tym co Ci zrobili.
(Ty)-Oj dajcie spokój.
(Do)-Macie szczęście że ona tu jest.
(S)-No chyba tak.
(J)-To aż tak nas lubisz?
(Ty)-Bo zaraz przestanę.
(J)-Nie, nie my też Cię kochamy.-Przytulił Cie chłopak.
(Ty)-Bardzo dziwnie to okazujecie.
(S)-I przykro nam że jesteś chora.
(Ty)-Najgorsze jest że... nie ważne.-Spuściłaś głowę.
(R)-Co takiego?
(Ty)-Bo jestem chora i boli mnie gardło.
(L)-Widzicie jesteście strasznie nieznośni.-Dziewczyny poszły na lekcje. Remus, James i Peter poszli chwilkę później a Syriusz został z Tobą na chwilkę.
(S)-Tak mi przykro że nie będziesz mogła pójść po tą książkę.
(Ty)-I ci mi po tym? Już nie ważne pójdziemy kiedy indziej.
(S)-No cóż myślałem że to inaczej wyjdzie nie sądziłem że zachorujesz.
(Ty)-No właśnie wy czasami nie myślicie nie?
(S)-Czasami nam się wyłącza.
(Ty)-Przykre ale idź już bo się spóźnisz.
(S)-Dobra, dobra.-Chłopak przytulił Cię i pobiegł.Po obiedzie poszłaś do pokoju i zaczęłaś czytać książkę poczułaś że wasz wypad po książkę nie wypali bo czułaś się okropnie. Byłaś zła i zawiedziona tym że musisz przełożyć swoją wyprawę ale pomyślałaś ze pójdziesz do Pani Pomfrey i wyleczy Cię raz dwa z taką myślą poszłaś spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro