Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skrywana prawda

Witam wszystkich serdecznie!
Czy wiecie, że to jest już czwarty w sumie idzie piąty miesiąc wystawiania rozdziałów?
Niedługo planujemy challenge! Więc będzie bardzo ciekawie, bo będzie też można dostać się na serwer dc!
Jakie plany na wakacje?
Życzę wszystkim miłego dzionka 💚

Zaskoczył mnie widok białowłosego mężczyzny, który siedział w radiowozie i sądziłem, że będzie odpoczywał po wypadku. Jednak widząc go na miejscu pasażera zacząłem zastanawiać się czy aby na pewno nie jest terminatorem niczym Montanha. Mężczyzna otrzymał ten przydomek właśnie przez Erwina, który przez przypadek raz strzelił w niego uciekając samochodem. To znaczy nie w niego, ale w oponę, ale stracił panowanie nad pojazdem i z dużą prędkością uderzył w słup iż wyrzuciło go z auta. Jednak na następny dzień jakby nigdy nic był na służbie, co zaskoczyło nas wszystkich. Spojrzałem na Erwina, który również był zaskoczony tym co się właśnie dzieje.

-Zapraszam - otworzył mi drzwi do tyłu więc posłusznie wsiadłem na miejsce tuż za kierowcą, a po chwili dołączył do mnie Erwin, który siadł dosłownie obok - znacie swoje prawa?

-Chcę wiedzieć za co ja jadę wraz z wami na komisariat?

-Z pewnością coś się znajdzie panie Knuckles. Może za chęć udziału w nielegalnych wyścigach? - powiedział i ruszył z krawężnika. Jednak mój wzrok był utkwiony w drobnej sylwetce mężczyzny, który nie odzywał się nawet.

-Wolałbym być sądzony za co innego panie policjancie - zmrużyłem powieki słysząc, że oni zaczynają ze sobą flirtować. 

-A o co takiego?

-Nie chcemy wiedzieć co chcecie robić po służbie. Dla mnie możecie nawet na dachu se dogadzać, ale nie chcę o tym wiedzieć! - rzekłem wtrącając się w ich słowa. Byłem zły, bo właśnie jechaliśmy na komisariat policji, co oznacza dzwonienie po wuja jeśli nic mi nie udowodnią bądź udowodnią. W radiowozie zapanowała cisza i w jej towarzystwie wjechaliśmy na parking komendy. Zjechaliśmy na parking podziemny i już miałem ochotę dać nogę, ale nie byłem w stanie. Wszystko zostało zamknięte, a jedyne klucze mają oni.

-Skoro masz przesłuchanych to ja pójdę do domu i tak miałem nie wychodzić - mruknął cicho Dante i nie mogłem oderwać od niego oka. Zastanawiało mnie znaczenie jego słów.

-Nie chcesz podglądać, a potem wrócić na patrol? - padło pytanie ze strony brunetka, który otworzył mi drzwi więc wysiadłem.

-Nie wiem zastanowię się dobrze?

-Oczywiście - uśmiechnął się, ale czułem jak łapie mnie za kajdanki i delikatnie pcha do przodu abym szedł. Byłem tu kilka razy i chyba te kilka razy jest za wiele. Wujek przecież mnie zabije jak się dowie. Przeszliśmy przez drzwi i przez to, że nie byłem skupiony nawet nie pamiętam kiedy zostałem posadzony na krześle. Erwina przy mnie nie było więc zapewne wzięli go do innej sali.

-Więc? - zacząłem mając nadzieję, że jednak obejdzie się bez kaucji czy wzywania wujka.

-Sprawdzę czy było zgłaszane odnośnie twojego samochodu iż został ci skradziony - skinąłem głową, bo jednak trochę się obawiałem z tym co z tego wyjdzie. Nie zgłaszałem wręcz wtedy uciekałem przed policją, bo miałem narkotyki przy sobie. Nie miałem innego wyboru, bo jechałem trochę nie przepisowo, ale to wszystko przez to, że rozmawiałem przez telefon. Patrzyłem oczekując na to aż mężczyzna określi to, że kłamie czy jednak nie - z tego co widzę nic nie zgłaszałeś.

-To nie może być prawda - oznajmiłem - jakiemuś kadetowi to zgłaszałem. Nie moja wina, że na recepcji siedzą tylko jakieś młodziki co nie ogarniają. Może napisał, ale nie zatwierdził?

-No nie wiem, bo pilnuję wszystkiego by dobrze działało. Nie ma możliwości do pomyłki.

-Jednak uważam, że taka się wydarzyła.

-Niestety panie Carbonara, ale bez dowodu na to, że był pan nie mogę tego potwierdzić za dowód.

-Czyli co teraz? - zapytałem - Za co niby mam te poszukiwanie?

-Nie zatrzymanie się do kontroli - oznajmił choć wiedziałem, że to jest prawda gdyż właśnie tego nie zrobiłem - cóż nie ma szans na przyznanie mojej czy twojej racji w tym czy to był kradziony czy nie. Jednak widziałem cię wyjeżdżającego za wyścigiem. Jak z tego się wytłumaczysz?

-Tak byłem na miejscu rozpoczęcia, ale tylko wyłącznie dlatego, że zostawiłem samochód na tym parkingu, ponieważ jest bezpłatny. Zaś ja spotkałem się z Erwinem w parku. Chcąc wyjechać musiałem poczekać aż wszyscy wyjadą, bo nie dali mi takiej możliwości.

-Cóż sprawdzę zaraz twoje alibi - oznajmił na co przełknąłem ślinę, bo wiedziałem, że Erwin nie powie tak samo jak ja, ale może uda się wyjść z tego. Patrzyłem się w lustro weneckie zastanawiając się czy ktoś na mnie nie patrzy gdyż czułem się obserwowany. Jednak nie mogłem sprawdzić czy tak jest choć mogłem chodzić swobodnie to jednak nadal miałem skute ręce. Długo nie wracał co mnie niepokoiło lecz nie miałem jak ich tam pospieszyć. Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł brunet, który bez słowa zamknął drzwi i usiadł naprzeciwko mnie - poniekąd wasze alibi się zgadza, ale ma kilka niedociągnięć. Proponuję kaucję w celu zapłacenia za te dwa przewinienia.

-Kaucje? Nie mam pieniędzy przy sobie - oznajmiłem zaciskając dłonie na spodniach, bo wiedziałem co to oznacza.

-Zadzwonię więc po twojego wujka by zapłacił za was kaucję za waszą wolność - rzekł wstając z fotela i podszedł do mnie biorąc moje dłonie i odkuwając je z kajdanek - wstawaj - rozkazał więc podniosłem się z krzesła i posłusznie ruszyłem za mężczyzną, który wyprowadził mnie z pomieszczenia na korytarz. Z pomieszczenia obok wyszedł Capela więc dobre miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

-Pójdę po Knucklesa - powiedział omijając nas i byliśmy dosłownie przy kratach do pomieszczenia z celami. Zaskoczony tym wszystkim dałem się wprowadzić do cel i zaskoczyłem się iż jest aż pięć. Wprowadził mnie do tej numer trzy i zamknął więc niechętnie usiadłem na pryczy czekając na to aż dołączy do mnie Erwin. Na szczęście nie musiałem długo na to czekać, bo Capela wpuścił go do mnie do celi. Zaskoczyłem się tym, bo zawsze wszystkich osobno dają do cel.

-A to nowość - mruknął Erwin i usiadł przy mnie gdy ja patrzyłem jak Capela zamyka drzwi od celi na klucz - jak poszło?

-Kaucja - od mruknąłem cicho.

-To chyba dobrze zamiast siedzieć i gnić na celi albo co gorsza do więzienia za niewinność.

-Nie rozumiesz Erwin ja będę miał przejebane u wujka. Wiesz przez co mam przekichane, a na dodatek wylądowałem na celach. Przecież on mnie zabije, że psuje jego wizerunek.

-W ten sposób nie pomyślałem - westchnął drapiąc się po karku.

-Dobra chłopaki zaraz powinien być pan Chak więc za długo nie posiedzicie tutaj - powiedział policjant stając dosłownie przed naszą celą. Zacisnąłem dłonie w pięści biorąc głębokie i spokojne wdechy by uspokoić się, bo przecież to nie była moja wina. Chociaż jak się dowie, że chciałem brać udział w wyścigach to mi ukręcił głowę. Nie lubił tego co robię, ale gdy uciekałem na nielegalnych rzeczach, które robiłem na jego polecenie to wtedy jest dobrze. Nie rozumiałem tego wszystkiego już co jest dobre, a co jest złe. Czas biegł strasznie szybko, a gdy usłyszałem głos wuja aż się zatrzęsłem z obawy o swoje życie.

-Oczywiście panie Montanha to musi być na pewno jakieś nieporozumienie w końcu pilnuję swoje dzieci by zgłaszały takie występki. Wpłacona kaucja jest czy mogę odzyskać chłopców?

-Oczywiście panie Chak - zamek został przekręcony więc odważyłem się spojrzeć na bok gdzie stał wujek. Erwin już podszedł do krat więc podniosłem się opornie - odnośnie samochodu będzie do odbioru za dzień aby sprawdzić zawartość odholowanego samochodu.

-Rozumiem z pewnością mój wychowanek przybędzie odebrać osobiście samochód. Idziemy chłopcy mam pracę - wyszedłem z celi wziąłem głęboki wdech kierując się za dwoma policjantami oraz wujkiem. Nie wyglądał wcale, ale to wcale na zadowolonego. Znów zawiodłem jego oczekiwania grzecznego dziecka. Z resztą jego dzieci nie mają takich problemów jak ze mną w końcu Heidi pracuje w szpitalu, a Silny pomaga w firmie gdy Foster coś tam robi swojego, ale też pomaga od czasu do czasu. Szliśmy schodami w górę i weszliśmy na parter gdyż było tu dużo ludzi. Niektórzy stali przy biurkach, a reszta czekała pewnie na kogoś kto ich przyjmie z funkcjonariuszy. Skręciliśmy w prawo idąc do wyjścia więc byliśmy coraz bliżej wyjścia. Policjanci pożegnali się z nami, a my wyszliśmy z komisariatu policji. Wziąłem głęboki wdech by przygotować się na krzyki. Po chwili wsiedliśmy do samochodu, siadając na tyłach, a drzwi nagle się zamknęły - Jacy wy jesteście nieodpowiedzialni!

-Nic nie zrobiliśmy - wtrącił się Erwin, ale wuja nie był głupi i wiedział co jest prawdą, a co nie.

-Nie interesuje mnie to! Zawiodłem się na was, a najbardziej na tobie Carbonara! - zagryzłem wargę wiedząc, że będzie źle - Co was podkusiło by jechać na te rypane wyścigi! Jakbyście nie mieli wystarczająco adrenaliny? Chcecie adrenalinę to dostaniecie. Karne patrole by wam się przypadkiem nie nudziło!! Chociaż nie mam lepszy pomysł… będziecie sprzątać na warsztacie skoro tak was pcha do nielegalnych rzeczy!

-Ale nasze życie składa się z nielegalnych rzeczy! - wtrącił się Erwin.

-Robicie nielegalne rzeczy wiedząc, że wasza reputacja nie jest zagrożona przez policję i wyrok więzienia! Nie gdy widać waszą twarz czy słychać was głos czy samochód, który powinien być zgłoszony! - patrzyłem się w swoje kolana wiedząc, że wujek jest jeszcze spokojny. - Nie będę za was kłamał czy was ratował, bo wy nie potraficie upewnić się, że samochód, którym się poruszacie nie jest poszukiwany! Zaczynasz swoją karę Carbonara już dziś gdy ty jutro Knuckles. Rozumiemy się?

-Tak - odpowiedzieliśmy jednocześnie, ale Erwin bardziej olał karę. Jakby nie patrząc byli szefami lecz tu większą władzę nade mną miał wujek, który mnie wychowywał. Nie patrzyłem się na nic dosłownie oprócz swoich nóg. Zastanawiałem się co jeszcze kryje się za słowami wuja gdyż nie sądziłem by moja kara skupiała się tylko na sprzątaniu.

-Do siebie Knuckles i masz odpoczywać, a nie latać z tą nogą - oprzytomniałem zaskoczony tym, że stoimy przed jego apartamentowcem.

-Dobrze - burknął, a po chwili zostałem sam na sam z wujkiem.

-Nie wiem co mam z tobą zrobić Nicollo - padły słowa z ust niskiego mężczyzny, który prowadził samochód - najpierw potrącenie policjanta, a teraz wyścigi. Ile razy mówiłem ci byś przestał w nich brać udział!

-Przecież jestem najlepszy - mruknąłem na słowa mężczyzny.

-Nikt nie jest najlepszy w czymkolwiek co chce! To, że dobrze umiesz jeździć nie oznacza, że masz przed wszystkimi się tym chwalić! - zacisnąłem dłonie w pięści starając się zdusić w sobie złość, bo nie miał prawa tak mówić. Nie chwalę się tym na lewo i prawo, to ludzie mnie nazywają królem kierownicy.

-Przepraszam - burknąłem cicho i miałem ochotę wysiąść z samochodu mimo iż jechaliśmy do domu.

-Za to, że spowodowałeś uszczerbek na zdrowiu bachora Rightwilla będziesz od dziś bez samochodu. Jak dostaniesz się do pracy i z powrotem nie interesuje mnie to.

-Przecież nic mu nie zrobiłem! Sam widziałeś, że jest cały na komendzie! - rzekłem oburzony tym wszystkim - Dlaczego obrażasz Capele?

-Nie interesuje mnie to Nicollo masz trzymać się od niego z daleka!

-Dlaczego? - nie rozumiałem jego podstawy, bo nic takiego nie zrobiłem.

-Widzę twój wzrok i nawet nie waż mi się zbliżać do niego! Nie chcę byś znów wplątał się w szambo!

-Nie rozumiem, zacznij mi mówić po prostu, a nie swoim kodem! - wybuchnąłem, bo nie byłem w stanie już dusić w sobie emocji biorąc pod uwagę, że tu chodziło o Capele. Nie rozumiałem tej jego nienawiści względem policjanta, biorąc pod uwagę to, że nic nam nie zrobił. Cisza między nami była ciężka i nieprzyjemna, ale wiedziałem, że on myśli jak ma to przekazać.

-On nie jest tym na kogo ci wygląda. To, że Rightwill z niego zrobił policjanta to jedyny cud, bo inaczej inne mafie by go zabiły już dawno - zmrużyłem powieki nie rozumiejąc dlaczego mieli by go zabić i co takiego zrobił jeden policjant.

-Przecież ciągle zgłaszasz coś do niego i wszystko! Dlaczego więc nie pójdziesz do innego?

-Ponieważ przyjaciół się trzyma blisko, a jeszcze bliżej wrogów - odpowiedział na moje pytanie i teraz zauważyłem, że zajechaliśmy pod dom lecz nie otworzył nadal drzwi od auta.

-Nie rozumiem - mruknąłem, bo oskarżał Capele o bycie kimś złym.

-Nicollo należał on do Dragons i prawdopodobnie sprowadzi na te miasto czarne chmury więc zrozum, dlaczego chcę abyś trzymał się z dala od niego. Jest zagrożeniem i cokolwiek masz w tej głowie odnośnie tego mężczyzny. Przestań.

-Co? - wyszeptałem cicho zaskoczony tym, co właściwie mi przekazał. Wpatrywałem się tępo w zagłówek fotela i starałem sobie to przetrawić.

-Naprawdę raz musiałem ingerować i tym razem nie dawaj powodu by to robić ponownie - rzekł i wysiadł z samochodu zostawiając mnie z mętlikiem w głowie.

Nie rozumiałem jak ponownie miał ingerować i jaki Dragons. Przeczesałem włosy do tyłu i zacząłem myśleć skąd znam tą nazwę. Jednak słowa Kuia ciągle chodziły mi po głowie, że znów ingerować. Czyżbym znał Capele wcześniej skoro tak wujek mówi, a on musiał przerwać to, bo należał do Dragons. Nagle wszystko zrobiło się jasne jak słońce, a moje oczy powiększyły się w szoku. Pamiętam wszystko co wujek zrobił, a potem ja zrobiłem. To wyjaśnia wszystko. Wyjaśnia jego niechęć do mnie i nienawiść. On to wszystko pamięta gdy ja wyparłem to z pamięci. Przekląłem soczyście nie wiedząc co teraz zrobić, bo wujek może mieć niestety rację. Może to przed tym tak uciekał panicznie Dante, a ten mężczyzna co był w szpitalu z pewnością nie był jego przyjacielem. Teraz jak sobie przypominam tą noc widziałem po Capeli lęk, który starał się zatuszować uśmiechem. Jednak byłem tak zmęczony, że nawet tego nie zauważyłem. Wysiadłem z samochodu i zamknąłem drzwi za sobą zaciskając dłonie w pięści.
Gdyby nie on prawdopodobnie nie zrobiłbym tego co zrobiłem wtedy Dante. Myślałem, że osoba, którą kiedyś znałem, a teraz znam to całkiem inna osoba. Lecz jak widać bardzo się myliłem, ale przynajmniej teraz wiem jak naprawić swój błąd, a wujek może mówić co chce i tak zrobię to co uważam za słuszne.

Co zrobił takiego Kui, że Dante nienawidzi Carbo?
Co teraz zrobi Nicollo?

2193 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro