Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Psycholog

Ho Ho Ho!
Witam wszystkich serdecznie!
Świąteczny mikołajkowy prezent dla was!
Jeśli dobrze pójdzie to może w sobotę się jeszcze pojawi rozdział!
Jak tam u was? Jakieś plany na dziś?
Życzę wszystkim miłego dzionka 💚

Ściągnąłem buty oraz kurtkę wzdychając ciężko, bo nie chciałem skrzywdzić taty, ale jak na złość robiłem wszystko źle. Zamknąłem niechętnie za nim drzwi na klucz i ruszyłem do reklamówki, bo mimo wszystko byłem głodny. Kupił mi kluseczki w sosie grzybowym takie jakie lubię najbardziej. Poczułem jak ucisk w klatce piersiowej się powiększa, bo naprawdę potraktowałem go złe, a nie zasługiwał na to. Wziąłem się za jedzenie choć ciężko przechodziło mi przez przełyk. Wiedziałem, że konsekwencje moich czynów odbiją się na relacji między nami i chociaż Rightwill nie obraża się bez powodu to jednak nie oznacza, że też nie odczuwa emocji. Zjadłem obiad i położyłem się na kanapie wtulając się w samego siebie, ale czułem na sobie perfumy, które dość ładnie pachniały lecz nie należały do mnie ani Blacka czy Rightwilla. Musiały należeć do Carbonary na co westchnąłem ciężko, bo nie chciałem naprawdę mieć nic wspólnego z tym mężczyzną. Zamknąłem oczy nie mając ochoty na nic prócz spać i nie pokazywać się światu. Leżałem tak długo bez ruchu aż w końcu usnąłem zmęczony myśleniem jakim jestem koszmarnym i niewdzięcznym synem. Poczułem dłoń we włosach i mój umysł zaczął panikować gdy moje ciało było rozluźnione. Po chwili zrozumiałem, że to dotyk Rightwilla więc otworzyłem słabo oczy widząc jak pochyla się nade mną. Jednak czułem się na tyle źle, że nie potrafiłem zapanować nad swoimi emocjami i ruchami. Czułem jak moje oczy robią się szkliste, a następnie zaczęły spływać łzy.

-Nie płacz Nunuś - szepnął i kciukiem wytarł mój policzek - nie jestem zły. Może za bardzo się zdenerwowałem, ale to tylko wyłącznie, dlatego iż coś się dzieje i nie chcesz mi powiedzieć. Natomiast ja się po prostu o ciebie martwię.

-Pprzepraszam cię tato naprawdę, alle ja nie… - pocałował mnie w czoło.

-Rozumiem cię Dante, nie musisz się mi tłumaczyć z tego, że nie potrafisz się otworzyć - pogłaskał mnie po ramieniu - chodź zjemy kolację i położysz się spać. Dobrze?

-Yhym - mruknąłem podnosząc się do siadu i rękawem wytarłem łzy, które gdzieś nadal zostawiły po sobie ślad. Podał mi opakowanie chińszczyzny i nie narzekałem na jedzenie, ale wolałem kuchnię taty choć wiedziałem, że nie było czasu aby gotować. Wziąłem głęboki wdech i wydech, a następnie spojrzałem na mężczyznę, który podrapał się po bródce. - Naprawdę przepraszam.

-Wiem Nunuś i wybaczam choć wolałbym wiedzieć z czym się borykasz, ale wiem iż już nie jesteś małym dzieckiem abym musiał rozwiązywać twoje problemy. Jednak jesteś moim synem i zawsze będę starał się ci pomóc bez względu na to co cię przeraża.

-Dziękuję tato, doceniam każdą twoją pomoc - mruknąłem i wziąłem trochę makaronu w pałeczki.

-Uspokaja mnie to - odparł spokojnie więc też ja byłem spokojniejszy. Po zjedzeniu posiłku przetarłem dłonią twarz, bo nie czułem się szczególnie dobrze. Tata podał mi szklankę z czymś musującym i nie do końca wiedziałem co to jest. Jednak ufałem mu więc bez dwóch zdań wypiłem zawartość szklanki. Poczułem się dziwne, ale może przez to iż za dużo spałem. Oparłem głowę o zagłówek kanapy i wziąłem głęboki wdech czując znużenie. Poczułem dłonie, które otaczają mnie wokół pleców, a po chwili byłem niesiony do swojego pokoju przez tatę choć tak naprawdę mogłem sam pójść. Jednak wtuliłem się w niego oddychając spokojnie, a po chwili poczułem jak kładzie mnie na moim łóżku. Ściągnął ze mnie spodnie i bluzę, a następnie chciał chyba wyjść więc złapałem go za ramię. - Dobrze zostanę z tobą - mruknął cicho siadając na moim łóżku, a dłonią delikatnie głaskał mnie po ramieniu. Przy nim czułem się bezpieczny.

Obudziłem się następnego dnia przykryty pościelą i byłem naprawdę szczęśliwy, że tata mi wybaczył. Bałem się, że będzie na mnie zły, ale na szczęście tak nie było. Podniosłem się z łóżka i rozciągnąłem zastałe mięśnie. Byłem aż nadto przespany z tak dużą ilością godzin snu na swoim koncie, ale można powiedzieć, że wyspałem się za wszystkie swoje czasy. Podszedłem do szafy by wyciągnąć jakieś ciuchy, ale widząc swoje odbicie w lustrze, widziałem nadal wrak człowieka. Pomyśleć, że to moment chwila i wszystko runęło zostawiając mnie pośrodku zgliszcz wybudowanego muru. Wyciągnąłem spodnie dresowe i bluzę najlepiej długą by zakrywała moje ręce. Nie chciałem pokazywać wszystkim swojej słabości, a nie wiedziałem tak naprawdę co powiedział Rightwill psycholożce. Popatrzyłem na siebie czy aby na pewno jestem dobrze ubrany i nie wiedziałem czy z luźnych ciuchów mam ubrać coś bardziej estetycznego. Zagryzłem wargę nie wiedząc już co zrobić z swoim ubiorem, ale jak tak patrzyłem w szafę nie umiałem zdecydować.

-Dante śpisz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos taty.

-Nie! - odpowiedziałem, a następnie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi więc spojrzałem w bok chcąc zobaczyć reakcje taty, bo on może mi podpowie co powinienem ubrać.

-Dobrze, że już się obudziłeś - powiedział patrząc się na mnie, a ja patrzyłem na niego czekając na to aż skomentuje mój ubiór - wyglądasz dobrze - oznajmił trochę niepewnym tonem głosu jakby nie wiedział o co mi chodzi, ale czasem rzeczywiście było ciężko dotrzeć do tego co myślę.

-Na pewno? Nie powinienem się przebrać? - spytałem cicho chcąc się w stu procentach przekonać.

-Dante idziesz tylko do psycholog, która cię zna od wielu lat i raczej nie sądzę abyś sportowym ubiorem miał coś zmienić - odetchnąłem z ulgą, bo chyba miał rację w tym. Zwykle na badaniach bywałem w mundurze lub po prostu nie przychodziłem. Nie otworzyłem się przed nią wtedy i nie otworzę teraz. Nie umiałem wyrzucić z siebie czegoś takiego i to jeszcze obcej osobie, a na dodatek lekarzowi gdyż nie wierzyłem w coś takiego jak tajemnica lekarska. No Blackowi to ufałem jako tako, bo jednak miał kilka okazji by powiedzieć ojcu, a nie powiedział. Niestety ona mówiła Rightwillowi wszystko z czego nie byłem zadowolony, ale też rozumiałem iż musi, bo inaczej ja nie powiem. - Chodź na śniadanie.

-Dobrze - odparłem cicho i ruszyłem za nim, a dopiero teraz zauważyłem, że ubrany był w czarne spodnie oraz zwykłą podkoszulkę - nie idziesz do pracy?

-Dziś mam wolne, ponieważ idę z tobą na szpital - oznajmił spokojnym tonem - wolę przypilnować abyś dotarł do psycholog.

-Przecież sam mogę iść - oznajmiłem mrużąc powieki.

-Nie oszukujmy się Nunuś. Wiem, że uciekasz od spotkań z nią, a nie o to chodzi byś tak robił. Siadaj i jedź za niecałą godzinę musimy być już w drodze.

-Yhym - mruknąłem siadając na swoim miejscu i wziąłem się za jedzenie śniadania, ale nie zauważyłem leków - a leki?

-Dziś bez abyś się otworzył przed panią psycholog - powiedział na co zmrużyłem powieki, bo nie rozumiem, dlaczego tak ma być, co chyba zauważył tata - konsultowałem się z panią psycholog i prosiła by nie dawać ci leków aby sprawdzić na jakim etapie jesteś i czy stoisz w jednym miejscu, a może wszedłeś na wyższy poziom.

-Po co to? Przecież ostatnio miałem badania.

-Nie oszukujmy się jesteś wyłączony z rozmowy z psychologiem na badaniach! Nie ma omijania tego badania Dante! - powiedział patrząc się na mnie poważnym wzrokiem na co skupiłem się w krześle - Nie chciałem Nunuś cię straszyć - westchnął przecierając twarz dłonią - po prostu martwię się, że leki, które zażywasz nie są już adekwatne do twoich dolegliwości. Tym bardziej, że chciałeś najpierw pociąć się szkłem, a potem zrobiłeś to paznokciami.

Westchnąłem, bo miał rację i to mnie najbardziej denerwowało, ponieważ to była wyłącznie moja wina oraz słabość, której uległem. Gdybym nie uległ może to inaczej by wyglądało, ale niestety za błędy się płaci. Muszę wziąć leki na serce, ale nie do końca wiedziałem jak je mam wziąć choć może w łazience dam radę. Zjadłem śniadanie i wstałem od stołu idąc do swojego pokoju aby wziąć jedną tabletkę z opakowania póki pamiętam i tata jest zajęty. Prędko przedostałem się do łazienki i włożyłem tabletkę do ust, a następnie popiłem wodą z kranu. Spojrzałem na siebie w lustrze i zagryzłem wargę nie wiedząc tak naprawdę co ze sobą począć.

-Dante powoli się zbieramy! - oznajmił tata więc wyszedłem niechętnie z łazienki w której byłem dość długo jak na siebie, ale może tata nie kwestionował tego co tam robię. Wiedział, że nie lubię wizyt u psycholog, ale z drugiej strony rozumiałem iż musimy tam iść. Ubrałem kurtkę oraz buty, a nim się obejrzałem szliśmy na szpital. Brałem głębokie wdechy aby nie denerwować się za bardzo, ale nie zmienia to faktu iż czułem te spięcie w swoim żołądku oraz w mięśniach. Byliśmy coraz bliżej i chciałem jak najszybciej wycofać się, ale nie mogłem gdyż tata był obok mnie. Weszliśmy przez rozsuwane drzwi i ruszyliśmy do windy aby wjechać na wyższe piętro. Unikałem tego piętra jak się tylko da, ale niestety nie dziś. Po chwili szliśmy już do gabinetu pewnej kobiety. Maria była bardzo miłą kobietą i naprawdę starała się dotrzeć do mnie, ale nie potrafiłem się otworzyć. Podziwiałem ją za to iż miała tyle cierpliwości do mnie i próbowała, bo wielu poddawało się, ale przy niej może nie mówiłem wszystkiego lecz starałem się jak mogę przekazać to co mogłem. Rightwill zapukał do drzwi jej gabinetu.

-Proszę! - rozległ się damski głos na co westchnąłem, bo tata przepuścił mnie przodem żebym to pierwszy wszedł - Dzień dobry panie Rightwill i Dante!

-Dobry pani Hernandez - przywitał się gdy ja po prostu skinąłem głową.

-Zapraszam - pokazała dłonią na kanapę więc niechętnie na niej usiadłem wiedząc, że nie ucieknie to, a tata usiadł przy mnie gdy ona wstała od biurka biorąc zeszyt do ręki - cieszę się, że w końcu się widzimy Dante, bo dawno u mnie nie byłeś na wizycie.

-Yhym - mruknąłem niechętnie i spojrzałem się w bok, a ona westchnęła wiedząc, że nie będzie to takie proste.

-Rozmawiałem z tobą Maryjka odnośnie tego co się wydarzyło - powiedział białowłosy - też to co mnie trapi.

-Wiem panie Rightwill - odrzekła gdy ja zmrużyłem powieki, bo nie słyszałem nigdy tego, że on korzysta z jej usług. Chociaż jakby nie patrzeć była psychologiem pod policjantów - no dobrze. Z pewnością Dante wiesz, że chce przeprowadzić badania ogólne twojego samopoczucia oraz tego jak postępuje twoja depresja przez nieciekawy incydent w wtorek. Rozumiesz?

-Tak - odparłem cicho zerkając na swoje palce i nie chciałem znów przechodzić tych testów.

-Niestety na czas sesji musi pan panie Rightwill opuścić salę, ale panu również dam pewną kartę do uzupełnienia pod względem rodzicielstwa - rzekła więc zerknąłem na tatę oraz to, że dostaje jakiś plik kartek - gdy skończymy wezwę pana.

-Dobrze - wstał z kanapy i wziął długopis, a następnie wyszedł zostawiając mnie sam na sam z kobietą.

-Czy chciałbyś coś mi powiedzieć Dante?

-Nie - odpowiedziałem zgodnie z tym co myślę.

-Uważam jednak, że twój napad agresji wobec siebie nie był przypadkiem. Pamiętam, że kiedy to robiłeś nie potrafiłeś zapanować nad własnymi emocjami i tym co myślałeś. Co w takim razie się wydarzyło iż popchnęło cię do tego?

-Nie ważne - wymamrotałem.

-Właśnie, że bardzo ważne i chcę ci pomóc, bo wiem, że leki ci nie pomogą. Potrzebujesz się otworzyć, powiedzieć to co ci siedzi na duszy, a aktualnie zamykasz się i dusisz w sobie emocje - mówiła spokojnie, a na jej ustach widniał delikatny uśmiech.

-Możemy przejść do tych testów? - chciałem ominąć temat, który zapodała, bo nie siedział mi mocno. Nie chciałem o tym rozmawiać i dobrze ona o tym wiedziała, ale kiwnęła głową, że się zgadza. Wstała z fotela i ruszyła do biurka zapewne po moje testy, które będę musiał uzupełnić.

-Masz tyle czasu ile potrzebujesz Dante chciałabym aby to był szczerze uzupełniony test.

-Tak wiem znam zasady - mruknąłem, bo za młodu robiłem dużo testów by określić jak bardzo jestem zniszczony. Chociaż jak tak pomyśleć to cały czas jestem zniszczony i nic oraz nikt tego nie naprawi, choćby się starał nie wiadomo jak. Wziąłem od niej plik kartek i dostałem długopis. Jak zawsze pytania o samopoczucie, o moją wartość jak postrzegam siebie czy moją przeszłość. Najgorsze było to, że im bardziej czytałem ten test miałem ochotę płakać, bo uświadomiło mi to jak beznadziejny jestem i tak naprawdę nic nie zmieniłem. Moje decyzję czy to co się wydarzyło po tym jak uwolniłem się spod władzy Jamesa, nie zmieniły mojego myślenia. Tylko te leki blokują moje popędy do samobójstwa oraz praca z której jestem choć trochę dumny. Po dwudziestu minutach uzupełniania rubryk przesunąłem plik kartek w kierunku kobiety na stoliku.

-Ja sobie sprawdzę to szybko, ale chciałabym usłyszeć od ciebie jak tam u ciebie w pracy?

-Normalnie, praca jak praca. Trochę problemów czy konfliktów to standard - westchnąłem ciężko patrząc się w sufit.

-Z pewnością bycie na tak wysokim stanowisku musi być bardzo wymagające od ciebie.

-Nie sądzę nie czuje się inaczej - odparłem gdyż o pracy mogłem z nią rozmawiać.

-Słyszałam, że wróciły ci ataki paniki. Chciałabyś się podzielić z jakiego powodu?

-Przeszłość - mruknąłem nie rozwijając swojej odpowiedzi na co czekała brązowowłosa.

-Chodzi ci o przeszłość związana z domem czy z tym co ci się przytrafiło? - milczałem słysząc tylko jak moje serce mi bije oraz jak ona skrobie na kartce - Wiem, że nie mówisz o tym dużo i nie chcesz, ale uważam, że problem siedzi gdzieś tam.

-Problemem jest to, że muszę tu być - burknąłem cicho, bo za późno ugryzłem się w język.

-Dante nie po to są te sesje byś je nienawidził. Chcemy przez nie dotrzeć do ukrytej w tobie części ciebie, która potrzebuje zrozumienia.

-Nikt nie zrozumie nawet jeśli ktoś usłyszy to co siedzi we mnie - rzekłem, bo nie pozwolę nikomu by poczuł to co ja czułem. Raz komuś mówiłem to co mi siedzi na sercu i zostałem zdeptany z ziemią. Nie zaufam nikomu by zranił mnie bardziej.

-Rightwill według mnie chce cię zrozumieć i to bardzo chce. Wasza relacja mimo iż nie jest zawsze jasna to jednak jest to twój ojciec. Nie biologiczny, ale jednak postanowił ci dać uwagę, czas i miłość! Ma wiele cierpliwości względem ciebie i stara się ci pomóc jak tylko może, ale ty zamykasz się mimo iż było tak dobrze. Mi może nie mówisz dużo, ale jemu mógłbyś czasem wyjawić to co cię trapi.

Słuchałem ją, bo poniekąd nie miałem wyboru, ale rozumiałem to co chce mi przekazać. Jednak Rightwill już i tak za dużo wycierpiał przeze mnie, wiele nocy nie przespanych i wiele nerwów. Chcę mu tego oszczędzić, bo młodszy się nie robi, a wolałem by żył jak najdłużej. Nikt nie będzie taki jak on, tak wyrozumiały i spokojny, a przede wszystkim odważny. Bałem się, że stanie mu się krzywda więc milczałem, milczałem by go chronić, go i innych przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Nikt nie zrozumie mojego bólu, nikt nie jest go w stanie uleczyć. Te rany są na zawsze i czas nie leczy ran. Zostają blizny, które przypominają o tym wszystkim co się wydarzyło i może się wydarzyć.

-Dobrze mam wyniki i muszę przyznać, że twój wynik jest trochę wyższy niż ostatnim razem gdy się widzieliśmy.

-Co to oznacza? - spytałem zaciskając dłonie na kurtce, której nawet nie ściągnąłem z siebie, bo nie chciałem.

Czy Dante otworzy się przed kimś?
Czy Rightwill zrozumie co skrywa Dante?

2402 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro