Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowe myśli

Witam wszystkich serdecznie!
Niestety to ostatni dzień maratonu!
Mam nadzieję, że wam się podobały rozdziały.
Stara już jestem, ale co poradzić nie można ominąć urodzin.
Życzę wszystkim miłego dzionka 💚
Ps. Zobaczymy się dopiero za tydzień, a w nocy coś ciekawego się pojawi!

Na spokojnie ubrany w świeże ciuchy podszedłem do stolika i usiadłem na swoim miejscu. Wziąłem do ręki kanapę i wgryzłem się w nią z chęcią gdyż miałem ochotę na jedzenie. Nie śniło mi się nic złego więc nie miałem ściśniętego żołądka.

-Twoje leki Dante weź je i nie zapomnij o nich - rzekł, ale miałem wrażenie, że coś chce jeszcze powiedzieć lecz się powstrzymuje przed tym. Nie wiedziałem co takiego chciałby mi powiedzieć, ale śledziłem go wzrokiem jak odkłada tabletki do szafki, którą zamyka - muszę wcześniej wyjść z domu więc nie spóźnij się do pracy.

-Nie spóźnię - odparłem widząc jak pakuje sobie śniadanie do woreczka i zapewne zje je na miejscu. Gdy on się zbierał ja kończyłem jeść śniadanie, które mi przygotował bym mógł połknąć tabletki. Wziąłem je do ręki i po kolei połykałem popijając wodą gdyż nie czułem się na siłach by połknąć ich wszystkich za jednym razem. Odłożyłem pustą szklankę i talerz do zlewu, a następnie ruszyłem do pokoju po telefon oraz dokumenty. Wszedłem do pokoju i miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem, ale nie do końca wiedziałem o czym. Nagle zaczęło mnie kłuć w sercu przez to złapałem się za klatkę piersiową i zacząłem brać głębokie oddechy by uspokoić je - no tak tabletki - mruknąłem do siebie.

Podszedłem do łóżka i wyciągnąłem spod poduszki tabelkę tabletek z której wycisnąłem jedną. Szybko podszedłem do kuchni by ją popić, a następnie ruszyłem do szafy by wyciągnąć buty oraz kurtkę. Dziś miało być znacznie zimniej i wolałem wziąć cieplejsze ubranie niż potem trząść się cały z zimna, a w moim przypadku jest to bardzo możliwe. Niestety przez wiele problemów zdrowotnych, które nabyłem jako dziecko, mój organizm nie potrafił wystarczająco dobrze się ogrzać. Nie potrafił wytworzyć ciepła, które potrzebował mój organizm. Ubrany zgarnąłem swoje klucze i wyszedłem z mieszkania zamykając je dokładnie na klucz. Zszedłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki, a następnie skierowałem się w stronę komendy. Przeszedłem przez pasy uważnie rozglądając się na nich za niebezpieczeństwem związanym z autami. Zatrzymał mnie jednak lęk, który dopadł mnie gdy stanąłem przed wejściem do parku. Przełknąłem ciężko ślinę, bo obawiałem się tego, że on tam jest i czeka na mnie aż tylko wejdę do środka.

Zacisnąłem mocno dłonie w pięści gdyż musiałem przejść przez ten park. Nie mogłem się spóźnić do pracy, a iście naokoło zabierało dodatkowe minuty. Zrobiłem ledwo krok w przód i miałem ochotę już się wycofać oraz iść okrężną drogą, ale usłyszałem pisk opon więc ruszyłem biegiem przed siebie. Nie wiem czemu tak zareagowałem, ale może to trauma z tamtej nocy gdy zostałem potrącony. Lecz gdyby nie te piski to bym nie wszedł do parku, szybko szedłem do wyjścia, rozglądając się wokół i poszukując niebieskich włosów, które należały do mężczyzny, którego się przeraźliwie bałem. Na szczęście nie widziałem go, a po chwili wyszedłem z parku więc zostało mi tylko przejść jeszcze przez jedne pasy, alejkę, kolejne pasy i będę na miejscu. Przecież przez ten odcinek na pewno nic złego się nie stanie, a raczej nie powinno. Na szczęście droga minęła mi dość szybko więc wszedłem przez drzwi do recepcji.

-Dzień dobry szef - spojrzałem w lewą stronę widząc za okienkiem kadeta, skinąłem głową w jego kierunku i na spokojnie przeszedłem przez drugie drzwi wchodząc do głównego lobby.

Jak to zwykle trochę ludzi było, a policjanci w głównym lobby przy biurach obsługiwali ludzi, który przyszli zapewne zgłosić rabunek czy skargę. Od razu po prawej stronie wszedłem do szatni, która była o dziwo otwarta, a powinna być zamknięta biorąc pod uwagę to, że dużo ludzi tutaj chodzi. Już wiedziałem, że będę musiał znaleźć tego, który nie zamknął drzwi od szatni. Wszedłem do środka i skierowałem się na sam tył gdzie była moja szafka. Każde drzwi były zamykane choć w wielkości do nich były te same klucze. Jednak ja je trzymałem wraz z kluczami do domu, bo w końcu kto będzie wiedział o tym, że on służy do tego, a nie czegoś innego. Wpisałem kod do kłódki i zacząłem wyciągać swój mundur w który chciałem się przebrać. Nie spieszyłem się za bardzo, ale jednak chciałem już być przebrany by nie świecić swoimi bliznami. Poprawiłem kołnierz, który mi uciekł gdy ubierałem górną część munduru i wziąłem głęboki wdech. Potrzebowałem to zrobić choć nie wiedziałem dlaczego. Włożyłem swoje ciuchy do środka i zamknąłem drzwiczki szafki, a następnie złapałem za radio.

-103 status pierwszy - zgłosiłem, że wszedłem na służbę i wyszedłem z szatni zamykając ją na klucz. Pomimo kłódek na szafkach to jednak przede wszystkim powinniśmy zachować ostrożność, bo ludzie bywają różni i nie wiadomo po co tu przychodzą, ale nikt ich nie wygania. Sprawdziłem czy wszystko mam przy sobie z wyposażenia i chyba niczego nie potrzebowałem by dobrać z zbrojowni lecz na wszelki wypadek sprawdzę czy jest zamknięta. Jeśli szatnia była otwarta to nie wiadomo czy zbrojownię też nie zapomniano zamknąć. Jak na złość była otwarta więc wszedłem do środka patrząc czy ktoś jest w środku, ale było pusto więc znów musiałem zamknąć miejsce, które powinno być zamknięte. Ruszyłem w stronę schodów by wejść na pierwsze piętro i znaleźć się w swoim biurze. Droga minęła mi dość szybko choć kilku funkcjonariuszy próbowało do mnie zagadać gdy ja po prostu tego nie chciałem. Nie czułem się dziś wystarczająco dobrze by rozmawiać z kimś.

Otworzyłem kluczem drzwi od biura i wszedłem do środka nie odsuwając nawet rolet by zachować prywatność w pomieszczeniu. Dłonią poprawiłem włosy i powolnym krokiem szedłem do biurka za którym zasiadłem. Zalogowałem się do strony policyjnej, która pokazywała ilu funkcjonariuszy jest na służbie i jakie mają statusy czy różne informacje oczywiście była jeszcze jako aplikacja na tablety w samochodach czy nie tylko na nie, ale była bardziej spłycona. Przez chwilę zastanowiłem się co chciałem zrobić, bo miałem dwie rzeczy do sprawdzenia lecz gdzieś zapodziały mi się w głowie. Wchodziłem na ślepo na zakładki strony aż wpadłem na kamery. Otworzyłem szerzej oczy, bo przypomniałem sobie co miałem zrobić. Zacząłem szukać kamery, która nakierowuje się w stronę szatni oraz zbrojowni. Nie wiedziałem od której godziny mam patrzeć w końcu jest wcześnie rano więc dałem od północy i przyspieszyłem. Każdy zamykał aż znalazłem o piątej gagadka, który nie zamknął drzwi. Najlepsze jest to, że aktualnie jest na służbie.

-103 do 354 - powiedziałem na radiu - do mojego biura! - mimo iż nie miałem w ogóle ochoty na to wszystko, to był jednak mój obowiązek.

-10-4 - padł komunikat więc czekałem na niego nie wyłączając kamer gdyż chciałem je mieć jakby jednak stwierdził, że to nie on. Nim się obejrzałem rozbrzmiało pukanie w drzwi.

-Proszę! - rzekłem gdyż przy okazji gdy czekałem zacząłem układać papiery, które muszę przeglądnąć.

-Wzywał szef?

-Tak, siądź na krześle - powiedziałem, ale poczułem nagle ucisk w sercu lecz powstrzymałem się od tego aby po masować się po bolącym miejscu. Nie lubiłem tego co robiłem aktualnie i jak to brzmiało gdyż przypominało to moją przeszłość oraz spotkania w gabinecie Jamesa.

-Coś się stało?

-Tak. Powiedz mi czy jesteś świadomy co by się wydarzyło gdyby ktoś niepowołany wszedł do zbrojowni lub szatni?

-Nie rozumiem pytania? - powiedział zmieszany, ale w jego szarych oczach widziałem jak zmieszał się głębi duszy więc zapewne wie o co przeskrobał.

-Nie zamknięte drzwi od szatni i zbrojowni. Dziś o piątej byłeś w tych dwóch miejscach i nie zamknąłeś ich.

-Szefie może tak było, ale każdemu zdarza się coś takiego, co nie? - na jego czole pojawiła się kropla potu więc obawiał się konsekwencji. Nie oszukujmy się, ale on zwykle zapomina o pewnych sytuacjach czy rzeczach.

-Tobie zdarza się to notorycznie Fill - rzekłem zerkając na niego - ostatnie upomnienie z mojej strony, a jak wydarzy się to jeszcze raz to idziesz na zawias.

-Dobrze szef - powiedział i czekał aż mu powiem, że może iść więc mu machnąłem ręką, a on w ekspresowym tempie opuścił mój gabinet.

Westchnąłem ciężko i przetarłem dłonią twarz. Musiałem się uspokoić, zacząłem masować miejsce gdzie jest serce mając nadzieję, że to coś pomoże. Gdy tylko choć na chwilę przestało mnie boleć wyszedłem z kamer i wyszukałem Dragons w wyszukiwarce danych policyjnych. Na szczęście ogólnodostępna jest ta opcja na komendach, a nawet w innych regionach kraju. Przez to zawsze możemy dowiedzieć się z jakiego miejsca jest dana grupą mafijna czy osoba. Niestety ostatnie wzmianki o tej grupie były sprzed dziesięciu no może dziesięciu lat. Ostatnia notatka o nich mówiła o złapaniu trójki osób związanych z niebezpieczną mafią i oskarżonych w trybie natychmiastowym przez sąd na karę śmierci. Zebrane dowody wystarczyły by skazać ich na taką, a nie inną karę. Wiedziałem, że tak skończą i choć może gdybym coś zrobił nie zostaliby zabici, a James nie szukałby zemsty. Wpisałem jego imię i nazwisko by spojrzeć gdzie był przez ten czas, bo może wpadł mu jakiś mandat lub coś. Lecz jak na złość jego kartoteka była idealnie czysta aż zaczęło mnie zastanawiać jakim cudem osoba takich ambicji i intencji nie została nigdzie złapana lub przyłapana na złym uczynku.

Niepokój w moim sercu robił się coraz większy, bo to wygląda jakby zaszył się na te kilkanaście lat próbując odbudować swoją grupę, swoją potęgę, którą miał. Zaś teraz wrócił tylko po to by zniszczyć do końca moje życie. Jakby nie wystarczyło mu, że spowodował uszczerbek na mojej psychice i pogłębił bardziej we mnie tą nienawiść do samego siebie oraz życia wokół mnie. Chciałem się skupić na pracy więc musiałem odciąć swoje myśli czy uczucia, które we mnie były, chociaż w jakimś stopniu były zduszone przez leki depresyjne to jako policjant musiałem brać takie, które nie będą zakłócać mojego myślenia czy otępiać moją sprawność fizyczną. Skupiłem się na papierach przed sobą, które musiałem zrobić. Nim się obejrzałem była już pora obiadowa więc przydałoby się coś zjeść, a potem ruszyć na miasto w patrol chyba, że będę bardziej potrzebny tutaj więc zostanę. Wyszedłem z biura zajmując go na klucz na wszelki wypadek, bo obawiałem się nieproszonych gości w środku. Przeszedł obok podwójnego biura, które należało do dwójki ludzi z wyższym stopniem. Oczywiście oficerowie mieli jakieś biuro przyznane na parterze wraz z tymi stanowiskami na środku lecz zwykle dzielili się miejscem.

Wszedłem na stołówkę kierując się do lady na której było pudełkowe jedzenie. Spojrzałem na zestawy jedzeniowe i wybrałem sobie z kurczakiem w sosie, kluskami oraz dwiema sałatkami. To przynajmniej mnie bardziej interesowało niż te dziwne mięso z batatami. Siadłem sobie na uboczu i otworzyłem z folii pudełko z jedzeniem w którym był również drewniany widelczyk. Wziąłem się za jedzenie obiadu nie przejmując się tym ile funkcjonariuszy jest w tym miejscu i wytwarzają hałas przez swoje rozmowy.

-Dosiadam się - spojrzałem zaskoczony na Gregorego, który uśmiechnął się do mnie i usiadł naprzeciwko mnie z tym samym daniem co ja - nie przepadam za batatami nie są zbyt dobre.

-Yhym - mruknąłem wracając do jedzenia gdyż obecność szefa nie była dla mnie męcząca.

-Z kim wybierzesz się na patrol?

-Nie wiem - odparłem na pytanie gdyż miałem wrażenie, że chciałby mnie wziąć na wspólny patrol.

-Jak nie wiesz to jedziesz ze mną - odparł na co zmrużyłem powieki, ale skinąłem głową, bo skoro tak powiedział to też tak musi być.

Posiłek jednak zjedliśmy w ciszy nie biorąc pod uwagę gwar wokół nas, ale chyba Montanha stwierdził, że potrzebuje cisz0y. Szczerze mówiąc byłem wdzięczny za nią gdyż chyba właśnie tego było mi potrzeba w czasie jedzenia niż rozmowa, która wydłużyła by porę obiadową. Kiedy tylko zjedliśmy od razu wyrzuciliśmy opakowanie po jedzeniu, a ja ruszyłem w stronę swojego biura.

-Coś zapomniałeś? - zapytał szatyn na co pokręciłem głową na nie.

-Mam kilka papierów dla ciebie - oznajmiłem, bo rzeczywiście kilka się znalazło interesujących, które powinien on przejrzeć.

-To weźmy je pójdźmy do mojego biura to od razu je zamknę i jedziemy na patrol. Dobrze?

-Jasne - odparłem wyciągając z kieszeni klucze do drzwi. Sprawnie otworzyłem drzwi, a następnie wszedłem do biura podchodząc do biurka na którym było kilka kartek, które były dla stojeden. Podałem mu je gdy wyszedłem i zamknąłem drzwi ponownie na klucz upewniając się czy aby na pewno jest zamknięte. Ruszyliśmy w stronę schodów i musiałem przyznać, że byłem z kilka razy na górze, ale na krótko i nie miałem szansy się rozejrzeć tym bardziej, że trzecie piętro należy do FBI, które kontroluje tutaj naszą pracę. Gdyby nie szef tej organizacji to nigdy nie mieli głównej siedziby w takim miejscu lecz aktualnie mają choćby mają jeszcze jeden budynek do którego był kawałek drogi gdyż mieli cały budynek dla siebie niż tylko piętro. Na trzecim piętrze w sumie nie byłem oprócz przejścia po schodach na helipad jeśli można tak to nazwać lub spojrzenie w górę przez barierę.

Nim się obejrzałem byłem w gabinecie Gregorego i rozglądnąłem się po piętrze szukając czegoś interesującego, ale chyba nie do końca miało co mnie zainteresować. Gdy szef zamknął drzwi, czekało nas zejście tylko na podziemie i nie dziwiłem się dlaczego wolałem na dolnym piętrze biuro, bo przynajmniej nie ma tych wszystkich schodów w dół i w górę. Kiedy tylko udało nam się zejść po schodach na parking ruszyłem w stronę swojego samochodu.

-Myślałem, że pojedziemy moim - rzekł Montanha, ale ja pokręciłem głową na boki.

-Mój Dodge Charger potrzebuje ruchu i najlepiej aby go zatankować - oznajmiłem czekając na decyzję szefa.

-No dobra, ale jak przeze mnie będzie jakiś wypadek nie płacę ci za zreperowanie auta!

-Jasne - odparłem i otworzyłem swoje maleństwo do którego mogłem w końcu wsiąść. Szef zgłosił status, a ja ruszyłem w miasto kierując się do najbliższej w okolicy stacji paliw. Cisza panującą w samochodzie nie była w sumie taka zła wręcz można powiedzieć, że była przyjemna. Chyba każdy z nas potrzebował restartu od papierów i całego tego gwaru czy hałasu powodowanym przez ludzi wokół.

-Jak się czujesz po wczorajszym?

-Hm? - mruknąłem nie pamiętając za bardzo o czym jest mowa.

-Twój dziwny atak paniki Dante o to mi chodzi - wyjaśnił, a wspomnienia z wczorajszego dnia uderzyły we mnie. Zacisnąłem dłonie mocno na kierownicy, bo nie sprawdzałem telefonu wczoraj. Wręcz starałem się wyprzeć z głowy to wszystko co miałem.

-Jest dobrze - ledwo powstrzymałem się od zająknięcia się, bo nie chciałem by martwił się bezpodstawnie. W końcu dawałem sobie radę z tym w jaki sposób więc czemu miałbym prosić o pomoc i kogoś wplątywać w to bagno. 

Czy w telefonie będzie więcej wiadomości?
Czy coś się wydarzy podczas patrolu?

2320 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro