Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Granica moralności

Witam wszystkich serdecznie!
Czy zamiast robić zapas do BMD pisze oneshota? Tak XDDD ale nie żałuję
Nareszcie rozdział! Bolą mnie te braki wystawiania, ale niestety tak będzie do połowy czerwca :c
Sorry za spóźnienie, ale zajęcia miałam praktyczne
Życzę wszystkim miłego dzionka 💚

Siedziałem tu tak nie wiedząc co ze sobą zrobić. Oni wyglądali na zainteresowanych filmem gdy ja nawet nie wiedziałem co to jest. Zbytnio nie wolno było mi oglądać telewizji tylko siedziałem w pokoju nie robiąc w sumie nic albo fantazjowałem, bo to była jedna opcja ucieczki przed światem rzeczywistym. Jednak teraz nie wiedziałem co mam zrobić, bo wszystko co chciałem to straciłem bezpowrotnie. Pragnąłem tylko aby tata mnie pokochał, by mama była czuła jak na początku i czytała mi książki lub po prostu była. Maddi nie wymagałem wiele, bo była mała i nie była świadoma tego, że jak tata krzyczał to znaczyło coś złego. Wychowała się w krzyku, a teraz nie wiem co z moją siostrą i pewnie się nie dowiem. Nie sprowadzę na nią zagrożenia jakim są ci ludzie.

Chociaż ona zasługuje na dobre i spokojne życie. Wtuliłem się bardziej w swoje kolana i trzymałem nadal ten kubek nie potrafiąc jakoś się zmusić do tego aby go odłożyć na stolik przede mną. Nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić chociaż z rana przedstawione zostały mi zasady, które panują tutaj. Jednak nie czułem się pewnie ani też dobrze w towarzystwie tutejszych ludzi. Byli starsi ode mnie, ale nie jakoś tak bardzo lecz nie dawało mi to odwagi by choćby się ruszyć. Miałem się ich słuchać i wykonywać ich rozkazy. Brzmiało to bardzo głupio i nie podobało mi się to wcale, ale jednak chyba wolałem na ten czas robić to co każą, bo nie chciałem dostać kary. Nie pozwolili mi bym odłożył kubek, a ojciec zawsze mi coś kazał zrobić bądź krzyczał na mnie, że zrobiłem coś nie tak. Pociągnąłem nosem czując jak chce mi się smarkać gdyż ciepły napój pobudził mój nos i katar do działania.

-Masz - rzucił mu mi coś Emrys, ale nie zdołałem złapać przez to uderzyło mnie to w głowę, a następnie wpadło mi do pustego kubka. Nagle rozległ się śmiech na co zmrużyłem powieki nie za bardzo rozumiejąc dlaczego się śmieją.

-No Dante łapaczem to ty nie będziesz - zaśmiał się Chase i wziął ode mnie kubek, a następnie wyciągnął jak się okazało chusteczki. Wyciągnąłem dłoń aby wziąć od niego białą chusteczkę, a po chwili oczyściłem nosek z wydzieliny. Wziąłem głęboki wdech i wtuliłem się w swoje nogi na nowo tylko tym razem nie miałem w dłoni kubka. Drzwi otworzyły się gdyż wydały taki charakterystyczny dźwięk, a ja ciekawskim wzrokiem zerknąłem do tyłu, ale od razu pożałowałem tego. W drzwiach stanął szarooki blondyn, a na jego dłoniach jak i ubraniu była chyba krew jednak nie wyglądał na rannego. Więc nachodzi pytanie skąd to się wzięło na nim, a przede wszystkim do kogo należy.

-Szef każe byście ubrali młodego cieplej, bo chce mu coś pokazać na dole - poczułem jak serce zaczyna mi wolniej bić na słowa mężczyzny.

-Na dole oprócz produkcji mety nie ma nic interesującego - rzekł Chase, ale chyba zauważył to co ja - nie wiem czy powinien to widzieć w takim czasie.

-To decyzja szefa więc róbcie to co uważa za słuszne.

-Chodź Dante idziemy się ubrać - oznajmił na co stanowczo pokręciłem głową na boki, bo nie chciałem wręcz bałem się tego co mnie może spotkać tam na dole.

-Jazda gówniarzu, bo siłą cię wytargam na górę za kłaki! - przestraszony słowami piwnookiego od razu podniosłem się z kanapy i przerażony pobiegłem na górę.

-Naprawdę musiałeś?

-Tak, przynajmniej od razu znalazł się u góry, a nie wymyślał, że nie... - nie słyszałem więcej gdyż zamknąłem się w pokoju, który chyba należał do mnie. Brałem głębokie wdechy starając się uspokoić, bo przecież mi nic nie zrobią, a to wcale nie była krew na rękach blondyna. Wiedziałem jednak, że nie mogę tu siedzieć w nieskończoność, bo przecież kazano mi zejść do piwnicy. Serce biło mi niesamowicie szybko, ale otworzyłem trzęsącymi się dłońmi drzwi od szafy i wyciągnąłem za dużą na siebie bluzę, którą zarzuciłem na swoje barki i miałem nadzieję, że to wystarczy, bo szczerze mówiąc tu było cieplej niż na dole. Nagle rozległo się pukanie do drzwi na co spiąłem się cały, bo bałem się, że to Peter.

-Dante to ja, wchodzę! - odsunąłem się od drzwi w stronę łóżka i patrzyłem na to jak drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi Chase - Jesteś pewny, że w tym będzie ci ciepło? - zadał pytanie, ale ja tylko kiwnąłem głową nie umiejąc wydusić z siebie słowa - No dobrze więc chodź na dół.

Otworzył mi szerzej drzwi więc niepewnie przeszedłem obok niego i wyszedłem na korytarz stojąc w miejscu. W końcu miałem iść z nim więc nie chciałem robić za dużej samowolki. Przy nim zszedłem ponownie do salonu, ale nawet nie spojrzałem w stronę kanapy. Przy boku rudowłosego wszedłem do ala klatki schodowej i zeszłem na sam dół. Ciarki mnie przeszły gdy znów musiałem znaleźć się w tym ciemnym korytarzu, który wyglądał tragicznie. Słyszałem jakieś jęki bólu co powodowało, że bardziej się bałem jednak Chase prowadził mnie do samego końca korytarza. Jeszcze w tamtym pomieszczeniu mnie nie było i chyba nie chciałem być.

-No nareszcie! - na głos pana Jamesa aż zadrżałem z przerażenia. W jego oczach widziałem coś na wzór szaleństwa i radości przeplatanej ze złością. Jego biała koszula była brudna przez ciemny płyn. Poczułem jak łapie mnie za ramię i ciągnie w swoją stronę.

-Szefie nie wiem czy to dobry pomysł - powiedział Chase.

-Idealny przyjacielu… idealny pomysł w sam raz by pokazać mu co się stanie jeśli nie będzie się słuchać - czułem jak zacisnął mocniej dłoń na moim ramieniu przez to cicho pisnąłem z bólu nie mogąc powstrzymać tego. Przygotowałem się już na uderzenie z jego strony, ale nie dostałem przez to się zdziwiłem - chodź Dante pokaże ci co się dzieje gdy ktoś nie jest posłuszny.

Niechętnie ruszyłem z nim, bo nie miałem wyboru, ale teraz rozejrzałem się wokół i zauważyłem kraty. Widziałem chyba takie w jakieś książce i chyba znajdowały się w więzieniu. Czy to oznaczało, że jestem w więzieniu i ma zamiar mnie tu zamknąć, ale chciał coś pokazać. To oznaczało, że chciał mi pokazać gdzie wyląduje. Zauważyłem Toma, który stał nad kimś, a po chwili podniósł na siłę głowę tego kogoś. Od razu zauważyłem krew cieknącą po jego twarzy aż pobladłem i nie mogłem się ruszyć. Gdy zobaczyłem, że Tom coś wyciąga z kieszeni i to rozbłysło w mroku, który był delikatnie rozświetlony przez jedną żarówkę, co nie dawała zbyt dużo światła. Poczułem jak James łapie mnie za drugi bark i przytrzymuje w miejscu. Przełknąłem ciężko ślinę widząc gdzie zostaje przyłożone ostrze. Mężczyzna przede mną patrzył na mnie z współczuciem oraz odrazą choć nie wiem czy to drugie nie jest bardziej skierowane w stronę mężczyzny za mną.

-Już? - padło pytanie ze strony mężczyzny, który wpatrywał się w Jamesa.

-Masz coś jeszcze do powiedzenia nam?

-Nic co ci się przyda. Jednak jesteś potworem by dziecku niszczyć mózg!

-Cóż nie usłyszałem nic nowego. Rób swoje T - widziałem jak blondyn podwyższa szyję w górę, a po chwili ostrze przecięło krtań mężczyzny. Moje nogi ugięły się pode mną gdy krew bryznęła dosłownie wszędzie jak i na mnie. Nie potrafiłem utrzymać się na nich i miałem wrażenie, że wszystko co miałem w żołądku chce się wydostać. Zabił go na moich oczach, pozbawili go życia, bo tak chcieli - więc Dante już wiesz co się stanie gdy będziesz mi robić problemy - poklepał mnie po ramieniu i puścił, a ja nie mogąc się utrzymać, zsunąłem się na kolana. Patrzyłem się w martwego mężczyznę i mimo iż go nie znałem to otworzył ranę, którą udało mi się trochę za kleić z biegiem czasu. Jednak teraz rozdrapał ją perfidnie, a ból we mnie zmorzył się, bo mama też umarła w cierpieniu. Nie wiem nawet kiedy zacząłem płakać i nie potrafiłem zapanować nad swoim trzęsącym się ciałem.

-Dante! - ktoś krzyknął, ale ja myślami byłem tamtego dnia gdy ojciec krzywdził mamę gdy ona próbowała mnie ratować.

-Żałosny dzieciak - prychnął James i chyba popchnął mnie, że upadłem na ranną rękę. Natychmiast się za nią złapałem czując promieniujący ból z ramienia.

-James! Bo znów będzie problem z jego ramieniem! - poczułem jak ktoś mnie podnosi, ale widząc przed sobą tego martwego mężczyznę miałem ochotę zwymiotować.

-Trudno po to jesteś tu Chase aby leczyć. Dzieciak ma się nam przydać, a nie być członkiem naszej grupy.

-Mimo wszystko szefie sądzę, że nie powinien widzieć czyjejś śmierci - oznajmił Tom, który chyba poczuł się delikatnie winny mojej reakcji.

-Ja też uważam tak wystarczająco widzę w nim rzeczy, które nie ma normalny dzieciak, a on jednak ma! Teraz mu dokładasz traumę.

-NIKT Z WAS NIE MA PRAWA DECYDOWAĆ ZA MNIE! TO JEST MÓJ BACHOR I JA WIEM CO ROBIĆ! - skuliłem się bardziej i wtuliłem w Chase będąc przerażony krzykiem. Czułem się jak w jakimś koszmarze. Z jednego domu uciekłem gdzie mnie bito i karano za wszystko by trafić do jeszcze gorszego gdzie muszę robić coś co nie chce.

-Tak szef - odpowiedzieli cicho, a ja płakałem wtulony w nogę Chasa.

-Przestań beczeć gówniarzu! - zatrzęsłem się cały słysząc co powiedział, bo brzmiał jak ojciec. Zacisnąłem mocniej dłonie na nogawce spodenek rudego i powstrzymałem się ledwo od płaczu. Czułem jak duszę w sobie te emocje, ale nie mogłem wydać z siebie dźwięku, jedynie łzy spływały mi nadal po policzkach - Zabierz go do pokoju i nawet niech nie próbuje stamtąd wychodzić!

-Tak szefie - mruknął i poczułem jak chce się ruszyć, ale nie chciałem puszczać jego spodni - chodź Dante - chyba chciał mnie zachęcić do tego abym szedł, ale nie potrafiłem się ruszyć.

Przerażenie było silniejsze, a strach nie pozwalał na to by myśleć racjonalnie. Poczułem jak bierze mnie na ręce i teraz nie miałem w ogóle żadnych, ale względem tego, że mnie niesie. Chciałem po prostu wtulić się w poduszkę i nie wychodzić z pokoju już nigdy. Starałem się uspokoić, ale nie byłem w stanie przed oczami miałem ciągle widok przestraszonych oczu mamy. Gdy poczułem materac pod sobą od razu wtuliłem się w niego cały nie chcąc być widocznym dla świata. Słyszałem jak drzwi się zamykają od pokoju, a ja mocniej wtuliłem głowę w poduszkę próbując zdusić w sobie płacz. Chciałem do mamy, chciałem by mnie przytuliła i powiedziała, że będzie dobrze. Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy już to się nie stanie. Ona nie żyje, a ja utknąłem w mafii. Nie wiem nawet kiedy usnąłem przez zmęczenie płaczem i tymi emocjami, które dusiłem głęboko wewnątrz siebie. Jednak nie miałem spokojnego snu wręcz utknąłem w koszmarze z którego nie mogłem się wybudzić.

-Nnie zostaw… nie chce! - krzyknąłem do ojca kuląc się w kącie gdyż nie dał mi uciec, zatrzymał mnie, bo mama się nie ruszała, nie miała jak go powstrzymać czy zatrzymać. Miałem wrażenie, że podciął jej gardło, a ja sam czułem jak nie mogę złapać oddechu widząc jak idzie w moją stronę. Jednak gdy zbliżał się coraz bardziej wszystko traciło swój kolor, wszystko zmieniało się, a na miejsce domu wchodził jakieś pomieszczenie. Zrozumiałem, że znajduje się w rogu więzienia, a przede mną stał on z nożem w dłoni. Postać mamy zmieniła się na tego mężczyznę z dziś. Spojrzałem przerażony w piwne oczy, które zmieniały się w zieleń. Mimo iż stał przede mną z nożem czułem jak mnie dotyka, zacząłem się rzucać by mnie puścił by mnie zostawił. Lecz czułem jak dociska mnie bardziej.

-Dante - wydobył się cichy głos z ust blondyna, który był cały w krwi. Powodował, że serce biło mi znacznie szybciej niż ciało, ale on nadal wypowiadał moje imię aż poczułem jak mną trzęsie.

-Dante! - otworzyłem oczy przerażony widząc światło nad sobą od razu je zamknąłem, ale nie potrafiłem opanować swojego bicia serca.

-Mogę mu zajebać?! Spało mi się tak dobrze! - to był Peter wkurzony wręczy co nie powodowało mojej radości lecz większy lęk.

-Zamknij się - mruknął Aron jako jedyny chyba był spokojny.

-Stresujecie go bardziej sobą.

-A co my mu zrobiliśmy takiego Chase…hmm?

-Nie wiem, ale jego serce bije strasznie szybko i nie naturalnie więc jest przerażony - słyszałem ich rozmowę, ale nie potrafiłem otworzyć ponownie oczu. Lękałem się, że zobaczę jego.

-Uspokój go, bo chcę spać, a nie da się gdy się drze jak opętany!

-A czy moja wina Peter, że James sobie wymyślił to by zabijać na jego oczach? To teraz są skutki tego! - byli poirytowani i to wszystko moja wina, bo przeze mnie nie śpią - Chodź Dante zrobię ci herbatę - powiedział i wziął mnie z łóżka przez to od razu wtuliłem się w niego mimo iż nie chciałem.

-Myślisz, że herbata rozwiąże problem? Chyba ci się poprzestawiało w głowie!

-Przestań Peter, bo zaraz pójdę na skargę na ciebie. Chase wie co robi więc idziemy spać!

-Dobra - burknął gdy my szliśmy już w stronę schodów. Po chwili czułem jak kładzie mnie na krześle więc niepewnie otworzyłem oczy starając się rozejrzeć po pomieszczeniu. Wziąłem głęboki wdech i wydech starając się uspokoić zbyt szybko bijące serce. Chase postawił przede mną herbatę na którą spojrzałem bardzo niechętnie. Nawet nie wiedziałem kiedy ją zrobił.

-No napij się dobrze ci zrobi - mimo iż chciałem to jednak się bałem, że zaraz będzie krzyczeć na mnie iż nie chce pić - no Dante możesz przecież się napić nic ci się nie stanie - trzęsącymi dłońmi sięgnąłem niepewnie po kubek i upiłem łyka.

-Co to były za krzyki? - zdrętwiałem cały słysząc głos mężczyzny i nie potrafiłem wziąć oddechu.

-Nic takiego. Młody miał koszmar, ale jest wszystko pod kontrolą - dłonie tak bardzo mi drżały iż miałem wrażenie, że zaraz się obleje tą herbatą.

-Rozumiem - widziałem jak przeszedł obok mnie i ruszył do czajnika - może rzeczywiście za bardzo naciskałem.

-Trochę za bardzo James, dzieciak jest istnie przerażony. No Dante pij herbatę - spojrzałem na Chase i wziąłem kolejny łyk choć gardło miałem zaciśnięte, ale był tu on. Nie chciałem kary, nie chciałem by mnie krzywdził.

-Yhym - mruknął, ale od razu spuściłem wzrok widząc jak na mnie się patrzy blondyn - puść mu jakąś bajkę. Może to mu pomoże zapomnieć o tym.

-Dobrze - odparł idąc do salonu, a ja zostałem sam na sam z mężczyzną, którego się lękałem - chodź Dante usiądziesz sobie na kanapie! - zawołał mnie, ale spojrzałem na blondyna, bo przecież to on powiedział, że należę do niego więc powinienem się jego chyba słuchać najbardziej. Widziałem jak mruży powieki, ale skinął głową w stronę salonu. Niepewnie zsunąłem się z krzesła i wziąłem kubek gdy byłem pewny, że moje nogi mnie utrzymają.

Kim był ten mężczyzna, który został zabity?
Do czego będzie zdolny James?

2340 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro