płacz.
Krtań krzykiem wypchana po brzegi
I cisza na moim języku.
Łzy po cichu spływają
Po obolałych od uśmiechu policzkach
Tak cicho bym ich nie zauważyła.
Nie dopilnowałam i uciekły
Łzy, które błagałam o pozory mojej własnej siły
A teraz moje oczy są puste
A ja czuję się bezsilna jak róża
Której kolce były złudne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro