9.Wyglądasz świetnie jak zawsze
Tradycyjnie leżałam z Wiką na kanapie oglądając jakąś meksykańską telenowelę bez polskiego tłumaczenia przez co moja przyjaciółka krzywiła się niemiłosiernie nie rozumiejąc ani słowa z tego co mówili całkiem przystojni aktorzy. Starałam się tłumaczyć jej to na bierząco nie mając najmniejszego problemu ze zrozumieniem języka hiszpańskiego. Wpakowałam sobie do ust łyżkę budyniu czekoladowego, z którym miskę trzymałam w ręce. Mimo iż nie za bardzo przepadałam za takimi rzeczami moja przyjaciółka to uwielbiała i dosłownie zmuszała mnie do jedzenia tej mieszanki mleka i proszku. Dziewczyna jęknęła i potrząsnęła moją nogą zmuszając mnie tym samym do przetłumaczenia jej kolejnych zdań. Wstałam z kanapy zwalając ją tym samym z siebie i podeszłam do kuchennej wyspy sięgając po dzwoniący telefon. Nacisnęłam zieloną słuchawkę po czym przyłożyłam urządzenie do ucha gestem ręki uciszając domagającą się uwagi dziewczynę. Zamieniłam dosłownie kilka zdań ze starszym bratem, który nie mógł zadzwonić bez powodu. Przestałam już dawno wierzyć w bajeczki, że chciał się dowiedzieć co u mnie słychać. Za każdym jego telefonie do mnie krył się skryty cel. Ostatnim razem było to zwolnienie chaty na jego przyjazd do kraju, wcześniej wymyślił sobie, żebym napełniła barek ojca w salonie, żeby mógł swobodnie przyjechać i, żeby nie musiał biegać do sklepu. Sprawnie go spławiłam rozłączając się po chwili. Wróciłam na kanapę odwracając się tyłem do telewiora po czym ułożyłam głowę na poduszce. Olałam pretensje przyjaciółki, która domagała się dalszego tłumaczenia i zasnęłam dosłownie po chwili mimo iż było przed dziesiątą rano.
- Karolina, obudź się! - do moich uszu dobiegł krzyk Wiktorii - Masz gościa.
Przetarłam oczy i odwróciłam głowę, żeby ujrzeć rozbawioną twarz stojącego na samym środku salonu Łukasza. Wciąż miał plaster nad brwią i wyglądającą na mocno poszkodowaną wargę. Włożył ręce do kieszeni, a jego biała bluzka doskonale opinała jego mięśnie.
- To ja może ten... - powiedziała Wika palcem wskazując na swój pokój - Ja może was zostawię.
Zniknęła w jednym momencie zatrzaskując drzwi do swojej części mieszkania. Pokręciłam ze śmiechem głową po czym usiadłam.
- Co cię sprowadza? - spytałam z uśmiechem
- Chciałem sprawdzić jak się masz. - odpowiedział
- To raczej ja powinnam to sprawdzić.
- Wszystko jest okej. - zapewnił - Byłem w szpitalu, z wargą i brwią wszystko jest w porządku, żeber też mi nie połamał, więc będę żyć.
- To dobrze. - odetchnęłam - Przepraszam za moje nieogarnięcie...
Spodziewałam się, że nie wyglądałam czarująco w rozwalającym się koku, dresie i bez grama makijażu na twarzy.
- Wyglądasz świetnie jak zawsze. - uśmiechnął się szeroko poprawiając czarną kurtkę, którą miał na sobie - To może zamiast kolacji romatyczne śniadanie w McDonaldzie?
- Miałyśmy iść na siłownię. - oznajmiłam składając koc
- To najpierw pójdziemy na siłownię, a potem pojedziemy na Maca? Co ty na to? - spojrzałam na niego ze skrzywionymi brwiami
- Myślałam, że jesteś fit.
- Przecież jestem! - zaśmiał się - To jak będzie?
- Daj mi kilka minut. - poprosiłam
Rozsiadł się wygodnie na kanapie krzywiąc brwi na widok tym razem argentyńskiej telenoweli, zaś ja zajrzałam do pokoju przyjaciółki zmuszając ją do wycieczki na siłownię.
- To może wy się razem popoccie na siłowni, albo tam... - wskazała na mój pokój - A ja pojadę na pizzę?
- Zapomnij. - prychnęłam - Idziesz z nami.
Rzuciłam w nią torbą sprawiając, że jęknęła odwracając się na pięcie i znikając w swoim pokoju. Również spakowałam torbę i przebrałam się w jeansy i czarną bluzę z kapturem zakładaną przez głowę nie mając dzisiaj ochoty zupełnie na nic. Związałam włosy w wysokiego kucyka i byłam gotowa, zaś dziewczyna ruszała się jakby chciała a nie mogła.
- Czy ty uważasz, że jestem gruba? - wyszła oburzona z pomieszczenia - To, że teraz ważę pierwszy raz w życiu więcej od ciebie nie znaczy, że muszę latać na siłownię.
- Zamknij się lepiej i ruszaj się szybciej. - wywróciła oczami zakładając buty
- Gotowe? - nasz były nauczyciel podniósł się z kanapy kompletnie znudzony naszą ulubioną telenowelą
- Nie cierpię was. - burknęła Wika po czym wyszła obrażona
- A ty na siłownię z tym brzuchem? - odwróciłam się w stronę mężczyzny wyciągając klucz z zamka
- Mam zakaz, ale chętnie popatrzę. - uśmiechnął się łobuzersko
- Nie ma opcji! - nie widomo skąd po klatce schodowej rozszedł się głośny krzyk Wiktorii - Nie będziesz patrzył jak się pocę!
- Dołączam się do niej. - ponownie skierowałam swój wzrok na mężczyznę
- No dobra. - wywrócił oczami - W takim razie pojadę na zakupy, bo muszę kupić kilka rzeczy i przyjadę po ciebie na siłownię. Gdzie chodzisz? Tu za rogiem?
- Tak. - skinęłam głową - Daj nam jakieś dwie godziny.
- Oczywiście. - uśmiechnął się po czym wspólnie pokonaliśmy schody
Dosłownie pół godziny później pociłyśmy się z Wiką na siłowni ciesząc się, że nie pozwoliłyśmy matematykowi iść z nami. Skończyłyśmy jakoś po godzinie dszięki czemu mogłyśmy w spokoju wziąć prysznic. Założyłam białą bokserkę wpuszczając ją w jeansy, a na wierzch założyłam wcześniej wziętą bluzę odczuwając dzisiaj szczególne ochłodzenie. Spięłam włosy w niechlujnego koka po czym opuściłam szatnię tuż za przyjaciółką zarzucając torbę na ramię. Wyszłyśmy z budynku, zaś Wika pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę naszego bloku przewidując, że za chwilę będzie padać. Czułam się jakbym mieszkała w Londynie przez to, że nie było dnia bez opadów deszczu. W sumie nie miałam nic do takiej pogody, więc jakoś mi to nie przeszkadzało, jednak ci co preferowali słońce mieli spory problem.
- Ile kalorii spaliłaś, bo zastanawiam się czy dasz radę je wszystkie uzupełnić? - odwróciłam się gwałtownie
- Musisz mnie straszyć?! - spytałam z oburzeniem
- Chodź, bo będzie padać. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem kierując się w stronę samochodu
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w planowanej restauracji zajdając się jedzeniem, którego żadne z nas nie powinno tykać.
- Kamil mnie zabije jak się dowie. - mężczyzna pokręcił głową wkładając do ust kolejnego frytka
- Śmiem twierdzić, że on w ostatnim czasie często tutaj bywał.
- Racja. - skinął głową - Trochę mu się przytyło, co?
- Ale tylko tak troszeczkę. - zaśmiałam się
- Za to u ciebie podobno poszło w drugą stronę? - spuściłam głowę kotynuując jedzenie - Nie musimy o tym gadać, ale właściwie to dlaczego?
- Nie chcę o tym mówić. - pokręciłam głowę wlepiając wzrok w widok za szybą
- Rozumiem. - uśmiechnął się
Prawda była taka, że podczas pobytu w Argentynie szybko zorientowałam się, że tamtejszego jedzenie nie przełknę. Przez to wpadłam na pomysł, że to idelany moment, żeby pokazać mojej matce, że mogę schudnąć. Ta kobieta przez cały czas wmawiała mi, że wyglądam jak tłusta świnia. Chodziła do pracy i zachwycała się figurami córek swoich koleżanek stwierdzając, że swojej wstydzi się wypuścić z domu. Przecież nie ważyłam wtedy nawet siedemdzesięciu kilo! Od zawsze wiedziałam, że nigdy nie osiągnę firgury modelki i nigdy nie chciałam jej mieć. Jeszcze przed wyjazdem cięłam się po udach zraniona jej słowami naznaczając się kolejnymi bliznami w tajemnicy przed całym światem. Na wymianie udawałam, że jadłam, a w rzeczywistości chowałam jedzenie, albo używałam różnych innych metod, żeby tylko nikt niczego nie zauważył. Kiedy matka zobaczyła mnie na lotnisku była zachwycona, lecz po chwili stwierdziła, że jeszcze z dziesięć kilo i byłoby idelanie. Przez chwilę nawet pożałowałam, że chciałam jej cokolwiek udowadniać, ale ostatecznie pozostałam przy wadze pięćdziesięciu kilogramów. Zupełnie nikt nie wiedział o tej historii, a ja nie miałam zamiaru jej nikomu ujawniać. W moich oczach pojawiły się łzy, które próbowałam cofnąć za pomocą rzęs.
- Ej. - złapał mnie za rękę - Nie płacz. Przepraszam, że zacząłem ten temat.
- Nie masz za co przepraszać. - pokręciłam głową - Po prostu to bardzo długa historia.
- Okej. - uśmiechnął się - Nie będę więcej o to pytać.
- A jak ci leci praca w naszej wspaniałej szkole? Której klasy jesteś wychowawcą? - zmienił temat
- Piątej. - spojrzałam na niego zdziwiona - Chyba trochę się zestarzałem i straciłem siłę do licealistów. Mam tylko dwie klasy.
- Tego się nie spodziewałam. - oznajmiłam - Myślałam, że nie masz siły do dzieciaków z podstawówki.
- Bo nie miałem. - wzruszył ramionami - Ale gwałtownie coś się we mnie zmieniło.
- Rozumiem. - kiwnęłam ze zrozumieniem głową i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym znajdowało się powiadomienie oznaczające nieodebrane połączenie od Wiki - Chyba muszę wracać do domu. Wika pewnie znowu zepsuła pralkę.
- Odwiozę cię. - wstał zaraz po mnie
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego
************************
Ja chyba za szybko dodaję te rozdziały, ale od poniedziałku znowu nie będzie nic przez prawie dwa tygodnie, bo znowu wyjeżdżam dlatego też tak piszę. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Czy Karolina wyjawni Łukaszowi swój sekret dotyczący wagi?
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro