Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

56.To już jest jakiś szczyt, panie Karaszewski.

Swój poranny makijaż zakończyłam naklejeniem plastra na niewielką już ranę na czole. Sparwnie ułożyłam włosy i wyszłam z łazienki mijając się w drzwiach z Baśką. Weszłam do kuchni sięgając po kubek herbaty stojący na blacie i upiłam duży łyk sekundę później wstawiając kubek do zlewu. W mieszkaniu od samego rana panował zamęt, a wszystko przez to, że była o jedna osoba więcej i nie zdążyliśmy opracować grafiku poruszania się po lokum. Na szybko wrzuciłam do torby teczkę z potrzebnymi mi dokumentami i założyłam płaszcz oraz buty zaraz po tym zarzucając torbę na ramię.

- I tak wyjdziesz bez pożegnania? - głos Łukasza zatrzymał mnie kiedy położyłam dłoń na klamce

Wywróciłam oczami jednocześnie odwracając się na pięcie i szybko podeszłam do mojego chłopaka składając na jego ustach czuły pocałunek.

- Uważaj na siebie. - uśmiechnął się 

- Oczywiście. - odpowiedziałam mu tym samym i zapięłam przed ostatni guzik jego jasnoniebieskiej koszuli po czym opuściłam mieszkanie z szerokim uśmiechem na twarzy

Łukasz

- Ona jest po prostu świetna. - powiedziała Baśka wychodząc z łazienki i jednocześnie wycierając ręcznikiem włosy

- Kto? - spytałem jak głupi potrząsając głową i jednocześnie wyrywając się z transu wpatrywania się w drzwi wejściowe

- Jak kto? - prychnęła - Karolina. To jakiś cud, że ty na nią trafiłeś. 

- Wiem. - pierwszy raz od bardzo dawna o ile nie pierwszy raz w życiu zgodziłem się z moją siostrą w kwesti jakiejś poważnej sprawy

- W dodatku totalnie zgłupiałeś na jej punkcie. Jeszcze bardziej niż na punkcie Ani w gimnazjum! - posłałem kobiecie mordercze spojrzenie postanawiając jednocześnie nie odnosić się do jej słów

- Wychodzę. - oznajmiłem wyciągając z szafy czarny płaszcz i założyłam go na siebie po czym złapałem w dłoń tego samego koloru torbę - Klucze masz na stole.

- Oczywiście, braciszku! - krzyknęła z łazienki - A do tematu Ani jeszcze wrócimy, bo ostatnio ją widziałam!

Westchnąłem opuszczając mieszkanie i ekspresowo pokonałem schody kierując się do samochodu. Godzinę później byłem już w szkolę wraz z nauczycielką hiszpańskiego sprawując dyżur na przerwie, której długości nawet nie znałem.

- Jak się trzyma Karolina? - spytała nagle Monika 

- Wydaje mi się, że jest nieźle. Znaczy się teraz jest świetnie, ale najgorzej jest wieczorem, wiadomo. Wtedy wszystko do niej wraca i nie może spać. - oznajmiłem zaraz po tym ruchem ręki zatrzymując biegnących uczniów

- Z czasem i sen jej się ureguluje, ale... nawet nie wiesz jak się cieszę, że się trzyma. Ona ma ogromną tendecję do zamartwiania się wszystkim, więc to jakiś cud, że normalnie funkcjonuje. Obawiałam się, że będzie potrzebowała psychologa, terapii, a wystarczyłeś jej ty. Stanąłeś na wysokości zadania, Łukasz. 

- Zawsze staję. - uśmiechnąłem się szeroko sprawiając, że prychnęła kręcąc z niedowierzeniem głową

- Cieszę się, że humor się ciebie trzyma. - zaśmiała się - Wiesz co z Anitą? Jakaś ostatnio dziwna. Nawet o ciebie nie pytała. 

- Dałem jej kosza na wycieczce i do tamtej pory nie gadamy. - wzruszyłem ramionami 

- A znacie już sprawcę tego całego wypadku? - spojrzałem na nią zdziwiony zadanym pytaniem

- Jeszcze nie. - pokręciłem przecząco głową - Myślisz, że to może być... Anita?

- Nie wiem, ale po tej kobiecie spodziewałabym się wszystkiego, naprawdę wszystkiego. Jest nieobliczalna. 

- Co to to wiem. - oznajmiłem 

- Właśnie! - uderzyła się dłonią w czoło - Zapomniałabym o najważniejszym co miałam ci powiedzieć.

- Słucham. - rozłożyłem z rozbawieniem ręce

- Mógłbyś pogadać z Karoliną, bo potrzebuję pomocy w przygotowaniu olimpiady z hiszpańskiego? Układanie zadań i te sprawy. Wiesz o co chodzi... a jak jesteśmy w temacie to ile dałeś zadań?

- Tak szczerze to nawet o tym zapomniałem.

- Jednak jesteś niepoważny. - westchnęła kręcąc głową - Gubisz sprawdziany, zapominasz o olimpiadach i co najważniejsze nie wiesz, które klasy uczysz. To już jest jakiś szczyt, panie Karaszewski. 

- Mogłaby pani nie zamieniać się w panią Dąbrowską, pani Michalska? - zaśmiała się na moje słowa, a dzwonek sprawił, że korytarz wypełnił krzyk - Powiem jej, żeby do ciebie zadzwoniła.

- Przyda się, bo do niej się dodzwonić graniczy z cudem. - stwierdziła po czym oboje rozeszliśmy się w stronę swoich sal

Otworzyłem pracownię informatyczną wpuszczając do środka uczniów czwartej klasy.

Karolina

Kiedy tylko przekoryczłam próg budynku uczelni rozpoczęły się szepty i spojrzenia skierowane w moją stronę. Bez słowa skierowałam się w stronę stojącej niedaleko Agaty, która przywitała mnie z uśmiechem. Objęła mnie ramieniem i wspólnie ruszyłyśmy w stronę dziekanatu gdzie miałam zanieść wszystkie dokumenty. 

- Kiedy wracasz na zajęcia? - spytała dziewczyna kiedy opuszczałyśmy sekretariat

- Niedługo. - odpowiedziałam z uśmiechem starając się ignorować spojrzenia innych studentów - Kto puścił plotę?

- Staramy się to ustalić, ale jak na razie marnie nam to idzie. - westchnęła Agata - Ale nie przejmuj się nimi. Pogadają i przestaną.

- Wiem. - wzruszyłam ramionami - Przepraszam cię, ale chyba pojadę już do domu. Nie czuję się najlepiej.

- Jasne. Dzwoń jakby coś się działo. - uśmiechnęła się szeroko i zamknęła w swoim szczelnym uścisku

Wróciłam do domu gdzie spędziłam następne kilka godzin nie robiąc tak naprawdę nic konkretnego. Dopiero kiedy zadzwonił do mnie Łukasz z informacją, że jestem potrzebna nauczycielce hiszpańskiego ruszyłam się z domu, żeby pojechać do szkoły. 

- Jak dobrze, że jesteś! - Monika przywitała mnie na samym środku korytarza przepełnionego uczniami

Rozejrzałam się dookoła i odwzajemniłam uścisk nauczycielki, która zaciągnęła mnie do sali językowej, w której zaraz po dzwonku pojawili się uczniowie. Zdjęłam płaszcz kładąc go na jednej z ławek, a obok zostawiłam torebkę telefon chowając do tylnej kieszeni jeansów. Nauczycielka podała uczniom zadania, które mają wykonywać.

- Potrzebuję twojej pomocy przy układaniu zadań do olimpiady. Teoretycznie mogłabym sama to ułożyć, ale stwierdziłam, że co dwie głowy to nie jedna.

- A nie chciałaś czasem znaleźć mi zajęcia? - skrzywiłam podejrzliwie brwi - W porozumieniu z Łukaszem?

- Nie wpadłam na to, ale rzeczywiście to ma sens. - stwierdziła 

Złączyłyśmy dwie ławki ułatwiając sobie tym samym pracę po czym usiadłyśmy zaczynając tym samym dyskusję nad zadaniami do olimpiady. W między czasie lekcje się skończyła w skutek czego zostałyśmy same. 

- Monika, potrzebuję... - znajomy głos sprawił, że obie spojrzałyśmy w stronę drzwi

W wejściu do sali stał mój przystojny facet z plikiem jakichś kartek w dłoni. Skrzywił zdziwiony brwi i zamknął drzwi po czym skierował się w naszą stronę. 

- Nie spodziewałem się, że tak szybko się tu pojawisz. - uśmiechnął się po czym obdarzył moje usta pocałunkiem

- Nie miałam wyjścia. - wzruszyłam z rozbawieniem ramionami

- Czego potrzebujesz, młody człowieku? - spytała kobieta podnosząc się z miejsca

- Kodów do olimpiady.

- Ja kiedyś z tobą zwariuję! Powinieneś odebrać je tydzień temu!

- Mówiłem ci przecież, że zapomniałem, a wiem, że odebrałaś moje. - nauczycielka wywróciła oczami jednocześnie kręcąc z niedowierzeniem głową i otworzyła szufladę biurka wyciągając z niej potrzebną rzeczy - Co ja bym bez ciebie zrobił, koleżanko?

- No ja właśnie nie wiem. - westchnęła - A co robisz?

- Muszę ułożyć te zadania.

- A nie masz teraz czasem spotkania samorządu? - jego źrenice powiększyły się dwukrotnie kiedy spojrzał na zegarek 

- Wrócę do was za godzinę. - oznajmił i dosłownie wybiegł z sali

Zaśmiałyśmy się jednocześnie wracając do naszego zajęcia.

- To świetny facet, ale tak nieogarnięty, że czasami nie mam do niego siły. - kobieta nagle pokręciła głową

- Tylko w szkole jest taki nieogarnięty. - oznajmiłam

- Serio? - spojrzała na mnie zdziwiona

- Serio. - skinęłam głową

Jeszcze prawie godzinę zajęło nam układanie tych cholernych zadań, które jakimś cudem udało nam się skończyć. Zaczęłam się zbierać jednocześnie żegnając się z nauczycielką kiedy do sali wszedł mój chłopak ze swoim ubraniem w ręce. 

- Widzę, że możemy już jechać. - powiedział zarzucając torbę na ramię

- Dobrze widzisz. - stwierdziłam

Wspólnie opuściliśmy szkolny budynek kierując się w stronę samochodu nauczyciela. Do tej pory nie mogłam uwierzyć w fakt, że przyjechałam do szkoły autobusem co naprawdę nie zdarzało mi się za często. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro