55.Zawsze mogłeś zostać zaganiaczem małp na safari
Tydzień później...
Nie potrafiłam za nic zrozumieć czym tak naprawdę zasłużyliśmy sobie na to, że nigdy nie mogliśmy pospać dokładnie tyle ile byśmy chcieli. Zawsze musiał pojawić się ktoś komu wybitnie zależało na wyrwaniu nas ze snu i chociaż nie wiedziałam kto stał za drzwiami mieszkania i uporczywie naciskał dzwonek już miałam ochotę zamordować tą osobę i z pewnością każdy sąd by mnie za to uniewinnił. Rozgrzane ciało Łukasza powoli odsunęło się od mojego i chyba to właśnie on miał zamiar wstać. Powoli podniosłam powieki kierując na niego swój wzrok.
- Ja pójdę. – szepnął i półnagi wyszedł z sypialni
Schowałam twarz w poduszkach mając zamiar ponownie zasnąć, lecz nie było mi to dane przez głos Baśki dobiegający z przedpokoju.
- Bracie, musisz mi pomóc! – niemalże krzyknęła
- Cicho! Jest siódma rano. – uciszył ją mężczyzna
- U mnie w bloku wysiadło ogrzewanie i jest zimno jak cholera! Musisz mi pomóc.
- Jak mam ci niby pomóc?
- Mogę zamieszkać z wami?
Podniosłam się z łóżka i wcześniej przecierając twarz dłońmi wyszłam z sypialni spotykając się ze spojrzeniami.
- Góra tydzień, przyrzekam. Nie będę wam przeszkadzać, naprawdę. – przyłożyła dłoń do piersi
- Nie możesz iść do Dawida albo do jakiejś koleżanki? – westchnął mój chłopak przeczesując palcami włosy
- Jakbym miała codziennie od Dawida dojeżdżać do pracy chyba bym zbankrutowała, a większość moich koleżanek mieszka z facetami, więc ta opcja odpada.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale twój brat też mieszka z dziewczyną. – spojrzałam błagalnie na Łukasza nie wierząc w jego słowa
- Nie ma problemu. – oznajmiłam – Ja to nawet się cieszę.
- Dzięki! – dziewczyna rzuciła mi się na szyję odcinając mi dopływ tlenu
Mężczyzna spojrzał na mnie z chęcią mordu wymalowaną na twarzy i jednocześnie wykonał charakterystyczny gest świadczącym o tym, że właśnie skazałam nas na siedem dni cierpienia.
- To wy sobie idźcie jeszcze spać, a ja zrobię wam śniadanie. – jednocześnie spojrzeliśmy na Basię, która zdawała się mówić całkiem serio
- Siostro, nie baw się w gosposię. Błagam. – ponownie westchnął nauczyciel – Ale do snu wrócimy, prawda?
Spojrzał na mnie, a gdy skinęłam głową skierowaliśmy się w stronę sypialni zasuwając za sobą przesuwane drzwi.
- Nawet nie wiesz w co nas wkopałaś. – pokręcił głową zajmując swoją część łóżka
- Jakoś to przeżyjemy. – zaśmiałam się jednocześnie zdejmując szlafrok po czym rzuciłam go na fotel i również zajęłam miejsce na materacu
Po chwili leżałam już przytulona do mojego faceta i ponownie odpłynęłam podczas gdy on oglądał w telewizji jakiś mecz siatkówki. Obudziłam się jakąś godzinę później w dokładnie takiej samej pozycji jak zasnęłam. Odchyliłam lekko głowę spoglądając na wciąż oglądającego mecz Łukasza, który lekko się uśmiechnął i ponownie mnie do siebie przytulił. Ostatni tydzień był dla nas naprawdę trudny, jednak to, że spędziliśmy go razem praktycznie nie wychodząc z łóżka sprawiło, że czułam się trochę lepiej. Jednocześnie czułam się gotowa do powrotu na uczelnię co od razu spotkało się z protestem mojego partnera.
- Nie miałeś czasem dzisiaj wracać do pracy? - przypomniałam sobie nagle
- Zaczynam o trzynastej. - oznajmił - Dwie klasy pojechały na wycieczkę, jedna ma jakieś warszataty, ale za to jutro muszę zostać po lekcjach, bo wkopali mnie jako opiekuna samorządu. Super co? Nie mam nawet pojęcia kto jest w tym samorządzie.
- To się dowiesz. - wzruszyłam ramionami, a głośny krzyk Baśki wołającej nas sprawił, że mój chłopak wywrócił zirytowany oczami
Kiedy Łukasz i Baśka pojechali do pracy ja wzięłam się za nadrabianie zaległości ze studiów, któych było do groma, ale to naprawdę do groma. I pomyśleć, że to jeszcze nie było wszystko. Musiałam jak najszybciej wrócić na uczelnię, żeby nie narobić sobie jeszcze większych zaległości, bo jeżeli liczba tego jeszcze się powiększy nie wygrzebię się z tego do końca roku przynajmniej.
Łukasz
- Pierwiastek z szesnastu to dwa? - uniosłem zdziwiony brwi widząc poziom moich własnych uzniów
Poprawiłem się na obrotowym krześle i wziąłem głęboki wdech dyktując biednemu skazańcowi kolejny przykład. Odpowiedzi ustne. Kto ich nie kocha, prawda?
- Jeden, siadaj. - westchnąłem jednocześnie wpisując ocenę do dziennika elektronicznego - W takim razie pierwiastki po raz tysiąc dziewiędziesiąty trzeci.
Głośny jęk uczniów klasy siódmej wypełnił klasę podczas gdy ja zabrałem się za wypisywanie na tablicy kolejnych przykładów. Odetchnąłem w duchu kiedy zadzwonił wreszcie dzwonek na przerwę i zamknąłem oczy odchylając się na krześle. Dopiero co wróciłem do pracy, a już miałem jej dość i moje wnętrze zdecydowanie potrzebowało urlopu. Długiego urlopu. Dosłownie sekundę później przeklnąłem pod nosem kiedy kolejni uczniowie zaczęli wchodzić do sali równo z dzwonkiem. Druga klasa liceum zajęła swoje miejsca jak zawsze patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Powoli wstałem opierając się biodrem o biurko i skrzyżowałem ręce na piersiach przyglądając się moim podopiecznym.
- Nie oszukujmy się. - spojrzał za okno gdzie panowała deszczowa aura - Pogoda jest jaka jest, godzina nienajwcześniejsza, mi się nie chce, wam tym bardziej dlatego propnuję, że zrobicie wybrane trzy zadania ze sto dwudziestej i jesteście wolni.
Uczniowie zgodnie skinęli głowami i częściowo wzięli się do roboty podczas gdy ja wróciłem na miejsce i wyjąłem z kieszeni telefon rozpoczynając tym samym esemesowanie z Karoliną podczas, którego momentami uśmiechałem się się sam do siebie jak głupi lub conajmniej opętany. Na przerwę wyszedłem wraz z uczniami ze wszystkimi swoimi rzeczami w torbie i kurtką na ciele mając zamiar jak najszybciej opuścić placówkę. Zamknąłem salę na klucz i przekazałem go nauczycielce, która miała mieć tam teraz lekcje. Zbiegłem po schodach od razu udając się na szkolny parking, a kiedy tylko wsiadłem do auta poczułam niewyobrażalną ulgę.
Karolina
Nawet nie udawałam, że słucham Baśki kiedy siedziałyśmy na kanapie popijając kawę i dziewczyna opowiadała mi o swoich rozterkach miłosnych. Nie mogłam za nic skupić się na tym o czym do mnie mówiła dlatego też szybko się poddałam i twierdząco kiwałam głową co jakiś czas nawet nie wiedząc z czym tak właściwie się zgodziłam. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wejściowym przerwał monolog dziewczyny. Do mieszkania wszedł mój chłopak w kurtce zmoczonej przez padający na zewnątrz śnieg. Położył torbę na podłodze i pozbył się odzieży wierzchniej.
- Jak tam w pracy? - spytała Basia upijając łyk swojego napoju
- Tragedia, jak zawsze. - odparł i usiadł obok mnie jednocześnie obejmując mnie ramieniem - Jeszcze trochę i będę musiał pójść na roczny urlop zdrowotny. Moja psychika może nie wytrzymać takiego obciążenia.
- Nie ma ludzi gorszych z matmy od mnie. - stwierdziła kobieta - I tego jestem w stu procentach pewna!
- Gorszych nie, ale są tacy na twoim poziomie. - westchnął mężczyzna opierając głowę na moim ramieniu - Boże, daj mi cierpliwości...
- Chyba masz dołek zawodowy. - zaśmiałam się przeczesując palcami jego włosy - Po jednym dniu pracy.
- Mam dość tych bachorów. - oznajmił - Co mnie podkusiło, żeby zostać nauczycielem? Przecież to najgorszy zawód jaki można wybrać.
- Nie zaprzeczę. - zaśmiałam się - Chociaż zawsze mogłeś zostać zaganiaczem małp na safari.
Spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Nie ma nic na kolację, drodzy państwo. - Baśka nagle zmieniła temat
- Nie chcę mi się stąd ruszać. - jęknął mój chłopak
- Mi też. - poparłam go - Ale to nie znaczy, że nie jestem głodna.
- Dokładnie! - powiedział Łukasz - Zamówmy coś. Nie wychodzę stąd dzisiaj.
- Będziesz do końca dnia tu siedział i użalał się nad swoim życiem zawodowym? - prychnęła kobieta patrząc błagalnie na swojego brata
- Właśnie to planowałem. Brawo, siostro! - przeczesał palcami włosy - W sumie i tak nie wyjdzie, bo miałem iść na trening.
Zaraz po tym jak skończył mówić wydał z siebie dziwny dźwięk świadczący o jego niezadowoleniu.
- Pójdziemy z tobą. - zaproponowała Baśka
- Jest ciemno, zimno i pada śnieg. Ostatnią rzeczą jakiej pragnę jest wyjście z domu. - odezwałam się
- Dobrze gada. - poprał mnie Łukasz - Widziałaś co się dzieje na dworze?
- Chyba nie idziemy tam z buta, tak? - rozłożyła ręce i pogoniła nas pragnąc jak najszybciej opuścić mieszkanie...
**************
Chyba wszyscy musimy przyzwyczaić się do tego, że rozdziały będą się pojawiły w piątki. Staram się, ale na tygodniu naprawdę nie jestem w stanie nic napisać, bo albo jestem tak zmęczona, że padam na twarz, albo mam dużo nauki.
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro