Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53.Nigdy cię nie zostawię

Kilka minut przed pierwszą w nocy obudziła mnie burza i do tamtej pory do rana nie zmrużyłam nawet oka. Większość tego czasu przepłakałam nie potrafiąc pogodzić się z tym co nas spotkało, a pozostałą jej część przeglądałam zdjęcia USG łkając do poduszki. Tak bardzo chciałam mieć to dziecko. Tak bardzo było mi przykro, że go nie będzie. Czułam się strasznie i cały czas miałam nadzieję, że to tylko sen i zaraz się z niego obudzę. Dodatkowo irytowały mnie uśmiechające się pielęgniarki, które wyglądały dokładnie jakby myślały, że swoim sztucznym uśmiechem sprawią, że zacznę skakać z radości, że nie będę musiałą wstawać w nocy. Miałam ochotę się na kimś wyrzyć, krzyczeć, śmiać się i płakać na zmianę. Jednocześnie czasami chętnie skoczyłabym z okna albo chociaż schowała się przed całym światem i kompletnie pogrążyła w swojej wewnętrznej żałobie. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo cierpiałam. Nawet sobie nie wyobrażacie jak ogromne poczucie straty ogarnęło cały mój organizm sprawiając, że momentami cała się trzęsłam nie mogąc nad sobą zapanować. Nie chciałam jeść, nie chciałam pić. Byłam kompletnie wycieńczona ciągłym płaczem, brakowało mi łez, a mimo to wciąż płakałam.

- Nie powiem ci, że wiem co czujesz, ale potrafię to sobie wyobrazić, bo przeżyłam to dwa razy. - skierowałam swój wzrok w stronę mojej współlokatorki - Chcesz porozmawiać?

Skinęłam głową ocierając z policzków łzy. Pani Teresa opowiedziała mi o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. O tym jak pierwszy raz poroniła w wieku dwudziestu pięcu lat, o tym jak to się powtórzyło trzy lata później, aż w końcu doczekała się wymarzonego syna, który obecnie był kilka lat młodszy ode mnie. Wzruszona jej historią ponownie się rozpłakałam, a chwilę po tym wyżaliłam jej się czując, że tylko ona będzie potrafiła mnie zrozumieć, że tylko ona będzie w stanie naprawdę wyobrazić sobie co czuję. 

- Jeszcze całe życie przed tobą, kochanie. - uśmiechnęła się lekko - Wiem, że to zabrzmi strasznie i możesz mnie za to znienawidzić, ale za jakiś czas stwierdzisz, że miałam rację... to nie koniec świata. Żyjesz dalej i musisz się z tym zmierzyć. 

- Wiem. - odparłam zmęczona nieprzespaną nocą

Nawet nie zorientowałam się kiedy w drzwiach sali pojawił się Łukasz. Pani Teresa skierowała się w stronę drzwi informując mnie o swojej wycieczce do sklepiku na parterze, zaś mężczyzna wszedł do pomieszczenia. Nie wyglądał najlepiej, ale ja na pewno nie wyglądałam lepiej.

- Mam coś dla ciebie. - powiedział i zza pleców wyciągnął pluszowego misia mojego dzieciństwa

- Skąd go masz? - spytałam z lekkim uśmiechem

- Twoja siostra mi go dała. - odpowiedział wręczając mi pluszaka 

- Kiedy? - skrzywiłam brwi

- Dzisiaj rano. Przyjechała ze mną, czeka na korytarzu. - oznajmił

- Jesteś na mnie zły? - szybko zmieniłam temat

- Co? - spytał zdziwiony lustrując moją twarz wzrokiem

- Jesteś na mnie zły, że straciliśmy to dziecko?

Usiadł na łóżku i złapał mnie mocno za rękę.

- Jestem zły, ale nie na ciebie. - odpowiedział pewnie całując moją dłoń  - Jesteś dla mnie wszystkim i nie potrafiłbym winić cię za coś co nie było twoją winą.

- Było moją winą, Łukasz...

- Nie pozwalam ci tak myśleć, rozumiesz?! W żadnym stopniu nie miałaś wpływu na to co się stało. 

Przesunąłem się w jego stronę, żeby móc wylądować w jego ramionach. Siedzieliśmy tak dobre kilka minut nawet się nie odzywając. Potrzebowałam bliskości wszystkich moich bliskich, a w szczególności Łukasza. Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, które miałam tylko wtedy kiedy był w pobliżu. Jakaś magiczna siła sprawiała, że przy nim czułam, że wszystko kiedyś się ułoży i jeszcze będziemy szczęśliwi.

- Mogę? - głos Kaśki wyrwał nad z transu

Odsunęłam się od mojego chłopaka na niewielką odległość.

- Jasne, chodź. - uśmiechnęłam się mrawo

Weszła do pomieszczenia ze sporą torbą na ramieniu i stanęła obok łóżka analizując nas wzrokiem. Doskonale wiedziałam, że dla niej ta sytuacja też nie była łatwa, ale cieszyłam się z jej wizyty jak nigdy wcześniej. 

- Nie wiem co powinnam powiedzieć w takiej syuacji. - odezwała się w końcu

- Nie musisz nic mówić. - pokręciłam głową 

Łukasz zmienił pozycją zajmując miejsce tuż obok mnie i objął mnie ramieniem całując w czoło.

- Przykro mi. - wycedziła

- Mi też. - odpowiedziałam - Ale takie rzeczy się zdarzają, prawda?

Moje oczy znowu się zaszkliły zamazując mi obraz, a nim zdążyłam ponownie się rozpłakać mężczyzna zamknął mnie w swoim uścisku jednocześnie pomagając mi się uspokoić. 

- Tata prosił mnie żebym ci to dała. Podobno zawsze poprawiło ci humor. - wyjęła z  torby album ze zdjęciami z dzieciństwa i mi go podała

Jako, że miałam obolałą rękę i na dobrą sprawę nie mogłam jej za bardzo podnieść Łukasz przejął książkę kładąc mi ją na kolanach. Otworzyłam album i uśmiechnęłam się szeroko na widok swojej grubiutkiej postury szesnaście lat temu. 

- A myślałem, że tylko ja byłem takim tłuściochem. - spojrzałam z rozbawieniem na nauczyciela 

- To są kobiecie kształty, a nie żaden tłuszcz! - powiedziałam wskazując na zdjęcie

- Od kiedy w wieku trzech lat posiada się kobiece kształty?

- Wiesz co? - prychnęłam przekręcając stronę

- Chyba nie powinnam poruszać tego tematu, ale słyszałaś, że rodzice się rozwodzą? - spojrzałam zdziwiona na moją siostrę - Tata poznał jakąś nową laskę i podobno jest już nawet data rozprawy. W dodatku chce pozbawić mamę praw rodzicielskich. 

- Nic mi jeszcze nie mówił. - oznajmiłam - Wiesz gdzie jest matka?

- W Nowym Jorku z jakimś kochasiem. Podobno byłym wspólnikiem taty, ale ja tam nie wiem i coraz mniej mnie to obchodzi. - wzruszyła ramionami - A tak ogóle to jak się czujesz?

- Jako tako. - stwierdziłam - Ty nie masz czasem lekcji?

- Zaczynam za... - spojrzała na zegarek - Pół godziny!

- Zawiozę cię do szkoły. - zakomunikował Łukasz powoli wstając - A do ciebie niedługo wrócę. 

Skinęłam głową, a kiedy zniknęli za drzwiami ponownie wróciłam uwagą do albumu przeglądając fotografie z mojego dzieciństwa. Ciekawe do kogo byłoby podobne nasze dziecko. Ciekawe po kim miałoby oczu, nos, usta. Zmęczona ciągłym rozmyślaniem zasnęłam przytulona do ulubionego misia.

Łukasz

Mimo iż nie miałem na to najmniejszej ochoty wraz z Kaśką wszedłem do szkoły mijając kolejnych uczniów. Pożegnałem się z siostrą mojej dziewczyny, która podążyła w stronę sali geograficznej po czym udałem się do pokoju nauczycielskiego sprawnie wpisując pin przed wejściem.

- Cześć, Łukasz. - pierwsza odezwała się nauczycielka hiszpańskiego wstając od stołu

- Cześć. - odparłem beznamiętnie - Ja tylko po laptopa.

Otworzyłem swoją szafkę i wyjąłem z niej swoje urządzenie.

- Wiem o wszystkim. - oznajmiła, a ja rozejrzałem się po pomieszczeniu nie widząc nikogo więcej

- Skąd?

- Kasia mi powiedziała. Zresztą prędzej czy później i tak Karolina przyszłaby mi się wyżalić, a tak przynajmniej wiem jak wygląda sytuacja. Jak ty się trzymasz?

- Szczerze? - spojrzałem na nią - Mam ochotę pozabijać wszystkich dookoła.

- Masz stuprocentowe prawo być wściekły, naprawdę, ale to niczego nie zmieni. 

- Wiem, ale kompletnie nie potrafię tego pojąć. - pokręciłem głową 

- Wiem, że tobie też jest ciężko, ale pamiętaj, że jakby nie patrzeć i tak najciężej będzie Karolinie. Ona jest młoda, po przejściach... będziesz musiał dać jej teraz potężne wsparcie. Już raz przechodziła depresję i nie powinna wpaść w to drugi raz. 

- Zdaję sobie z tego sprawę.- przytaknąłem - Tak strasznie się bałem i o nią i o dziecko...

- To i tak było szczęście. Równie dobrze mogła zginąć Karolina, a wtedy dziecka nie dałoby się uratować...

- Nawet tak nie mów. - spojrzałem na nią z powagą wymalowaną na twarzy - Nie wiem co bym wtedy zrobił...

- Na szczęście tak się nie stało, więc jakiś happy end tej całej sytuacji jest. 

- Przepraszam cię, ale obiecałem Karolinie, że wrócę do niej jak najszybciej. 

- Jasne, jedź do niej. Tylko uważaj na siebie. 

Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z pokoju nauczycielskiego zamykając za sobą drzwi. Skierowałem się w stronę schodów ignorując witające się ze mną uczennice, a kiedy wsiadłem do auta odetchnąłem z ulgą ponownie wybierając trasę prowadzacą do szpitala.

Karolina

Dobre pół godziny spędziłam w łazience dokładnie analizując uszkodzenia widoczne na moim ciele. Liczba siniaków i zadrapań była niezliczona natomiast to i tak było niczym. Spory opatrunek na czole też nie miał dla mnie żadnego znaczenia w porównaniu z tym co stało się przez ten wypadek. Skoro ten samochód uderzył we mnie to dlaczego mi nic się nie stało, a moje dziecko odeszło nim zdążyło przyjść na świat? Powoli wyszłam z pomieszczenia gasząc za sobą światło. Kiedy tylko się odwróciłam moim oczom ukazał się Łukasz. Bez słowa wpadłam w jego silne ramiona zaczynając głośno szlochać. 

- Nie zostawij mnie, proszę... - wydukałam - Ja nie chciałam go zabić...

- Jestem z tobą, Karolina. - szepnął wkładając w uścisk jeszcze więcej siły - I nigdy cię nie zostawię. Cokolwiek by się działo.


******************

Tym właśnie sposobem mam dla was kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. 

Czy Karolina zdoła się pozbierać?

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro