Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51.Mam wytrzymać z tobą całe życie?

Łukasz

Zamieszanie panujące w autokarze podczas powrotu z trzydniowej wycieczki było conajmniej trudne do zniesienia. I wcale nie chodziło o dzieciaki, które darły się jak tylko się dało i wyjątkowo wzięło je na śpiewanie piosenek, których nauczyli się na muzyce. Głównym powodem mojego złego humoru była siedząca naprzeciwko mnie Anita, która non stop lustrowała mnie wzrokiem z pożądaniem na twarzy. Miałem jej dość i szczerze miałem nadzieję, że po tym jak ostatnim razem ją odepchnąłem zrozumie wreszcie, że nic między nami nie będzie. Moje nadzieje jednak się nie sprawdziły i wciąż gapiła się na mnie jak przedtem o ile nie jeszcze gorzej. Mieliśmy raptem pięć godzin drogi, a ja po dwóch czułem się jakby ta podróż trwała pięć razy dłużej. Uśmiechnąłem się pod nosem na widok esemesa od mojej dziewczyny po czym sprawnie jej odpisałem wciąż czując na sobie wzrok koleżanki po fachu. Musiałem coś z nią zrobić i tego byłem pewien, lecz na razie nie do końca wiedziałem co. Na pewno nie chciałem mówić niczego Karolinie, bo nerwy były ostatnią potrzebną jej w tym momencie rzeczą. Postój w McDonaldzie zajął dwa razy więcej czasu niż powinien, ale kiedy wreszcie zebraliśmy całą grupą i udało mi się policzyć wszystkich podopiecznych ruszyliśmy w dalszą drogę. Od ostatniej akcji nie odezwałem się do Anity i miałem zamiar się tego trzymać, żeby znowu nie dawać jej jakichś mylnych sygnałów. Odetchnąłem z ulgą kiedy autokar zaparkował wreszcie pod szkołą i przybrałem sztuczny uśmiech żegnając się z uczniami i ich rodzicami. Byłem absolutnie wykończony przez co marzyłem tylko o tym, żeby przytulić się do mojej dziewczyny i zapomnieć o całym świecie. Oczywiście jak zawsze na mieście były korki w skutek czego do domu dotarłem dopiero po godzinie. Nacisnąłem na klamkę jednocześnie wchodząc do środka.

- Już myślałam, że nie wrócisz. - uśmiechnięta szatynka pojawiła się w salonie kierując się w moją stronę

- Jak mógłbym nie wrócić? - zaśmiałem się po czym mocno przytuliłem do siebie jej drobne ciało - Stęskniłaś się trochę?

- Minimalnie. - oznajmiła sprawiając, że prychnąłem głośno, zaś ona odchyliła głowę kierując swój wzrok na moją twarz - No może trochę bardziej niż minimalnie. 

- I pomyśleć, że ja jeszcze przed sekundą chciałem spędzić z tobą całe życie...

- Mam wytrzymać z tobą całe życie? - tym razem to ona prychnęła - Po moim turpie!

Karolina

- Po twoim trupie? - zaśmiał się po czym lekko się schylił i jednym ruchem podniósł mnie w stylu panny młodej - Rzeczywiście trochę ci się przytyło.

- Przestań! - uderzyłam go w ramię

- Musimy coś z tym zrobić, bo niedługo wypadnie mi dysk. - pokręciłam z niedowierzeniem głową na jego słowa

- Nikt ci nie każe mnie ciągle nosić. - stwierdziłam udając obrażoną

- Jak za kilka miesięcy będziesz ważyć więcej ode mnie, więc raczej się tego nie podejmę, dlatego korzystam póki mogę. - spojrzałam na niego błagalnie, a nim zdążyłam skomentować jego słowa przywarł swoimi wargami do moich

Nim się obejrzałam opadłam na miękkie łóżko w sypialni walcząc z suwakiem jego kurtki. Ostatecznie jednak mi z tym pomógł i pozbył się czarnego odzienia momentalnie nade mną zawisając. Nasze języki walczyły o dominację, a ręce na bierząco pozbywały się kolejnych części graderoby. 

- Czy jest możliwe rozmnożenie ciąży do bliźniaczej? - przerwał na chwilę z rozbawieniem patrząc mi głęboko w oczy

- Głupi jesteś. - uderzyłam go w tył głowy po czym przekręciłam nas tak, że teraz to ja leżałam na nim

Powoli usiadł, zaś ja owinęłam go nogami w biodrach nie przerywając namiętnego pocałunku. Jednocześnie odpięłam pasek jego spodni, a po dłużej chwili się ich pozbył zostając w samych bokserkach. Jego gorące dłonie odpięły zapięcie mojego stanika sprawiając jednocześnie, że lekko się wzdrygnęłam. Przekręcił nas do wcześniejszej pozycji i sunął wargami po moim ciele sprawiając, że przymknęłam z rozkoszą oczy.

- Ał. - syknęłam w pewnym momencie sama zaskoczona swoją rekacją

Mężczyzna momentalnie przerwał swoje czynności kierując swój wzrok na moją twarz. 

- Co się stało? - spytał nie spuszczając ze mnie wzroku

- Brzuch mnie trochę boli. - oznajmiłam kładąc dłoń na podbrzuszu - Ale to normalne.

- Na pewno? - uniósł brwi

- Na pewno. - skinęłam z uśmiechem głową

- Chyba sobie odpuścimy, co? - zaśmiał się obejmując mnie ramieniem

- Chyba nie mam wyjścia. - poparłam go - Za to jestem głodna.

- Co tym razem? - westchnął

- Spaghetti bym zjadła. - oznajmiłam 

- Mam iść do sklepu?

- Wydaje mi się, że wszystko jest. - spojrzałam na jego zmarnowaną twarz i szybko go pocałowałam po czym wstałam wychodząc z pomieszczenia

***

Pierwszy raz od bardzo dawna dźwięk znienawidzonego budzika nie wyrwał mnie ze snu. Nie był to też żaden krzyk, ani roboty drogowe tuż pod oknem. Tym razem wyjątkowo obudziłam się sama z siebie obok przytulającego się do mojego ciała Łukasza. Mój brzuch był już nieco zaokrąglony, dlatego też musiałam zwracać uwagę w co się ubieram, żeby go nie podkreślać. Zdawaliśmy sobie sprawę, że niedługo i tak wszyscy się dowiedzą, lecz woleliśmy na razie potrzymać to jeszcze w tajemnicy. Spojrzałam na zegarek i westchnęłam cicho gładząc dłonią ramię mojego chłopaka. Nienawidziłam tak wcześnie zaczynać zajęć, a dzisiaj właśnie to było zapisane w planie. Spojrzałam na mężczyznę, który wyraźnie zaczął się przbudzać powoli się ode mnie odsuwając.

- Ty już nie śpisz? - zdziwił się zaspany

- Niestety. - westchnęłam - Muszę wstawać na zajęcia.

- Która godzina? - przetarł twarz dłonią

- Szósta. - jęknęłam dopiero teraz zauważając, że w pokoju było jeszcze szarawo

Szósta rano nie było jakąś piorunująco wczesną godziną, lecz w ostatnim czasie wstawaliśmy trochę póżniej, dlatego wydawało mi się to absolutnym kosmosem.

- Uważaj na Anitę. - powiedziałam patrząc na niego

Pokręcił z rozbawieniem głową po czym przywarł swoimi wargami do moich.

- Akurat o nią nie musisz się już martwić. - oznajmił i ponownie opadł głową na poduszki wracając do snu

Kiedy skończyłam zajęcia wraz z Maćkiem postanowiliśmy udać się na kawę. Tym razem, jednak zamówiłam herbatę zajmując miejsce na przeciwko mojego przyjaciela, który przeczesał palcami włosy i przybrał ciekawski wyraz twarzy.

- Jak się czujesz, mamuśka? - spytał sprawiając, że się zaśmiałam 

- Bardzo dobrze. - oznajmiłam potwierdzając swoje słowa skinieniem głowy - A jak u ciebie, przyjacielu? Jak twoje życie miłosne?

- Oj ciężko, ciężko. - westchnął

- Kiedy Damian przyjeżdża?

- Jutro. Związki na odległość chyba nie są dla mnie. Ja studiuję tutaj, on w Warszawie. Tęsknię za nim po prostu.

- Mi to mówisz? - upiłam łyk swojego napoju - Próbowałeś z nim o tym pogadać?

- On nie chce się przenieść tutaj, a ja nie przeniosę się do stolicy. Chyba będziemy musieli zerwać, bo to nie ma przyszłości. 

- Naprawdę nie da się tego uratować?

- Długo myślałem i mam tego dość. Nie potrafię tak żyć. -odruchowo spojrzałam na zegarek i przeklnęłam pod nosem

- Kurcze za pół godziny mam lekarza, muszę jechać. Wybaczysz mi, przyjacielu? Obiecuję ci, że niedługo się spotkamy i dokończymy tą rozmowę.

- Nie ma żadnego problemu, przyjaciółko. - uśmiechnął się wstając z miejsca

Wspólnie wyszliśmy z lokalu i pożegnaliśmy się po czym każde z nas udało się w swoim kierunku. Usłyszałam pisk opon, krzyk ludzi, a potem był już tylko przeszywający ból i ciemność...


*******************

Ten rozdział nie jest taki jaki chciałam, żeby był, ale gwarantuję, że następne będą lepsze. Przepraszam was, że musieliście tyle czekać, ale tak jak już pisałam szkoła kompletnie mnie pochłania i tylko w weekendy mam chwilę, żeby usiąść do laptopa. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i, że zostawicie po sobie ślad.

Chłopec czy dziewczynka? Czy Karolina wyjdzie cało z wypadku?

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro